3 lipca 2012

Rozdział XXXI: Pamiętaj mnie


Choć dano nam nie wiele dni,
Poznałeś śmiech mój i zły
I tajemnic sam wciąż w ustach masz.
Byliśmy w niebie pośród gwiazd.
Pamiętać chce nasz wspólny sen,
Co spełnił się.

W dormitorium Gryfonek z szóstego roku panowała cisza przerywana  jedynie cichymi szeptami i rozpaczliwym szlochem. Ciemnowłosa dziewczyna miała potargane włosy, które sterczały na wszystkie strony. Z jej oczu płynęły potoki łez, a w karmelowych tęczówkach widać było tylko bezkresną rozpacz. Co chwila jej ciałem wstrząsały spazmy szlochu, a drobne dłonie składały się w pięści. Siedziała skulona, w dłoni dzierżąc paczę chusteczek higienicznych. Na nikogo ani na nic nie zwracała uwagi. 
- Serena? - spytała  drżącym głosem Elizabeth. Zawiodła. Przegrała jako przyjaciółka i w ogóle nie zasługiwała na to miano. Gdyby to była odwrotna sytuacja, to Serena na pewno znalazłaby jakoś sposób, aby ją pocieszyć. - Serena, proszę odezwij się.
Skulona dziewczyna uniosła do góry trzęsący się podbródek:
- Lizzy, daj mi spokój, bo to nie ma sensu, nawet najmniejszego - dodała, na powrót kuląc się.
Tanner postała przez chwilę nad łóżkiem przyjaciółki, by w końcu wyjść  z dormitorium.
Wilson dostrzegając to kątem oka, pozwoliła swobodnie spadać swoim łzom. Nie miała siły się powstrzymywać, zwłaszcza, iż była zupełnie bezbronna wobec nieuchronnie powracających wspomnień...
... To był dobry dzień. Dostała kilka dobrych ocen, zdobyła trochę punktów dla swojego domu, co znacznie poprawiło jej humor, lecz to i tak było nic w porównaniu z euforią, którą dawał jej widok  Jamesa. 
- O czym myślisz? - szepnął, przytulając ją mocniej. Usta chłopaka dotykały jej włosów i czoła, powodując rozkoszne łaskotanie gdzieś w  brzuchu. Teraz jeszcze lepiej czuła zapach jego ciała, woń wody kolońskiej oraz wiatru.
- A jak myślisz? - zapytała, drocząc się z nim.
- Myślę, że o... - Chłopak udał, że się zastanawia i podciągnął wyżej dziewczynę. Teraz patrzyli sobie w oczu i czuli swoje przyśpieszone oddechy, które stawały się coraz bardziej nieregularne z każda chwilą. - Myślę, że o mnie.
- A ty nie myślisz o mnie? - spytała pozornie lekkim tonem, ale w karmelowych oczach czaiła się obawa, którą chłopak natychmiast stłumił beztroskim śmiechem.
- Serena, pamiętaj, że zawsze i wszędzie będę myślał tylko o tobie - wyszeptał, hipnotyzując ją swym spojrzeniem i delikatnie całując. Kolejny idealny pocałunek w idealnej rzeczywistości...
Otrząsnęła się z gąszczu wspomnień. Nie mogła w nie wrócić, bo to była istna pułapka - pogrążyć się w piekle wspólnie spędzonych chwil. Wyplątała się z pościeli i wstała. Powoli podeszła do okna, apatycznie patrząc na widok za oknem. Na błoniach widać było mnóstwo osób, które teraz z powodu braku okularów widziała w postaci niewielkich plam. Na niebie królowały ciemnoszare chmury, za którym skryło się słońce. Nic nie zwiastowało przejaśnienia. Nic nie zwiastowało końca rozpaczy. 
Najwyraźniej tym razem rzeczywistość była jej największym koszmarem.
A najgorsze, że jej głupie serce nie chciało przestać.
Wciąż go kochała. Tylko jeszcze, jak długo?
***
Elizabeth Tanner po raz pierwszy w życiu ucieszyła się na widok Rose Weasley. Przemądrzała rudowłosa dziewczyna siedziała w Pokoju Wspólnym, zaciekle dyskutując ze swoim kuzynem. Nie wyglądali na szczęśliwych. Ich wzajemne relacje były raczej wynikiem wieloletniej przyjaźni, która mimo wielu kłopotów wciąż trwała.
- Nie sądzę. - Na potwierdzenie swoich słów Rose pokręciła głową, jednocześnie ponad głową Albusa posyłając piorunujące spojrzenie jednej z trzecioklasistek, której śmiech przebijał wszystkie inne dźwięki. Przestraszona dziewczyna zamilkła i spuściła wzrok. 
- Rose, może tym razem nie masz racji? - zasugerował Albus.
Sceptycyzm widoczny we wzroku dziewczyny sprawił, że Potter zaśmiał się cicho. Po chwili jednak rozbawienie na jego twarzy ustąpiło miejsca zaciekawieniu, gdy dostrzegł jakąś dziewczynę o ciemnobrązowych włosach, która z trudem torowała sobie drogę przez tłum i patrzyła na Rose szarymi oczami, jakby czegoś chciała.
- Owszem. Nie można tego wykluczyć, aczkolwiek i tak wiemy, że ja mam rację - odpowiedziała z namysłem Weasley.
- Rose! -  Dziewczyna, na którą Albus wcześniej zwrócił uwagę stała teraz przed nimi i z nieszczęśliwą miną wpatrywała się w zaskoczoną rudowłosą. - Dobrze, że cię zobaczyłam. Chodź, musimy iść... - zaczęła.
- Ale o co chodzi? - zapytała zniecierpliwiona Rose.
- O Serenę. - Krótka zwięzła odpowiedź wystarczyła, by na twarzy prefekt pojawił się niepokój.
- Co się stało? Gdzie ona jest? To ma coś wspólnego z jej wcześniejszym dziwnym zachowaniem? Bo gdy próbowałam ją przekonać, że musimy zacząć działać na rzecz moralności  to...
- Chodzi o... - przerwała jej Elizabeth. Miała już powiedzieć o co chodzi, gdy spojrzała niepewnie na milczącego Albusa. Chłopak nic nie mówił, tylko patrzył kolejno na obydwie dziewczyny. Niepewna jego reakcji, zdecydowała się mimo wszystko powiedzieć prawdę. - O Jamesa. James Pottera.
Zaskoczona Rose upuściła trzymaną w dłoni książkę; Albus sposępniał. 
- Najwyraźniej odkryłaś swoją aferę, Rose. Tylko, że nie wiedziałaś, że w jej samym środku jest Serena - dodała ze smutkiem, lekko przymykając powieki. Musiała to im powiedzieć, nawet kosztem utraty zaufania Sereny. Nie mogła dłużej patrzeć na smutek i cierpienie, którą ze wszystkich stron ją otaczało. Chciała jej pomóc jak najszybciej z tego wyjść.
Rose bez słowa wstała i poszła do dormitorium Sereny, zostawiając Tanner z milczącym Albusem, który nie do końca rozumiał sytuację, ale wiedział jedno - James po raz kolejny zniszczył uczucia jakiejś dziewczyny. Najwyraźniej jego brat był jeszcze gorszy niż do tej pory myślał.
Rudowłosa dziewczyna zawahała się przez chwilę, stojąc przed drzwiami. Nie bardzo wiedziała, co powinna powiedzieć. W normalnej sytuacji zaczęłaby używać swojego ostrego, stanowczego tonu i mówić pouczające rację. Tylko, że to nie była normalna sytuacja, więc powinna porzucić zwyczajne metody. Musiała improwizować.
Otworzyła drzwi.
W środku panował półmrok. Dopiero po chwili dostrzegła zwiniętą w kłębek postać leżącą na łóżku. Entuzjazm i plany pomocy zniknęły. Jedyne, co mogła zaoferować Serenie to pocieszenie. 
- Serena.
Wilson podniosła głowę, widząc przyjaciółkę. Spróbowała się uśmiechnąć, ale na jej wargach zagrał jedynie słaby grymas.
- Elizabeth ci powiedziała, tak? - zaczęła. - Rose, nie patrz na mnie takim przestraszonym wzrokiem. Naprawdę nic się nie stało - dodała, widząc niedowierzanie w brązowych oczach.
- Tak? - W żyłach Rose krew zaczęła płynąc szybciej. Z niewiadomych powodów zaczynała czuć dziwną, irracjonalną złość. - Skoro nic się nie stało, to dlaczego tutaj leżysz? Dlaczego? Oto jest pytanie. Tak samo czemu ja nic o tym nie wiedziałam - skończyła ledwo słyszalnym szeptem.
- Ja... ja chciałam ci powiedzieć, ale obawiałam się twojej reakcji. Byłam pewna, że się wściekniesz. - Szóstoklasistka spuściła wzrok.
- I słusznie - odpowiedziała ponuro Rose, a Serena pozwoliła sobie na jeden, mały uśmiech. - Ale do rzeczy. Co zamierzasz zrobić?
Serena spuściła wzrok. 
Mogła wymyślać tysiące, miliony powodów, aby teraz skłamać Rose, ale nic wiarygodnego nie przychodziło jej do głowy. Wiedziała, że przyjaciółka nie zrozumie czemu chce dać mu spokój. Zdaniem Rose powinna go upokarzać, obrażać i uprzykrzać życie na wszystkie możliwe sposoby.
Ona jednak nie była w stanie tego zrobić. Sam jego widok rozerwałby jej poharatane serce, a rozmowa z nim raczej nie pomogłaby umrzeć tej miłości. I dziwić się, że została okłamana. Przecież on ją oszukał; zdradził na najgorszy z możliwych sposobów, lecz ciągle go kocha, ciągle wierzy, że to cholerna pomyłka, ciągle żyje złudną nadzieją, że to nie tak, że mają szanserazem
- Nic, Rose, ja nic nie mogę zrobić. Nie rozumiesz? Ja wciąż go kocham, a raczej kochałam, bo choć mogę się łudzić i mieć głowę zapełnioną mrzonkami, to muszę zdawać sobie sprawy z rzeczywistości. A ta jest nieubłagana i wyraźnie nie daje nam szansy. Jedyne, co mogę zrobić to zapomnieć i spróbować nauczyć się żyć bez niego...
Ale, co to właściwie za życie, pomyślała. To o n stał się jej życiem, a teraz musi się to zmienić. Musi. Zapomnieć, tylko tyle. Niby nic, a jednak za dużo dla jej poharatanej od tej miłości duszy.
***
Candy Patil nie poświęcała zbyt wiele czasu na myślenie. Ważniejszy był dla niej codzienny peeling, manicure, dobór garderoby i wymiana najświeższych ploteczek. Jednak tego dnia musiała spróbować skłonić swoje szare komórki do pracy, co nie było łatwą sprawą.
Wyprostowała się, chcąc sprawiać wrażenie gibkiej i spojrzała na Elizabeth:
- Jak to nie mogę wejść do naszego dormitorium? 
Tanner jęknęła bezgłośnie, słysząc zadane po raz szósty pytanie. Siedzący obok Albus, z którym spędziła ostatnie pół godziny z trudem ukrywał uśmiech. 
- Tłumacze ci po raz szósty, że Rose i Serena tam rozmawiają i nie powinnaś im przeszkadzać - wyjaśniła Lizzy, próbując zachować spokój.
Candy zmarszczyła czoło. Pomiędzy jej brwiami pojawiła się cienka, pionowa zmarszczka. Nadal nic nie rozumiała. To wszystko wydawało się jej jakoś dziwnie skomplikowane i przygnębiające, że potrzebowała chwili na decyzję, czy warto zagłębiać się w żmudny proces myślowy. Nie, nie warto, odpowiedziała sama sobie, po czym uśmiechnęła się szeroko do Elizabeth. 
- Oczywiście, że teraz już wszystko rozumiem - skłamała, patrząc na koleżankę z politowaniem. - Trzeba było mi to od razu powiedzieć.
- Mówię ci to po raz szósty, szósty, rozumiesz? Więc czemu mam uwierzyć, że tym razem zrozumiałaś?
Candy otworzyła usta umalowane nowym błyszczykiem o smaku magii, jak pisało na opakowaniu, by po chwilę zacisnąć wargi i popatrzeć z nienawiścią na swoją rówieśniczkę.
- Też coś - mruknęła, robiąc kilka kroków  w lewo. Nie miała ochoty spędzać więcej czasu z tą idiotką, Elizabeth, albo Albusem, którego miała w tym roku okazję niejeden raz poznać. Bowiem ona, Candy Patil stworzona była do wyższych rzeczy, jak chociażby dobra partia.
Stanęła w miejscu.
W głowie miała obraz siebie i jakiegoś przystojnego, bardzo bogatego gracza w qudditcha. Na pewno będzie miał ciemne włosy, pomyślała. Musi podobać się kobietom. A seksapil powinien z niego ociekać, tak że żadnej nie pozostanie obojętny. Przydałby się też duży dom. W końcu kobieta musi gdzieś wyprawiać przyjęcia swojemu mężczyźnie, prawda? Duży i przestronny, aby zmęczeni imprezami goście mogli u nich nocować.
Doszła już do swojego pierścionka zaręczynowego, gdy ktoś ją potrącił. 
- Ałuć! - krzyknęła, a Lily Potter spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Ledwo cię dotknęłam, blondi. Poza tym czemu zawsze, gdy mam w miarę dobry humor muszę spotkać na swojej drodze jakąś idiotkę? - zapytała, uśmiechając się szeroko.
Candy automatycznie odpowiedziała takim samym gestem.
- Nie wiem. Może po prostu ich, znaczy tych idiotek jest za dużo w Hogwarcie - wysnuła przypuszczenie. - W sumie to ja tez ciągle się z tym spotykam.
- Naprawdę? - Rudowłosa nie próbowała ukrywać ironii w swoim głosie, jednakże Candy i tak nawet nie próbowała jej zrozumieć.
- Tak! - pisnęła swoim cieniutkim głosikiem blondynka. - Na przykład przed chwilą dowiedziałam się od tej... jak jej tam... Elizabeth - wydęła lekceważąco wargi - że nie mogę wejść do dormitorium, bo ona, znaczy Brzydula, tam gada z tą rudą Weasley. No, wiesz tą, która jest prefektem i ostatnimi czasy miała bzika na punkcie Adamsa - dodała konspiracyjnym tonem. Najwyraźniej żadna z najnowszych plotek nie obejmowała jednocześnie Rose i Lily, więc Candy zapomniała o pokrewieństwie obydwóch Gryfonek.
- Rozmawiają? - zapytała Lily, a na jej twarzy pojawiło się zainteresowanie.
- Przecież właśnie powiedziałam, znaczy, że rozmawiają, więc po co się dopytujesz? - odburknęła zirytowana Candy. 
- Słucham? Mówiłaś coś do mnie? - odpowiedziała wyniosłym tonem Lily, piorunując starszą koleżankę wzrokiem. Nie miała zamiaru pozwolić się przepytywać idiotce. To ona zawsze dyktowała wszystkim warunki i nie miała zamiaru pozwolić, by to się zmieniło.
Candy błyskawicznie się skuliła.
- Ja nic nie mówiłam - pisnęła przestraszonym głosikiem.
- Możesz odejść  - powiedziała po chwili Lily,  a blondynka natychmiast się ulotniła.
Potterówna opadła na najbliższy fotel i lekko zamachała noga w powietrzu.
Wcale nie chciała mówić Serenie prawdy. Miała zamiar to zaszczytne zadanie pozostawić dla Jamesa, ale... musiała to zrobić, po prostu musiała zanim ten głupi zakład zraniłby kogoś jeszcze. Teraz najwyraźniej Serena leżała przybita w swoim dormitorium, wariując z miłości. Rose zapewne także się dowiedziała, więc musiała zrobić najbardziej opłacaną rzecz w tej sytuacji...
Wstała, niezauważona wchodząc na schody, a później idąc do drzwi.
Zadziwiająco łatwo było jej je otworzyć.
Wewnątrz siedziało też uśmiechniętych chłopaków, którzy nie zwrócili uwagi na Lily. W tej chwili bardziej przejmowali się butelką Ognistej Whiskey, którą James trzymał w swojej ręce i której mówił o swoich problemach. Ryan miał przymknięte oczy; najwyraźniej zapadł w pijacki sen. Co chwila jednak próbował się podnosić i za każdym razem przegrywał z grawitacją. Najwyraźniej wypił wystarczająco dużo, by zachwiać swoją koordynację ruchową. Easy patrzył tęsknym wzrokiem na butelkę, mamrocząc coś pod nosem.
Patrząc na to, Gryfonka skrzywiła się z niesmakiem. Chrząknęła znacząco, by skupić na sobie uwagę chłopaków, po czym powiedziała:
- James, idioto, to już koniec twojej gry. Ona o wszystkim wie.
Cisza.
James otworzył usta, by je po chwili zamknąć. Próbował zebrać myśli, a wypity alkohol bynajmniej mu w tym nie pomagał.  Schrzanił wszystko. Tylko dlaczego? Zmarszczył brwi, próbując zrozumieć własne myśli. Zaczęło mu zależeć na Serenie, a ostatnio musiał sam przed sobą przyznać, że kocha jak wariat.  Miłość
- Kocham ją... Tak, kocham ją... Jutro jej wszystko powiem... Na pewno posłucha - wymruczał, momentalnie zasypiając.
_________________
Rozdziału tym razem nie ocenię - pozostawię to Wam.
Poza tym nie wiem jak wytrzymam miesiąc, miesiąc. To bardzo długo, a ja już tęsknię za Pamiętnikami Wampirów, uśmiechem Stefano i ironią Damona. Ojej, chyba znowu się uzależniłam, aczkolwiek to baaardzo przyjemne uzależnienie.
Dodałabym coś jeszcze, ale całodzienne bieganie po sklepach, pieczenie placków, sprzątanie i szukanie choinki, którą w końcu kupiłam w Starym Gaju nieźle dało mi w kość, więc przejdźmy do rzeczy:
Tak niewiele nam potrzeba,
by przytulić się do nieba.
Zdrowia, szczęścia, bliskich blisko
i miłości ponad wszystko.

WESOŁYCH ŚWIĄT
  

17 komentarzy:

  1. Nie wiem, co napisać. Po prostu nie wiem. Może by było lepiej, gdybym nie napisała nic, ale nie lubię tak. Dlatego, właśnie dlatego i tylko dlatego piszę teraz te głupoty, bo nie mam nic innego do powiedzenia. Oczywiście poza tym, że rozdział jest świetny i Lily jest świetna, i Rose, i Serena… A Candy to idiotka. Tadam! Chciałam dodać dzisiaj rozdział, ale nie mam weny :( Wesołych ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Łączę się z tobą w bólu. Nie wiem, jak the CW mogło nam to zrobić i przesunąć emisję nowego odcinka do 27 stycznia! Toż to zbrodnia. Dzięki Bogu, że na tvn można sobie obejrzeć pierwszy sezon ;) Lubię Serenę, chociaż irytuje mnie jej imię, bo za bardzo kojarzy mi się z Sereną z telewizyjnej Plotkary, która sypia ze wszystkimi na prawo i lewo. Jednakże twoja Serena jest wrażliwa i nawet nie przeszkadza mi już ta jej straszna nieśmiałość. Nie wiem, jak ja bym się czuła w takiej sytuacji, ale James schrzanił sprawę, nawet jeśli naprawdę ją kocha. Za to Lily jest świetna. Gra twardą i w rzeczywistości taka jest, lecz myślę, że polubiłabym osobę taką jak ona, nawet, gdyby ze mnie szydziła i miałaby mnie za nic.Rozdział mi się podobał, szczególnie zachowanie Rose, która stanęła na wysokości zadania i okazała się być dobrą przyjaciółką.Czekam na ciąg dalszy. Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nemo/Mini Crazy25 lipca 2013 22:13

    Ocenę pozostawiasz nam, a ja nie wiem co napisać, bo po prostu w środku cała się trzęsę. Z jednej strony tą notkę napisałaś naprawdę brawurowo. Świetnie opisałaś uczucia Sereny, jej wewnętrzną kłótnię z samą sobą. To idiotyczną, ale powalającą glupawą Candy, jednak wydaje mi się, że zabrakło czegoś, jakiegoś większego uczucia u Jamesa, gdy dowiedział się, iż Serena wie o wszystkim. Jednak mimo wszystko gratuluję tego rozdziału, bo choć nie jest nie wiadomo jak długi, ma w sobie „to coś” :) .Również życzę WESOŁYCH ŚWIĄT! No i oczywiście świetnego Sylwestra! :D [ czar-kochania]

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co, rozdział jest strasznie ‚uczuciowy’, że tak prymitywnie to określę. Mam szczęście, że regularnie odwiedzam twojego bloga bo o najnowszych rozdziałach najpóźniej dowiaduję się dzień po. Wracając do sedna, w sumie szkoda mi Sereny choć James moim zdaniem i tak ma cudowny charakter, jasne, podeptał jej uczucia i powinnam go nienawidzić ale.. on jest tak uroczy w ostatniej scenie, że po prostu nie mogę. Skręca mnie na samą myśl, że on ją tak kocha -w pozytywnym tego słowa znaczeniu- ale wiesz co, spodziewałam się, że Rose jakoś ostrzej zareaguje na informację, iż między Jamesem a Sereną coś jest. No nieważne, ogólnie styl pisania mnie oczywiście roztkliwił i uśmiecham się sama do siebie na wspomnienie tych bądź co bądź smutnych scen i pogratulować pomysłu z Candy, hahaha, to było świetne. Poprawiłaś mi po prostu humor! Dobrze, ja uciekam a tobie życzę wesołych świąt, szczęśliwego nowego roku btw. żebyś nadal miała takie świetne pomysły jak teraz. Całuję,

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze wiesz, Psyche, że rozdział przeczytałam już wczoraj, ale byłam tak zmęczona, że po prostu nie miałam siły napisać jakiegokolwiek komentarza. Ale dzisiaj, choć także zmęczona robieniem sałatek na jutro i szykowaniem się do kolacji wigilijnej, napiszę parę słów ;dWiesz, strasznie szkoda, że nie umieściłaś rozmowy Angie i Jamesa, choć najstarszy Potter nieźle mnie wkurzył – jak on mógł przyjąć fakt, że Serena już wie o jego kłamstwie tak spokojnie?! Okej, no niby był pijany, ale niech go szlag trafi ;/Strasznie podobała mi się postawa Rose – stanęła na wysokości zadania jak przystało na przyjaciółkę. Serena rozpacza, lecz mam nadzieję, że w końcu pokaże Jamesowi, że wcale nie jest taka znowu uległa. Bardzo ładnie opisałaś jej uczucia – jak zwykle zresztą ;d Podobała mi się postawa Lily – uśmiechnęłam się, gdy przeczytałam fragment o niej. Jak widać, wcale nie jest taka twarda jaką zgrywa.Rozdział genialny – jak to możliwe, że każdy następny który napiszesz, jest jeszcze lepszy? Zawsze wydaje mi się, że to już niemożliwe, ale to słowo chyba nie istnieje w twoim słowniku xDPozdrawiam serdecznie i życzę wesołych świąt![aurorskie-pogawedki]

    OdpowiedzUsuń
  6. lilijka094@wp.pl25 lipca 2013 22:14

    Serena Wilson, a Elizabeth Tanner, prawda?Bo tam, w momencie, gdy Rose zostawia Albusa z Lizzy, to pomyliłaś nazwiska. ^.^Chyba, że mi się pomieszało… O.o niee…[„Rose bez słowa wstała i poszła do dormitorium Sereny, zostawiając Wilson z milczącym Albusem,..."] To tak nawiasem. ;dRozdział mi się podobał, nawet bardzo i z racji tego, ze w końcu znalazłam czas chciałam Ci powiedzieć, że… No, ze mi się podobało. XdPełen uczuć i dosyć smutnawy, ale bardzo ładny.Szkoda mi Sereny, chociaż sama się w to wplątała. Jamesa także mi szkoda, bo teraz będzie mu trudno wszystko naprawić. A skoro zauważył, ze się zakochał, to penie będzie się starał.? No, to… Taki trochę beznadziejny komentarz, ale wiesz… Na Mikołaja już czekam.! ;DPrzy okazji życzę Ci wesołych i spokojnych świąt oraz spełnienia wszystkich marzeń. ;*Pozdrawiam. PS. Pamiętnik Wampirów możesz oglądać teraz we wtorki po 22 na TVN.! Pierwszy odcinek już był, a wiesz… żeby nie wyjść z wprawy. ;dturska

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie? Nie, to za mało… Było rewelacyjnie! Zaczepiście piszesz i opisujesz wszystko! ^^ Uwielbiam twoje opowiadanie… Trzymaj tam dalej!Wesołych! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. karola_110@poczta.onet.pl25 lipca 2013 22:15

    Powiem tak, być może już to słyszałaś kiedyś to ode mnie ale ten rozdział jest świetny.Naprawdę, dlatego, że jest taki uczuciowy, że jest smutek i jest dużo przemyśleń Sereny… Zabrakło mi jednak Jamesa, mam nadzieję, że bardziej go zobrazujesz w następnym rozdziale, bardziej przedstawisz jego pogmatwane uczucia…To kwestia czasu, kiedy o wszystkim się Zabini i nie będzie zadowolona…I właśnie…co z Natalie?Bo na razie przedstawiłaś ją jako taką przyjaciółkę tej trójki niegrzecznych chłopców ;) I czy to co się wydarzyło między Sereną a Jamesem, wpłynie na Rose i Easego?Jak zwykle mam dużo pytań i jestem ciekawska, bo Crashie już tak ma, że jest bardzo ciekawska ;DDDHah ;) Liczę na więcej, oraz życzę ci Wesołych Świąt… chociaż wigilię jest za nami ;) I trzymam oczywiście kciuki za twoją wenę.

    OdpowiedzUsuń
  9. może za nim zacznę kręcić i się rozczulać to napiszę, że bardzo lubię tą piosenkę Varius Manx. „pamiętaj mnie, bo nie będzie nas drugi raz…” to jest śliczne. Co więcej pasuje do Twojej notki, która… no delikatnie mówiąc wybiła mnie z równowagi. Jest strasznie emocjonalna. Weratryna bitwa Sereny była na medal! z niecierpliwością czekam na news :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Normalnie smutek Sereny przeszedł na mnie. Dziewczyna tak mocno kocha Jamesa, że sama nie wie, co ma zrobić. Pierwsza miłość najsilniejsza. Szkoda mi jej i chociaż uwielbiam Jamesa, to w tej chwili mam ochotę go zabić. Jeszcze na końcu jego tekst, że ją kocha i wszystko jej wytłumaczy. Taa, za dużo alkoholu i chłopak już nie zdaje sobie sprawy, co robi. Przez chwilę przemknęła mi nawet myśl, że Lily martwi się o innych, bo nie chciała, żeby ten zakład ranił kogoś jeszcze. Może jednak tli się w niej odrobina dobra? Albo to tylko chwilowe. W końcu z Lily nigdy nie wiadomo. Uzależniona od Pamiętników Wampirów? Witam w klubie! ;) Też już za nimi tęsknię, a tu jeszcze trzeba tyle czekać. Nie mogę już wytrzymać, głównie bez Damona.Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo podoba mi się szablon. xD Jest subtelny i słodki. Żal mi Sereny, ale to w końcu musiało się zdarzyć, prawda? Do tego, niestety, zmierzała ta historia. Cóż, podziwiam sposób w jaki opisujesz miłość między ludźmi. Podoba mi się też, że każda jest inna, nie ma powtarzających się schematów. Jeeeej, ALBUS! Nie wiem, tak go lubię ostatnioo… A w tym rozdziale tak się miło zachowywał. Czyżby zaczynało się coś z Ellie? Hm, to by było ciekawe… Jeśli zaś chodzi o Lily to absolutnie mnie powaliła w rozmowie z Candy, jak zawsze. Chociaż Candy contra Ellizabeth to było coś!! No i na sam koniec pragnę wyrazić moją niewyobrażalną niechęć do Jamesa. Niestety, on zawsze będzie mnie wkurzał, irytował itd. Chyba mam alergię na ten typ chłopaków. Strasznie współczuję Serenie, biedna, musi cierpieć przez takiego durnia. A i raduje się me serce, iż pokazałaś ludzką twarz Rose! To by było na tyle. Ja Ci życzę Szczęśliwego Nowego Roku, bo na życzenia Świąteczne się spóźniłam. :P [teenage-wasteland]

    OdpowiedzUsuń
  12. No i znowu spóźniona. W każdym razie bardzo podoba mi się ten rozdział. A szczególnie opisane uczucia, ponieważ teraz naprawdę trzeba było je uwydatnić. I udało Ci się. Nie wierzę jednak, że James po prostu zasnął. To kretyn! On powinien od razu pobiec do Sereny i jej wszystko wyśpiewać. Och, mam nadzieję, że ona nieźle da mu popalić. ;) ) Lubię Lily. Wbrew pozorom świetnie szkoli brata, przecież uczy go jako-tako, prawda? Poza tym to jest śmieszne, jak nawet starsi uczniowie się jej boją. Albusa za to jakoś nie mogę przetrawić. Po prostu nie i koniec. No, ale to może tylko dlatego, że w sumie on jest taką jakby tajemnicą. A ja nie lubię wszelkich tajemnic, bo, co z tym idzie, później są niespodzianki. Żal mi też Sereny, no ale trzeba trochę pocierpieć, aby być potem szczęśliwym. Rozdział trochę krótki, to fakt, ale mam nadzieję, że to tylko wstęp do następnego, który jest o wiele, wiele dłuższy. Pozdrawiam serdecznie,potter-lily-i-james

    OdpowiedzUsuń
  13. Bell i Hidney25 lipca 2013 22:17

    H: Cóż, w tym rozdziale nie działo się dużo, a więc zbytnio nie wiem, co skomentować. Powiem tyle – mam nadzieję, że Serena wyjdzie z tej, nazwijmy to, „miłosnej depresji”. Wydaje mi się, że gdy James jej „to wszystko wytłumaczy”, w głębi serca będzie chciała mu wybaczyć, jednakże coś – typu umysł – nakaże jej zrobić całkiem odwrotnie… no, albo jeszcze inaczej, ale to już tylko moje nic nie warte przypuszczenia. ; )Candy mnie irytuje. Przykładowo opis błyszczyku na jej ustach wywołał u mnie wywrócenie oczami, jednakże jej rozmowa z Lily i to, że ta nad nią, powiedzmy, „zapanowała”, wprawiła mnie w uśmiech. Lily jest jedną z lepszych postaci, po prostu. To opowiadanie bez niej wiele by straciło. : )Cóż, życzę spóźnionych Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.Pozdrawiamy. ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. No i w końcu opowiadanie jak dla mnie weszło w swoją decydującą fazę. Chociaż jestem trochę zdziwiona zachowaniem Rose… zachowuje się nieracjonalnie no i dodatkowo spodziewałam się, że kiedy już dowie się, że Wilson była z jej kuzynem to zrobi jej karczemną awanturę, a potem będzie ją pocieszać. A James kocha Serenę. O losie… I wyznał to przy Lily kiedy był pijany. No, ale gdy ktoś jest pijany to zazwyczaj mówi prawdę. Pozdrawiam i melduje, że wszystkie rozdziały nadrobiłam tylko, że wszystko zebrałam w jeden komentarz. Pozdrawiam jeszcze raz,

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytałam notki i zdecydowanie chcę WIĘCEJ. Szczególnie przypadł mi do gustu Easy, może dlatego, że jest artystą, a szczególnie cenie sobie artystów (oprócz pisania moją pasją jest fotografia). A serena – no cóż, mogłaś troche dłużej podtrzyma ten „związek”, żeby James bardziej się wczuł, zakochał, miłość wymaga czasu, mimo wszystko naprawdę przypadło mi do gustu :) Czekam na kolejny odcinek, życzę dużo weny i już wpisuję się w subskrypcji. Pozdrawiam.[czasy-huncwotow]

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej. Właściwie wpadłam tu przez przypadek, ale to był najlepszy przypadek jaki mnie ostatnio spotkał! Na prążkowane stringi Merlina, dziewczyno, jesteś NIESAMOWITA!!! Piszesz tak lekko, ciekawie, dosłownie zaczarowałaś mnie!!! Twoje postacie są niesamowicie żywe i prawdziwe. Z zasady lubię Rose, ale tutaj szczególnie przypadła mi do gustu Lily i jej styl. Jest świetna ;) Szkoda, że doba jest taka krótka, bo nie zdążę już przeczytać wszystkich pozostałych notek (przed chwilą pochłonęłam tą i parę wcześniejszych). Mogę szczerze i z całego serca przyznać, że masz niezwykły talent. Nie sztuką jest coś napisać i wstawić do sieci. Trzeba umieć zaczarować czytelników i Tobie się to udaje. I to jeszcze jak! ;DCo do ostatniej notki… Ja tam jestem nienormalna, ale lubię takie depresyjne klimaty, w jakich była dzisiaj Serena. Trochę mi jej szkoda i tego jełopa Jamesa. Odstawił manianę z tym zakładem, nie ma co. Mam nadzieję, że Serena zdrowo go zdzieli. A jak za bardzo go kocha, to niech go zdzieli ode mnie! Ze dwa razy…Ja nie mogę z tej Barbie, Candy. Jej inteligentny dialog z Lily to po prostu mistrzostwo. Z resztą z Lizzy też był świetny. ;) Serio, gdyby istniał konkurs na najgłupszą osobę na świecie, Candy byłaby za głupia, żeby wygrać! XDI na koniec coś co mnie rozwaliło. Też kochasz PAMIĘTNIKI WAMPIRÓW?! Ja mam obsesję na punkcie tego serialu!!! I nie mogę żyć bez Damona!!! Bez Stefana jeszcze się obejdzie, i za nic, kurde nie rozumiem, dlaczego Elena jest z nim przez całe 2 sezony, ale olać. Kocham Damona! Szkoda, że 12 odcinek 2 sezonu jest dopiero 27 stycznia. Ja chyba też jestem uzależniona! ;) Dobra, podsumowując: Kocham Cię i jestem twoją fanką! Wpisuję się czym prędzej do subskrypcji. Jakby Ci się kiedyś tam chciało w życiu, to może spodoba Ci się moje opowiadanie, bo jest o Rose, ale póki co mnie informuj.[z-dziennika-rose-weasley]Ok. Buziaki i niech moc Pamiętników będzie z Tobą! ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Alice in Zombieland25 lipca 2013 22:18

    Za każdym razem. Za każdym razem jak czytam cokolwiek o Lilly modlę się żeby ten, kto właśnie z nią rozmawia dostał nagłego szału i UKRĘCIŁ JEJ ŁEB. Wrrry. Ale miałam napisać, że kocham was za to opowiadanie, noż po prostu cudo. (inna sprawa, że pewnie znowu piszę po czasie, kiedy Autorki porzuciły ff, ale cóż) W każdym razie utopiłyście mnie w tym do tego stopnia, że czytam wszystko jednym tchem od wczoraj. Jeszcze raz dzięki za Easy’ego ( :3 ), Candy i spółkę i pokazanie rodzinki Potter – Wesley jako horroru katastroficznego. :P

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.