3 lipca 2012

Rozdział XXXIV: Alright now


Let me reach out
And take your hand
I'll make you know
I am your man
You're the one that I will love eternally

'Cause it's alright now with me
Yes, it's alright now, you see
I'll be all you'll ever need
This time
'Cause it's alright now with me
Yes, it's alright now, you see
I'll be all you'll ever need
This time

Michael Jackson, Alright, now
Koniec wakacji, pomyślała Serena. Stała na Dworcu King Cross i patrzyła, jak obok jej matka wesoło rozprawia się z ojcem o czarodziejach. Wszystko minęło tak szybko. Za szybko. Wydawało się, że ledwie wczoraj pojechała z Rose do Dominique. A później... Wycieczki po Londynie, rozmowy z siostrami, spacery z Scottem, wizyta we Włoszech. Uśmiechnęła się na wspomnienie przyjaciela. Kochany, Scott o nic nie pytał, chociaż zauważył cień smutku na jej twarzy. Jednak jak zwykle dyskretnie odwrócił twarz, jednocześnie pomagając o wszystkim zapomnieć. I prawie zapomniała. W wirze zabawy, muzeów, wesołych miasteczek wspomnienia niemalże odpłynęły z jej myśli. Duży wpływ na to miała również wizyta u sycylijskiej rodziny, która zawsze wiedziała jak się bawić. Kuzynki i kuzyni o oliwkowej cerze nie szczędzili jej komplementów, a jednocześnie w życzliwy sposób przypominali, że życie jeszcze się nie kończy.
- Gotowa? - Uniosła głowę, słysząc głos ojca. 
- Tak, tato - powiedziała, a na jej ustach zagrał delikatny uśmieszek.
- Uważaj na siebie, mia topolina *- odrzekł i mocno przytulił swoją średnią pociechę. Wtulił głowę w jej włosy i szepnął: - Nie daj się zranić, topolina.
- Postaram się - odpowiedziała, wyprostowała się i uścisnęła matkę, która stała obok ze smutną miną.
- I znowu nas zostawiasz, mia figlia piccola** - rzuciła pieszczotliwie Francesca Wilson, dotykając dłonią policzka córki. 
- Mamo, to już ostatni rok - wyszeptała, gdy policzek matki dotknął jej policzka.
- Wiesz, ile to rok dla stęsknionej matki? - Smutna Francesca Wilson sprawiała wrażenie nieszczęśliwej Madonny.  Ciemne oczy błyszczały żalem, a wygięte w nieszczęśliwym grymasie usta dopełniały całości.
- Nie przesadzaj, mamo - wtrąciła ze śmiechem Isabella. Odrzuciła na plecy kruczoczarne włosy, jedną ręką oparła na biodrze i posłała młodszej siostrze szeroki uśmiech.  - Zresztą, nie widzisz, że Rena nie może się już doczekać swojej szkoły? Jestem pewna, że wszyscy na twój widok padną z wrażenia  - dodała, nachylając się i ściszając głos.  
Policzki Sereny zaczerwieniły się lekko.
- Nie przesadzaj, Bello.  Nie gadaj głupot. 
- Życzę sukcesów - powiedziała, podchodząc do siostry, Eva. Najmłodsza panna Wilson jak zwykle miała wysoko uniesiony podbródek. - I jeszcze raz gratuluję odznaki - dodała, nawiązując do niewielkiego znaczka przyniesionego w wakacje przez sowę.
- Serena! - Ciemnowłosa dziewczyna odwróciła się na chwilę od rodziny, słysząc krzyk przyjaciółki.
- Poradzisz sobie już bez nas? - zapytał domyślnie ojciec, a dziewczyna lekko kiwnęła głową, wpadając w objęcia Glorii.
- Ale się zmieniłaś. - Puchonka z uznaniem pokręciła głową, lustrując zmienioną postać koleżanki. - W życiu bym cię nie poznała.
- To co w takim razie mnie zdradziło? - Wilson zrobiła skupioną mina, a Abbott parsknęła śmiechem.
- Nie wiesz? Zdradziła cię ta niepewna mina. Musisz się jej pozbyć, Ser...
- Cześć! - Ich rozmowę przerwało pojawienie się jasnowłosej dziewczyny o wszechwiedzącej minie, która z nagłym zainteresowaniem patrzyła na Serenę. - Chyba jesteś nowa, bo nigdy cię tutaj nie widziałam.
Serena otworzyła lekko usta, by chwilę później je zamknąć. Nie wiedziała, co właściwie powinna w takiej sytuacji powiedzieć.  Wszystko wydawało się nieodpowiednie. Popatrzyła na Glorię, która z trudem hamowała wybuch śmiechu i uśmiechnęła się o jasnowłosej Gryfonki:
- Witaj, Candy - odpowiedziała w końcu, uśmiechając się kącikiem ust.
Candy Patil zamarła, stojąc nieruchomo przez dłuższą chwilę. Była zaskoczona, nie, ona była zszokowana jak nigdy w życiu.
- Skąd znasz moje imię? - spytała swoim cieniutkim głosikiem, mierząc Serenę dyskretnym w swoim mniemaniu wzrokiem. - Znamy się?
Serena rzuciła Glorii bezradne spojrzenie. Nie wiedziała, jak powiedzieć tej blondynce, że od siedmiu lat zajmują jedno dormitorium, więc widzą się na lekcjach czy wspólnych posiłkach.
- Oczywiście, że ją znasz, Candy. To Serena - wtrąciła Gloria wyraźnie rozbawiona strapioną miną przyjaciółki.
- Serena? - powtórzyła Candy, wydymając usta. Na jej czole pojawiła się pionowa zmarszczka, gdy dziewczyna z wysiłkiem próbowała dopasować imię do osoby. Zerknęła jeszcze raz na Serenę, a chwilę później zrezygnowana odpuściła sobie skomplikowany proces myślowy i wzruszyła ramionami. - Do zobaczenia później - rzuciła, odchodząc w morze uczniów.
- Musisz się przyzwyczaić do takich reakcji. - Głos Glorii był cichy i dziwnie  łagodny.
Serena tylko kiwnęła głową i rozejrzała się po peronie. Nie dostrzegłszy żadnej znajomej postaci skuliła się i spojrzała w oczy Abbott:
- Wiem tylko... Tylko to wszystko jest takie dziwne. Zupełnie jakby nagle wszystko się zmieniło.
- Skąd wiesz, czy tak nie jest? - zapytała Puchonka, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki. 
Serena zastanowiła się przez chwilę nad sensem usłyszanych słów, by po chwili pokręcić głową. 
- Nie, Glorio, chodzi o to, że ja nadal jestem tą samą osobą i wbrew pozorom nic się nie zmieniło, niezależnie od tego, co myślą inni. To nadal ja - podsumowała, pozwalając sobie na uśmiech, który zniknął tak szybko jak się pojawił, gdy dostrzegła wpatrzone w nią orzechowe tęczówki.
Kogo chciała oszukać? 
Bo jednak coś się zmieniło.
***
Easy Adams z trudem powstrzymywał się od zamknięcia oczu. Nie widział dalszego sensu prowadzenia obserwacji otoczenia skoro w zasięgu wzroku nie widział żadnego interesującego obiektu. Niczego, co mogłoby zainspirować jego artystyczną duszę. Wszystko było tak pretensjonalnie zwyczajne, chociaż posypane magią. Czysty paradoks, rzecz dosyć spotykana w świecie osób natchnionych.
Nagle wzrok mu się wyostrzył, a na ustach zagrał znajomy grymas. Czujnym spojrzeniem wpatrywał się w rudowłosą dziewczynę, którą tylko kolor włosów wyróżniał z tłumu.
- Róża z kolcami - mruknął cicho.
- Kogo tak wypatrujesz? - Stojący obok Ryan z rozbawioną miną patrzył na poczynania Adamsa. Spojrzał we wskazanym kierunku i odsłonił śnieżnobiałe zęby. - Ach, te rude włosy... Doskonale poznałeś ich właścicielkę... - zaczął i zamilkł, gdy obserwowana przez nich dziewczyna niespodziewanie odwróciła się i zmierzyła ich posępnym spojrzeniem.
- To nie Rose - wydusił z siebie zaskoczony Ryan.
- Nie, to z całą pewnością nie Rose - powiedział przepełnionym emocjami głosem Easy. Nie rozumiał jak mógł się tak pomylić. Przecież był pewien. Pewien, że to ona. A gdy się odwróciła, dostrzegł, jak bardzo się mylił. Nieznajoma dziewczyna może i miała bardzo podobny kolor włosów do Rudzielca, ale były one znacznie krótsze i bardziej kręcone. Do tego Rose miała brązowe oczy, a owa istota niebieskie, a może bardziej szare? Tak przynajmniej wyglądały z takiej odległości. Dziewczyny różniła również figura; Rose była niska i szczupła, a nieznajoma kilka centymetrów wyższa i miała bardziej ponętną figurą. Niesamowicie się różniły, chociaż ten kolor włosów je do siebie upodabniał. Poza tym nieznajoma poruszała się dokładnie tak samo jak Rose. Ciekawe, czy się znały, zastanowił się przez chwilę. Chciał je namalować razem. Miałyby rozpuszczone włosy, które spływałyby na ich nagie ramiona. 
- Adams! Cholera, człowieku zejdź na ziemię. - Ryan walnął go w ramię. - Zejdź na ziemię. A Rose Weasley w tym roku pewnie jest dla ciebie tylko sennym marzeniem.
- Dlaczego? - Easy znieruchomiał w wyczekiwaniu na odpowiedź.
- Przecież ona ma ochotę cię zabić. Podobno obwinia cię za swoje dwa Zadowalające z SUM-ów. 
- Przyziemne sprawy - wyrzucił z siebie z pogardliwą miną Easy. - Nie rozumiem tego. Róża ma, znaczy Rose to naprawdę cudowny anioł, ale niekiedy jest taka przyziemna. Mam nadzieje, że ta druga rudowłosa będzie inna, bardziej otwarta na luźne propozycje i sugestie.
- Też mam taką nadzieję - odpowiedział z szerokim uśmiechem na ustach Ryan. Miał dziwne przeczucie, że z tą nieznajomą rudą Easy'emu nie pójdzie wcale tak łatwo jak się wydaje. 
- A co u twojej złotowłosej anielicy? - spytał po chwili, gdy obydwaj rozejrzeli się w poszukiwaniu Jamesa.
- Marissy? - Ryan zmarkotniał. - Trochę jej odbiło. Przez całe wakacje zasypywała mnie listami, a kilka razy nawet posunęła się do wyjców. Najgorsze jest jednak to, że tą sprawą zainteresowała się moja matka i... według niej Marissa to niestabilna emocjonalnie wariatka. Porządnie nią to wstrząsnęło,  a gdy usłyszała wyjce była gotowa wzywać ludzi z ministerstwa. Przez pół dnia musiałem tłumaczyć jej, dlaczego nie powinna tego zrobić - skończył swoją opowieść, patrząc w lewo i niespodziewanie się  uśmiechając.  - Stary, chyba ten rok wcale nie będzie tak nudny jak sądzimy.
- Czemu? - Easy nie rozumiał dopóki nie spojrzał w kierunku wskazanym przez przyjaciela, gdzie stały dwie dziewczyny. - Ona jest idealna - wyszeptał po chwili.
Ryan kiwnął głową nie spuszczając wzroku ze swojej ofiary.
- Chętnie bym ją... poznał - wydusił z siebie, a Easy posłał mu wymowne spojrzenie.
- Ty wolisz blondynki.
- Ja? -  W głosie Ryana zabrzmiało szczere zdziwienie. Zrobił w myślach pobieżny przegląd swoich dotychczasowych związków i przyznał niechętnie. - Dobra, może dotychczas wolałem blondynki, ale ona - wskazał ręką - zdecydowanie zasługuje na moje zainteresowanie. Chociaż - dodał po chwili namysłu - ta blondynka obok niej też jest niezła.
- Nie wątpię, że doskonały znawca kobiecej urody z ciebie. - Lekko kpiący głos mógł należeć tylko do jednej osoby.  James stał za ich plecami z na wpół ironicznym, na wpół szczerym uśmieszkiem. Był kilka centymetrów wyższy i szczuplejszy niż wtedy, gdy ostatnio widzieli.  Zmieniło się też coś w jego postawie i wyrazie oczu. Było w nich więcej życia, a jednocześnie mniej radości. - Kto jest wart zbrodni? - spytał, rozglądając się wokół.
Easy i Ryan porozumieli się wzrokiem, lekko kiwając głowami.
- Chciałbyś wiedzieć. Potraktuj to jako prezent od swoich najlepszych przyjaciół. 
- Ale co? 
- Ona jest pewnie nowa w Hogwarcie, bo nigdy jej nie widzieliśmy, a czegoś takiego nie da się przeoczyć. 
Wystarczyło jedno spojrzenie, by James zbladł. I znieruchomiał.
Stał w miejscu urzeczony, a jego oczy chłonęły widok.
Dziewczyna była wysoka i smukła, a jednocześnie obdarzona szerokimi biodrami i pełnymi piersiami, które niczym magnes przyciągały męski wzrok. Cienka dzianinowa sukienka, którą miała sobie podkreślała wszystkie linie i płaszczyzny jej ciała oraz niewiarygodnie długie nogi. Na jej szyi wisiał niewielki wisiorek, podkreślający dekolt oraz pełny biust dziewczyny. Chociaż stała w miejscu wiedział, że poruszała się z gracją i niebywałym wdziękiem. Ciemnobrązowe, prawie czarne włosy doskonale pasowały do jej oliwkowej karnacji. Sięgały prawie pasa i miękkimi falami spływały na plecy dziewczyny.  W pewnej  chwili dziewczyna uśmiechnęła się, a radość odmieniła jej oblicze. Teraz mógł się doskonale przyjrzeć twarzy. Pomimo odległości widział karmelowe oczy ze złotymi plamkami okolone niewiarygodnie długimi rzęsami. Zgrabny nosek doskonale pasował do trójkątnej twarzy i lekko wystających kości policzkowych. 
W pewnym momencie dziewczyna spojrzała.
Ich oczy się spotkały, a w karmelowych tęczówkach momentalnie pojawiła się panika.
Najwyraźniej to wcale nie było takie proste.
Ruszył w jej kierunku, nie przejmując się zaskoczonymi głosami przyjaciół. Zatrzymał się dopiero, gdy stanął tuz obok niej.
Widział lekkie drżenie jej rąk, nierówny oddech i panikę w oczach, a pomimo to wzięła głęboki oddech i powiedziała spokojnym głosem:
- Witaj, James. 
- Serena - powiedział tylko, pochłaniając ją wzrokiem.
- Może nas przedstawisz?  - wtrącił Ryan, robiąc krok do przodu i przyglądając się dziewczynom; spokojnej Serenie i milczącej Glorii.
- Przecież już się znamy - rzuciła Serena, odgarniając ciemne włosy i patrząc ze zdziwieniem na Fairchilda.
- Niemożliwe - odpowiedział z czarującym uśmiechem. - Na pewno pamiętałbym, gdybyśmy się poznali.
Serena ze skupioną miną popatrzyła na twarz Ryana. Chłopak się do niej uśmiechał, co było dosyć dziwne, jako że dotychczas nie zamienił z nią ani jednego słowa. Nawet, jeśli kiedyś spojrzał w jej stronę omijał ją, jakby była powietrzem. Tyle lat i nic. Nie przeszkadzało jej to, po prostu tego nie rozumiała. A wystarczyła chwila piękna, aby nagle stała się zauważalna? Czyżby wszystko miało się zmienić? Tak jak w tamtym roku? Bezwiednie zacisnęła dłonie na wspomnienie szóstej klasy. Bajka i koszmar, a Ryan Faichild był po części, choć nie bezpośrednio, za to odpowiedzialny. Może nie chciała  się mścić, ale nie potrafiła również zapomnieć.
- Na pewno pamiętasz - odrzekła, a na jej ustach pojawił się uśmiech, gdy sfrustrowany chłopak usilnie próbował ją sobie przypomnieć.
- Rena, chodźmy - wtrąciła Gloria, posyłając Wilson wymowne spojrzenie, a ta kiwnęła głową.
- Na nas już czas - powiedziała, oddalając się. Nie spojrzała na twarz Jamesa. Sam jego widok wystarczająco ją zaskoczył. Bała się, że spojrzy na niego i wszystko wróci, a do tego nie mogła dopuścić. Ani teraz, ani nigdy.
Bo kto chce się świadomie na cierpienie? Nie, ryzyko porażki jest zbyt duże.
James w milczeniu wpatrywał się w Serenę, która po chwili zniknęła we wnętrzu pociągu. Kiedyś miała dla niego szczery uśmiech. Kiedyś potrafił wywołać jej śmiech. Kiedyś zawsze nosiła związane włosy, jeśli nie liczyć kilku, a dokładniej dwóch wspólnych nocy, które spędzili razem. 
Tego wieczoru w Pokoju Życzeń było słychać przede wszystkim śmiech. Ona wesoła chichotała w jego objęciach, rozkoszując się ciepłem, beztroską i obecnością ukochanej osoby. W pewnej chwili uniosła głowę, z uwagą wpatrując się w jego twarz. Wykorzystał to i nachylił się ku jej twarzy. 
-  Jesteś cudowna - wyszeptał. Podniósł rękę i kciukiem obrysował kontur jej ust.  Oddech dziewczyny momentalnie przyspieszył.
- Proszę. - Krótkie słowo wypowiedziane ledwo słyszalnym głosem wydobyło się z jej ust.
- O co mnie prosisz? - spytał, dotykając jej  nosa, a następnie policzka i pieszczotliwie go gładząc. Jego druga ręka wsunęła pod białą kołdrę. Powoli, niespiesznym leniwym ruchem dotykał jedwabistej skóry pleców Gryfonki.
- Pocałuj mnie - poprosiła słabym głosem, a on skwapliwie spełnił jej życzenie.
Dotknął ust dziewczyny, delikatnie muskając je swymi wargami. Spojrzała na niego z niejakim zdziwieniem.  Najwyraźniej spodziewała się czegoś innego. Położyła rękę na jego serce; wiedział, że za chwilę z łatwością wyczuje jego przyspieszone bicie. Uśmiechnęła się i pocałowała go. Mocno, namiętnie, najlepiej jak umiała. Jej usta nie prosiły, one żądały. Zaplotła ręce na jego karku, wbijając paznokcie plecy ukochanego.   Najwyraźniej uczennica przerosła mistrza. Wplótł ręce w jej włosy, jednocześnie pogłębiając pocałunek.  Gdy jego język wniknął w usta dziewczyny, drgnęła, jednak po chwili opanowała się i zaczęła na nowo rozkoszować się pocałunkiem. Przylgnęła do niego całym ciałem, a kołdra zsunęła się z jej ciała, ukazując łabędzią szyję, szczupłe ramiona i pełne piersi, które natychmiast przyciągnęły uwagę chłopaka. 
Pocałował ją w szyję, gdy wyszeptała:
- Nie możemy...
- Dlaczego? - Jego głos był przytłumiony, a usta cały czas spoczywały na jej nagiej skórze. Jęknęła cicho, drżąc w jego ramionach.
Dopiero po chwili oprzytomniała na tyle, by wydusić z siebie:
- James, nie możemy zostać tu całą noc i... - policzki dziewczyny pokrył ciemny rumieniec - ...i się kochać.
- Dlaczego? - spytał z arogancką miną.
- Bo... - zaczęła
- A więc możemy - przerwał  jej, odrzucając kołdrę i oddając się słodkiemu zapomnieniu. W tamtej chwili liczyła się jedynie rozkosz, którą wzmagało wzajemne pożądanie. Ta noc nie miała końca...
A dziś?
Rozejrzał się po peronie, a na jego twarzy pojawiła się obojętność. Musi z tym skończyć. Ona nie jest dla niego i musi się wreszcie z tym pogodzić.
- Wygląda zupełnie inaczej - powiedział po dłuższej chwili, gdy otrząsnął się z zadumy i gąszczu wspomnień.
- Tak... - mruknął Easy, podchodząc bliżej z nieobecną miną.
- Ale kim ona, do jasnej cholery jest, bo nie przypominam jej sobie? - wtrącił Ryan.
Tak, ja też sobie jej nie przypominam, pomyślał James. Teraz ona była już zupełnie inną osobą. Kim obcym, kogo nie znał, ale mógł poznać. Gdyby tylko chciała dać mu szansę...
Wiedział, że na pewno by jej nie zmarnował.
___________________________
topolina*- wł. myszko,
Mia figlia piccola**-  wł. moja córeczko.

Bez zbędnego komentarza. I żeby było jasne -  rudowłosa dziewczyna nie jest spokrewniona z Rose.
Planuję w ciągu najbliższych reorganizację podstrony o bohaterach, więc w chwili obecnej spróbujcie nie zwracać uwagi na niektóre nieaktualne opisy, dobrze?
Ponadto zapraszam na swój wywiader, do którego link znajduje się w menu. Niewiedzącym wyjaśnię, że pytania można zadawać anonimowo bez logowania. 
Mam dziwne przeczucie, że o czymś zapomniałam, ale... kompletnie nie wiem o czym.
Cóż, nie przedłużam.

19 komentarzy:

  1. A więc teraz komentuję od razu. Możesz być ze mnie dumna ;) )W każdym razie: Rozdział bardzo mi się spodobał, pomimo tego, że wiedziałam, iż tak będzie. Byłam wręcz pewna tego,że każdy będzie się nią zachwycał, nie wiedząc, kim jest. Ale James od razu ją poznał. Po oczach. I w tym momencie stopniałam całkowicie, naprawdę. Wyobraziłam sobie ów scenę, która odgrywa się tuż przede mną. Uwielbiam Jamesa, ale po ostatnim zdaniu pokochałam go. Za to Easy mnie cho-ler-nie zdenerwował. Jak on mógł pomylić Rose z… kimś innym. Mimo to jego dusza artysty mnie bawi. Rayan się nie zmienił – no może trochę, ale to dzięki Marissie *śmieje się* i jej wyjcom, oczywiście. Jedyne, czego mi zabrało to wakacji. W sumie opisałaś tylko jeden dzień. No może dwa. Dla mnie to za mało. Przydałoby się opisać tą wycieczkę we Włoszech, Scotta – kimkolwiek on jest, bo go nie pamiętam…No ale jestem na tak. Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Ciekawa jestem, co wymyśli mój ukochany.Pozdrawiam cieplutko,P.S. Wiem, o czym zapomniałaś ;) ) O wspomnieniu związanym z Pamiętnikami Wampirów. I oczywiście o Damonie, który ostatnio jest…ach! XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha ! Wiedziałam… Tylko , żeby Serena stała się trochę pewniejsza siebie. No i dobrze tak Jamesowi podły był wykorzystując ją w ten sposób… No i co dalej ? Zemsta ? Ciekawie by było… ;3pisz szybko następny rozdział, Papatki <3[dziedzice-voldemorta]

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie, że Serena się odmieniła z wyglądu, na lepsze :) ) I wspaniale, że już 1-szego dnia w szkole zwracała uwagę płci przeciwnej :) Chciałabym zobaczyć minę Jamesa, gdy ją zobaczył ^^ Tym bardziej wywołała w nim poczucie żalu :D Faceci ;p xD Założę się, że Serena będzie rozchwytywana :D Czekam na ciąg dalszy ;) ) Pozdrawiam! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaraz, zaraz… To już 34 rozdział? Jeju, jak to szybko zleciało. No, ale to tylko i wyłącznie zasługa talentu. Świetnie piszesz! Ale co do rozdziału… Serene się zmieniła i to mi się podoba. Ryan i ta jego niekumatość :D Jak zwykle nie mogę doczekać się kolejnego postu!Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja czekałam na ten rozdział, po prostu się go nie mogłam doczekać! Wiesz, podobają mi się te wspomnienia Jamesa i Sereny z ich „lepszej przeszłości”, że tak to ujmę. W BrzydUli często była wspominana pierwsza noc Marka i Uli, a tutaj Jamesa i Reny… Rany, to było urocze ;) Ryan mnie rozwalił tym, że nie poznał Wilson, a co do Easy’ego i Rose, to się nie będę wypowiadać, bo jeszcze coś chlapnę xD Candy mnie rozbawiła, ale Gloria ma rację mówiąc, że Serena musi się do tego przyzwyczaić. Ciekawe jak Angie zareaguje xddReakcja Jamesa była niezapomniana. To, jak ją widział, a potem te jego myśli, to było naprawdę COŚ. I świetnie oddałaś nastrój Sereny, to, dlaczego znowu nie chce się skazywać na ponowne cierpienie. To naturalne, że ona nie potrafi (na razie) zaufać Jamesowi, ale mam nadzieję, że z czasem się to zmieni ;) Wiesz, zawsze możesz wymyślić im wspólne korki czy coś xddA mi wakacje wcale, a wcale nie brakowało ;) Nie mogłam się doczekać tego genialnego rozdziału i nie zniosłabym oczekiwania na niego xDPozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja czekałam na ten rozdział, po prostu się go nie mogłam doczekać! Wiesz, podobają mi się te wspomnienia Jamesa i Sereny z ich „lepszej przeszłości”, że tak to ujmę. W BrzydUli często była wspominana pierwsza noc Marka i Uli, a tutaj Jamesa i Reny… Rany, to było urocze ;) Ryan mnie rozwalił tym, że nie poznał Wilson, a co do Easy’ego i Rose, to się nie będę wypowiadać, bo jeszcze coś chlapnę xD Candy mnie rozbawiła, ale Gloria ma rację mówiąc, że Serena musi się do tego przyzwyczaić. Ciekawe jak Angie zareaguje xddReakcja Jamesa była niezapomniana. To, jak ją widział, a potem te jego myśli, to było naprawdę COŚ. I świetnie oddałaś nastrój Sereny, to, dlaczego znowu nie chce się skazywać na ponowne cierpienie. To naturalne, że ona nie potrafi (na razie) zaufać Jamesowi, ale mam nadzieję, że z czasem się to zmieni ;) Wiesz, zawsze możesz wymyślić im wspólne korki czy coś xddA mi wakacje wcale, a wcale nie brakowało ;) Nie mogłam się doczekać tego genialnego rozdziału i nie zniosłabym oczekiwania na niego xDPozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Serena musiała naprawdę mocno się zmienić, skoro nie rozpoznają jej własne współlokatorki. Zresztą ona zawsze była piękna, teraz tylko to piękno pokazała innym. ;) ) A w głębi serca dalej jest tą samą Sereną. James! Kocham tego chłopaka i strasznie mi go szkoda. Oczywiście dalej wierzę, że zrobi wszystko, aby odzyskać Serenę. Easy’emu wszystko się kojarzy z Rose. Co ta miłość robi z ludźmi… ;d A Marissa rzeczywiście przesadziła z tymi wyjcami. Nie dziwię się, że matka Ryana pomyślała, że dziewczyna jest niezrównoważona psychicznie.Pisałam już może, że lubię Serenę? I to bardzo. ;) Jest taka realna. I dziękuję za klepnięcie. Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja wiem o czym zapomniałaś.O mnie zapomniałaś! Ot, co! Nie zostałam powiadomiona o tym rozdziale. Porządkowałam sobie podstrony i sprawdzałam linki, patrzę, a tu nowy rozdział! Oj…Jeżeli chodzi o rozdział… Przemiana Sereny, to na pewno wywoła ona spory rozgłos. Brzydkie kaczątko rozwinęło swe skrzydła, zamieniając się w łabędzia. Interesujące. James rozpoznał ją od razu, prawda? A teraz obydwoje będą się męczyć i w ogóle. ^.^Opowiadanie rozkręca się na całego.Czekam już na nowy, pozdrawiam. ;*Oh…I przepraszam za to, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale przed feriami zawalono nas sprawdzianami w szkole. O.o Teraz, gdy piękne dni wolności do mnie zawitały, nadrabiam wszystko. ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale ja miałam zaległości!Psyche, Ty mnie chcesz chyba do grobu wpędzić tak? Ja tu kurczę, płaczę nad losem pokręconej Rose i boskiego Easy’ego, błagam, zeby byli razem, a Ty wprowadzasz nową postać, o której Easy już myśli? Ty mnie chyba nienawidzisz ;( Błagam Cię, zaklinam! Zabij tą „nową rudą”, a wprowadź jakiegoś boskiego intelektualiste, który zaduży się w Rose i o którego pan Adams będzie zazdrosny! No ja Ciebie błagam na kolanach!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobra, pora wziąć się za zaległości. No i nie wiem czemu, ale ten rozdział czytało mi się wyjątkowo ciężko. Nie mam pojęcia tylko czemu. Ale może to moja wina nie wiem. Myślałam, że będzie to wszystko inaczej wyglądało. No, nic czekam na dalszy rozwój wydarzeń, a zwłaszcza na wątek Rose.

    OdpowiedzUsuń
  11. Owszem, o czymś zapomniałaś – POWIADOMIĆ MNIE! Coś mnie ciągnęło, żeby tu zajrzeć i… bach! Nowy rozdział od piątku, a ja nic nie wiem?! Dobra, wybaczam! Serena bogini se ksu? Czemu nie! Jamesa musiało nieźle wstrząsnąć! Teraz to dziewczyna zawróci w głowie niejednemu facetowi. No, i stanie się narkotykiem Pottera najprawdopodobniej. Wydaje mi się, czy rozdział był krótki? Ale bardzo treściwy. No i mój ukochany Easy – jego osoba zawsze mnie zastanawiała. Artyści – kto ich zrozumie?! dużo weny życzę i szybkiego kolejnego rozdziału :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział bardzo mi się podoba :) Serena po przemianie zachwyca nie tylko pleć przeciwną :) Na pewno nie jedna dziewczyna jej zazdrości. Jestem ciekawa reakcji Jamesa jak ją zobaczy :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. No to wszyscy są w szoku…. ;) Ja też;)) Serena wygląda zupełnie inaczej i zapewne wszystko się zmieni… Bardzo fajna notka, ciekawa i bogata w uczucia;)) Ciekawe czy James dostanie szansę, zresztą czy w ogóle któryś z nich będzie miał szanse na normalny związek a nie podbój?! (Chodzi mi o chłopców)… Zobaczymy…

    OdpowiedzUsuń
  14. Już od jakiegoś czasu czytam Twoje (Wasze?) opowiadanie, ale jeszcze nie komentowałam żadnego z rozdziałów. Raz napisałam długi komentarz, który w ogóle się nie opublikował i się trochę zniechęciłam. :) A co do rozdziału…Bardzo się cieszę, że bohaterowie wrócili już do Hogwartu, a ich wakacje nie były specjalnie przedłużane. Zwykle rozdziały o nich trochę mnie nudzą – wolę jak wszyscy są w szkole. Jestem ciekawa jak rozwinie się wątek Sereny i Jamesa, który nareszcie zaczął mi się NAPRAWDĘ podobać. Do tej pory moimi faworytami zdecydowanie byli Rose i Easy. No i ta ruda dziewczyna! Ciekawe kto to jest?Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Alex vel Nicky25 lipca 2013 16:45

    Ogółem mówiąc, rozdział mi się podoba, głownie z powodu zmiany Sereny w „boginię”. Nie przypominam sobie, żeby dziewczyna spała z chłopakiem, ale mogłam ominąć jakiś rozdział, dlatego też się nie czepiam :) Szczególnie podobała mi się konwersacja dwóch przyjaciół Jamesa. Ich teksty mnie rozwalały. Więcej takich ,,momentów” poproszę :D !![mrs-zabini]Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Fajny ten nowy szablon, tak tu wiosennie się zrobiło! Jedyne, co mi troszkę nie pasi, to ta czcionka, bo przyzwyczaiłam się już do georgii no ale :) Poprosiłaś mnie, abym poinformowała Cię o nowym rozdziale, tudzież prologu, wiec… serdecznie zapraszam, no! :D /zakamarek-snu/

    OdpowiedzUsuń
  17. Dobra biorę coś do picia iii komentuję. Po dłuższej przerwie, jak zwykle. Szablon śliczny i masz go nie zmieniać! Rozumiesz, kobieto? ;DDIdealnie pasuje i nie zmieniaj już…. ot co. Choćby nie wiem, jak Cię korciło. No!A teraz do rozdziału przejdę…Hmm! Styl pisania masz ładny, zwiewny i powiewny, ale….brakuje mi czegoś. dynamika, zaklęcia wiesz… Co nie znaczy, że jest źle skądże znowu! Ładny, ładny rozdział, ale jak widzę teraz koncentrujesz się na tym, by pokazać przemianę fizyczną Sereny, co owszem niezmiernie mnie wciąga czytanie o tym, nie mówiąc już o boskim Jamesie, ale musisz coś umieścić takiego dynamicznego ;) Wtedy to byłoby świetnie, bo bez tego też dobrze, ale… jednak. Myślę, że potrafisz zrobić jakieś spiski, jakieś zakręcenie.Liczę, że w następnych rozdział dasz więcej mojego kochanego rudzielca, zwanego Lily ;*Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Psyche. Ja naprawdę nic a nic nie chcę mówić, ale niestety mój mózg mnie do tego zmusza. Mam nadzieję że coś źle zrozumiałam, ale jeśli zrozumiałam dobrze, to jest źle. Psyche, powiedz mi, czy ty próbujesz zamienić Rose na jakąś inną…? Nie, nie, nie, proszę, nie rób tego! Pamiętaj – Rose i Easy. Podoba mi się, że Serena już jest ładna także „zewnętrznie”. I to, że James ma zamiar o nią walczyć. No, tak ma być!Tak sobie właśnie zajrzałam do zakładki bohaterowie. Ja ostatnio naprawdę wypadłam z rytmu blogowego i chyba zdążyło mi się pozapominać trochę… Kim jest ta Chelsea? I Duncan (wygląda na… fajnego ;D)?Chora jesteś? Uuu, to niedobrze. Mnie właśnie dopadł okropny ból gardła i się na niego strasznie… złoszczę.Życzę szybkiego powrotu do zdrowia :) PS: Mogłabyś mi powiedzieć kto jest na zdjęciu przedstawiającym Victorie…? I Lucy…? I Natalie?

    OdpowiedzUsuń
  19. Juhuuuuuuuuuuuuuuuuuuu, dostałam notkę na urodziny! Dzięki, dzięki, dzięki! Wszystko jest wspaniałe, fajnie, że Serena jest zauważalna ;) a teraz…. czas na zemstę? czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.