3 lipca 2012

Rozdział XLIV: Kroplą deszczu


Tak, to ja – widzisz bywa tak
W zimnym deszczu posłusznie moknę
Za rogiem człowiek, on to lepiej zna
Co znaczy czekać – on tu dłużej moknie
Wpisany w los milczenia łyk
Zapisany wierszem
Poetą mistrz, a błaznem ja
Z datą wczorajszego dnia

Kroplą deszczu namaluję cię
A potem długo sam... sam w to nie uwierzę
Kroplą deszczu spłynie twoja twarz
W tej kropli będę ja i z sobą mnie zabierzesz
Ten ranek londyńczycy przywitali, widząc już świat otulony białą kołderką, która pobudzała do marzeń. Śnieg spadł w nocy, gdy większość mieszkańców spała. Biała otulina dodawała wszystkiemu uroku, a jednocześnie przypominała o  świętach.
Serena Wilson wyjrzała przez okno, wpatrując się w nieliczne wirujące płatki. Kilka dni temu wróciła z Hogwartu do domu. Od tego czasu nie mogła sobie znaleźć miejsca. Cały czas miała w pamięci słowa Jamesa i pytanie, czy pójdzie z nim na wesele. Powinna odmówić, podziękować, że o niej pomyślał i odejść. Ona jednak jak zwykle nie potrafiła. Głupia, naiwna Serena. Nie umiała odmówić jego twarzy, oczom wpatrującym się w jej oblicze. W czarnych rozczochranych włosach błyszczały krople deszczu. Chyba właśnie dlatego przegrała. On był jej słabością, pierwszą miłością, tą do której chętnie się wraca, ma sentyment. Tego zmienić już nie mogła. 
Jednak jej przyjaciółki nie potrafiły tego zrozumieć. Elizabeth nie zamieniła z nią słowa, odkąd jej powiedziała, że zgodziła się pójść z Jamesem na wesele. Gloria stwierdziła krótko, że ma tylko nadzieję, iż wie, co robi. Rose... Rose nadal nie wiedziała, a jej obecność miała być dla Weasley niespodzianką. Posiadała tylko nikłą nadzieję, że ona się nie zdenerwuje ani nie zacznie prawić kazań.
Wstała, wygładzając krawędzie swej sukienki. To nawet nie było tak, jak one sądziły. Nie kochała już Jamesa Pottera, a przynajmniej nie tak mocno, szaleńczo, namiętnie. Zachłanne uczucia zniknęły w głębinach zamierzchłej przeszłości, która oddalała się z każdym ruchem wskazówek zegara. Teraz potrafiła o wszystkim myśleć spokojnie, a nawet jeśli nie na tyle powoli, to przynajmniej bez większych emocji, tak utrudniających logiczne myślenie.
Co tak naprawdę chciałam osiągnąć dzisiejszym wyjściem, zastanowiła się przez chwilę. To pytanie nie dawało jej spokoju od pamiętnego spotkania nad jeziorem, gdy powiedziała tak. Pragnęła, żeby... Przeszłość wróciła? Dać Jamesowi szansę naprawienia starych błędów? Udowodnienia samej sobie, że wcale nie oddała serca ostatniemu łajdakowi? 
- Gotowa? - Odwróciła się, słysząc kojący głos matki, który przerwał jej rozmyślania. Francesca stała w drzwiach salonu i patrzyła łagodnie na swą pociechę. 
Pani Wilson widywała córkę jedynie okazyjnie - w święta i wakacje. Rozumiała, że los wybrał dla niej inne przeznaczenie, lecz nie zawsze łatwo było jej się z tym pogodzić. Nigdy jednak nie powiedziała na ten temat ani jednego słowa. Wiedziała, że Serena nie potrzebuje dodatkowych zmartwień, a szczęście córki było najważniejsze. Niekiedy jednak zdawała sobie sprawę z konsekwencji magicznej edukacji dziewczyny. Nie były sobie zbyt bliskie. Nie mogła powiedzieć, że ma świetny kontakt z Evą czy Isabellą, lecz je widywała codziennie, jadała z nimi posiłki i sprawdzała czy wszystko w porządku. W przypadku Sereny musiała zdawać się na instynkt, który teraz mówił jej, iż ewidentnie coś jest nie tak. 
- Tak, chyba tak. 
- To po co ten niepewny ton? - Zrobiła kilka kroków bliżej.
- Sama nie wiem - odpowiedziała z nieśmiałym uśmiechem. - Nie jestem przekonana, czy dobrze robię.
- Mówiłaś, że ten chłopak to twój przyjaciel. Nie jest nim? - przypomniała, a dziewczyna wzruszyła ramionami. 
Nie wiedziała, jak wytłumaczyć swojej rodzicielce, kim tak właściwie był dla niej James. Na pewno kimś więcej niż tylko pierwszą miłością. Raczej tlenem, bez którego musiała nauczyć się żyć. Tego jednak nie miała zamiaru powiedzieć. 
- To skomplikowane... - zaczęła, lecz przerwała, widząc ojca wchodzącego do pomieszczenia.
Albert Wilson miał marsową minę i zaciśnięte wargi, co nie oznaczało niczego dobrego. Stanął obok żony i przez chwilę  milczeniu patrzył na córkę. 
- Ślicznie wyglądasz, kochanie - powiedział w kierunku córki. - Jesteś pewna, że chcesz iść na to wesele?
Słowa ojca wzbudziły lekki uśmiech na ustach dziewczyny. Odkąd wróciła do domu, ciągle próbował zachęcać całą rodzinę do wspólnego spędzania czasu. Nie przyjmował do wiadomości odmowy, więc większość czasu spędzali razem, chociaż Isabella protestowała, że powinna się uczyć do egzaminów, a Eva mruczała pod nosem coś o marnowaniu czasu. Francesca z kolei rzuciła kilka celnych uwag, iż nie mogą wynagrodzić Serenie rozłąki w ten sposób. Od tego czasu byli na kilku koncertach Evy, trzy razy w kinie, dwa w teatrze, w wesołym miasteczku, a plany pana Wilsona obejmowały jeszcze wiele różnych atrakcji. Tego dnia, na przykład, chciał, aby cała rodzina poszła na kolację do włoskiej restauracji jego znajomego. Nie potrafił zrozumieć, że już kilkakrotnie dziewczyna przebąkiwała o wyjściu na wesele ze znajomym. 
- Tak, tato, jestem tego pewna - odpowiedziała zdecydowanym tonem. 
- Ja myślałem, że pójdziemy na kolację do Franco... Później może Eva by nam coś zagrała.
- Wątpię - odezwała się niespodziewanie dziewczyna. - Muszę ćwiczyć do wtorkowego występu.
- Ale na pewno moglibyśmy robić razem wiele ciekawych rzeczy - pospieszył z zapewnieniem Albert.
- Na pewno nie całą rodziną zważywszy na to, że Bella już wyszła ze swoim nowym chłopakiem - dodała Eva.
- Jak? Przecież wiedziała, że... - zaczął swoją tyradę, a jego słowa przerwał dzwonek do drzwi. Dźwięk ten sprawił, że serce Sereny zaczęło bić jeszcze szybciej. Zwilżyła językiem nagle wysuszone usta.
Albert Wilson otworzył drzwi, uważnie lustrując chłopaka stojącego za nimi, który przyglądał się wszystkiemu ciekawie. 
- Dzień dobry. Nazywam się James Potter. - Mężczyzna dalej patrzył na niego obojętnie. Pewnie nawet nie wie, co znaczy to nazwisko w świecie magii, pomyślał. -  Przyszedłem po Serenę, a pan zapewne jest jej ojcem?  
- Tak. - Padła krótka odpowiedź. Mężczyzna ciągle mierzył go wzrokiem, jakby próbował się czegoś dowiedzieć, odkryć sekrety. Najwyraźniej nie był zbyt zachwycony wyjściem Sereny z nim. 
- James, dobrze, że już jesteś. - Na korytarz wyszła dziewczyna. Delikatny uśmiech goszczący na jej wargach zdawał się rozświetlać pomieszczenie.
Wzrok chłopaka prześlizgnął się po sylwetce dziewczyny. Od początku roku nie mógł przywyknąć do jej nowego wizerunku, ale tego dnia wygląd Gryfonki różnił się od tego, który prezentowała sobą na co dzień. Zaskoczyła go. Ciemnoniebieska sukienka z połyskującego materiału kusząco opinała się na ciele dziewczyny. Lekki makijaż dodawał jej uroku. Kilka niesforny kosmyków ciemnych włosów znajdowało się poza luźnym koczkiem, odsłaniając wdzięczną linię szyi.
Wysłuchali kilku ważnych zasad wypowiedzianych przez pana Wilsona, po czym wyszli z domu dziewczyny, milcząc. Gdy przeli kilkanaście metrów, zapytała:
- Jak dostaniemy się na ślub?
Spojrzał na nią nieprzytomnie. Podrapał się po ogolonym rano policzku i rozejrzał po zatłoczonej ulicy. Śnieg lekko prószył. Nadało to światu czarodziejskiego blasku, który powodował uśmiech. 
- Na ślub dostaniemy razem z moją rodziną świstoklikiem. Mieliśmy użyć sieci Fiuu, ale nasz kominek ostatnio trochę wariuje. Nikt nie ma ochoty go naprawić. A moja mama uznała, że nie możemy sobie pozwolić na ślady proszku na ubraniach...  Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza - dodał mniej pewnym tonem.
- Nie, nie przeszkadza mi - zapewniła go pospiesznie.
- Naprawdę dziękuję. - Niespodziewanie przystanął. Popatrzył w jej twarz, lekko się uśmiechając. - Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem wdzięczny, że pomimo wszystko zgodziłaś się pójść ze mną na to wesele. To wiele dla mnie znaczy. Już zaczynałem się obawiać, że będę musiał iść sam - dodał ciszej, nachylając się w jej stronę. 
- A to byłoby takie straszne? - spytała z ciekawością. 
Zastanowił się przez chwilę nad jej pytaniem. Przeczesał palcami rozwichrzone włosy, mierzwiąc je jeszcze bardziej.
- Może nawet nie straszne, tylko nieco dziwne. Moja rodzina jest dosyć - szukał przez chwilę odpowiedniego słowa - specyficzna. Nawet nie chodzi o jej rolę w pokonaniu Voldemorta, odbudowywaniu czarodziejskiego świata i tym podobne, tylko łączące nas więzi. Zawsze spędzamy razem święta. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś próbował się wyłamać z tej rodzinnej tradycji. Poza tym całe młode pokolenie, jak mówi się na mnie i kuzynów, przyjeżdża do Nory na wakacje. Pierwszych kilka tygodni zawsze kojarzy mi się się z nadmiarem towarzystwa. To czas dla rodziny, jak mówi babcia, należy trzymać się razem. Chyba właśnie dlatego co roku wszyscy w komplecie stawiamy się w Norze, nie pamiętając, ile razy zapowiadaliśmy, że mamy inne plany. 
- To chyba dosyć niezwykłe? - zapytała, patrząc na niego z zaciekawieniem. Wcisnęła ręce w kieszonki swojego płaszcza.
- Niezwykłe? - powtórzył powoli. Zmrużył oczy i niespodziewanie uśmiechnął się. - Może i niezwykłe, nie wiem, ale na pewno niekiedy nieprzyjemne. Spędzanie czasu z Lily czy Rose nie należy do zbyt przyjemnych. 
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, co powiedział, a na jego twarzy pojawił się grymas zakłopotania. Potrzebował chwilę na uświadomienie sobie prostego faktu.
- Przepraszam, Sereno. Nie powinienem tak mówić. W końcu Rose to twoja przyjaciółka, więc nie mam prawa jej krytykować. Nawet jeśli to jednocześnie jedna z moich najmniej lubianych kuzynek, która jako dziecko biła książkami mnie i Louisa. 
 Próbowała wyobrazić sobie Rose, najbardziej surową i racjonalną, osobę jaką znała, rzucającą książkami. Nie udało się. Nie zwróciła więc uwagi na przeprosiny chłopaka, tylko roześmiała się dźwięcznie. Zatkała sobie dłonią usta i uśmiechnęła się przepraszająco.
- Wybacz, tylko po prostu... Nie wyobrażam sobie Rose w takiej sytuacji. 
- Trudno sobie wyobrazić Rose nie szanującą książki - sprostował niedbale.
Serena rozluźniła się, gdy zobaczyła jego rozbawioną minę. Żadnego napięcia, niezręcznej ciszy ani ukradkowych spojrzeń. Na razie nic takiego się nie wydarzyło i miała nadzieję, że tak zostanie. 
-Chodźmy - powiedział w pewnej chwili. Zrobił kilka kroków w lewo.
- A tak właściwie to dokąd? 
- Nie mówiłem ci? - zdziwił się. - Najpierw musimy teleportować się do mojego domu, niestety, a dopiero stamtąd pojedziemy razem na wesele Molly i Austina. - Zmarszczył czoło. - Mówiłem ojcu, że wygodniej byłoby kominkami, ale mama się uparła.
- Rozumiem.
Ale tak naprawdę nie rozumiała. Dopiero teraz zaczynało do niej dochodzić, w co tak naprawdę się wplątała. Miała poznać rodzinę Jamesa. Nigdy nie powinna się na to zgodzić, tylko trzymać jak najdalej od niego. Przemykać korytarzami Hogwartu z opuszczoną głową i nie patrzeć w orzechowe tęczówki. Uniosła głowę, chcąc podzielić się swymi wątpliwościami, a część z nich odbiła się w jej oczach. 
James najwyraźniej je dostrzegł, bo szybko zaproponował, aby ruszyli w drogę. Skinęła głową. Kilkanaście metrów dalej weszli w zaułek między dwoma budynkami. Śmierdziało tam papierosami i przypalonym mlekiem. Popatrzył w jej oczy i wziął ją za rękę. Nie chciał, aby się rozmyśliła, posmutniała, czy powiedziała coś, co zniszczy magiczną atmosferę tego dnia. Miała szczupłą dłoń o długich palcach. Wiedział, jak delikatne potrafią one być. Pamiętał ich dotyk na swoim ciele. Odwrócił wzrok. Nieporadnie ujął mocniej jej dłoń. Rozejrzał się wokół; gdy nie znalazł niczego podejrzanego, kiwnął głową i... zniknęli.
Niespodziewanie pojawili się w podobnej uliczce, tyle że o wiele czystszej i ładniejszej. Serena z zaciekawieniem patrzyła na brązowy mur pokryty niewielkimi wgłębieniami. Każde z nich było wąskie i miało maksimum piętnaście centymetrów  długości. Dotknęła go dłonią. Po chwili z zaciekawieniem odwróciła się. Otworzyła usta, aby zapytać Jamesa, co to jest, gdy usłyszała jego nieco rozbawiony głos:
- To Mur Różdżki. Kiedyś czarodzieje przykładali do niego różdżki, aby...  - Zmarszczył brwi, próbując przypomnieć sobie historię magicznego obiektu. W pewnej chwili kąciki ust chłopaka uniosły się w łobuzerskim uśmiechu. - Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, o co w nim tak naprawdę chodziło. Coś z magią. Dotychczas nigdy nie obchodziła mnie historia Doliny Godryka.
- To Dolina Godryka? - spytała zaciekawiona dziewczyna ze zdumieniem. Dotychczas nazwa ta wielokrotnie obijała się jej o uszy. Mieszkała tu część uczniów Hogwartu, garstka nauczycieli. Jednak dominował nad tym fakt, że to miejsce od wieków związane było z czarodziejską historią. Wiele wydarzeń, o których pisano na kartach szkolnych podręczników, rozgrywało się tutaj, przemknęło jej przez myśl.
- Nie wiedziałam, że mieszkasz w Dolinie Godryka - wydukała, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, jak głupio to zabrzmiało.  Powinnam pamiętać, przemknęło jej przez głowę. W końcu była kiedyś w tej okolicy. Akurat rok temu na sylwestrze. Z tym, że wtedy wszystko wyglądało inaczej. Przyjechała zwykłym środkiem transportu razem z Elizabeth, wysiadając nieopodal domu Potterów, który rozświetlony wyglądał jak tęcza. W jej wspomnieniach wszystko wyglądało inaczej. Wzięła głęboki oddech, próbując skupić się na teraźniejszości. Żadnych wspomnień przeszłości, nakazała sobie stanowczo. 
Potter jednak roześmiał się tylko cicho, słysząc pytanie Gryfonki. 
- Bo wcale nie mieszkam. Tu, gdzie jesteśmy, kończy się już Dolina Godryka, a mój dom znajduje się kilka minut drogi stąd. 
Ruszyli w milczeniu. Serena rozglądała się wokół, szukając jakichś śladów magii, ale pomimo zdwojonej uwagi, nie udało jej się. Domy wyglądały na zwykłe, a ludzie tak samo zmęczonych, niemiłych czy szczęśliwych jak w innych częściach Anglii. Skupiona na znajdywaniu śladów magii starała się nie zwracać uwagi na Jamesa, który cały czas szedł u jej boku. Przyjrzała mu się spod rzęs. Mimo wszystko nie mogła nie zauważyć, że tego dnia wyglądał rewelacyjnie. Miał na sobie ciemny płaszcz, a pod nim czarny garnitur, którego kolor idealnie pasował do barwy jego włosów. Wydawał się być jej dziwnie bliski, a jednak niepokojąco odległy. Już dawno nie widziała go tak rozluźnionego. W pewnej chwili zwolnił i zerknął w jej stronę.
- Czy przekroczę granicę naszej przyjaźni, jeśli zapytam, dlaczego mi się przyglądasz? - spytał lekkim tonem, w którym brzmiała żartobliwa nuta. Dotknął ręką swoich włosów, jeszcze bardziej je wichrząc, chociaż nie sądziła, że jest to możliwe.
- Takie tam kobiece myśli - odpowiedziała podobnym tonem, a na jej ustach pojawił się uśmiech. 
- Tak wyglądasz zdecydowanie lepiej.
- Jak? - zapytała  z ciekawością.
- Gdy się uśmiechasz. - Jego słowom towarzyszył łobuzerski uśmiech, który zawsze ją rozbrajał. 
Pospiesznie odwróciła głowę, chcąc zdobyć nieco dystansu, który z każdą chwilą uciekał bezpowrotnie. Pragnęła również ukryć lekki rumieniec, który zabarwił jej twarz. Nie chciała, aby go dostrzegł. Wolała zachować dystans. Wiedziała, że tego dnia jeszcze wielokrotnie będzie jej potrzebny.
- Nie chcę być ciekawski, ale...  - zaczął nieporadnie. Przeczesał dłonią czarne włosy, a na jego twarzy pojawiło się niezdecydowanie. - Statford nie ma nic przeciwko, że idziesz ze mną na wesele?
Uśmiechnęła się, po czym wypuściła z płuc powietrze, które natychmiast zmieniło się w biały obłoczek. 
- Nie wiem, dlaczego miałby mieć coś przeciwko. Jesteśmy przyjaciółmi. - Zerknęła na niego z ukosa.
- Nie wiedziałem. Myślałem, że wy... Może się... No... - zaczął, jąkając się i plącząc we własnych słowach.
- Nie. Jesteśmy przyjaciółmi. Przez chwilę myślałam, że... - Ktoś znowu mnie okłamuje, pomyślała, ale nie powiedziała tego głośno. Nie chciała zrujnować uroku chwili. Zamiast tego dodała: - Coś jest nie tak, ale teraz wiem, że mogę na nim polegać. Ufam mu.
Przyspieszyli, nie chcąc się spóźnić i po kilkunastu minutach znaleźli się na ścieżce prowadzącej do domu Potterów. Był to, ukryty za starymi drzewami, piętrowy budynek o spadzistym niczym tiara dachu. Z okien poddasza migotały wesoło różnokolorowe błyski oryginalnych witraży. Całość sprawiała wrażenie połączenia sił człowieka z życzliwością natury, która pozwoliła na wybudowanie takiego cudu.  Otulony białym puchem wyglądał pięknie.
Doszli do przydomowego ogródka, w którym rosły krzewy i kwiaty we wszystkich kolorach tęczy. Powinny być przysypane śniegiem, ale on się od nich jedynie odbijał. W pierwszej chwili pomyślała, że to niemożliwe, przecież kwiaty nie powinny kwitnąć zimą. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, dzięki czemu te wspaniałe kwiaty mogą się prezentować w całej okazałości.Magia. Jedno krótkie słowo zmieniające tak wiele.
- Masz śliczny dom - powiedziała, przystając, aby przez chwilę popatrzeć na piękno zgromadzonych roślin.
- Dom jak dom - skwitował krótko James. Wzruszył ramionami, jakby dla podkreślenia swoich słów. 
Otworzyła usta; chciała zaprzeczyć, ale w tej chwili stało się coś niezwykłego. Frontowe drzwi domu się otworzyły...
_________________________________________
Bez większych niespodzianek, ale może być - przynajmniej moim zdaniem. Błędy poprawię kiedyś tam - dziś czytałam to jakieś sześć razy.  Następny będzie dłuższy, obieuję. Dziękuję za wszystkie komentarze i znowu przepraszam za opóźnienia związane z publikacją. Sądzę, że należy się Wam kilka słów wytłumaczenia; byłoby szybciej, gdyby nie moje lenistwo, praca, rodzina i... Dary Anioła. Jednak to nie tak, że zostawiłam opowiadanie dla Jace'a, którego wprost uwielbiam. Zbyt wiele wysiłku w nie włożyłam.  Zapomniałabym to całe only blog - tutaj.
Jak się czujecie z myślą, że ostatnie dwa miesiące minęły szybciej niż kolejne dwa tygodnie? 
A teraz znikam. Jutro ciężki dzień, niestety. 

23 komentarze:

  1. Haaa, pierwsza. Przeczytam jak nadrobię zaległości, a to zajmnie trochę czasu :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam. Szczerze, liczyłam na więcej, akcji i opisów przede wszystkim. Ale ogólnie bardzo mi się podoba. Ta notka jakaś straszliwie krótka mi się wydaje. Liczę więc na dłuższą w przyszłości, z prawdziwą akcją. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schizophernia19 lipca 2012 21:02

      A jednak jest długa. Przepraszam. Widocznie szybko mi się czytało, co oznacza dobrą robotę z twojej strony ;)

      Usuń
  3. Cieszę się, że pojawił się rozdział. Czekałam z niecierpliwością :) Szkoda, że krótko i właściwie dotyczył tylko Sereny i Jamesa. Sama mam sprzeczne uczucia, czy Wilson powinna do niego wrócić czy nie. Zachował się... jak się zachował, ale z drugiej strony co z przebaczeniem? Ciekawa jestem co stanie się na weselu. W każdym razie podejrzewam, że Rose będzie wściekła jak osa. Swoją drogą z kim przyjdzie? Bo chyba nie z Easym?

    Pozdrawiam!
    [wystarczy-krok]

    OdpowiedzUsuń
  4. Odcinek bardzo mi się podoba. Może własnie zaczyna układać się coś między Reną, a Jimmym? Zaskoczyłaś mnie opisem uczuć dziewczyny. Nie kocha go? Ale dlaczego? Oni są dla siebie stworzeni! No i dlaczego przerwałaś w takim momencie? Ja tu byłam nastawiona na ślub, wesele i poznanie rodziców, a oni tu nawet do domu nie wieszli! Heh. Czekam na kolejny.

    Pozdrawiam.

    [ http://piorem-hipogryfa.blog.onet.pl/ ]

    OdpowiedzUsuń
  5. W takim momencie przerwać... No i mam nadzieję, że na weselu.... coś się wydarzy ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział :D Bardzo podoba mi się w jaki sposób opisujesz uczucia Sereny:) Życzę weny i czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń
  7. szkoda, że jest tylko o Serenie i Jamesie ale i tak jest super :) Naprawdę bardzo bym chciała aby dziewczyna mu wybaczyła.
    Ciekawe co wydarzy się na weselu. Mam nadzieję, ze nie pozwolisz mi na niego długo czekać ^^
    Przepraszam, że komentarz taki krótki, ale jestem jeszcze umówiona (noc jeszcze młoda).
    A tu masz przedłużony szablon. Myślę, ze tak wystarczy. Powiem Ci jeszcze, że jesteś kolejną osobą dla której to robię. Strasznie mnie wkurza, ze szabloniarki nie robią tego porządnie.
    http://img33.imageshack.us/img33/9338/tlowewh.png

    OdpowiedzUsuń
  8. szkoda, że jest tylko o Serenie i Jamesie ale i tak jest super :) Naprawdę bardzo bym chciała aby dziewczyna mu wybaczyła.
    Ciekawe co wydarzy się na weselu. Mam nadzieję, ze nie pozwolisz mi na niego długo czekać ^^
    Przepraszam, że komentarz taki krótki, ale jestem jeszcze umówiona (noc jeszcze młoda).
    A tu masz przedłużony szablon. Myślę, ze tak wystarczy. Powiem Ci jeszcze, że jesteś kolejną osobą dla której to robię. Strasznie mnie wkurza, ze szabloniarki nie robią tego porządnie.
    http://img33.imageshack.us/img33/9338/tlowewh.png

    OdpowiedzUsuń
  9. Na początek dziękuję za miłe słowa pod moim prologiem :D
    A teraz szybciutka zabieram się za czytanie Twojego opowiadania:
    Powól, że puki co skomentuje jedynie aktualny wpis [reszta pobieżnei przejrzałam, by złapać historię], bo na reszte nie mam czasu na razie,
    ale wierz mi: z pewnością do nich wrócę.

    Teraz tak, ogólnie o stylu: Aż miło czytać. Piszesz lekko i zgrabnie, nie gubisz sie w zdaniach i nie używasz tajemniczych skrótów myślowych, które tylko ty byś rozumiała xd
    Słownictwo jak najbardziej w porządku, z grubsza się nie powtarzasz i ładnie dobierasz słowa.
    Podobają mi się.

    Widzę, że niekiedy skaczesz i piszesz z różnych perspektyw.
    Ryzokwne [łatwo się pogibić] ale, jakbym to łądnie ujęła : it works for me xD

    chyba wkradł Ci się mały błąd, albo to ja nie pojmuje :
    "Przyjrzała mi się spod rzęs" - "mu", prawda? :)

    A teraz historia: Nowe pokolenie? Świetne ! :D Z początku myślałam, że to kolejne
    Lily/James, ale jestem mile zaskoczona [nie żebym coś miała do Lily/James ale tego jest tak duuużo]
    No i ładna - to dobre słowo - historia miłości.
    Podoba mi się, że główna bohaterka nie jest w stylu "James, prangnę Cię!"
    itp., tylko jest niepewna i naturalna.
    James tak samo, wydaje się postacią prawdziwą.

    Ciekawe, jak to będzie jak pozna całą jego rodzinę. Na pewno będzie o czym poczytać! Czuję, że coś się wydarzy :D
    Pozdrawiam i również dodaję do linków :)

    Przydałoby się troszkę więcej akcji, ale powiem szczerze, że ja lubię czytywać takie rozdziały jak ten. Wspaniale można poznać wówczas bohaterów :)

    Ain [ the-underneath ]

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajny rozdział. Niby nic takiego się nie wydarzyło, jest dosyć krótki, ale podoba mi się. Wcześniej nie przepadałam za Sereną i Jamesem (zawsze byłam wielką fanką pary Rose&Easy). Dopiero teraz zaczynam naprawdę ich lubić. Poza tym wydaję mi się, że James bardzo zmienił się od początku opowiadania.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak, właśnie na to liczyłam, że Serena zgodzi się na ten bal. Ale, nie! Nie jestem zadowolona z rozdziału.

    Zdecydowanie za krótki!!!! I co... jak mogłaś umieszczać tak krótki rozdział? To się nie mieści w głowie, proszę cię! Dlaczego urwałaś w takim momencie? Kto stał w drzwiach?

    Ale muszę stwierdzić, że buźka mi się śmiała, kiedy Rena i James tak swobodnie ze sobą rozmawiali, tak jak prawdziwi przyjaciele. I właśnie, bardzo udane, realistyczne dialogi. Kurczę, w zasadzie nie mam o czym pisać, co przecież nie wiele w tym rozdziale się wydarzyło, a ja chciałabym się rozpisać. Bo wiesz, że ja lubię BwH! I lubię pojawiać się, kiedy jest nowy rozdział. Bo przywiązałam się do historii Reny i wspaniałego Jamesa, który przypomina bardziej Syriusza! I bardzo chcę, abyś wzięła ze mnie przykład i umieszczała rozdziały co tydzień, słychać?

    No więc to tyle, czekam, pamiętaj!

    [niespisana-historia]

    OdpowiedzUsuń
  12. Nareście nowy rozdział.Tylko telefon mi się popsuł.Dopóki nie naprawią mi telefonu,mama dała mi swój.Jak mój telefo przyjdzie z naprawy,to nadrobię zaległości.Jak zwykle życzę Ci bardzo,bardzo dużo,dużo weny i przesyłam bardzo,bardzo dużo,dużo całusów :-X

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeśli nie skomentowałam Twojego poprzedniego rozdziału to przepraszam, ale czasami się już gubię co czytałam, a co nie i co komentowałam, a co nie. Cóż relacje Jamesa (czemu chciałam napisać Syriusza?) i Sereny bardzo mnie intrygują. Nie unikają się jak to ma w zwyczaju większość par, które się rozstały w niezbyt miłej atmosferze, ale może to będzie właśnie coś co ich połączy na dłużej? Bo ja osobiście nie widzę tu innej możliwości jak zakończenie szczęśliwe. Pech w zakończeniu nie wchodzi w grę. Tak pisze o zakończeniu, bo to są moje luźne refleksje. Za nic w świecie nie chcę żebyś kończyła przed wcześnie to opowiadanie. Zastanawia mnie kogo zobaczyła Serena gdy weszła do domu Jamesa. Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam!
    Dawno już nie komentowałam, więc stwierdziłam, że wreszcie trzeba przerwać tą złą passę. W każdym razie po raz kolejny zmieniłaś szablon. Niestety, poprzedni bardziej mi się podobał. Był taki tajemniczy, podniecający nawet. ;) A ten w zasadzie jest zwykły.
    No ale pomijając to, rozdział bardzo ciekawy, nie powiem. ;) A szczególnie końcówka i ta miła, w przyjacielskiej atmosferze rozmowa pomiędzy Sereną a Jamesem. Uwielbiam go po prostu. :D Tylko przez moment w ogóle nie przypominał mi Jamesa - nawet się jąkał. Ale to świadczy wyłącznie o tym, jak to się bardzo zmienił dzięki Renie.
    Ciekawa jestem, jak dalej będzie z tym weselem. No i oczywiście z tym, jak Ginny, Harry i reszta zareagują na partnerkę Jima. XD
    Pisz szybko!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiedziałam!
    Ja po prostu wiedziałam że zgodzi się pójść na ten ślub!
    A James...hmm James, teraz zachowuje się bardzo...grzecznie? Tak jakby starał się ją odzyskać, jest mniej pewny siebie i bardziej...ostrożny ;) Podoba mi się ta niejako "zamiana" ról. ;D

    Mmm liczę na jakieś romantyczne kawałki w następnym.

    http://w-s-p-o-m-n-i-e-n-i-a.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  16. Mój telefon jeszcze nie wrócił z naprawy.Narazie czytam na mamy telefonie.Zaległości na innych blogach już nadrobiłam.Teraz miałam ochotę przeczytać nowy rozdział na twoim blogu,ale ten telefon nie wyświetla tekstu.Teraz muszę poczekać do powrotu mojego telefonu,żeby przeczytać nowy rozdział ;-( .Jak zwykle życzę bardzo,bardzo dużo,dużo weny i przesyłam bardzo,bardzo dużo,dużo całusów :-X .

    OdpowiedzUsuń
  17. Mój telefon jeszcze nie wrócił z naprawy.Narazie czytam na mamy telefonie.Zaległości na innych blogach już nadrobiłam.Teraz miałam ochotę przeczytać nowy rozdział na twoim blogu,ale ten telefon nie wyświetla tekstu.Teraz muszę poczekać do powrotu mojego telefonu,żeby przeczytać nowy rozdział ;-( .Jak zwykle życzę bardzo,bardzo dużo,dużo weny i przesyłam bardzo,bardzo dużo,dużo całusów :-X .

    OdpowiedzUsuń
  18. Angel in black19 lipca 2012 21:16

    Hej, nie wiem, co powiedzieć. Nudziło mi się ostatnio (a raczej unikałam jak mogłam obowiązków) i postanowiłam wrócić do czytania blogów, co niegdyś czyniłam nagminnie (w czasach mojej młodości, bo teraz jestem starą, pozbawioną złudzeń studentką). Na waszego bloga trafiłam przez jedną z ocenialni, po przejrzeniu innych blogów, które okazywały się raczej marną namiastką radości, którą powinnam z czytania czerpać. I nie powiem, że wasza opowieść jest idealna. Jest jak telenowela i występują błędy, logiczne i gramatyczne, o których nie będę się rozwodzić, jednakże przedstawiłyście szalenie interesujące kreacje bohaterów, którzy zaskakują, ale o których wiemy wiele, również akcja, mimo że dotyczy głównie romansów, rozstań, powrotów i seksu, jest wciągająca. Zwłaszcza, że jak dla mnie, takie zachowanie tego nowego pokolenia po HP, rozprężenie obyczajów i ogólny chaos jest bardzo prawdopodobne, w końcu po wszelkich kluczowych wydarzeniach następuję po prostu gonienie za własnym szczęściem i próba obejścia szerokim łukiem wszelkiego patosu... Tak czy inaczej, pointą tej mojej wypowiedzi jest to, że gratuluję dobrego opowiadania i myślę, że jeszcze na nie zajrzę, żeby przekonać się co będzie dalej.

    myslenie-szkodzi.blog.onet.pl

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Alex vel Nicky19 lipca 2012 21:18

    Hej, nie wiem, co powiedzieć. Nudziło mi się ostatnio (a raczej unikałam jak mogłam obowiązków) i postanowiłam wrócić do czytania blogów, co niegdyś czyniłam nagminnie (w czasach mojej młodości, bo teraz jestem starą, pozbawioną złudzeń studentką). Na waszego bloga trafiłam przez jedną z ocenialni, po przejrzeniu innych blogów, które okazywały się raczej marną namiastką radości, którą powinnam z czytania czerpać. I nie powiem, że wasza opowieść jest idealna. Jest jak telenowela i występują błędy, logiczne i gramatyczne, o których nie będę się rozwodzić, jednakże przedstawiłyście szalenie interesujące kreacje bohaterów, którzy zaskakują, ale o których wiemy wiele, również akcja, mimo że dotyczy głównie romansów, rozstań, powrotów i seksu, jest wciągająca. Zwłaszcza, że jak dla mnie, takie zachowanie tego nowego pokolenia po HP, rozprężenie obyczajów i ogólny chaos jest bardzo prawdopodobne, w końcu po wszelkich kluczowych wydarzeniach następuję po prostu gonienie za własnym szczęściem i próba obejścia szerokim łukiem wszelkiego patosu... Tak czy inaczej, pointą tej mojej wypowiedzi jest to, że gratuluję dobrego opowiadania i myślę, że jeszcze na nie zajrzę, żeby przekonać się co będzie dalej.

    myslenie-szkodzi.blog.onet.pl

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Wiesz, że jestem, co nie? :*** I nadal czytam Twoją BrzydUlę, ale nie zawsze się odzywam <3 Nie piszesz jednak już długo, a ja się niecierpliwię ;d Jesteś najlepsza :**************

    PS: GG mam zepsute od bardzo dawna, dlatego nie pisałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Przeczytałam, a właściwie pochłonęłam, wszystkie rozdziały. Psyche, powiem ci tylko jedno - jesteś wielka. Stworzyłaś piękną, czarującą, cudowną opowieść o miłość i magii. I chociaż to nie jest do końca ta magia, którą wszyscy znamy i kochamy z serii pani Rowling, to to magia.
    Kocham Rose i Easy'ego, niezaprzeczalnie. Kocham Serenę i Jamesa, a zwłaszcza Jamesa. Bezczelny, arogancki i zakochany - to nie jest dobre połączenie. Ale za to jakie obiecujące!
    Chciałabym powiedzieć coś konstruktywnego, ale chyba nie potrafię. Jestem zbyt zachwycona. Ta historia jest romantyczna w sposób najlepszy z możliwych. Ma klimat... Niemego filmu, białego wina, białej czekolady i czerwonych róż. To pełne patosu określenie, wiem, ale inaczej nie potrafię tego ująć. Takie są moje uczucia po przeczytaniu, po prostu.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i mam zaszczyt ogłosić się kolejną totalnie zakochaną w twojej twórczości czytelniczką tego bloga. Wpisałam się już do subskrypcji, więc mam nadzieję, że o kolejnym rozdziale zostanę poinformowana. :)
    Pozdrawiam niesamowicie gorąco i życzę masy, ale to masy weny.
    [uskrzydlone-marzenia.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  22. Jestem nowa ale co dziwne pochłonęłam tego bloga zaskakująco szybko i muszę przyznać że nie dziwię się że masz tyle czytelników-komentatorów :) Fajne postaci, jest ciekawy wątek i najważniejsze chce się czytać i czeka się z niecierpliwością na więcej. Mam nadzieję że będzie ciąg dalszy, nie? Bo ostatnio mam ciągle takiego pecha że co znajdę jakiegoś ciekawego bloga to zaraz kończą go prowadzić hmmm... pech jakiś chyba. Mam nadzieje że tu będzie inaczej i że doczekam się ciągu dalszego. Pozdrawiam i czekam :DD

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.