7 kwietnia 2014

9. Sztuka dla wytrwałych


Zakochałam się w tobie.

Teddy, dobrze się czujesz?
Rozejrzał się wokół, słysząc głos Harry'ego, który trzasnął klapę bagażnika. Lupin stał przy wejściu na stację King's Cross obok jednego z samochodów Potterów. W ręce trzymał miotłę, a drugą podbierał chyboczący się kufer. Miał go naprawić podczas przerwy świątecznej dwa lata temu, ale zwykle po przyjeździe rzucał go w kąt sypialni i zapominał o nim do czasu następnej wyprawy do szkoły.
- Chyba powinniśmy już iść - stwierdził chłopak, uświadamiając sobie, że w pobliżu nie widać nigdzie ciotki, babci czy gromady małych Potterów, chociaż... Przyjrzał się drzwiom na stację i dostrzegł ogniste włosy Ginny, co znaczyło, że nie zmarnował tak wiele czasu jak się obawiał.
- Teddy, poczekaj chwilę - poprosił Harry, mocując się z kluczykami do samochodu.
Przystanął, czekając na człowieka, który miał niemały wkład w jego wychowaniu. Harry Potter był dla niego nie tylko ojcem chrzestnym, ale też prawdziwym członkiem rodziny. To on uczył go, czym jest qudditch, kupił pierwszą miotłę i opowiadał o przeszłości. Z czasem stał się jednym z największych autorytetów w życiu Teda. Cenił jego rady i wiedział, że może liczyć na szczerość.
- Poczekają na nas chwilę - zapewnił z uśmiechem Harry, widząc jak chłopak nie spuszcza wzroku ze stacji King's Cross. - Poza tym i tak przyjechaliśmy za wcześnie, bo Ginny miała przeczucie, że będą korki - dodał znaczącym tonem, a Ted nie mógł się nie roześmiać.
Wróżbiarstwo było odwieczną pasją ciotki, którą rozwijała co kilka miesięcy, aby potem znowu o niej zapomnieć. Wszyscy w rodzinie za plecami Ginny mieli pobłażliwy stosunek do jej hobby. Jednak nikt oprócz Lily nie miał tyle odwagi, aby próbować z nią o tym porozmawiać.
- Jak ci idzie nauka do egzaminów? - spytał Harry.
- Wydaje mi się, że dobrze. Mamy w szkole fakultety, a poza tym staram się ćwiczyć zaklęcia - odpowiedział mechanicznie Ted. Zbyt szybko wypowiedział te słowa, aby tak naprawdę zastanowić się, kiedy ostatni raz był na jakimkolwiek fakultecie albo wziął książkę i naprawdę próbował się uczyć. Jego życie ostatnio zdominowały inne rzeczy i ludzie. Osoby, o których nie chciał teraz myśleć.
- To dobrze - skwitował Harry, siląc się na lekki uśmiech.
Zerknął z ukosa na Teddy'ego, ale chłopak wydawał się być nieobecny duchem, co utrudniało mu rozpoczęcie poważnej rozmowy. Nie wiedział nawet, jak się do tego zabrać. Ba, nie sądził, aby był odpowiednią osobą do rozmów o uczuciach, wchodzeniu w dorosłość. On dorastał w innych warunkach i wierzył, że spokojny świat pomoże na wszystko. Dopiero Ginny uświadomiła mu, jak bardzo się mylił. Delikatnie zasugerowała też, aby porozmawiał z Teddy'm, który najwyraźniej dorastał szybciej niż on. Harry był skłonny to zauważyć.
Razem z Ginny traktowali młodego Lupina niczym swoje dziecko. Początkowo było trudno, gdy jeszcze nie opadł kurz bitwy i emocje przesłaniały wszystko, a oni nie wiedzieli, jak pomóc Andromedzie. Z czasem pokochali jednak dziecko Tonks i Remusa. Opieka nad nim nauczyła ich, czym jest rodzicielstwo. Dzięki Teddy'emu tak naprawdę dorośli, a Harry zdał sobie sprawę, jak niewiele wiedział o życiu. Wreszcie zrozumiał, czym naprawdę jest rodzina. Razem z Ginny nauczyli się, jak się nim opiekować, aby chłopak wiedział, że nie chcą zastąpić rodziców w jego sercu. Chcieli tylko, by był szczęśliwy. Od zawsze starali się spędzać z nim czas, pomagać i dawać poczucie, że zawsze może na nich liczyć.
Teraz jednak Harry zaczynał się zastanawiać, czy dobrze wypełnił swojego powinności względem niego. Ted dorastał i nawet Ginny to zauważyła, a on jakimś cudem zupełnie by to przegapił. Zresztą Lupin sam jakoś nie kwapił się do rozmowy i co pozwoliło mu zauważyć różnicę w jego zachowaniu. Zamyślenie, błysk w oku zwykle świadczyły oraz cień błąkający się na wargach zwykle świadczyły tylko o jednym. Harry nie mógł mu pomóc w miłości, ale powinien dać jakąś radę, którą chłopak mógłby zastosować w praktyce.
To był świetny pomysł i chętnie, by go zrealizował, gdyby nie to, że nie potrafił udzielać rad. Szło mu to jeszcze gorzej niż Ronowi gotowanie, a samo miejsce na rozmowę - zatłoczony parking przy jednej z najpopularniejszych londyńskich stacji też nie wydawało się idealne, ale pewne słowa powinny zostać wypowiedziane.
- Teddy, hm, wiesz, że możesz ze mną o wszystkim porozmawiać? - zapytał niepewnym tonem. Zbliżył rękę do swoich włosów i z trudem opanował się od przeciągnięcia po nich palcami. ostatecznie ograniczył się jedynie do poprawienia spadających okularów.
- Wiem, wujku, wiem - odpowiedział chłopak, a na jego ustach pojawił się szczery uśmiech.
- Nawet jeśli dotyczy to niekoniecznie łatwych kwestii - dodał po chwili Harry, ale wyraz twarzy Teda się nie zmienił, więc doprecyzował : - Jeśli chodzi o egzaminy, naukę czy może tę dziewczynę, Amber...
Twarz Teda pobladła, gdy usłyszał imię dziewczyny. Najwyraźniej Ginny miała rację, pomyślał ponuro Harry i Lupin potrzebował jego męskiej rady. Nie chciał zawieść chłopaka, więc nie powinien pokazywać, jak słaby znawca tematu z niego.
- Z Amber wszystko jest w porządku. Dogadujemy się - wyjaśnił pospiesznie Ted, nie chcąc, aby wujek dopytywał. Drążenie tematu nie mogło przynieść nic dobrego, skoro on sam gubił się w tym wszystkim i zaczynał wątpić w swoją zdolność oceny sytuacji.
- Wydała mi się miłą dziewczyną, Ted. Problemem zaczyna się jednak dopiero wtedy, gdy dostrzegamy, że nasze serce należy do kogoś innego. Na to już nic nie możemy poradzić. Cieszę się jednak, że ciebie nie dotyczy ta sytuacja.
Ted prędzej spodziewałby się wygranej Armat z Chudley w angielskiej lidze qudditcha niż takiego wyznania wuja Harry'ego! Rozmowy o uczuciach były w jego wyobraźni dotychczas zastrzeżone jakby dla kobiet. To babcia mówiła mu o emocjach, a Ginny niegdyś wyjaśniła, że rozmowa o nich nie jest czymś niestosownym.
- Wujku, skąd wiedziałeś, że to jest odpowiednia osoba?
Harry zamrugał, usiłując nie pokazać po sobie zdziwienia. Pytanie Teda zaskoczyło go, ale bynajmniej nie wprawiło w zakłopotanie. Cieszył się, że chłopak nie ma oporów przed szczerą rozmową z nim. Zastanowił się przez chwilę nim odpowiedział na pytanie.
- Gdy jesteś z odpowiednią osobą, nie myślisz. Nie zastanawiasz się, co by było gdybyś wybrał inaczej. Wiesz, że postąpiłeś słusznie i nic nie może tego zmienić - dodał.
- To nie takie proste - odpowiedział zamyślony Ted, a Harry roześmiał się i poklepał go lekko po plecach.
- Gdyby takie było, to miłość nie byłaby sztuką dla wytrwałych.
***
Victoire!
- Noelle! - Weasley wpadła w ramiona przyjaciółki. Wyściskała ją, po czym odsunęła się, łapiąc głęboki oddech. Pomachała rodzicom i chwyciła rączkę swojego kufra. - Wchodzimy? - Skinęła głową w stronę czekającego na peronie pociągu, przy którego drzwiach zaczynała się tworzyć kolejka.
- Jak święta? - zapytała Noelle, przyszpilając spojrzeniem drugoklasistę, który chciał się wepchnąć do kolejki. Speszony chłopak odwrócił się i poszedł w zupełnie innym kierunku.
Victoire rozejrzała się, sprawdzając, czy nikt ich nie podsłucha. Nie dostrzegłszy w pobliżu znajomych twarzy, nachyliła się w kierunku przyjaciółki.
- Noelle, pewnie mi nie uwierzysz, ale... Powiedziałam mu.
Milczenie, jakie między nimi zapadło znaczyło więcej niż jakiekolwiek słowa. Noelle patrzyła na Victoire ze zdumieniem, które nie mogłoby być większe, gdyby przyjaciółka powiedziała jej, że postanowiła zawodowo grać qudditcha albo nagle polubiła sklątki tylnowybuchowe.
- Naprawdę? Victoire! - pisnęła Noelle, klaszcząc w dłonie. - Och, nawet nie wiesz, jak się cieszę...
- Idźcie do przodu! Blokujecie przejście - burknął jakiś chłopak za nimi. Noelle wydęła pogardliwie wargi i odrzuciła włosy na plecy, niemal uderzając nimi natręta, po czym w iście królewskim stylu zrobiła kilka kroków do przodu.
Victoire uśmiechnęła się do chłopaka przepraszająco i wsiadła do pociągu, podążając za przyjaciółką. Minęły bez słowa pierwszy przedział pełen uczniów z najmłodszych klas. W drugi siedziało kilku Ślizgonów, którzy gestem zaprosili je do środka, ale tylko pokręciły głowami. Wreszcie w trzecim znalazły upragnioną samotność. Pusty przedział był dokładnie tym, czego w tym momencie najbardziej potrzebowały.
- Opowiadaj - poprosiła Noelle, gdy z głośnym plaśnięciem umieściła swój kufer na półce. - Jak zareagował?
Victoire wcześniej czekała na tę chwilę. Chciała porozmawiać z Noelle, która jako jedyna wiedziała o jej uczuciach. Pragnęła akceptacji i poparcia dla swoich czynów. Chciała wiedzieć, że dobrze postąpiła i nie zrujnowała wszystkiego nadaremnie. Potrzebowała tego, aby ruszyć dalej, wyzbyć się natrętnych myśli. Gdy jednak wreszcie stanęła przed taką możliwością czuła jedno.
Wstyd.
- Noelle, co ja zrobiłam? - spytała, opadając bezsilnie na siedzenie. Ukryła twarz w dłoniach, uświadamiając sobie ogrom przerażenia, jaki zagościł w jej duszy. Narzucała się zajętemu chłopakowi. Nie miał znaczenia, że tym chłopakiem był Ted, a dziewczyną ona. Zawsze potępiała dziewczyny, które tak postępują, a teraz sama dołączyła do ich grona.
- Najlepiej będzie, jak opowiesz mi wszystko od początku.
- Dobrze, ale to nie będzie zbyt długa opowieść. Ja po prostu... Na Merlina, pocałowałam go, a potem... Potem powiedziałam, że go kocham. To było było zbyt wiele, bo widziałam przerażenie w jego oczach. Noelle, on patrzył na mnie, jakbym go zdradziła. Byłam naiwna, sądząc, że to może zakończyć się inaczej.
- Victoire...
- Nie, Noelle. Możesz mi nie wierzyć, ale ja widziałam jego twarz. Myślałam, że może coś powie, że to nie koniec... Myliłam się. Wyszedł i od tamtej chwili z nim nie rozmawiałam.
- Victoire...
- Nie, Noelle - powtórzyła Weasley z nietypową dla siebie zapalczywością. - Koniec z miłością. Ona wszystko niszczy, a ja już nie mam na to siły. I chociaż nie cieszy mnie myśl, że Teddy spotyka się z Amber, nie mam prawa podkopywać ich związku. Wszyscy mają prawo do szczęścia.
- Pewnie masz rację - odpowiedziała niespodziewanie ugodowym tonem Noelle. Victoire popatrzyła na nią z zaskoczeniem, ale ona tylko się roześmiała. - Jeśli sądzisz, że już ci przeszło, to mnie nic do tego. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i chcę tylko, abyś była szczęśliwa.
Victoire wyraźnie uspokojona kiwnęła głową, a Noelle uśmiechnęła się pod nosem. Podała przyjaciółce plik gazet, które wzięła z domu na czas podróży i wstała, wygładzając wrąbek swojego płaszcza.
- Vicks, poczekaj tu na mnie chwilę, dobrze? Zaraz wrócę! - krzyknęła, zatrzaskując drzwi nim Weasley zdążyła o cokolwiek zapytać.
Stała przez chwilę w miejscu, próbując zdecydować, w którą stronę powinna iść. Popatrzyła w prawo, aby pójść ostatecznie w lewo. Minęła kilka przedziałów, nawet nie trudząc się do nich zaglądaniem, gdy przystanęła z triumfem. 
Coote stał w zaułku łączącym dwa wagony i z radosnym uśmiechem tłumaczył coś jakiejś jasnowłosej dziewczynie. Noelle była gotowa założyć się o to, że ta Puchonka nie ma pojęcia, o czym on mówi. Ba, pewnie Benjamin jak zwykle kłamał.
- Coote, musimy pogadać.
Westchnął, słysząc głos byłej dziewczyny. Odwrócił się i gestem ręki odprawił jasnowłosą Puchonkę, która popatrzyła Noelle z wyrzutem i odeszła bez słowa. Ben popatrzył na Rosewood beznamiętnie. Pozwoliło jej to nawet myśleć, że chyba spodziewał się jej widoku i tej rozmowy.
- Miło cię widzieć, Rosewood - powiedział drwiąco, zakładając ręce na piersi.
- Chciałabym móc powiedzieć to samo - odpowiedziała równie kpiącym tone. Podeszła bliżej i przystanęła naprzeciwko niego.
- Widzę, że jesteśmy zgodni jak zawsze, więc może od razu przejdźmy do sedna sprawy. Pewnie chodzi o Teda i Victoire.
Zmrużyła oczy, chcąc zapytać, skąd wiedział, ale powstrzymała się, widząc jego szeroki uśmiech.
- Najwyraźniej obydwoje cierpią na to samo - powiedziała cicho. - A my powinniśmy im pomóc.
- My? - Teraz ona się roześmiała, widząc jego zdziwioną minę. - Nie sądzisz, że...
-...to nie najlepszy pomysł? - przerwała mu, unosząc brew. - Sądzę, że tak, ale nie mam aktualnie lepszego.
-...nieco tandetne? - dokończył po chwili. - Rosewood, podejrzewałbym cię o wiele, ale nie o kiczowatość.
- Pomożesz mi - zażądała, zbliżając się do niego. Ben nie poruszył się, a jedyną oznaką, że trafiła do niego były iskierki w jego oczach.
- Dlaczego?
Nie odpowiedziała. Wyciągnęła za to dłoń i delikatnie przejechała nią po linii jego szczęki. Oddech chłopaka stał się krótki i rwący. To wystarczyło, aby poczuła się usatysfakcjonowana.
- Bo nie masz powodu, aby mi odmówić - odpowiedziała, zabierając rękę i odchodząc z cichym śmiechem na ustach.
***
Ted, wreszcie cię znalazłam
Zamrugał gwałtownie, dając się zaskoczyć po raz kolejny tego dnia. Marny będzie z niego auror, jeśli nie poprawi swojego refleksu. Najpierw wujek Harry, potem Ben, który wbił mu lekko różdżkę w plecy i o mało co nie przyprawił o atak serca, a teraz ona.
Myślał o ślicznej dziewczynie, która zapadła mu w pamięć. Próbował zapomnieć, ale nie potrafił. Pamiętał jej słowa, widok niepewności w jasnych oczach i drżący podbródek. Była dzielna i odważna. Zawsze myślała o innych, a on nie mógł zapomnieć o niej. Patrzył teraz na blondynkę stojącą w progu i wiedział, że to nie ona była przedmiotem jego myśli.
Amber, dziewczyna, którą myślał, że kocha.
- Wreszcie się spotkaliśmy - dodała, zamykając za sobą drzwi. Odgarnęła włosy za ucho i uśmiechnęła się do niego. Usiadła obok niego, dotykając kolanem jego nogi. - Myślałam, że razem spędzimy Sylwestra, ale nie odpisałeś na mój list.
Teraz była pora na jego kwestię. Wiedział o tym, gdy dziewczyna popatrzyła na niego wyczekująco. Oczekiwała wyjaśnień, może nawet przeprosin i nie mógł mieć jej tego za złe. Zasługiwała na to wszystko, a on zaczynał wątpić, czy może jej to dać.
- Przepraszam, Amber, myślę, że powinniśmy... - zaczął mówić, chcąc jak najszybciej wyrzucić z siebie te słowa, gdy dziewczyna położyła mu palec na ustach. Pokręciła głową, dając do zrozumienia, że nie musi się tłumaczyć i wstała z swojego miejsca. Podeszła do drzwi - Ted myślał, że chce wyjść - i zasunęła zasłonki.
- Gdzie jest Ben? - spytała, przechylając głowę. Przejechała językiem po wargach i uśmiechnęła się figlarnie.
- Prawdę powiedziawszy, nie wiem. Powiedział, że musi coś załatwić i wróci za godzinę...
- To dobrze - zawyrokowała dziewczyna, siadając mu na kolanach. - Bardzo dobrze.
- Dlaczego? - spytał i poczuł, jak napięcie, które odczuwał opada. Widział jedynie burzę jasnych włosów i roześmiane usta. Chciał jej pocałunków. Wciągnął w nozdrzach zapach fiołków i morza, nad którym mieszkała.
- Bo zamierzam pocałować mojego chłopaka - szepnęła wprost do jego ucha. Jej włosy musnęły jego policzek. Wyciągnęła ręce i oplotła nimi jego kark. Poczuł na policzku jej ciepły oddech. Chciał zaprotestować, ale ona była szybsza. Amber musnęła wargami jego kark. Delikatny dotyk sprawił, że głos uwiązł mu w gardle. Ted zamarł, gdy dziewczyna zaśmiała się cicho.
- Tęskniłam za tobą - szepnęła, wplatając palce w jego włosy.
- Ja za tobą też - odpowiedział. Każde słowo było ciężarem dla jego gardła, chociaż mówił prawdę.
- Och, Ted - szepnęła, nakrywając wargami jego wargi. 
Pocałunek był inny od tych, które chłopak miał w pamięci. Wargi Amber nie pytały o nic, żądając wszystkiego. Jej usta miały słony smak. Nie wiedział, dlaczego myślał, że są słodkie niczym truskawki. Tempo pocałunku zmieniło się, gdy Amber przysunęła się do niego jeszcze bliżej. Ich ciała stykały się, a usta rozłączyły, aby ponownie spotkać się w jeszcze bardziej namiętnym pocałunku. 
- Amber, powinniśmy przestać - szepnął, gdy koniuszkiem języka wodziła po jego policzku. - To nie może się skończyć dobrze.
- Dlaczego? - zapytała niewinnym tonem, mrugając filuternie. - Jesteśmy młodzi, jesteśmy sami i jesteśmy zakochani. Myślę, że nie mam powodu, aby przestać cię całować.
Słowa Amber przypomniały mu wszystko. Miał z nią porozmawiać, spróbować wyjaśnić, ale... nie mógł. Patrzył w jej oczy i nie był zdolny do podjęcia decyzji. Trwał w zawieszeniu między między rzeczywistością a odrealnieniem, ale nie zamierzał z tym walczyć. Słodka bierność uwalniała go od konieczności podjęcia decyzji.
Nie chciał myśleć o niej. Nie mógł znowu myśleć o słodkim głosie i zapachu cynamonu, który rozsiewała wokół. Pragnął zapomnieć o tych czterech słowach, choćby dziś. Nie chciał znowu musieć tego analizować, wystrzegać się konsekwencji i niepożądanych komplikacji. Tylko czy ona naprawdę była komplikacją? A może prezentem od losu?
_____________________
Hm, to już prawie końcówka. Teraz tylko jeszcze jeden rozdział + epilog. Następny wstępnie w okolicach Wielkanocy. 
Zrobiłam sobie dzisiaj wolnego od matury, szkoły i w ogóle tego wszystkiego, bo w końcu raz w życiu człowiek kończy dziewiętnaście lat, prawda? Nic tylko zjeść kolejne pomarańcze i obejrzeć odcinek GA.
Wiem, że mam nieco zaległości na Waszych blogach, ale dzisiaj zacznę je nadrabiać.
Całuski.

16 komentarzy:

  1. Dopiero co wstawiłam komentarz do 8 rozdziału i... siup jest nowy. :D Wspaniały rozdział, nic dodać nic ująć. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, zbieżność czasu to albo przypadek albo istne przeznaczenie ;)

      Usuń
  2. Oj Tedy, Tedy... Mężczyźni zawsze mają trudniej jeśli chodzi o uczucia. Ciężko im się do niech przyznać, albo kręcą się wokół nich jak koty z pęchrzem albo nagle walną jakiś tekst, że po prostu ręce opadają...
    Myślę, że jednak Ted w końću zbierze się na odwagę i powie wszystko Amber... On nie będzie umiał tego ukrywać długo. Jest na to za dobry i zbyt szlachetny :) a na dodatek plan dwóch najbliższych ludzi Teda i Victoire ... och jeszcze tylko dwa? Smutno mi :(.
    Polubiłam tę lekką i zabawną historię. Była taka inna od Brzyduli.
    Pozdrawiam, Lady Spark

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tylko dwa. Mnie z jednej strony też troszkę smutno, ale wolę to szybko skończyć niż nadmiernie rozciągać w czasie, jak było z BwH.
      Inna od Brzyduli, ale mam nadzieję, żę nie gorsza ;)

      Usuń
    2. Oczywiście, że nie gorsza! Bardzo mi się podoba :) może dlatego, że jest mało wątków... w Brzyduli czasami się gubiłam :) ale miała swój klimat :)

      Usuń
  3. Jeszcze tylko jeden rozdział i epilog?
    W sumie ciekawi mnie, jak to się rozwiąże. Czy Ted wybierze Victoire, czy może będzie z Amber? Chociaż jej nie lubię, wydaje się taka wredna i złośliwa. Zastanawiam się, co Ted w niej widział. Mam wrażenie, że ona jeszcze może namącić, no chyba, że jakimś cudem powiedzie się ten skryty plan Noelle i Bena, o ile ma on faktycznie związek z próbami połączenia Teda i Victoire.
    Mam wrażenie, że Ted powoli coś tam sobie zaczyna uświadamiać, choć długo to trwało, no ale cóż, to facet, faceci są niedomyślni i czasem trzeba dosadnie im coś uświadomić, żeby to zauważyli (zresztą, chyba nie tylko faceci tak miewają xD).
    Podobała mi się ta rozmowa chłopaka z Harrym i że przybliżyłaś łączące ich stosunki. Fajnie, że mają ze sobą takie bliskie relacje, że Harry i Ginny zajmowali się małym Teddym i jednocześnie nie starali się na siłę zastępować mu rodziców, a po prostu troszczyli się o niego. Ta rozmowa, zresztą troszkę nieporadna, biorąc pod uwagę fakt, że Harry też nie jest jakimś autorytetem w tego typu sprawach, wypadła całkiem fajnie, i może przyczyni się do tego, że chłopak jednak zacznie bardziej się zastanawiać nad swoimi uczuciami.
    Byłam jednak trochę poirytowana tym, że Victoire miała znowu momenty zwątpienia i że przejmuje się Amber zamiast swoim szczęściem i dążeniem do niego. Troszkę to za mało egoistyczne xD. No, ale dobrze że ma oparcie w Noelle. Co prawda ja nie wierzę w przyjaźń, ale w wymyślonych światach wszystko jest możliwe.
    Troszkę mi bełkot wyszedł, no ale...
    A, i życzę ci wszystkiego najlepszego ^^.
    To pozostaje mi czekać na zakończenie. Wgl co zamierzasz pisać później?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jeszcze tylko troszeczkę ;) Mam nadzieję, że w połowie maja to skończę.
      Wiesz, że idealnie zinterpretowałaś to, co przyświecało mi przy pisaniu tego rozdziału? :D
      Victoire powinna irytować, bo zachowuje się irracjonalnie, a Ted potrzebuje czasu na przemyślenie tego wszystkiego.
      Uznałam, że musi być rozmowa z Harry'm, bo nieco zaniedbałam pokazanie ich relacji i wyszło, jakby wszyscy olewali Teda, a to nieprawda. No i jak nie lubić lekko ciapowatego Harry'ego?
      Hm, przyznam bez bicia, że też jakoś nie wierzę w całkowitą szczerość w relacjach międzyludzkich, dlatego kocham fikcję literacką, gdzie wszystko jest możliwe. W życiu dużo trudniej jest się przed kimś otworzyć, być szczerym itp.
      Mówiącv szczerze, nie wiem, co dalej. Myślę nad autorskim opowiadaniem (tym o NY), ale tylko jeśli uda mi się zebrać do kupy i rozplanować fabułę, research itp. A jak nie to może jeszcze jakiś ff? W sumie to jeszcze sama nie wiem :)

      Usuń
  4. Najbardziej chyba podobały mi sie porady miłosne Harry'ego, wydawało mi sie to kompletnie irracjonalne xD trudno mi sobie wyobrazic jego albo rona jako kogoś,kto rozumie te sprawy xD ale ciesze sie,że to zrobił. Ted wie,co czuje, ale brak mu rozwagi.moze chciał skończyć jedna kwestie,zanimzacznid druga, ale jednak odchodzenie po takim wyzwaniu nie było dobrym posunięciem. Danie sie uwodzić amber w przedziale tez nie. Troche mnie ty, zdenerwował. Ale jest szansa,ze koniec końców stworzysz tutaj dwa szczęśliwe związki,do czego Cie zachęcam,wiec nie bede juz zrzedzic. Mam nadzieje,ze szykujesz juz kolejne opowiadanie, bo inaczej bede jednak marudzić xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham, kocham i jeszcze raz kocham <3 Ja się szczerze cieszę, że to już koniec. Coś się kończy, coś zaczyna. Swoją drogą mogłabyś napisać książkę. Ps. Plurimos annos again!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. A, więc doczekałam się upragnionego wątku, który niewiele mi wyjaśnia. Owszem są przemyślenia Teda, ale jedynie o tym, że nie chce on myśleć o wyznaniu przyjaciółki. Wciąż nie wiadomo co Ted tak naprawdę czuje do Victorie, no i pozostaje Amber. Chciał jej powiedzieć, lecz stchórzył, inaczej tego nazwać nie można. I z jednej strony się nie dziwię, bo Amber nie wydaje się być dziewczyną uległą, która łatwo mogłaby odpuścić coś lub kogoś, kto w jej mniemaniu należy do niej. Dlatego też jestem ciekawa jak ostatecznie Ted to rozegra i w związku z tym liczę na jakiś interesujący watek.
    Moim zdaniem Victorie nie zrobiła nic złego mówiąc chłopakowi o swoich uczuciach. W końcu miłość jest silniejsza, nie wybiera i obezwładnia, ciało, umysł i duszę. A, więc co innego jej nie pozostało jak powiedzenie prawdy?
    Osoby postronne zawsze widzą więcej niż my sami byśmy chcieli. Tak już jest, druga osoba potrafi spojrzeć na nas obiektywnie i z dystansem.

    Czyli jeszcze dwa odcinki i koniec opowiadania i kolejna opowieść, czy napiszesz po prostu drugą część?
    Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin ;]
    Czekam na następny i Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi się podoba. Masz fajny styl pisania, a opowiadanie jest ciekawe. Czekam na następny i zapraszam do mnie!
    http://julietinhogwart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! Jestem zachwycona Twoimi pomysłami i blogiem. Naprawdę fajnie piszesz! Kolejne świetne opowiadanie, na które trafiłam przypadkiem. Masz talent, zdecydowanie powinnaś pisać dalej. Absolutnie rewelacyjna notka. Nie jestem pewna, co urzekło mnie najbardziej. Chyba, jak to się ładnie mówi, całokształt. Jesteś mistrzynią, wiesz? :DJakaś magia jest w Twoim blogu i mówię Ci to na poważnie. Nie każdy blog ma TO COŚ, tę perełkę która tak bardzo przyciąga uwagę. Cóż mogę powiedzieć ? Czekam na kolejny rozdział!
    Gorąco, gorąco cię pozdrawiam i życzę weny!
    Zapraszam do mnie :) lily-james--magic-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Taka sobie mała Miki w końcu się przełamała i układa komenatarz. Masz zaszczyt obserwować efekt tego cudu.

    Cały blog bardzo mi się podoba. Zaczynając na mojej ukochanej parce, przechodząc do twojego wspaniałego stylu pisania, a kończąc na dobrze obmyślonej fabule. Po prostu świetnie się czyta! A do tego rozdziały dosyć długie ;>
    Rozdział przeczytałam dawno. A że nie lubię w tak krótkim czasie czytać tych samych rozdziałów, raczej napiszę to w strzępkach.

    Póki co, jestem pewna że lubię Noelle, a nie przepadam za Amber. Chyba nawet nie muszę uzasadniać czemu, to takie oczywiste xD
    Widzę, że nasz mały Teduś zaczyna mieć wyrzuty sumienia. No bardzo mi go przykro. Tak, to był sarkazm.

    Pozdrawiam :)
    [bold-secrets.blogspot.com]- kiedyś coś tam skomentowałaś, ale usunęłam bloga. Ale zdałam sobie właśnie przed chwilą sprawę, że chcę dokończyć tego bloga. Tak jakby mówię :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj!
    Przeczytałam właśnie całe opowiadanie o T&V i jestem zachwycona! Jutro zabiorę się za BwH ;)
    Mam tylko jedno pytanie. Napisałaś tu, że został Ci do opublikowania jeszcze jeden rozdział+epilog. Jednak po tym rozdziale od razu pojawia się epilog i zastanawiam się, czy zrezygnowałaś z rozdziału 10, czy jak?
    Z niecierpliwością czekam na odpowiedź ;)
    Kate Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! Nawet nie wiesz, jak miło mi się zrobiło, gdy przeczytałam Twój komentarz, miło że ktoś tu jeszcze zagląda ;) Co do 10. to ona jak najbardziej istnieje. Tu link:
      http://muniette.blogspot.com/2014/05/10-jeden-dzien-duzej.html
      Sprawdziłam i poprawiłam szeroką listę na głównej i w spisie opowiadań, nie wiem, jak mógł się pojawić taki błąd :>

      Usuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.