14 września 2016

Wszystko dla Lily: 2. Wilkołak

1972
James ziewnął szeroko.
Nawet nie próbował przy tym zatykać ust. Był zbyt zmęczony, aby silić się na kulturę. Jego głowa zachwiała się, niebezpiecznie blisko zbliżając się do blatu ławki. Z trudem opanował chęć położenia się i zamknięcia oczu.
Wystarczyłoby mu pięć, naprawdę jedynie pięć minut... Dobrze, może nie pięć, ale już dwadzieścia czy trzydzieści? Nie mogło się to równać z całą nocą snu, lecz i tak byłoby lepsze niż to, co czuł teraz. To by całkiem wystarczyło. Od razu poczułby się lepiej. Kości przestałyby go boleć przy każdym ruchu. Mięśnie przestałyby błagać o odrobinę odpoczynku A powieki... Powieki może przestałyby wciąż opadać, jakby wiedziały, że on jest zbyt zmęczony, aby próbować z tym walczyć.
Kolejny raz ziewnął, próbując skupić się na słowach McGonagall. Lekcja transmutacji niewątpliwie byłaby wyśmienitą zabawą, gdyby tak bardzo nie marzył o pójściu do łóżka. Może nawet spróbowałby coś zanotować? Nie, nawet śpiący nie mógł się tak oszukiwać. Robienie notatek zdecydowanie nie było jego mocną stroną.
Przymknął oczy, próbując znaleźć wygodniejszą pozycję na krześle, które stanowiło całkowite zaprzeczenie wygodny. Drewniane, z grubego drzewa było wszystkim, co kojarzyło mu się teraz z narzędziami tortur. Tymi, które oglądał w książce do Historii magii w zeszłym roku z Syriuszem. Pewnie był to jedyny raz, kiedy otworzył tę książkę, więc zapamiętanie tego stanowiło nie lada sukces...
- To nie pora na spanie, panie Potter! - Rozwścieczony głos McGonagall dotarł do niego jak przez mgłę. Przez chwilę zastanawiał się, czy to może wyobraźnia nie płata mu figla, aby się obudził. Może to sen? Nie miał czasu na rozważenie wszystkich możliwości, gdy poczuł bolesnego kuksańca z lewej strony. Tak, to musiała być jednak przykra rzeczywistość. Syriusz jak zwykle nie bawił się w uprzejmości. Czasami naprawdę zdumiewało go, jak oni dwaj mogli stać się najlepszymi przyjaciółmi.
Wymacał na nosie okulary, błyskawicznie otwierając powieki. Nie musiał się rozglądać wokół, aby dostrzec, że jego mała drzemka trwała o jedną chwilę za długo. McGonagall stała z wściekłą miną obok ławki jego i Syriusza, który patrzył przez siebie, próbując pohamować rozbawienie. Reszta klasy udawała, że zajmuje się transmutacją, nie zwracając uwagi na zamieszanie z jego udziałem. Groźne błyski w oczach nauczycielki nie mogły znaczyć nic dobrego. James czuł, że sprawa jest już przegrana. Choć wolałby tego uniknąć, to zapewne dostanie zaraz kolejny szlaban, nie żeby jeden więcej robił mu jakąś znaczącą różnicę.
- Słucham, pani profesor? - zapytał.
Brew profesor McGonagall podjechała do góry.
- Pan mnie słucha, panie Potter? Wydaje mi się, że teraz moja kolej na wysłuchanie pana wyjaśnień, dlaczego zamiast uważać na mojej lekcji urządza pan sobie drzemki.
Syriusz parsknął cichym śmiechem. Dźwięk ten jednak ucichł równie cicho jak się zaczął pod czujnym wzrokiem nauczycielki.
- Ja... Właściwie to... Ja wcale nie spałem. To krzesło jest zdecydowanie za twarde na drzemkę. Powiedziałbym raczej, że próbowałem się maksymalnie skoncentrować na transmutacji. Zwykle jak próbuję się skupić wyglądam, jakbym spał - dodał z niemal żalem w głosie, jakby nie mógł nic na to poradzić.
- Panie Potter, wydaje mi się, że nie zaszkodzi panu w takim razie nieco więcej koncentracji w moim gabinecie dzisiaj po lekcjach - odpowiedziała McGongall. - To wszystko na dziś. Możecie zebrać swoje rzeczy.
- Tylko jedno popołudnie? I tak ci się upiekło - mruknął Syriusz, gdy zaczęli zbierać swoje rzeczy.
- To i tak o jedno za dużo - odpowiedział z zawadiackim uśmiechem James, który jednak zbladł, gdy pomyślał o czymś innym, dlaczego właściwie się nie wyspał i usnął dzisiaj na lekcji. - Pospieszmy się. Może jest już w dormitorium - dodał, a twarz Syriusza przybrała równie poważny wyraz. Wesołość natychmiast się ulotniła. Powietrze zrobiło się cięższe.
W milczeniu zebrali swoje rzeczy, kierując się do drzwi, gdzie dołączył na nich nioski chłopak, który walczył ze swoją torbą.
- Peter, musisz to włożyć drugą stronę, aby się zmieściło - podpowiedział z irytacją Syriusz, wymieniwszy z Jamesem porozumiewawcze spojrzenia.
- A no tak, faktycznie teraz pasuje - ucieszył się Peter.
We trójkę szybko przebiegli przez szkolne korytarze. Za rogiem potrącili grupkę Krukonów, którzy nie wydawali się zachwyceni przepychaniem. Wystarczył jednak jeden szybko ruch różdżki Syriusza, aby skończyło się milczeniem zniesmaczonych Krukonów i śmiechem Jamesa oraz Petera.
Gdy wpadli do dormitorium, już wiedzieli, że wrócił. Zasłony jednego łóżka były zasunięte, jakby ich właściciel potrzebował nieco prywatności, jakby był bardzo zmęczony.
Cała trójka stała przez chwilę w progu. Żaden nie chciał być tym, który wykona pierwszy krok. James popatrzył na Syriusza niemal niedostrzegalnie wzruszającego ramionami i Petera, który nerwowo obgryzał paznokcie. Cóż, ktoś musiał to zrobić, zacząć.
- Remusie, jesteś? - zapytał głośno James.
Zza zasłony słychać było ciche kaszlnięcie i szelest materiału. Chwilę później kotara została odsunięta lekko drżącą ręką Lupina.
-  Tak, jestem. Miło was widzieć chłopak - powiedział niepokojąco blady Remus. Wyglądał jakby ledwo miał siłę utrzymać się na nogach, a mimo to James czuł, że jego słowa są naprawdę szczere, że naprawdę cieszy go ich widok.
- Też się cieszę.
- Mam nadzieję, że twoja mama czuje się lepiej - dodał Syriusz uprzejmym tonem.
Blade policzki Remus oblał lekki rumieniec. Skinął głowa i podszedł do okna, jakby miało to zakończyć temat. Pocierał właśnie dłonią podrapany policzek, gdy podeszła do niego pozostała trójka.
- Co się dzieje? - spytał Peter. Przestał obgryzać paznokcie i zmarszczył brwi.
- Remusie, co się dzieje?
- My po prostu chcemy wiedzieć - powiedział Syriusz, wciskając ręce w kieszenie szaty.
James nie spuszczał oczu z Lupina, który wyglądał podobnie jak tryton pozbawiony wody. Próbował zrobić wydech, ale tylko zamknął usta. Wyglądało to komicznie i pewnie w innej chwili James roześmiałby się z tego, może nawet próbował to później naśladować z Syriuszem. Teraz mógł jedynie patrzeć na  zmartwioną twarz Lupina.
Gdyby ktoś inny stał obok i milczał, pewnie pomyślałby, że kłamie. Kłamstwo było zaś jedną z rzeczy, których James Potter nie lubił słuchać. Jednak to był Remus. Remus, który już drugi rok dzielił z nimi dormitorium. Remus, który twierdził, że nie przepada za psotami, a jednak często dawał się przekonywać do różnych eskapad niekiedy kończących się szlabanami. Remus, który wydawał się zawsze dziwnie zamknięty w sobie, a jednak przy ich trójce potrafił błyszczeć wśród innych, porzucając wycofanie.
- Co się dzieje? - powtórzył pytanie James. - Tylko nie wciskaj nam tych bzdur o chorej matce.
Twarz Lupina zbladła jeszcze bardziej, gdy wtrącił się Syriusz:
- Widzieliśmy cię.
- Co dokładnie widzieliście?- spytał drżącym głosem Lupin.
- Nie jesteśmy głupi. Widzimy więcej niż ci się wydaje. Znikasz co miesiąc, niby odwiedzając chorą matkę, a my niby mamy ci w to uwierzyć? Wracasz potem poobijany, blady z cieniami pod oczami. Dlatego pytamy, jak twoi przyjaciele...
- ...co tu się właściwie dzieje - przerwał Syriuszowi James, kiwając głową na znak, że zgadza się z każdym wypowiedzianym przez niego słowem. Remus nadal milczał. Peter powrócił do obgryzania paznokci. - Widzieliśmy cię, gdy wychodziłeś gdzieś ze szkoły z panią Pomfrey. Razem z Syriuszem postanowiliśmy was śledzić, jako że Peter miał tego dnia szlaban u Aurory. Niestety, na błoniach na chwilę straciliśmy z was oczu, a potem musieliśmy uciekać przed Filchem, więc musieliśmy ustąpić. A dzisiejszej nocy zakradliśmy się do skrzydła szpitalnego, aby coś zobaczyć. - Przez bladą twarz Lupina przebiegł szybki cień. - Tak, widzieliśmy cię tam. Co prawda nie wyspaliśmy się i w ogóle nie wróciliśmy dzisiejszej nocy do dormitorium, bo nie znaliśmy hasła - dodał, a Syriusz parsknął cicho - ale i tak było warto. Dlatego koniec kłamstw.
- Mówisz prawdę albo możesz się równie dobrze zacząć pakować z tego dormitorium.
- To tak czy inaczej mogę się w takim razie pakować - odparował z goryczą Lupin, głośno przełykając ślinę. Wreszcie uniósł głowę i popatrzył na nich śmiało - w ciemne oczy Syriusza, brązowe Jamesa i jasnoniebieskie Petera. - Wydaje mi się, że wy i tak już poznaliście moją tajemnicę. Jestem wilkołakiem.
Zapadła cisza. James chciał coś powiedzieć, ale dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak beznadziejnym pomysłem była ta konfrontacja. Na co liczyli z Syriuszem? Wydawało im się, że Remus powinien się przyznać, jakby zasłużyli na poznanie prawdy. Teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo się mylili. Remus był ich przyjacielem, a oni celowo postawili go w tak niekomfortowej sytuacji. Tak nie zachowują się prawdziwi przyjaciele.
- Jak to? - wydukał Peter, rozglądając się, jakby myślał, że to wszystko żart i cała trójka chce się z niego ponabijać.
- Wybaczcie, ale nie jest to mój ulubiony temat do rozmowy - burknął. Nie patrzył teraz na nich, tylko na rękaw swojej szaty. - Profesor Dumbledore... Profesor Dumbledore dał mi szansę nauki w Hogwarcie, wiedząc o mojej przypadłości. Nie wiem... Co się stanie, kiedy się dowie, że wiecie.
- Kto mu to niby powie? - powiedział wyzywająco Syriusz, zakładając ręce na piersi.
Remus wydawał się być jednak głuchy na jego słowa.
- Rozumiem, jeśli nie będziecie chcieli mieć ze mną nic wspólnego... Zapewne macie rację. Nie chcę...
- Ty naprawdę nic nie rozumiesz? - spytał James.
- Czego mam niby nie rozumieć.
- Że nadal jesteśmy twoimi przyjaciółmi? - podsunął Syriusz.
- Nikomu nie powiemy twojej tajemnicy - dodał Peter.
- Remusie, to wcale nie miało tak być. Przepraszamy. Myśleliśmy... No nie myśleliśmy - dodał James z głupawym uśmiechem, a Syriusz i Peter pokiwali głowami. - Ale jeśli nie chcesz się z nami się przyjaźnić, to musisz sobie znaleźć inną wymówkę niż bycie wilkołakiem.
- Szkoda, że nie umiemy się transmutować w drzewo - powiedział niespodziewanie Peter, a widząc zaskoczone spojrzenia, wzruszył ramionami. - To moglibyśmy być wtedy z Remusem. Taka okazja do nocnych włóczęg po Hogsmeade.
Oczy Syriusza rozbłysły, gdy usłyszał słowa Petera. Remus nadal stał oniemiały. Jedyną oznaką reakcji były jego podejrzanie wilgotne oczy. James uśmiechnął
Wilkołak.
Nagle to słowo przestało brzmieć jak obelga.
_______________________________________
Krótko, ale i tak dłużej niż ostatnio. W następnym rozdziale, na który zresztą trzeba będzie nieco dłużej poczekać, bo de facto jeszcze w ogóle nie istnieje, kolejny rok z życia naszych bohaterów.

12 komentarzy:

  1. Podoba mi się sposób w jaki opisałaś jak Huncwoci poznali tak skrywaną tajemnice Remusa, że jest wilkołakiem. Jest w tym coś idealnego dla grupy tych chłopców i ich wieku. W końcu, nie możemy zapomnieć ze mają dopiero dwanaście/trzynaście lat.
    Z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały, w których skupisz się na tym, jak będą starsi. Bo jak bardzo miło czyta się o młodych huncwotach, to ja zdecydowanie preferuje tych już bardziej dorosłych :D
    Życzę dużo weny i pozdrawiam <3

    http://kwestia-sporna.blogspot.com/

    Od wczoraj czytam wszystko co z Remusem Lupinem, mam jakieś dni tej postaci, więc jestem niesamowicie szczęśliwa, że dzisiaj pojawił się rozdział. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja osobiście tez wolę pisać o starszych Huncwotach, bo chyba zbyt szybko zapomniałam, jak to jest mieć dwanaście lat, skoro miałam tyle prawie dziesięć lat temu :D To też jeden z powodów, dla których pierwsze rozdziały są tak krótkie, to dla mnie sswoisty kompromis z samą sobą. Nie chciałam jednak zrezygnować całkowicie z opisania ich pierwszych lat w Hogwarcie, bo pokazanie ich początków wydaje się zbyt ważne, aby to tak po prostu pominąć.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Syriusz parsknął cichym śmiechem, który ucichł równie cicho jak się zaczął pod czujnym wzrokiem nauczycielki. - Chyba Ci się coś tutaj pomyliło. ;p
    No to chłopcy wiedzą już o Remusie. :)
    Chociaż te rozdziały przyjemnie się czyta, to ja również wolę starszych Huncwotów. Uważam jednak, że dobrze zrobiłaś, decydując się na opisanie samych początków ich przyjaźni. Przepraszam, że tak krótko, ale nie mam pojęcia, co jeszcze mogłabym napisać. ;x
    Nie pozostaje mi nic innego niż czekać na dalsze części. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, poprawię błąd ^^
      W sumie sama się trochę męczę z tymi pierwszymi rozdziałami, ale może jakoś dam radę, bo w sumie wydaje mi się ważny cały początek ich historii.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Czekając ponad godzinę w poczekalni u lekarza, przy okazji przeczytałam "Wszystko dla Lily". Hm, to chyba będzie pierwszy dłuższy ff o Huncwotach, za który się zabieram (do tej pory czytałam tylko jakieś miniaturki, a coś o Lily i Jamesie to pewnie mniej niż dziesięć razy w ciągu całego życia przeczytałam). Pokolenie Huncwotów zawsze było dla mnie, hmmm, owiane jakąś tajemnicą.
    Ekhm, to, że wiadomo jak historia Lily się kończy, trochę mnie dobija i podczas czytania ciągle myślę o tym, że wkrótce zginie. Za Harry'ego. I przez to nawet przy tych jasnych chwilach, kiedy Lily siedzi na eliksirach z Severusem i myśli o tym, że znalazła dom, chce mi się płakać. X'D Ale ja jestem emocjonalną ciotą, a relacje rodzinne zawsze wywołują u mnie tych emocji najwięcej, więc...
    A co do tego rozdziału...
    Podoba mi się to, jak James, Syriusz i Peter dowiedzieli się o przypadłości Remusa. Podczas czytania, kiedy próbowali zmusić go do przyznania się, pomyślałam, że to strasznie nie fair i tak nie wypada, ale zaraz potem ogarnęłam, że mają jakoś po dwanaście lat, więc, cóż, wybaczam. A potem James sam sobie zdał sprawę z tego, że to nie było najlepszym wyjściem! <3
    I cieszę się, że Peter nie jest pomijany i nie robisz z niego totalnego kretyna. Zanim został zdrajcą, był jednym z Huncwotów. Podjarało mnie to, że tak jakby Peter wpadł na te sprawy z animagią. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że ja mam zupełnie odwrotnie z czasami Huncwotów? :D W sumie pewnie 90% fanfiction, które przeczytałam działoby się w tych czasach. Ale to pewnie dlatego, że najpierw zakochałam się w Jilly, a potem doczytałam Harry'ego Pottera do końca ;)
      Z tym dobijaniem się historią Lily - czuję to samo, naprawdę. W sumie dlatego moje pierwsze/ostatnie opowiadanie o Lily i Jamesie było taką porażką. Całość utrzymywałam w kategorii dramatu, jakbym pogrzebała ich za życia. Zero radości, tylko sama szarość. Teraz doszłam jednak do wniosku, że muszę z tym skończyć, bo ich życie, chociaż krótkie i tragiczne, nie składało się z tej szarości. Było pełne kolorów, życia. Na tym chcę się skupić.
      A jeśli nadal będziemy ryczeć na końcówce, to wpadłam na genialny pomysł stworzenia alternatywnego epilogu i tam stworzę idealny świat, gdzie wszyscy żyją ;P
      Cóż, pomysł ze zmuszeniem do przyzania się jest głupi i dlatego w sumie całkiem dobry dla impulsywnych dwunastolatków :D
      A Petera naprawdę postaram się nie pominąć, nawet jeśli na to zasłużył. To jednak też jego historia, jakby nie patrzeć na to.

      Usuń
  4. Mimo tych wzmianek o przepychaniu Krukonow czy dziecinnych zachowań pt.stawianje pod murem, oni sa taaaacy slodcy. I nawiązali ze sobą prawdziwa przyjaźn. pewnke intuicyjnie, ale wiedzą, kiedy naldzy zachować powagę. I wiedza, co jest nie tak. Swietnie przestawilas to, w jaki sposob chłopcy poznali prawde o Remusie. Tak wlasnie mogliby rozmawiac dwunastoletni chłopcy. I siper, ze to Peter wpadł na pomysł z transmutacja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo zależało mi na tym, aby niejako cały pomysł transmutacji wyszedł od Petera, bo nie chcę go pomijać. To w sumie też jego historia, chociaż naprawdę pewnie i tak to sknocę, bo trudno mi o nim pisać i mam wrażenie, że znika wśród innych postaci.
      I kurcze cieszę się, że zachowują się dziennie w tym rozdziale, zależało mi na tym, no bo to jednak jeszcze dzieci :D

      Usuń
    2. i dobrze, bo Petera za często sie pomija. choć z drugiej strony o nim faktycznie trudno jest pisać. zalezy, jak się go jeszcze interpetuje - jego i jego zdradę.
      zapraszam na nowość na niezaleznosc-hp.blogspot.com i czekam na news tutaj :*

      Usuń
  5. A więc obiecałam i jestem.
    Wielka szkoda, że tak krótko.
    Uwielbiam świat Hucwotów. Dzięki Tobie mogłam pokochać go na nowo.
    Mimo iż rozdział krótki czytało się naprawdę świetnie.
    Moment historii z Remusem i Peterem był naprawdę świetnie pokazane.
    To pomogło nam pomyśleć co będzie później.
    ogółem bardzo ciekawie odbieram historię i mogę z chęcią zawitać tu częściej.
    pozdrawiam ciepło <3

    OdpowiedzUsuń
  6. I za to lubię fanfiction. Pomysły wielu autorów są naprawdę ciekawe i fajne. :) Tak samo tutaj, to jak chłopcy poznali sekret Remusa wyszło ci zgrabnie i ciekawie. :)
    I cieszy mnie, że Peter u ciebie nie jest pomijany. My go znamy jako zdrajcę, ale kiedyś był jednak zwykłym dzieciakiem i kumplem. To mi się podoba. :)
    Na razie pewnie będę czytać tylko to opowiadanie, muszę mieć więcej czasu, by zabrać się za kolejne. Al ogółem jestem miło zaskoczona i chętnie będę tu zaglądać.
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świętna scena ze zdenerwowaną McGonagall! I świetna rozmowa chłopaków - fajnie przedstawiona i wypadła na szczerą i taką prawdziwą, widać było, że remusowi ciężko jest się przyznać do swojego "stanu". Świetny pomysł! Jestem ciekawa jak dalej to pociągniesz :)
    ______________
    Pozdrawiam!
    Devi
    PS u mnie kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.