3 lipca 2012

Rozdział XLII: All is full of love


you'll be taken care of
you'll be given love
you have to trust it

maybe not from the sources
you have poured yours
maybe not from the directions
you are staring at

trust your head around
it's all around you
all is full of love
all around you

Albus Potter miał plany. Tak, wielkie plany. Chciał w życiu osiągnąć coś, co byłoby sukcesem, czymś godnym chwały. Zostać kimś, kto budzi powszechne poważanie i szacunek. To pragnienie jeszcze bardziej się nasiliło, gdy zaczął się spotykać z C. C. Wtedy tak naprawdę wszystko się zaczęło. Zaczął dobitnie odczuwać brak własnych możliwości. Momentami wątpił w możliwość jasnej oceny sytuacji. A wszystko przez uczucia przysłaniające wszystko inne. A może po prostu nie było niczego innego? Sam nie wiedział.  W takich momentach tęsknił za Rose. Ona miała praktyczne podejście do spraw. Umiała doradzić nawet, jeśli nie była przy tym zbyt subtelna i nie bawiła się w żadne uprzejmości. Spojrzał w bok, gdzie kuzynka siedziała, skrzętnie notując wszystkie słowa profesor Anderville. Najwyraźniej bardzo potrzebne jej były estetyczne notatki z mugoloznastwa - olewanego przez wszystkich przedmiotu. Poza tym przecież miała dziadków mugoli! Powinna się na tym znać, ale cała Rose, przemknęło mu przez myśl. Doskonałość, która przeradza się w ideał. Niespodziewanie dziewczyna uniosła głowę i spojrzała w zielone tęczówki. Zmarszczyła lekko brwi, przerywając pisanie. Poruszyła ustami, jakby chciała o coś zapytać, ale z jej ust nie wydobyły się żadne słowa. Najwyraźniej wciąż nie była gotowa na rozmowę. A on naprawdę potrzebował w tej chwili rady. 
- Może ty? - Uniósł głowę, patrząc  w oczy nauczycielki. Profesor Anderville ciepło uśmiechała się do niego. Najwyraźniej o coś go zapytała, a przynajmniej takie miał wrażenie po reakcji większości uczniów, odwróceniu się w jego stronę. 
- Nie wiem - odpowiedział pospiesznie, pochylając się nad blatem ławki. 
- A może jednak? - zachęciła.
- Nadal nie wiem.
Profesorka mimo to uśmiechnęła się jeszcze szerzej w jego kierunku, jakby chciała powiedzieć, że doskonale go rozumie i zaczęła opowiadać swym melodyjnym głosem o czymś, co ponoć na zawsze zmieniło życie mugoli. A może chodziło o jakiegoś człowieka? Podrapał się w głowę, próbując skoncentrować swe ulotne myśli na lekcji.
- Albusie - wycedziła Rose, zezując w jego stronę. Jej ręka nadal spokojnie poruszała się po białym arkuszu.
- Tak? - zapytał, nachylając się w jej stronę.  
- Jesteś kompletnym kretynem - oznajmiła, nie bawiąc się w uprzejmości.
- O co ci chodzi, Rose? - Jego zielone tęczówki patrzyły na dziewczynę.
Rose zmrużyła oczy, uniosła nieco brew, wyprostowała się i prychnęła cicho:
- Naprawdę sądzisz, że powinnam ci coś wyjaśniać ja?
- Myślę, że tak - odpowiedział spokojnie, za co dostał kolejne piorunujące spojrzenie.
Zdał sobie sprawę, że najwyraźniej coś się stało, a on najwyraźniej zdaniem Rose, był temu winien. Wątpił jednak, czy ma ochotę dowiadywać się, o co w tym wszystkim chodzi. Mógł tylko pogorszyć sytuację. Zwłaszcza, że zdawał sobie sprawę z niesamowicie irytującego faktu, jakim była nieustępliwa Rose. A zdenerwowana jeszcze bardziej dążyła do celu. Nie mógł uciec, a jedynie odwlec nieuniknione, co jego zdaniem, nie miało sensu.
- Wątpię - odwarknęła. Rzuciła pióro na blat ławki, nie zwracając uwagi na plamiące arkusz plamy atramentu. 
- Doprawdy, ty myślisz? - policzki Rose poczerwieniały, a w oczach zapłonął niezdrowy blask. - Ty naprawdę myślisz? Chyba nie sądzisz, że ci uwierzę...  Ktoś, kto tak postępuje, na pewno nie myśli. W ogóle nie używa mózgu... - Niespodziewanie przerwała i spojrzała na niego ze smutkiem. - Myślałam, że jesteś inny. Myślałam, że się przyjaźnimy. Myślałam, że gdybyś się wpakował w coś głupiego to byś mi o tym powiedział. Myślałam, że nie jesteś aż tak głupi, aby zrobić coś takiego. Myślałam, że jesteś mądrzejszy od Jamesa. Myślałam, że... Och, teraz już wiem! Niepotrzebnie traciłam czas na kogoś takiego jak ty! - Ostatnie słowa powiedziała głośniej. Ciemnowłosa dziewczyna siedząca przed Rose gwałtownie odwróciła się w jej kierunku, patrząc z ciekawością.
Rose jednak tego nie dostrzegła, cały czas wpatrując się w twarz, która towarzyszyła jej przez tyle lat. To Albusowi mówiła swoje sekrety. To on słuchał jej marzeń, szeptał tajemnice swoją drogą, ona własną ścieżką marzeń. Tylko jak na tym wyszli? Ona zawaliła SUM-y, prawie straciła poczucie godności, a Albus? Egzaminy też nie poszły mu zbyt dobrze, zmienił się, a teraz to!
- Co tym robisz? - spytała ciszej, kręcąc smutno głową. - Przecież wiesz, że to nie przetrwa. Nie ma na to nawet najmniejszej szansy.
Poirytowany chłopak złapał kuzynkę za łokieć i gwałtownie do siebie przyciągnął.
- Daruj sobie te gadki, Rose, bo ja nawet nie wiem, o co ci chodzi.
Z ust Weasley wydobyło się kolejne prychnięcie. Szarpnęła swoją rękę, uwalniając ją z niechcianego uścisku.
- Naprawdę nie wiesz? Nie domyślasz się? Nie mów, że nie słyszałeś najnowszej plotki, która ostatnio obiega cały Hogwart. Wszyscy o tym mówią - podkreśliła, akcentując ostatnie trzy słowa.
- Nawet ty? - W zazwyczaj pogodny głos chłopaka wkradła się nutka kpiny.
- Że niby jestem plotkarą? - zapytała oburzona. Na jej policzkach pojawił się rumieniec złości. - To jest już szczyt bezczelności z twojej strony... Ty masz romans z nauczycielką, ale liczą się moje wady, tak? Jesteś beznadziejny! - Głos dziewczyny rozszedł się po klasie, pozostawiając po sobie echo. W ciszy, która zapadła słychać, było urywany oddech rudowłosej Gryfonki. Jej policzki jeszcze bardziej poczerwieniały, gdy dostrzegła wpatrujące się w siebie twarze.
- Uroiłaś coś sobie - podsumował chłopak. - Zaczynasz chyba wariować.
- Panno Weasley, proszę nie wywoływać niepotrzebnego zamieszania.
Kendall Anderville uśmiechała się, a na jej twarzy nie było widać napięcia. Kąciki pełnych, karminowych ust ciągle nieustraszenie unosiły się ku górze. W ręce trzymała różdżkę, jak gdyby beztrosko się nią bawiła. Jedynie w oczach kobiety czaił się niepokój tak niedostrzegalny, że prawie niewidoczny. 
Tyle pozostało z jej planów zostania idealną uczennicą. A spełnienie było tak blisko. 
***
Chyba nie jestem w stanie dać ci tego, na co zasługujesz. - Cichy szept przeszył powietrze.
Tego  dnia było chłodno. Mroźne powietrze szczypało w policzki, a porywisty wiatr bawił się liśćmi niczym najzręczniejszy lalkarz. Pogoda nie zachęcała do spacerów, więc szkolne błonia były niemalże puste. Wyjątek stanowiły zakochane pary i przyjaciele szukający okazji do rozmowy. 
- O co chodzi? - zapytał po raz wtóry zdezorientowany chłopak. Jego ciemne brwi poruszyły się, a czoło przeszyła bruzda niepokoju. Powolnym ruchem wsunął dłonie do kieszeni swej szaty. Zwolnił i spojrzał na jej twarz. Malowały się na niej różnorakie uczucia, których w tej chwili nie potrafił nazwać. 
- O nic. Po prostu wątpię, czy powinniśmy dalej to kontynuować - odpowiedziała. Rozejrzała się wokół, cały czas unikając patrzenia w jego twarz. Zaskoczony takim postępowaniem chłopak złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Serena. - Imię wypowiedziane niczym szept. - Nie sądzisz, że zasługuję na jakieś wyjaśnienia?
Niespodziewanie uniosła głowę. Źrenice otoczone intensywnie karmelowymi tęczówkami wpatrywały się w niego intensywnie.
- Duncan, musisz myśleć, że jestem naiwna - powiedziała powoli jakby z namysłem. - Moje postępowanie wyraźnie pokazuje, że.... Historia z Jamesem niczego mnie nie nauczyła.  Najwyraźniej nadal ślepo ufam ludziom. 
Wyswobodziła się z jego uścisku, nachyliła i wzięła do dłoni niewielki kamyczek i kilkakrotnie obróciła go w dłoni. Potarła kciukiem chropowatą powierzchnię, aby chwilę później unieść dłoń i rzucić go w czeluście jeziora. Cichy plusk świadczył o tym, że wpadł do wody.
- Możesz mi wytłumaczyć, o czym ty mówisz? 
- O niczym szczególny. - Wzruszyła lekko ramionami. - Po prostu naiwnie myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, ale to chyba niemożliwe. 
- Dlaczego? 
Odwróciła wzrok, wpatrując się w Zakazany Las.
- Duncan, ja już wiem. Wszystko. Wiem, że to wcale nie jest takie, na jakie wygląda, a ty... Ty nawet mnie nie lubisz. Nigdy mnie nie lubiłeś, a ja naiwnie myślałam, że się przyjaźnimy.
- Serena, mogłabyś mi wytłumaczyć, o co chodzi? 
Nie rozumiał, dlaczego tak się zdenerwowała. Rumieńca gniewu, który zabarwiał jej policzki.  Wszystko to pozostawało dla niego niezidentyfikowaną zagadką. A Duncan Statford nie lubił zagadek. Wolał prawdę.  Nawet, jeśli miała ona kogoś zranić czy zasmucić. Była najlepszym wyjściem i w tej chwili tym, czego najbardziej potrzebował.
- Nie chciałam tego mówić, ale - zawahał się - Angelique wszystko mi powiedziała - dodała szybko, po czym zamilkła. Otworzyła usta jakby chciała coś jeszcze dodać, ale z jej ust nie wydobyło się żadne słowo.
- Uwierzyłaś jej? - spytał bezbarwnym tonem. Nie przepraszał, nie mówi, że jest niewinny, nie bronił się, nie zaprzeczał, a jednak miała wrażenie, że coś jest nie tak.
- Sama nie wiem, w co wierzyć. Komu. Mam dosyć myślenia o ludzkiej motywacji. Czy każdy musi coś robić z jakiegoś powodu?  Naprawdę chciałabym ci ufać, Duncan, nawet nie wiesz jak bardzo. Próbuję, a raczej próbowałam, ale... Ja już nie potrafię.
- W to akurat nie wierzę. - Odwrócił się. - Ty po prostu nie chcesz mi uwierzyć. Nieważne, co powiem, wolisz myśleć, że nie zależy mi na tobie, że nie jestem twoim przyjacielem. 
- To nie tak - zaprzeczyła gwałtownie. 
- Sama siebie okłamujesz. A ja nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił. Wiesz o tym - powiedział. - Jednak, Angelique co do jednego miała rację. Nie chcę być dla ciebie przyjacielem. Ty już od dawna stałaś się dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką.
***
Rose miała swoje sposoby na prawie wszystko. Gdy była smutna, czytała grube tomy w bibliotece. Potrafiła tam spędzać całe godziny, za to radość wyrażała przez pisanie długich esejów, których nikt nigdy miał nie przeczytać. Zawierała w nich swoje najskrytsze emocje, jeśli to było możliwe. Nigdy jednak nie znajdowała się w tak skrajnej sytuacji, w którą wpakowała się przez własną impulsywność. A może po prostu głupotę? W końcu nie mogło nikogo obwiniać. Sama naskoczyła na Albusa, gdy dostrzegła jego oczy wpatrzone w profesor Anderville. Tak być nie powinno, robił coś złego, wtedy wydawało jej się logiczne, że musi zareagować, lecz teraz nie była już tak pewna swej decyzji.  Co prawda od najmłodszych lat słyszała opinie, że rodzina jest jedną z najważniejszych wartości, lecz dopiero teraz zaczęła się o tym przekonywać, chociażby w tym nieszczęsnym przypadku Albusa.  Gdy jednak patrzyła na swoich kuzynów, arogancką Lily, która nie miała oporów przed kłamstwem i szantażem, przygłupim Jamesem, który okłamał tak cudowną osobę jak Serena, zaczynała wątpić w słuszność słów rodziców i dziadków. Albus niewątpliwie zasługiwał na współczucie, ba, może nawet więcej. Był jej ulubionym kuzynem, a swego czasu najlepszym przyjacielem, co wiele dla niej znaczyło. Jednak troska o niego od kilkunastu minut zaczęła walczyć na liście jej priorytetów z własnymi marzeniami, nad których spełnieniem od kilku lat tak ciężko pracowała.
- Rose, poczekaj! - Usłyszała za plecami znajomy, lekko zasapany od biegu głos.  Wystarczyła chwila, aby Albus zrównał się z nią. Zielone tęczówki patrzyły na nią stanowczo.  - Możesz mi teraz wytłumaczyć, dlaczego tak się zachowywałaś na mugoloznastwie?
- Jak? - odpowiedziała pytaniem, nie zwalniając kroku. 
- Jak? Rose, teraz to już w ogóle nie rozumiem... Pamiętasz, że to ty napadłaś na mnie?  Czekaj, chyba nawet mnie o coś oskarżałaś, ale w ogóle nie zrozumiałem, czego tak naprawdę dotyczą twoje oskarżenia.
- Proszę, skończmy rozmowę na ten temat - ucięła lodowatym tonem.
- Daj jej spokój, Potter. Nie widzisz, że twoja kuzynka już doszczętnie zwariowała. Wiedziałem to już rok temu, gdy spoliczkowała mnie po SUM-ach - wtrącił Scorpius Malfoy, który najwyraźniej słyszał większą część ich rozmowy. 
Policzki Rose po raz wtóry pokryły się rumieńcem złości, oczy zapłonęły dziko,  a  dłoń powędrowała w kierunku stosu książek trzymanych w dłoniach. Szybko wyciągnęła różdżkę i, nawet się nie zastanawiając, pacnęła nią Ślizgona.
- Powiesz jeszcze słowo, a skończysz jako mysz polna. Chyba nie muszę dodawać, że miałam wybitny z transmutacji? Radzę więc uważać na to, co wydobywa się z twej... paszczy - wycedziła powoli, przesuwając końcem różdżki po szyi chłopaka i odwracając się w kierunku Albusa. - Dobitnie udowodniłeś, że nie mamy, o czym rozmawiać. Jeszcze niedawno myślałam, że może uda się uratować naszą przyjaźń, ale... Wątpię czy to jest możliwe w świetle najświeższych wydarzeń. 
- A mogę wiedzieć dokładnie, o co ci chodzi? - dociekał Potter.
- Skończmy te gierki. Myślałam, że nie będziemy rozmawiać o tym ohydnym i jakże żenującym epizodzie z twojego życia, ale skoro tego chcesz, to proszę bardzo. Cały czas próbuję ci uświadomić, jak wielkim błędem jest spotykanie się z - ściszyła głos - nauczycielką! Zdajesz sobie sprawę, że jest to surowo zabronione? A jeśli cię wyrzucą? Poza tym ona jest starsza od ciebie o jakieś dziesięć lat, a może nawet więcej...
Przerwała, gdy zdała sobie sprawę z reakcji kuzyna. Przewidywała różne scenariusze w swej głowie, lecz żaden z nich nie obejmował czegoś takiego. Powinien zaprzeczyć, zacząć się tłumaczyć, wybuchnąć przejmującym szlochem, ale na pewno nie zacząć się śmiać. 
- Sama to wymyśliłaś? - spytał, gdy opanował kolejny wybuch gwałtownego chichotu.
- Daj spokój z takimi pytaniami. Wszyscy wiedzą, że profesor Anderville spotyka się z jakimś uczniem. Nie było tylko wiadomo, o kogo dokładnie chodzi. Ja jednak teraz mam już pewność. 
- Że niby chodzi o mnie? - spytał kpiąco, po czym zaśmiał się gorzko. - W takim razie muszę cię rozczarować, Rose, bo nie mam romansu z Anderville.  Poza tym zamiast zajmować się życiem innych ludzi, lepiej zajmij się sobą. Hm, a może twoje postępowanie ma coś wspólnego z listem od ciotki Hermiony? Ponoć ostatnio strasznie opuściłaś się w nauce... - Nim rozbrzmiał wydźwięk jego słów, odszedł.
Ramiona Rose opadły, wargi zadrżały, oczy zalśniły słonymi kroplami. Jej starannie budowany świat rozpadał się na miliony maleńkich kawałeczków.
- Wszystko dobrze? - Głos słyszany znikąd, pomyślała, garbiąc się. Dopiero po chwili uświadomiła sobie mały szczegół. Odwróciła się gwałtownie. Jej oczy prześlizgnęły się po postaci jasnowłosego chłopaka. Stalowe tęczówki wpatrywały się w nią w  z lekkim niepokojem, ale ślizgonskie usta wciąż układały się w na wpół ironiczny uśmieszek. 
- Ciągle tu jesteś? - warknęła.
- Raczej nie mogę odejść, skoro ciągle trzymasz różdżkę na moim gardle - odciął się. 
Popatrzyła na swoją dłoń, różdżkę, która przywierała do gardła chłopaka.
- Przepraszam. Ja... Ja zazwyczaj się tak nie zachowuję, naprawdę - powiedziała przekonywająco w swoim mniemaniu. Ramiona dziewczyny jeszcze bardziej zadrżały. Opuściła rękę, jednocześnie opuszczając różdżkę. Gdy  dotknęła ona podłogi, rozległ się głuchy trzask. 
Scorpius już odchodził. Zatrzymał się jednak i z wahaniem popatrzył na dziewczynę, która zdawała się balansować na skraju szaleństwa. Powoli zbliżył się do niej i popatrzył bezradnie. Była to jedna z niewielu chwili, kiedy naprawdę nie wiedział, co zrobić. Jako wychowanek domu Slytherina powinien jak najszybciej odejść i zapomnieć całej sprawie. Jednak, jako człowiek, który miał sumienie wahał się przed tym krokiem. Nie był swoim ojcem, nie był swoim dziadkiem. Był sobą, Scorpiusem Malfoyem. 
- Zaprowadzić cię do Skrzydła Szpitalnego? - spytał niespodziewanie, a ona uniosła ku niemu załzawione oblicze. Zaskoczenie malujące się w jej oczach niespecjalnie go zdziwiło. Najwyraźniej była kolejną osobą, która ciągle wierzyła w podziały między domami.
- Nie, nie trzeba - odpowiedziała niepewnie. 
Nieoczekiwanie zachwiała się. Scorpius natychmiast znalazł się przy niej.  Silne dłonie objęły ją niczym porcelanową figurkę. Poczuła zapach wody kolońskiej, jego ciała i wiatru. Uniosła głowę. Na jego twarzy nie malowały się żadne uczucia. Najwyraźniej jedynie ona była na tyle naiwna i głupia, aby to czynić. Dolna warga dziewczyny po raz kolejny zadrżała, a on mocniej przycisnął ją do siebie. Poczuła dotyk na swoim podbródku, a później zaczęła śnić. Chłodne wargi powoli dotknęły jej ust. Ciało Gryfonki przeszył prąd, wszystkie nerwy napięły się w oczekiwaniu na ciąg dalszy, który nie nastąpił. Chłopak odsunął się, uśmiechnął swym nieodłącznym uśmieszkiem i... zniknął za rogiem. 
***
Spieszymy donieść, że Calista Catherine Cambourn bardziej znana jako C. C., ścigająca Harpii z Holyhead była niedawno widziana w towarzystwie Derricka Crossa, pałkarza Zjednoczonych z Puddlemere na imprezie charytatywnej na rzecz ochrony srebrnych jednorożców. Przyszli osobno, ale przez cały wieczór nie szczędzili sobie namiętnych spojrzeń i czułych uwag. Para spotykała się już kiedyś w czasach szkolnych. Najwyraźniej postanowili odnowić znajomość. W tym momencie pragniemy przypomnieć stare, mugolskie przysłowie - stara miłość nie rdzewieje. Zainteresowanym życzymy szczęścia, a wszystkim innym radzimy czekać na kolejne doniesienia o popularnej parze.
Albus Potter odrzucił od siebie gazetę jakby go parzyła. W sumie gdyby się nad tym zastanowić to wcale nie byłoby najgorsze. Z chwilą, gdy przeczytał najnowsze doniesienia na temat qudditcha i graczy. Zazwyczaj nie zwracał uwagi na plotki, ale... Popatrzył z niechęcią na gazetę. Czuł, że coś takiego może się zdarzyć. Ba, był o tym przekonany. W końcu C.C. mogła mieć każdego. Była piękna, mądra, popularna. A on? Ciągle chodził do Hogwartu. Był nikim. Nie myślał jednak, że to nastąpi tak szybko. Dotychczas nie myślał, że będzie aż tak to przeżywał. Ale może to tylko złudzenie? Wstał i nie odwracając się wyszedł z Wielkiej Sali.
Nie zdawał sobie sprawy, że pewna dziewczyna z godłem Ravenclawu na piersi cały czas się w niego wpatrywała. Wyszła tuż za nim z jednym zamiarem - wzięcia losu w swoje ręce.
***
Następny będzie szybciej, obiecuję, bo to nawet tak nie tak, że nie chcę, tylko czasem nie umiem.  Wybaczcie.
Rozdział wyjątkowo z dedykacją. Dla mojej siostry i wszystkich czytelniczek, które obchodzą dziś imieniny. 
Przypominam o głosowaniu -  tu. To nawet nie tak, że bardzo zależy mi na wygranej, ale po prostu... Rzadko udaje mi się cokolwiek wygrać, dlatego bardzo proszę o głosy.
Pozdrawiam. 

14 komentarzy:

  1. yeah ! Rose będzie ze Scorpiusem ! (tak od razu całowanie, czy to tylko wyobraźnia Rose ? Mam wrażenie , że on też coś knuje... oj biedna Rose nie ma szczęścia do chłopaków ) I Easy będzie miał za swoje, gdy jego muza znajdzie innego ;D Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy ;3 ( nienawidzę tego materialnego podejścia mężczyzn)
    Pisz, pisz, pisz i jeszcze raz pisz ! nie mogę się doczekać następnego rozdziału , Baju ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wracam, wchodzę, czytam i nie mogę uwierzyć! Taką Rose lubię - taka powinna być!
    Rose i Scorpious - a masz Easy ty cholerny ignorancie, masz za swoje!!! (Nadal Go kocham, ale dopóty dopóki nie zacznie go zazdrość zżerać o rose, to go nie trawię!!!)

    Twoja oddana Casiopeja :

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze rozdział świetny. Podejrzewałam, że związek Albusa i C.C. będzie nietrwały. Na pewno znajdzie kogoś lepszego. A Rose z Scorpiusem? Taaak, wiele lepiej niż z Easym. Chociaż to taka zakazana miłość, ale muszą być razem.
    Mam nadzieję, że następny rozdział doadasz jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej, ojej! SCORPIUS I ROSE, aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa. Jestem zachwycona, aaaaaaaaa. Boże. to najbardziej boski, choć taki skromny i nadzwyczajny moment w całym opowiadaniu, naprawdę!!! Ni z tego, ni z owego.. Jak przycisnęła różdżkę do jego gardła, a on zaoferował pomoc. Super, naprawdę ;dd.

    Nadrobiłam już sobie rozdziały, jak zawsze szybko się czyta i nie jest nudno. Co do tego palanta na wywiaderze to racja, nie przejmuj się, pf. Każdy ma swoje zdanie, a ja lubię ten blog ze względu właśnie na to, że przypomina serial. Skupiasz się na wielu postaciach, a, mój Boże, oni mają po 15,16,17 lat! Co się dziwić, że są tam wątki erotyczne i bardzo dużo uczuć. To jak szkoła z internetem, może ponieść każdego, normalka. "Seks też jest rzeczą ludzką" - Michalina Dz., czyli mój cytat XD.

    Chociaż ja mam 15 i mi się nie spieszy, ale różnie to bywa.
    Pisz dalej tak, jak Ci się podoba.! I proszę, nie rób, aby z Rose i Scorpiusem było cukierkowo... Niech sobie pocierpią, ale miłości nie powiem nie :D.

    Pozdrawiam i życzę udanych wakacji.
    [poczekalnia - dusz].

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze:
    Nareście nowy rozdział.I znowu się powtórzę,ale wybaczam Ci,bo na taki superowy rozdział można czekać nie pół roku,a nawet cały rok.
    Po drugie:
    Wyjaśnij w końcu kto jest kochankiem tej nauczycielki.Biedna Rose.Niech pogodzi się z Albusem.I chcę żeby Easy był jej chłopakiem,a Scorpius z Lily Luną(Bardzo Cię o to proszę,spełnij moją prośbę).Tylko najpierw niech Easy będzie bardzo śmiertelnie zazdrosny o Rose kiedy ją zobaczy z innym chłopakiem jak się całują.Nadal go lubię,ale musi dostać nauczkę tak jak dostał ją James kiedy Serena go olewa i omija.Zgadzam się z Casiopeją w 100 %.Gdybyś zrobiła tak jak napisałam Easy dostałby za swoje.Dobrze by mu tak było,bo zasłużyłby sobie.Zadouczyniłby tym wszystkie krzywdy jakie wyrządził Rose,a mnie byś uszczęśliwiła i usatysfakcjonowała.Gdy by jednak wogóle niebyłby zazdrosny o Rose wtedy ona może poszukać sobie innego,a Easy niech spada na bambus tak jak Duncan.W przeciwieństwie do Easego Duncana nie cierpię.To co że Angelique mogła nie szantażować go aby udawał że ją lubi,bo i tak mnie wkurza.
    Po trzecie:
    To by było na tyle.Mam nadzieję że nowy rozdział ukaże się szybciej niż ten ostatni tak jak obiecałaś,bo nie mogę się doczekać.Jak zwykle jeszcze raz się powtórzę(Kiedyś będziesz miała tego dosyć jeśli już nie masz),ale życzę Ci bardzo,bardzo dużo,dużo weny i przesyłam Ci bardzo,bardzo dużo,dużo całusów :-X .

    OdpowiedzUsuń
  6. No, no, no, kolejny świetny rozdział, idzie Ci coraz lepiej;]
    Naprawdę ładnie napisane.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo pięknie opisałaś ich pocałunek. Tak poetycko. Jeeeejku, nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony ten przystojny wariat - Easy, z drugiej zakazana miłość... Arghhh! Już się nie mogę doczekać dalszego rozwoju wypadków. Co mnie urzekło? Kłótnia między Albusem i Rose. Nie wiem dlaczego, ale była naprawdę prawdziwa. Gratuluję Ci, kolejny wspaniały rozdział! ;)
    [teenage-wasteland]

    OdpowiedzUsuń
  8. No cóż, nie wiem, co mam napisać. Miałam nadzieję, że to Albus miał romans z tą nauczycielką, a tutaj wygląda na to, że to jednak nie on... ;/
    Jak na razie nie pałam entuzjazmem na myśl o możliwym związku Rose i Malfoya, no chyba że Easy naprawdę zacznie walczyć... ;)

    Jak tam wakacje? ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, że nie było mnie tak długo, ale zaległości mam tak wiele, że nie jestem w stanie ich ogarnąć od miesiąca. Przechodzę do rzeczy. Rozdziały wszystkie, których nie czytałam bardzo mi się podobały, a już zwłaszcza fragmenty z Sereną i Jamsem, ta ich walka myśli była tak cudownie opisana, że jestem w nich po prostu rozkochana. Z kolei coraz bardziej na nerwy zaczyna działać mi Rose i nie mogę tego w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć. Po prostu mnie denerwuje! Czekam na kolejny rozdział o którym mam nadzieję, że mnie poinformujesz. Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam, czytam, czytam i nie mogę uwierzyć. Namieszałaś, nie spodziewałam się taaakich rzeczy. Owszem spodziewałam się afery z nauczycielką, ale już bardziej posądzałam Jamesa. Przeżyłam szok. Albus i ONA?! I cała szkoła już o tym wie? Rose się tak zachowała? Muszę to przemyśleć. Serena kończy z Duncanem? Polubiłam gościa... Ale niestety według mnie oni do siebie nie pasują. Wolę Jamesa.

    Przejmujesz się głosowaniem. Z tego co widziałam masz 44% (głosowałam już daaawno). I nie jestem pewna czy ktoś jest w stanie Cię przebić. xd

    [piorem-hipogryfa]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra. Chyba nie doczytałam do końca, ale przysięgam, że nie zauważyłam ostatniego fragmentu z Albusem!

      Wszystko mi się pokręciło. Muszę to sobie jakoś poukładać. xd

      Usuń
  11. Wszystko widzę się rozpada. Rose oskarża Albusa (ciężko mi uwierzyć, że dała wiarę czemuś takiemu), Serena postanawia zerwać kontakty, bo dziewczyna, która jej nawet nie lubi, mówi jej jakieś głupoty? To wygląda trochę tak, jakby Serena tylko czekała na cokolwiek, by odejść od kolejnego człowiek.a Ona nie chce po prostu ufać.
    Czy ja dobrze zrozumiałam ostatni fragment? Scorpius pocałował Rose? To Twoja decyzja, Psyche, ale... ja po prostu tak nie znoszę tej pary xD Nie wiem, dlaczego, ale według mnie oni się ze sobą marnują i są takim zamiennikiem dla Dramione (którego właściwie też nie znoszę). Mimo wszystko chcę wiedzieć, jak to się potoczy oraz kim jest ta krukonka.
    Pozdrawiam i Wena!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei uważam, że tyle o ile Dramione jest rzecziwiście nie dopuszczalne, to połączenie Rose i Scourpius'a jest jak najbardziej na miejscu. Chodzi mi o to, że w czasach Harry'ego nie mogła zaistnieć taka miłość między Hermioną a Drackiem wiec nowe pokolenie może dać temu początek. Uważam, ze właśnie ta para może zapoczątkować coś nowego, innowatorskiego pomimo historii ich rodzin!

      Usuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.