3 lipca 2012

Rozdział XXVII: Post blue


It’s in the water baby, it’s in the pills that bring you down
It’s in the water baby, it’s in your bag of golden brown
It’s in the water baby, it’s in your frequency
It’s in the water baby, it’s between you and me

It’s in the water baby, it’s in the pills that pick you up
It’s in the water baby, it’s in the special way we fuck
It’s in the water baby, it’s in your family tree
It’s in the water baby, it’s between you and me

Przez otwarte okno w klasie do zaklęć wpadały jasne, ciepłe promienie słoneczne, powodujące uśmiech zebranych uczniów. W powietrzu unosiło się dziwne, niemal obezwładniające lenistwo, które zawitało do Hogwartu wraz z wiosną, ciepłem i nowymi plotkami. Na szkolne błonia znowu zawitały grupki chichoczących Puchonek, kłócących się Ślizgonów, flirtujących Gryfonów czy wreszcie obładowanych książkami Krukonów. Cała ta atmosfera bynajmniej nie zachęcała do nauki, pilności i pracowitości - rzeczy, które stanowiły filar życia Rose Weasley. A właśnie teraz ów filar zaczął się, niebezpiecznie chwiać. Dziewczyna siedziała właśnie wraz ze swoimi rówieśnikami w klasie, czekając aż maleńki profesor Flitwick odda im ocenione prace i będą mogli uszczknąć odrobinę lenistwa, śmiechu i beztroski, czyli rzeczy znajdujących się wysoko na liście priorytetów młodych ludzi, znudzonych rozmowami o stosowaniu zaklęć, pielęgnacji roślin czy warzeniu eliksirów. Rose oparła głowę na łokciach, próbując znaleźć w sobie siłę do życia. W pewnym momencie podniosła głowę  i napotkała zatroskane spojrzenie zielonych oczu; najwyraźniej Albus się o nią martwił. Zupełnie jakby jeszcze tego teraz potrzebowała. Obdarzyła swoje kuzyna ostrym, przeszywającym spojrzeniem, które znakomicie spełniło swoje zadanie, bowiem speszony chłopak szybko spuścił wzrok. To drobne zwycięstwo zmotywowało Rose, ale nie na tyle, aby na jej ustach pojawił się choćby cień uśmiechu. Tego byłoby za dużo.  Spuściła głowę, usiłując nie myśleć; zapomnieć. 
- Weasley Rose! - Dziewczyna wstała i lekko chwiejnym krokiem podeszła do biurka profesora. Maleńki nauczyciel popatrzył na nią chwilę, a później na trzymaną w swoim ręku pracę, zupełnie jakby coś mu się nie zgadzało, a praca i ocena napisane na  śnieżnobiałym pergaminie nie pasowały do nazwiska uczennicy. Spojrzał w  inteligentne, chociaż niekoniecznie przytomne w tym momencie oczy dziewczyny. Przekrwione białka Gryfonki, bynajmniej nie świadczyły na jej korzyść. Rude włosy sterczały we wszystkie strony, a na twarzy panny Weasley widniał bolesny grymas. - Panno Weasley, nie bardzo rozumiem... - zaczął profesor swoim trochę skrzeczącym głosem - jak to się stało, że ty, najlepsza uczennica w swoim roczniku, a może i nawet szkole napisała tak słabe wypracowanie. Przykro mi, ale nie mogę ci postawić za to więcej niż Okropny.
Rose zamknęła na moment powieki; potrzebowała chwili, aby opanować napływające do oczy łzy. Chwyciła leżący na nauczycielskim biurku pergamin, po czym wróciła na swoje miejsce, odprowadzana spojrzeniami, w których najczęściej można było dostrzec zdziwienie albo czystą radość z jej porażki. Zacisnęła dłonie w pięści, obiecując sobie, że nie będzie tutaj płakać. Nie przy wszystkich. Nie da im tej satysfakcji i nie pozwoli, aby jeszcze bardziej ją upokorzono. Chwilę później nim ktokolwiek inny zdążył wstać i się spakować, ona wybiegła z klasy, szukając ucieczki od swoich problemów, których przecież miała nie mieć! One miały nie istnieć, odejść w nicość. Tymczasem wszystko pamiętała tak dokładnie, że to bolało. W pewnym momencie usłyszała głośny, wesoły śmiech i zamarła, zdając sobie sprawę z jednego ważnego faktu - stała na całkowicie pustym korytarzu, a za chwilę z zza rogu miał się wynurzyć jej kuzyn, a co za tym idzie najprawdopodobniej również Ryan Fairchild i... Easy Adams. Easy.  Jej Easy
Szybko się odwróciła i pobiegła w przeciwnym kierunku. Byle gdzie, byle dokąd, byle dalej od niego i tej przeklętej miłości, która tak mocno skomplikowała jej spokojne, poukładane życie. Wbiegła do Pokoju Wspólnego, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, co właściwie robi. Tutaj od razu otoczyły ją ciekawskie, żądne sensacji spojrzenia i ciche szepty. Jakiś czwartoklasista obrzucił ją pełnym litości spojrzeniem, co spowodowało, że wyprostowała się niczym struna i podeszła w jego kierunku.
- Nie masz nic do roboty? Bo jeśli nie chcesz dostać szlabanu albo stracić punktów, to lepiej się czymś zajmij - warknęła, a chłopak skulił się, jakby go uderzyła. Posłała jeszcze kilka piorunujących spojrzeń i weszła na schody prowadzące do dormitoriów dziewcząt. Wiedziała, że zaraz po jej wyjściu Pokój Wspólny zmieni się niemalże w mugolskie targowisko, a każdy żądny sensacji Gryfon dowie się o jej klęsce.  Próbując się uspokoić, ominęła drzwi prowadzące do swojego pokoju i zrobiła kilka korków dalej. 
- I on chce, żebyśmy się spotkali w Hogsmeade w... - wesoło trajkotała Lizzy, lecz umilkła w chwili, gdy drzwi się otworzyły i jej oczom ukazała się Rose.
- Co się stało? - spytała Serena, otwierając szeroko usta ze zdziwienia. 
Rose zmrużyła oczy i wybuchnęła głośnym niepohamowanym płaczem. Łzy toczyły się po jej policzkach, a szloch co chwila wstrząsał jej ciałem. 
- Ja... Zaklęcia... Jego wina...- zaczęła nieskładnie, a słone krople cały czas toczyły się po jej policzkach. - To przez niego! Tak...
- Rose, uspokój się - nakazała przyjaciółce Serena, łapiąc ją za rękę i dodając uspokajającym tonem:- wszystko będzie dobrze.
- Nie byłabym tego taka pewna - odpowiedziała po chwili Rose, ocierając rękawem mokre policzki.
- A co się właściwie stało? - zapytała z ciekawością Elizabeth, a Serena posłała jej wymowne spojrzenie.- Tak tylko zapytałam.
- Nie chcę o tym mówić - rzuciła Rose, jednak po chwili na jej twarzy pojawił się wyraz cierpienia i dodała:- ale nie, powiem wam. Stało się, nadszedł ten okropny dzień, który chyba nie ma końca. Czas się po prostu zatrzymał...
- Zaczynasz gadać jak Easy Adams - niecierpliwie przerwała jej Elizabeth, a po chwili na jej policzkach pojawił się rumieniec zrozumienia. - Chyba... Chyba nie chcecie mi powiedzieć, że...
- Nie mówiłaś jej? - spytała bezbarwnym tonem Rose, a Wilson spojrzała na nią z oburzeniem.
- Chyba nie sądzisz, że jestem plotkarą? A poza tym nigdy, przenigdy mi o tym nie mówiłaś i wiem tyle, ile zdołałam się domyślić. -  Serena mówiąc, cały czas wpatrywała się w przyjaciółkę. Nie poznawała jej. Dawna Rose, zawsze energiczna i pracowita została zastąpiona przez to... coś wyprute z emocji, uczuć i życia. Widok przyjaciółki sprawiał Serenie ból. Rozumiała jej zranienie, pustkę, lecz miała nadzieję, że to kiedyś przejdzie, minie. Poza tym patrząc na Weasley, Wilson powoli zaczynała się zastanawiać, co by było, gdyby ją to spotkało.Gdyby James ją zostawił, zdradził albo oszukał. Sama ta myśl wydawała się wręcz nierealna, gdy przypominała sobie smak jego ust, cichy śmiech, czy pełne czułości orzechowe oczy. Wizja ta jednak niestety niemal przybliżała  się z każdą kolejną sekundą - wystarczyło popatrzeć na Rose, jej smutną twarz, zapłakane oczy, czerwone policzki...
- A więc ty naprawdę spotykasz się z Easy'm - odrzekła po chwili Elizabeth, niczym zahipnotyzowana patrząc na Rose. - Bo ja po prosu myślałam, że to tylko plotki, nie pomyślałabym, że ty i on... No, możecie, no wiesz te sprawy. Ja... ja zawsze uważałam cię za kogoś innego.
-Za kogo niby? - Rose zaśmiała się z goryczą w głosie. - Teraz już wiesz, że jestem durną idiotką, która żyła we śnie i nie chciała się obudzić, niszcząc własną przyszłość.
- Rose, nie mów tak - zaprotestowała stanowczo Serena, przytulając rudowłosą i dodając pocieszająco:- nie martw się. Na pewno wszystko będzie dobrze, a za kilka lat będziesz się z tego śmiać.
- Sereno, ty chyba nie rozumiesz. - Weasley otarła rękawem zapłakaną twarz, a następnie spojrzała na przyjaciółkę, zaciskając dłonie w pięści. - Ja... Ja mam za półtora miesiąca SUM-y i powinnam się teraz na nich maksymalnie skoncentrować. W końcu te egzaminy są bardzo, ale bardzo, bardzo ważne, a od ich wyniku zależy cała moja przyszłość. Całe życie czekałam na to, aby pokazać, co potrafię i... i teraz mam wszystko zawalić przez kilka głupich chwil?
- Nie martw się - tępo powtórzyła swoje słowa Serena. 
Ale czy ktoś jeszcze chciał lub mógł w to wierzyć? 
***
Jestem z was dumny. Daliśmy dzisiaj z siebie wszystko, oby tak dalej. - James popatrzył na swoją drużynę qudditcha. Nikt nie wydawał się być zbytnio poruszony jego słowami, ale może to tylko złudzenie? W końcu mówił od serca do ludzi, którym tak samo jak i jemu powinno zależeć na wygranej w najbliższym meczu. 
- Możemy już iść? - zapytała C. C., a James lekko zmarszczył brwi.
- Co się dzisiaj właściwie z wami dzieje? Graliśmy świetnie, a teraz zachowujecie się jakby nic was nie obchodziło, a przypominam,  że to nasza ostatnia szansa, aby nadal mieć możliwość zdobycia pucharu, po tym jak przez tyle miesięcy nic nie robiliście.
- A ty coś robiłeś? - zapytał niespodziewanie Lily, patrząc przeciągle na Jamesa. - Nie tylko my byliśmy bardzo zajęci w tym roku. Z tego, co wiem, to ty też masz wiele obowiązków.
- Lily - Imię siostry zabrzmiało w ustach najstarszego Pottera niczym najgorsze przekleństwo. - Czego chcesz, potworze? Z tego, co wiem to ty nie jesteś w drużynie qudditcha i nie potrafisz się utrzymać na miotle przez więcej niż trzy sekundy, zresztą to i tak o trzy sekundy za dużo.
- Nie radziłabym ci tak do mnie mówić, braciszku - odpowiedziała Lily, uśmiechając się niewinnie. Za niewinnie zdaniem Jamesa. 
- Przestańcie - przerwał im Albus, patrząc na swoje rodzeństwo. - Przypominam wam, że nie jesteście tu sami, a my nie chcemy słuchać tych bredni.
Lily natychmiast się odwróciła i spojrzała na swojego drugiego brata. Brązowe tęczówki śmiało patrzyły w  zielone. Po pełnej napięcia chwili ciszy na twarzy nastolatki pojawił się uśmiech.
- Albus, lepiej się nie wtrącaj, jeśli i ty nie chcesz czegoś stracić - powiedziała cichym, ale bardzo sugestywnym tonem Lily. - A i ty - popatrzyła na C. C. - Ty mała uważaj, bo podobno komuś rosną rogi, a jakoś nie do twarzy ci w nich.
- Wyjdźcie - rozkazał James swojej drużynie, rzucając w kąt miotłę. C. C. stała niczym zahipnotyzowana zszokowana relacjami Lily, Brynnie McLaggen, co chwila kiwała głową, jakby nie była zaskoczona takim obrotem sprawy, Ryan wyglądał na znużonego, a Caver Chadwick uśmiechał się głupkowato wyraźnie rozbawiony, zaś Albus popatrzył na wszystkich ponuro i wyszedł pierwszy. Nie chciał na to patrzeć. I nie chciał się czuć współwinny klęski swojego starszego brata, który miał być za chwilę pokonany przez młodszą siostrę. Tymczasem James bezmyślnie wpatrywał się w rzuconą w przed chwilą przez siebie miotłę. Był już niemal pewien, że zbliża się koniec. Nieubłagany koniec tego wszystkiego - zabawy, młodości, beztroski, szczęścia i lenistwa. Wiedział, że jeśli rodzice się o tym dowiedzą to będzie klęska na całej linii. Jeszcze matka może mu odpuści - jak zwykle stwierdzi, że jest młody i ma prawo do błędów, ale ojciec...? Na pewno zdenerwuje się, delikatnie mówiąc, a później palnie jakieś kazanie o odpowiedzialności i tym, co on, słynny Harry Potter robił w jego wieku. Jednak najbardziej w tym wszystkim Jamesa martwiła reakcja Sereny. Ona nie zasłużyła to to wszystko; zdradę, oszustwo, kłamstwa i jego głupotę.
- Widzę, że zaczynasz rozumieć - powiedziała Lily, po kilku minutach, wpatrując się w ponurą twarz Jamesa, na której nie było tego zwykłego radosnego, uwodzicielskiego uśmieszku. 
- Dlaczego to robisz? - zapytał, nie podnosząc wzroku.
- Bo tak trzeba. - Nastolatka wzruszyła ramionami, a jej rozpuszczone rude włosy zafalowały. - Poza tym na świecie musi być jakaś sprawiedliwość, nie sądzisz?
- Tak? - W głosie Jamesa zabrzmiały gorzkie nuty. - I dlatego chcesz zniszczyć życie moje i przy okazji kilku innych osób? 
- Każdy ponosi straty - powiedziała Lily, jakby to była oczywistość. - Weźmy chociażby C. C. Ja nic do niej nie mam. To tylko taka niebezpieczna wariatka, która ma bzika na punkcie qudditcha. A jednak znalazła się na mojej czarnej liście. Czemu? Bo choć nigdy mi się niczym nie naraziła wystarczyło, że zrobił to jej chłopak, popychając mnie któregoś dnia na schodach.
- Wiesz, że to cholernie niesprawiedliwe? - zapytał James, uderzając zaciśnięta pięścią w ścianę.
- Tak samo jak i twoje kłamstwa - zaatakowała Lily, a w jej oczu niemal zapłonął ogień. - Czy ty sobie zdajesz sprawę, że zachowujesz się jak idiota? Chociaż zawsze wiedziałam, że jesteś idiotą to nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że aż takim, żeby...
- Wystarczy, Lily. Teraz tylko powiedz mi czego chcesz?
***
 Nie rozumiem. Ja tego zupełnie nie rozumiem - powtórzyła głucho C. C., patrząc na członków drużyny qudditcha, którzy jeszcze zostali nieopodal szatni. Brynie McLaggen i Caver Chadwick zmyli się kilka minut temu, pozostawiając po sobie tylko ślady.
- Nie martw się - Albus współczująco, dotknął ramienia. - Poza tym czasem w życiu dzieje się coś.... tak po prostu, bez przyczyny - dodał, wspominając swoją przygodę z Candy Patil i Scorpiusem Malfoy'em sprzed kilku miesięcy. 
- Nie tym razem - mruknął cicho stojący nieopodal Ryan. On chyba jako jedyny zdawał sobie sprawę, jak ogromne niebezpieczeństwo wisi nad James'em. W końcu, jeśli Lily dowiedziała się o zakładzie, powinien zacząć kopać grób swojego najlepszemu przyjacielowi.
- Ale to jest niemożliwe - kontynuowała C. C., nie zwracając się do nikogo w szczególności. - Przecież on mówił, że mnie kocha, do cholery!
- C. C., uspokój się - powiedział zaniepokojony zachowaniem dziewczyny Albus. Ta jednak tylko spojrzała na niego przez chwilę, dalej kontynuując swój monolog. - C. C... - zaczął Albus, ale dziewczyn pokręciła niecierpliwie głową.
- Nie, nie i jeszcze raz nie! Ja... ja dzisiaj zostałam porzuconą kobietą i nie zamierzam tego tak po prostu zostawić. I  - zawahała się przez chwilę - ty jesteś całkiem przystojny. Nadal pamiętam nasz pocałunek z zeszłego roku po meczu qudditcha. Przez dłuższy czas nie mogłam o tym zapomnieć.
Albus stał niczym skamieniały, patrząc na zaczerwienione od wiatru policzki dziewczyny, błyszczące od łez oczy i rozwiane włosy, które unosiły się we wszystkich stronach. C. C. była jego zdaniem w tej chwili wyjątkowo śliczna, co prawda zawsze wiedział, że jest ładna, ale dziś w jej oczach zobaczył coś jeszcze - przyzwolenie. Nie wiedział tylko, czy chce, aby ona później żałowała chwili zapomnienia i tęsknoty, spowodowanych zdradą ukochanego. A on przecież nigdy nie wykorzystywał okazji.  Zawsze kierował się w swoim życiu honorem, choć ostatnio wyraźnie  gubił się w moralności, więc... może jeszcze jedne mały błąd i chwila zapomnienia niczego nie zmienią? Może akurat tego potrzebują obydwoje?
- Chodźmy gdzieś indziej - mruknął cicho w jej kierunku, a dziewczyna kiwnęła głową, doskonale wiedząc o co mu chodzi. Od chwili obydwoje odeszli w stronę zamku, nie oglądając się za siebie. 
- Już skończyliśmy. Powiedziałam mu wszystko, co powinien wiedzieć. - Fairchild wydał z siebie zduszony jęk, gdy usłyszał za swoimi plecami wyraźny, pewny siebie głos. Wziął głęboki oddech i popatrzył na zadowoloną twarz młodszej siostry swojego najlepszego przyjaciela. Lily uśmiechnęła się pogodnie i w tym momencie  wyglądała jak normalna uczennica, Gryfonka, a nie największy postrach Hogwartu i swoich braci. 
- Naprawdę? - zapytał chłopak z niedowierzaniem.
- Oczywiście. - Rudowłosa dziewczyna lekko wzruszyła ramionami. - A jeśli nie wierzysz to już tylko twoje zmartwienie - dodała, odchodząc w kierunku Zakazanego Lasu, a Ryan patrzył za odchodzącą postacią, dopóki nie zniknęła pośród linii drzew. Powoli zaczynał się bać. Po chwili odwrócił się i mimo niepewności i wątpliwości, czy na pewno chce wiedzieć o co chodziło Lily, wszedł do szatni. James siedział na drewnianej ławce, tępo patrząc w ścianę. Wydawał się być obojętny na świat i jego problem.
- Co się stało?  -zapytał Ryan, chociaż wciąż nie był pewny czy naprawdę chce znać odpowiedź.
- A jak myślisz? - James podniósł głowę i spojrzał na Fairchilda.  W jego oczach pojawiło się cierpienie, a kąciki ust zdradzały ogromne napięcie. - Tak, stało się to, co myślisz. Ona wie o wszystkim i nie ma oporów przed wykorzystaniem tego. Sam  już nie wiem, co właściwie powinienem zrobić. Chyba powiem prawdę po raz pierwszy od dłuższego czasu.
- Stary, nie obraź się - zaczął Ryan - ale wątpię czy to najlepszy czas. Brzydula przyjaźni się z Weasley, a Rose wariuje odkąd skończyła z Easy'm. Po szkole chodzą nawet słuchy, że umiera z miłości do niego, więc naprawdę sądzisz, że to najlepszy czas?
- Już sam nie wiem. - James wstał i zaczął chodzić po pomieszczeniu. - Ale wiem, że to prędzej czy później się wyda. Na razie jednak...
 - Co na razie? 
- Na razie jednak muszę przyjąć warunki Lily.
__________________________________
Dotrzymuję umowy i jeszcze w tym miesiącu dodaję nowy rozdział. Według mnie to całkiem spory sukces, biorąc pod uwagę moje niezdyscyplinowanie i lenistwo.  
Poza tym piosenka z tego rozdziału, co prawda raczej odnosi się tylko i wyłącznie do Rose&Easy'ego, ale tak bardzo mi się podoba, że wcisnęłam ją tu niemal na siłę. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
I nie wiem, co opublikować na rocznicę - bonus, dodatek; nowy, ale bardzo długi rozdział; napisać zwykłe podziękowania; założyć bloga o przygodach kogoś z pobocznych bohaterów np. Victoire&Teddy'ego, a może macie jakieś własne pomysły? Jeśli tak to bardzo proszę - napiszcie w komentarzach, ponieważ nie wiem, co by Was najbardziej ucieszyło.
Pozdrawiam. 

9 komentarzy:

  1. Witaj!Ja ostatnio też rzadko bywam na komputerze, więc nie bywam na blogach Ulubieńców tak często, jakbym chciała. Dziękuję za informacje o nowej notce… Dzisiaj nie mam jakiegoś szczególnie dobrego humoru, więc nie chciałabym, żeby zaległo to cieniem na mojej wypowiedzi dotyczącej tej notki. Weny na komentarze również nigdzie znaleźć nie mogę, ale mimo wszystko się postaram…Zastanowiła mnie początkowa część notki. Do tej pory byłam przekonana, że Rose i Easy, nie są na razie razem, ale gdy napisałaś ‚jej Easy’. Wiedziałam że to już nie ta bajkaLily! Ach! Ma rację, niestety, jakaś sprawiedliwość na tym świecie musi być:) Nie życzę tego Serenie, ale Jamesowi jak najbardzie, przecież on zachował się jak podły cham, pozbawiony wszelkich uczuć. No i Ryan, więc jego też dręczą wyrzuty sumienia?Dopatrzyłam się literówek, ale się nie czepiam, bo wiem, że je zlikwidujesz kiedy będziesz miała na to czas.Victoire i Teddy to naprawdę wspaniały pomysł bo mało jest bl;ogów o takiej tematyce, ja ostanawiam założyć bloga o Andromedzie, jednak to mało oklepany temat.Zastanawiam się jaką ty masz wenę na te opowiadania, Lily, Rose, Lily Luna, cóż co tu dużo gadać, jesteś niesamowita.Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, już od dawna zabierałam się za przeczytanie chociażby jednej notki na tym blogu, ale później jakoś tak się złożyło, że miałam serdecznie dosyć onetowego świata (a raczej swojego bloga) i zrobiłam sobie dłuuugi urlop. W każdym razie ruszyłam swoje szanowne cztery litery, zebrałam się w garść i powoli wracam. ;) Chciałabym Ci powiedzieć, że przeczytałam zaledwie ostatnią notkę, a już się wciągnęłam. Niesamowicie mnie zaskoczyłaś, a zarazem zapunktowałaś u mnie tym, że stworzyłaś najwspanialszą dziewczynę dla Jamesa Syriusza Pottera, nieważne że fakt i trochę fabuły znam z Brzyduli. Kompletnie różniącą się od tych innych, blogowych ślicznotek. Naprawdę bardzo Cię za to podziwiam. To, co piszesz czyta się niesamowicie lekko i przyjemnie. Potrafisz zainteresować, rozbawić i wzruszyć.Buź, :* [ostrze-cienia][madzieja-marzen][spadajac-z-gwiazd]

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę… Dawno tu nie komentowałam i nawet nie pamiętam jak się podpisywałam. O_oJednak, skoro masz taki dylemat, chciałabym ci pomóc wybrać. ^.^ Mnie osobiście spodobałby się jakiś bonus. Bo, szczerze mówiąc, nie wiem czy polecałabym ci zakładać nowego bloga… Piszesz świetnie i z wielkim zapałem zaglądam na BwH oraz na drugi, o Lily Evans. Już teraz trzeba czekać długo na następne rozdziały, a co by było gdybyś założyła trzeciego.? Co do rozdziału… Znalazłam kilka literówek, ale każdemu się zdarza, prawda? Uwielbiam twoją Lily! Jest taka, taka… taka żywiołowa i ma charakterek. Bardzo rzadko tworzone są postacie z takim temperamentem, a przynajmniej JA nie trafiam na takie opowiadania. Rose&Easy, mimo, że ten blog jest w większej mierze o Serenie i Potterze, to jednak oni są moją ulubioną parą i czekam na nowe fragmenty z ich udziałem.To by było na tyle… Czekam już na nowy rozdział i rzycie udanych dni. (:Pozdrawiam. Uhh… Jak się podpisać.? xD

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę… Wątek Rose&Easy rozwija się coraz bardziej.. ;) Co też za warunki postawiła Lily? Pisz szybko!Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Psycheee… Pogubiłam się, sama nie wiem dlaczego. Po przeczytaniu tego rozdziału byłam pewna, że jakiś musiałam po drodze ominąć. Gdzieś mi umknęło że Rose i Easy byli razem, i to że ona z nim zerwała. Ale to z tym umieraniem z miłości do niego okropnie przypadło mi do gustu. W dzisiejszym rozdziale podoba mi się wszystko, no może prócz nieobecności pewnego osobnika płci brzydkiej. Ale jakoś to przetrwam xDNa urodziny… ja bym sobie życzyła, żeby Rose i Easy byli razem, tak… konkretnie. Żebyś opisała ich relacje itp. Głupia romantyczka ze mnie, nie? Zazdroszczę Ci weny. Moja sobie gdzieś poszła, nie mogę jej znaleźć… Zastanawiałam się nawet nad zawieszeniem bloga…

    OdpowiedzUsuń
  6. Łoo powoli moja sympatia do Lily zmienia się w nienawiść ;pto dziecko chyba lubi tylko wnerwiać innych :/ciekawe co zgotowało dla Jamesa :/Poza tym uwielbiam rozterki miłosne Rose i Easy`ego ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział mi się bardzo podobał, jak zwykle z resztą ;P No może nieco zabrakło mi kilku postaci, ale… i tak bardzo fajnie napisany. Ja się tam zgadzam z Lilką! Co do Jamesa to głupek, powinien się zdecydować, a nie…Nienawidzę Natalie, to też wiadome.. i co by jeszcze dodać?Hmm.. Czekam na więcej, a z tym bonusem to ci nie pomogę, bo sama nie wiem ;cBiedna Rose… dostać O z Zaklęć…Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny aczkolwiek dla mnie to za mało jest o związku Rosie i Easy’ego. Lily oczywiscie paskudna… wzbudza we mnie niesamowitą antypatie! Mam nadzieję, że Easy wkońcu udobrucha Rosie i że będą razem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nawet jeśli groziłaby mi śmierć to w życiu nie przyjęłabym warunków Lily. To jest po prostu podpisanie paktu z diabłem. Jestem dzielna, bo juz tylko jeden rozdział i nie będzie żadnych większych zaległości.

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.