3 lipca 2012

Rozdział XXXVIII: Niedorosła miłość


Żałuję że
Przyznałam się
Do tego zakochania
Bo chyba nikt
Nie wierzy mi
Że to ma jakiś sens


Miłość o wiek
Nie pyta się
Przychodzi nieproszona
Przykro mi gdy
Ktoś mówi mi
Że to dziecinne zbyt
Spacerowali obok siebie. Momentami zwalniali, wymieniając pozdrowienia z grupkami znajomych i uśmiechając się ciepło. Później jednak odchodzili dalej, nie dostrzegając ciekawskich oczu wpatrzonych w ich plecy. W jednej głowie zrodziło się pytanie, kim oni tak naprawdę dla siebie są.  Każdy chciał wiedzieć, ale nikt nie znał odpowiedzi, dlatego szkolne plotkary prześcigały się w wymyślaniu niedorzeczności.
- O czym myślisz? - zapytał w pewnym momencie chłopak cichym, melodyjnym głosem, przystając na chwile i patrząc na nią z uwagą.
Wzruszyła ramionami, posyłając mu ciepłe spojrzenie.
Lubiła go naprawdę mocno, chociaż wcześniej nie sądziła, że to możliwe.  Potrafił ją rozbawić i nigdy nie kończyły się tematy do rozmów.  Dyskutowali, wesoło się przekomarzając i często wybuchając gromkim śmiechem. Ponadto tak jak ona był bystry  i inteligentny. Przyjemnie się im razem spędzało czas. 
- O niczym szczególnym - odpowiedziała po dłuższej chwili.
- Mam nadzieję, że o niczym nieprzyjemnym, bo to by znaczyło, że kiepski ze mnie towarzysz - odrzekł przesadnie poważnym  tonem, powodując uśmiech na jej ustach.
- Wręcz przeciwnie - zaprzeczyła. - Jesteś jednym z najlepszych towarzyszy spacerów, jakich miałam.  Mogę z tobą swobodnie porozmawiać albo niekrępująco pomilczeć.
Westchnął teatralnie, unosząc ręce w geście porażki:
- Dobrze, już dobrze. Poddaję się. Nie wypada się spierać z piękna kobietą.
Momentalnie posmutniała, odwracając wzrok. Cień smutku przyodział jej twarz.  
Zdziwiony, dotknął jej ramienia, ale ona odsunęła się, potrząsając głową.
- Co się stało? - W jego głosie zabrzmiała troska i niepewność, a oczy koloru morza zachmurzyły się niczym ocean w czasie sztormu.
- Nic... - wyjąkała. Uniosła głowę, a widząc jego zatroskane oblicze przemogła się i dokończyła. - Po prostu mam niemiłe wspomnienia.
- Na jaki temat?
Spuściła wzrok, zaciskając dłoń na rąbku swej szaty. Niepewność zalewała ją coraz większymi falami. Nie chciała mu opowiadać tej historii, ale wiedziała,  że on zasługuje na wyjaśnienia. Była mu to winna za ten wspólnie spędzony czas i atencję, którą jej poświęcał. Dostała od niego więcej zrozumienia i ciepła niż od jakiejkolwiek innej osoby. Zaczynała go naprawdę lubić.
- To stara historia. A do tego nie kończy się szczęśliwie - dodała znacznie ciszej, nie zdając sobie sprawy,  że myślami wraca do wspomnień.
- To bez znaczenia - zapewnił ją stanowczym tonem, dotykając swoją dłonią jej ręki. Zerknęła na ich złączone kończyny, uśmiechnęła się niepewnie i  zaczęła lekko drżącym głosem:
- W tamtym roku nie wiem czy pamiętasz, ale byłam inna - posłała mu krótkie spojrzenie, po czym spuściła wzrok. - Inna wizualnie, fizycznie i duchowo. Nie potrafiłam się odezwać bez rumieńca na policzkach, a upomnienie kogoś sprawiało mi ogromny kłopot. Teraz też nie jestem w tym najlepsza, ale na pewno już nie  tak beznadziejna jak kiedyś. 
- I co jest w tym takiego strasznego? - zapytał, pochylając się ku niej.
- To dopiero początek historii - wyjaśniła. - Pewnego dnia on zwrócił na mnie uwagę. Nawet nie wiesz jak mnie to zaskoczyło, zwłaszcza, że taki chłopak jak on mógł i może mieć każda, dosłownie każdą. Z jego wyglądem, cudownym uśmiechem, szkolną pozycją i rodzinnym prestiżem  wszystko przychodzi mu z łatwością. Nie musi zrobić nic, absolutnie nic - powtórzyła, a po chwili z jej ust wydobyło się ciche westchnięcie. - Ze mną było podobnie. Gdy w tamtym roku nagle zwrócił na mnie uwagę, nie mogłam uwierzyć we własne szczęście. Zaczęliśmy się spotykać i... zakochałam się bez pamięci - wyszeptała ledwo słyszalnym głosem. - Najpierw było cudownie, a ja pławiłam się we własnym szczęściem. Tyle, że później do głosu doszła rzeczywistość. Nie dość, że cały czas miał dziewczynę to jeszcze nasz związek tak naprawdę nigdy nie był prawdziwy. Wszystko zostało zbudowane na kłamstwie, a nasza miłość była dla niego fikcją. Tak mniej więcej to wszystko wygląda - podsumowała, patrząc w jego oczy.
Nie odpowiedział; patrzył zaabsorbowanym wzrokiem w dal, a w jego oczach błyszczały nieznane uczucia. Pewnie wyglądałby na odprężonego, gdyby nie napięta skóra jego twarzy. Włożył ręce w kieszonki swoje szaty, a nagły powiew wiatru rozwiał mu ciemne włosy. 
- Duncan? - Wystarczyło, aby wypowiedziała imię chłopaka tonem pytania, a w jego głosie zabrzmiały niepewne nuty. Błyskawicznie podniósł głowę, patrząc w karmelowe tęczówki swojej towarzyszki.
- Nie martw się - zakomunikował jej dziwnie stanowczym tonem. Znowu wziął do ręki jej dłoń i opuszkami palców pogładził jej knykcie. - To nic między nami nie zmienia.
- Jesteś pewny? Bo prawdę powiedziawszy nie jestem pewna, czy dobrze robimy, spotykając się. Nie wiem, czy jestem w stanie pokochać kogoś równie mocno - dodała, ściszając głos, a on mocno przycisnął jej ciało w krótkim przyjacielskim uścisku.
- Nie musimy się spieszyć, Rena. Pewnego dnia zapomnisz o nim, a ja będę obok. 
- Może - odpowiedziała, ale na jej twarzy nie było przekonania, zaś w kącikach oczu czaiło się niedowierzanie.
- Ty mi nie wierzysz - powiedział po prostu, ze złością kopiąc jakiś kamyczek. Odwrócił się, uniósł podbródek Gryfonki do góry i odparł, patrząc w karmelowe tęczówki. - Musisz mi uwierzyć.
- Spróbuję - wyszeptała, mając nadzieję, że w jej głosie słychać przekonanie. 
Przeklęta nadzieja. Zmienia ludzkie patrzenie na świat.
***
Co ja mam zrobić?! - krzyknęła Candy. Jej jasne włosy uniosły się, tworząc nieuporządkowaną masę, a po starannej fryzurze nie było już śladów. Rozmazany makijaż nie wyglądał zbyt efektownie, a czarna smuga na policzku wcale nie dodawała uroku. - Ja tego nie wytrzymam!
Siedzące obok dziewczyny wymieniły zdezorientowane spojrzenia. Nic z tego nie rozumiały, chociaż oczywiście próbowały. Jednak najwidoczniej ten problem był niesłychanie skomplikowany, a one miały dosyć ograniczoną liczbę szarych komórek i nie zamierzały ich zmarnować na tak bezsensowne rzeczy.
- Uspokój się - poradziła jedna z dziewcząt, łapiąc za rękę zdenerwowaną koleżankę. Ta jednak pokręciła szybko głową, zrozpaczonym wzrokiem rozglądając się wokół i zaczynając cicho pochlipywać. 
-Wisi, co robimy? - szepnęła Lori w kierunku swojej najlepszej psiapsiółki. 
Zapytana dziewczyna zmarszczyła twarz, nawet nie próbując odpowiedzieć.
- Wisi, musimy coś zrobić - powtórzyła zdesperowanym tonem Puchonka, zatykając sobie dłonią usta w geście przerażenia. 
- Wisi, nie przesadzaj. Jej... Jej po prostu odbiło. To się często zdarza - odpowiedziała w końcu druga z dziewcząt, zerkając ukradkiem na szlochającą  koleżankę. 
- Myślisz, że ze mną też tak się stanie? - W głosie Lorreine brzmiało przerażenie, zadrżała na samą myśl o sobie w takim stanie
- Nie, no, co ty - zaprotestowała druga blondynka. - Nam to się nie zdarzy.
- Oby, ale wracając do niej - kiwnęła głową w stronę Candy - musimy coś zrobić.
- Niby, co? - spytała Wisipina Mcmillan, po raz pierwszy w życiu patrząc sceptycznie na Lori. Pokręciła głowa, a jej jasne włosy zafalowały przy tym ruchu. - Przykro mi, Lori, ale tu raczej nic nie można zrobić. To jest jak z kompletnie zepsutą fryzurą, którą może uratować jedynie fryzjer specjalista. A ja na pewno nie jestem ekspertką od załamanych  osób, które maja problemy w związkach.
- Myślisz, że chodzi o Ryana? - wysnuła przypuszczenie Lori, a w jej oczach pojawiła się ciekawość. Klasnęła w dłonie i rozejrzała się wokół.
- Pewnie znowu zabawia się z jakąś dziewczyna o długich, jasnych włosach - wyszeptała Wisi, nachylając się w kierunku przyjaciółki. - Przecież wiemy, my i niemalże cała szkoła, że do właśnie takich osób Ryan Fairchild ma wyraźną słabość. 
- On wcale nie ma żadnej słabości! - wrzasnęła niespodziewanie Candy, wykazując się zadziwiająco dobrym słuchem. 
- Ups, Candy, było nam powiedzieć, że nas słuchasz. Poza tym my chcemy ci pomóc - wykrztusiła z siebie Lori. 
- Ale ja nie mam żadnego problemu - zaprotestowała Candy, a w jej oczach pojawiła się kolejna partia łez. Ramiona Gryfonki opadły, a na twarzy znowu zagościła rozpacz. - On po prostu... Po prostu raz jest, a raz go nie ma. Zupełnie jak wiatr, który niszczy nam fryzury. Raz jest, a raz go nie ma - powtórzyła.
- Ale, o co właściwie ci chodzi z tym wiatrem? - zirytowała się Wisi.  
- Rozchmurz się, Candy - wtrąciła Lori, a na jej twarzy niespodziewanie zagościł szeroki uśmiech. Uniosła twarz, pozwalając, by w jej oczach przez moment błysnął znajomy błysk, który niemal natychmiast rozpoznały Wisi i Candy.  - Mam prawdziwą bombę, coś, po czym padniecie. Dosłownie, bo mnie to o mało nie zwaliło z nóg. Takie rzeczy, na co dzień się przecież nie zdarzają, a ja na pewno nie tutaj, u nas, znaczy w Hogwarcie! To raczej temat do tych takich, no wiecie, mugolskich telenowelców czy jak to tam się nazywa.
- Ale, o czym ty właściwie mówisz? - zapytała Candy, w roztargnieniu dotykając dłonią swojego policzka.
- Jak to, o czym?! Oczywiście o najnowszej sprawdzonej informacji, którą usłyszałam dzisiaj rano!
- I nic mi nie powiedziałaś? - napadła na przyjaciółkę Wisi napastliwym tonem, ale opowiadając nie zwróciła na to uwagi.
- Nie wiem jak wy, ale ja nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć. Bo wiecie, to jest po prostu nieprawdopodobne.
- Ale co! - pisnęły jednocześnie znużone Wisi i Candy.
- A więc, usłyszałam to dzisiaj rano on Cealien z piątego roku. Wiecie, to ta Krukonka, która nosi takie śmieszne buty z maleńkimi kółeczkami. One są naprawdę okropne i gdy dzisiaj je widziałam, miałam ochotę zapytać ją, tą Cealien czy wie, że one, te buty są strasznie niemodne, bo pomyślałam sobie, że niby, dlaczego ja mam jej udzielać rad? W końcu nie jesteśmy przyjaciółkami, a tylko przyjaciółki udzielają sobie takich rad i właśnie, dlatego nic jej nie powiedziałam o tych, no wiecie, butach. A gdy tak z nią, czyli tą Cealien rozmawiałam to podeszła do nas Becca Althea. Na pewno ją kojarzycie. To taka wysoka brunetka, a może szatynka? Zawsze mi to się myli, chociaż zupełnie tego nie rozumiem. A ktoś mi kiedyś, dawno temu, powiedział, że pewne rzeczy powinno się po prostu wiedzieć.  Ale wracając do Beccki Althei to ją można łatwo skojarzyć po tym, że zawsze chce, aby nazywać ją dwoma imionami, co według mnie jest strasznie dziwaczne i niemodne. Kto w dzisiejszych czasach tak robi? Nikt, prawda, że nikt?  I właśnie, dlatego myślę, że powinna przestać z tym, no wiecie, przedstawianiem się dwoma imionami. To jest naprawdę obciachowe... Ale, o czym ja właściwie miałam mówić? A, już wiem! Co do tej plotki to ona, Becca Althea usłyszała ją od Renee z szóstego roku z Gryffindoru, która kazała jej przysiąc, że nikomu tego nie powie. I ja się nie dziwię, ale taka plotka to jest naprawdę coś wielkiego. A więc słuchajcie, podobno... Podobno ta nowa nauczycielka mugoloznastwa, no wiecie, ta Kendall Anderville flirtuje z jakimś uczniem. Być może nawet mają romans! - wydusiła z siebie dziewczyna, krztusząc się z natłoku słów. 
Candy i Wisi nie zwróciły jednakże na to uwagi. Z rumieńcami na twarzy i błyskiem w oczach omawiały sytuacje, która wydawała się być zbyt nieprawdopodobna, by była prawdziwa. 
- Nie wierzę - wymamrotała Wisi, dotykając ręką swojej piersi w pełnym niedowierzania geście.
- Ja też nie mogę uwierzyć, chociaż z drugiej strony... W końcu ona jest tylko człowiekiem, a do tego kobieta - odpowiedziała Candy, jakby to miało wszystko wyjaśnić. 
- Myślicie, że, o kogo chodzi? - spytała z ciekawością Lori, pochylając się ku przyjaciółkom.
- Nie wiem, chociaż... To musi być ktoś z siódmego roku - wysnuła przypuszczenie Wisi z nadmiernie pewną siebie miną.
- Ale my jesteśmy na siódmym roku - pisnęła Candy.  - To musiałby być ktoś, kogo znamy...
- Pomyślcie, jak fajnie byłoby dowiedzieć się, kto to. Zostałybyśmy wtedy szkolnymi specjalistkami od informacji. Nikt nie mógłby nas przebić - wysnuła wniosek Lori, Wizja świetlanej przyszłości wstrząsnęła na na tyle,  że na jej twarzy pojawił się błogi grymas, a w oczach jakby błysk inteligencji, który znikł równie szybko jak się pojawił. Krótki los ulotnej inteligencji, która żyje niczym motyl. 
***
Jesteś tak cholernie seksowny  - wymamrotała kobieta, nachylając się w jego kierunku i pozwalając, by ręce młodego kochanka błądziły po jej ciele. 
Spleceni w namiętnym uścisku spróbowali się poruczyć w kierunku łóżka, ale minimalne oświetlenie i zagracenie pomieszczenia, w którym się znajdowali skutecznie im to utrudniało działanie.
Chłopak przesunął dłonią po wypukłościach jej ciała, zatrzymując się przy  wypukłościach i gładząc je powoli. Powoli rozpiął kilka guzików jej szaty, pocałował ją w usta. Pocałunek był mocny, namiętny bez pytań składający  się jedynie z doznań, obietnic i zapowiedzi, które miały się później spełnić.  Nie potrzebowali wielkiej miłości wystarczyło wspólne pożądanie. Położyła dłoń na jego karku, ocierając się o niego na co zareagował niezrozumiałym pomrukiem. Wystarczyło, aby wsunęła język  w jego usta, równie chętne jak jej własne i natychmiast stwardniał w najpierwotniejszy sposób. Znowu zabrał się do rozpinania guzików jej bluzki, tym razem brutalnie je rozrywając; potoczyły się po podłodze. Roznamiętnionym wzrokiem popatrzył na jej obnażoną skórę, pozwalając sobie na więcej niż powinien. Ich relacje nieodwracalnie się zmieniły, pozostawało jedynie pytanie - na lepsze czy gorsze, a konsekwencje były nieuniknioną koniecznością jutra, którym dzisiaj nie chcieli się zajmować.

___________
To wcale nie jest krótkie, naprawdę. Chodzi mi oczywiście o długość rozdziału, a co do jakości to ja się wypowiadać nie będę, chociaż końcówka może jest nieco... za ostra? Sama nie wiem.  Dodaję, bo obiecałam, a nie lubię zawodzić, chociaż najchętniej oglądałabym teraz Ekipę, zanurzając się w blichtrze świata polityki. Uwielbiam ten serial i klimat, ale koniec tych dygresji. 
A z okazji świąt chciałabym życzyć wszystkim Wesołych Świąt Wielkanocnych. Mam nadzieję, że, gdy to przeczytacie, nie będzie to brzmiało tak dziwnie sztucznie jak teraz.

17 komentarzy:

  1. Ja nie chcę, żeby ona była z Duncanem! Chociaż… może tak byłoby dla niej lepiej. Z dala od złudnych nadziei? Nieeee… James nawet w marzeniach jest lepszy od wszystkich facetów. Oczywiście nie wiem kim jest ten chłopak na końcu i pozostaje mi mieć płonną nadzieję, że to nie James. Jak zwykle powala mnie Twoja umiejętność wczucia się w te puste blondaski. Czytając ten fragment miałam banana na twarzy. Cóż… czekam na dalszy rozwój i życzę Ci duuuuuuuuuuuuuuuuuuuużo weny pod choinką… eee… to nie te święta, co? No to wesołego kurczaka! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Yay, rozdział niesamowity. Duncan wykorzystuje Renę? :/ Współczuję. Strasznie mnie ciekawi kto jest tym młodym kochankiem. Może Max? Albo ten Duncan? Albo jeszcze lepiej: Albus? No mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni w najbliższych rozdziałach. :> Jak zwykle świetnie mi się czyta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz to już sama nie wiem, co mam myśleć o Duncanie. Z jednej strony może pomoże Serenie zapomnieć o Jamesie (chociaż na jakiś czas, bo pierwsza miłość jej tak szybko jej przejdzie); a z drugiej czy on czasem nie bierze udziału w planie Angelique? ;> Jeśli tak, to osobiście go zamorduję! Zresztą Jamesa też. Bo stawiam ognistą, że to on jest kochankiem nauczycielki. Jeśli Candy i jej przyjaciółki dowiedzą się o tym, to chłopak wpakuje się w straszne kłopoty (nie chciałam używać niecenzurowanych słów). Tą Kendall to akurat najmniej się przejmuję, ale James… Nasz James musi robić takie głupoty. Trzeba mu rozum wbić go głowy. Pozdrawiam. ;) )P.S. Życzę Wesołych Świąt! ;) ) Przeczytałam i skomentowałam wszystkie zaległe rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  4. No masakra, w trakcie czytania fragmentu rozmowy plotkar nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Cóż, w życiu codziennym spotykam podobne, głupiutkie panienki. Bywa… :) Przynajmniej pochichrać się można! Hmm, widać romans Pottera i Kandall kwitnie! Ciekawe, co z tego będzie? Może jakiś mały czarodziej/ka? xDD Zobaczymy, czy związek Duncana i Reny ma przyszłość. Wszystko w swoim czasie. ;) Pozdrawiam i zapraszam do siebie na 9 rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. Miss_Natalien23 lipca 2013 14:25

    Ojeejejej. Nie, nie, nie. Słyszysz? Nie. Serena i James. Tylko oni mi pasują. Tylko, tylko, tylko, kochaniutka!Nie było Easy’ego w tym rozdziale, a, jak pewnie wspominałam Ci setki razy, jestem jego wierną fanką.Musiałam się uśmiechnąć do monitora, gdy czytałam o Lori, Wisi i Candy. Naprawdę. Ogromnie mnie bawi sposób w jaki je opisujesz. Totalnie mi się to podoba, rozluźniają napięcie, jakie tworzy cała reszta.A fragment z nauczycielka i chłopakiem. Jest. Bezbłędny.Moje zmysły – nie chcesz wiedzieć ;) Hahaha, niestety, muszę Cię też poinformować, ze Cię klepnęłam. I to prosto w tyłeczek ;Dhttp://dobro-wlasne.blog.onet.plPozdrawiam ciepło i jajecznie! Wesołych świat, złotko!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ułaaaaa robi się ostro. Jestem strasznie ciekawa, który to chłopak. Chyba nie James, nie? Rayan?? Dobra, nic nie mówie, tylko czekam, czekam na kolejny. A Duncana jak nie lubiłam, tak go nie lubie. i kropka.

    OdpowiedzUsuń
  7. No, no, noooo…. Któż to taki romansuje z tą nauczycielką? James? To pierwsze, co mi przyszło na myśl… A Serena z Duncanem? Dobrze, zapomni o Jamesie, a przynajmniej już nie bedzie tak cierpieć, zajęta kimś innym… Nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału, pozdrawiam ciepło! :) Mokrego Dyngusa! :P :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za życzenia [?] xD. Nadrobiłam dwa ostatnie rozdziały i zacznę ten komentarz w dość niecodzienny sposób, oświadczając, że naprawdę jesteś bardzo uzależniona od seriali xD. Mi też nie bardzo spodobała się dziewczyna Bootha, ale głównie dlatego, że jest jego dziewczyną… Nie żebym im źle życzyła, ale mam nadzieję, iż szybko się rozstaną ^^.Co do rozdziału, to kocham u Ciebie to, jak szybko potrafisz zmieniać wątki xD. Dzięki temu to opowiadanie przypomina jedną z telenoweli, tyle, że nie tak sztuczną. Uff ;d. Jednak najbardziej tęsknię za Rose i Easym razem. Niech on zostawi Chelse : (. Poza tym ukłony w stronę inteligentniej Candy i jej psiapsiółeczek xD. Serena z tym, którego imienia nie pamiętam (Dulcan) moim zdaniem średnio do siebie pasują, a ciekawa jestem, co Angie z nim wykombinowała. Albus… hmm. Gdyby Chelsea była do niego nieco bardziej otwarta, to może zajdzie między nimi nieco więcej? ;>.Gdzie James? W ostatnim kawałku? Bo już mi się nieco zapomniało, z powodu tylu osobnych wątków xD. Jeśli tak, to zgadzam się, trochę ostro, ale szkoda, że nie opisałaś dokładniej ; >.To chyba byłoby na tyle i tak zawsze piszę długie, nużące komentarze, wybacz xD. Na koniec już dodam, że naprawdę lubię to opowiadanie, zawiera tyle charakterów, a wszystkie potrafisz cudownie opisać. Albo jesteś tak zmienną osobą, albo potrafisz bardzo dobrze korzystać z mocy empatii ;d. Tak trzymać, jest świetnie. Genialnie : ).Pozdrawiam i również życzę Wesołych Świąt ;**. [ poczekalnia - dusz ].

    OdpowiedzUsuń
  9. Powiem Ci jedno: PRZEPRASZAM.Zawiodłam Cię. Zawiodłam wszystkie blogowe znajomości. Pięć rozdziałów. Bite pięć rozdziałów. Ja naprawdę przepraszam!No dobra teraz biorę się do roboty. Rozdział bardzo mnie zdziwił, możliwe że to dlatego że jestem nieco zacofana w tej historii, Duncan? To ten prefekt ze Slytherinu? I ja się dziwię że Serena z nim jest:) Taki chłopak to skarb. Ale i tak James jest najlepszy:) Zaintrygował mnie ostatni fragment. Co to za laska i co to za facet? James i Angelique? Serena i Duncan? Rose i Easy? Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam.[ich-milosc][somnium-impossible]

    OdpowiedzUsuń
  10. Ehhh… Renie musi być naprawdę ciężko skoro w jakimś stopniu związała się z Duncanem i na dodatek powiedziała mu jaki zawód miłosny przeżyła. Dodatkowo kim jest ten uczeń, który ma romans z nauczycielką? Mam kilka typow, ale zostawię je dla siebie. I matko jak ja nie lubię taki dziewczyn jak Candy i jej koleżanki. No trzymaj mnie jak o nich czytam bo mam ochotę podejść i potrząsnąć, żeby się obudziły.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wątek z Duncanem – podobał mi się, taki naturalny, choć trochę ckliwy. Ale zdaję sobie sprawę, że teraz, kiedy Rena jest superlaską to ma szanse u każdego chłopaka :) Uważaj na powtórzenia, bo kilka się pojawiło. Ach, no i słodkie blondynki – plotkary: mam podobne w klasie, MASAKRA. Ten rozdział był jednym z lepszych, choć dużo było o wątkach damsko-meskich. Najpierw R&D, potem blond siski rozmawiały o C&R, a potem udany opis chwili zapomnienia nauczycielki z Jamesem. Podobało mi się! Tylko właśnie o powtórzeniach Ci przypominam :) Podoba mi się ta wielowątkowość w opowiadaniu – za to Ci chwała. Kelner! Easy i Rose w następnym rozdziale raz poproszę! :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zdecydowanie jestem za Rena i Jamesem, lecz ten Duncan wywołuje u mnie mieszane uczucia. Niby jest miły i porządny, ale… Może to tylko moja paranoja. Nie wiem czemu ale to Jamesik według mnie rozmasuje z psorką, choć głowy nie dam

    OdpowiedzUsuń
  13. długo to trwało, ale w końcu jestem!Szablon jest śliczny, choć troszkę nie pasuje mi ten pomarańczowy kolor. Ciężko się go czyta. Rozdział oczywiście prze cudownie, cudowny. Uważam, ze Serena i Duncan powinni być razem. James na nią nie zasługiwał. Ale kim jest ten chłopak na końcu? Mam wrażenie, że to James, ale obym się myliła. Pozostaje mi tylko czekać na ciąg dalszy :) Pozdrawiam serdecznie.PS: w mnie na http://ginevra-molly-weasley.blog.onet.pl/ pojawiła się krótka informacja.

    OdpowiedzUsuń
  14. Alex vel Nicky23 lipca 2013 14:28

    O… jej! Długo mnie tutaj uhm… nie było… Wybacz za tak długą nieobecnośc (wpierw brak internetu, później brak chęci do bloga… I tak jakos się trochę tych rzeczy uzbierało ) Odnośnie szablonu – jest bardzo ładny i – jeśli mam byc szczera – o niebo lepszy niż ten poprzedni pomarańczowy. Tamte kolory aż raziły w oczy. Te – subtelne i kremowe są wspaniałe. Dobra, już trochę posłodziłam, teraz przejdę do rozdziału. Uważam, że jest bardzo interesujący… Ciekawi mnie, z kim ta nauczycielka może miec romans i czy ten ostatni fragment ma coś wspólnego z tą całą ,,aferą”, którą wyniuchały Gryfonki. Stawiam na Jamesa, chociaż – on chyba nie byłby taki głupi, żeby uprawiac seks z nauczycielką, prawda? W końcu to Potter, a Potterowie podobno są mądrzy :D Czy ty, Sereno, nie rozumiesz, że przy tym… chłopaku (inaczej go nie nazwę, a chciałabym), szczęścia nie zaznasz?! Dla ciebie odpowiedni jest James! Potter! Gryfon! A nie ktoś inny!!O mamusiu… No to się porobiło…[mrs-zabini]Pozdrawiam i czekam na następną notkę. Alex vel Nicky

    OdpowiedzUsuń
  15. Mnie się bardzo podobało, choć trochę się w tych osobach pogubiłam, ale to przez to, że niestety nie czytałam poprzednich rozdziałów. Jednak opis opowiadania i piękny szablon tak mnie przyciągnęły, że postanowiłam poczytać chociaż jeden rozdział, gdyż gdybym miała czytać całość zajęłoby mi to jakiś tydzień. Jednak jeśli będę miała trochę czasu, to poczytam wszystko. Jednak co do rozdziału, to muszę powiedzieć, że ładnie piszesz. Masz świetny styl i ciekawe pomysły. Poza tym rozwinęłaś tutaj bardzo oryginalny pomysł. Jeszcze się z takim nigdzie nie spotkałam. Życzę dalszych sukcesów w pisaniu. Pozdrawiam :) PS. Jeśli będziesz miała czas i chęci, to zapraszam do mnie – http://www.przeciwnosci-zycia.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj, moja droga, przysnęłaś z informowaniem mnie! Na nowo wpisałam się do subskrypcji ;) Co do rozdziału, to Duncan gra całkiem przekonująco, ale dziwne, że Serena tak łatwo dała się nabrać. W ogóle niczego się nie nauczyła, nie stała się bardziej ostrożna i potem znów będzie cierpiała. Za to problemy Candy i reszty dziewczyn…. to jest tak komiczne, że aż nierealne i śmieszne, ale opisane przez Ciebie wydaje się mieć sens i być nawet normalne… jak na nie. Ogólnie rozdział mi się podobał (tak jak zawsze) i czekam na rozwój sytuacji!P.S. U mnie pojawił się nowy rozdział, a właściwie dwa, bo na śmierć zapomniałam powiadomić cię o przedostatnim. Zapraszam ;) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Zacznijmy od tego, iż przepraszam, że tak późno piszę komentarz, ale całkowicie o tym zapomniałam. W każdym razie proszę jeszcze raz o wybaczenie. :D Piękny szablon, naprawdę, ale jeżeli mogłabym coś zaproponować to radziłabym Ci użyć pod tło zewnętrzne takiego koloru, jakim jest ten pasek w wewnętrznym pod menu. Wydaje mi się, że wtedy byłoby jeszcze lepiej. ;) W każdym razie rozdział wyszedł Ci naprawdę świetnie! A już szczególnie część pierwsza i ostatnia. Nie, zdecydowanie ostatnia. XD Tylko szkoda, że tak krótko wyszło, no ale mam nadzieję, że kolejna część będzie dłuższa, prawda? I pojawi się szybciej. Ciekawa jestem, co wyniknie z tego – oby! – przelotnego romansu oraz ze spotkań Sereny i Duncana. Mam nadzieję, że w odpowiedniej chwili James wkroczy do akcji. ;) Pozdrawiam i przepraszam od razu, że tak krótko komentuję… Czas goni. Cieplutko,

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.