24 lutego 2013

Rozdział LIII: Nieodporny rozum


Wyłoniłeś się z tłumu,

Gdy ulicą beztrosko szłam.
Twoje światło oł!, poraziło mnie w dzień,
Twój oddech to mój tlen,
Który we mnie ma swe lokum,
A ja wpadłam w niepokój
No bo jak mogę chcieć
Myśleć o kimś kto nie zna mnie
Brak mi Twego widoku,
Nieodporny mam rozum.
Zasypiam myśląc o tym, jak odezwać się!
Zasypiam myśląc o tym, że jesteś niedaleko gdzieś...


Egzamin rozpocznie się za równie dziesięć minut. Jak mówiłam wcześniej, używanie wszelkich pomocy naukowych jest surowo zabroniono, a wykrycie nieprawidłowości w przebiegu egzaminu może się przyczynić do jego unieważnienia, więc proszę wszystkich uczniów o uczciwość. Piszcie starannie i udzielajcie odpowiedzi na konkretne pytania...
Serena spojrzała przed siebie, cichutko stukając dłonią o kant ławki. Za chwilę miał się rozpocząć egzamin z OPCM, a ona zamiast skupić się na słowach przedstawicielki zespołu nadzorującego patrzyła na jego plecy. To zdecydowanie była wina Jamesa, gdyby tylko on nie rozpraszał jej wcześniej, nie pytał, którą szatę ma założyć i nie pokazywał jej tych swoich cholernie dobrych pleców teraz nie siedziałaby tak zdenerwowana.
Zacisnęła dłoń, patrząc na wysoką kobietę,a jej głos odbijał się od ścian. Wielka Sala przeszła tego dnia istną transformację. Nie rządziły tu dziś domy, szkoła stała się jednością, a godło zamieszczono wysoko na ogromnym płótnie. Zamiast czterech długich stołów, stały teraz trzy rzędy jednoosobowych ławek, które wcześniej uczniowie losowali z niewielkiej czarki. Jej przypadło miejsce na końcu. Plusem było chociaż to, że mogła chociaż na niego patrzeć. Stół nauczycielski niemal uniknął transformacji. Stał się tylko nico mniejszy i węższy, a miejsce za nim zajęło siedem zupełnie nieznanych jej osób mających dopilnować, aby egzamin przebiegł zgodnie z ministerialnymi procedurami.
Rozluźniła rękę, czując ból. To nieprzyjemne uczucie spowodowało ściśnięcie dłoni, którą zdobił pierścionek. Bezwiednie przekręciła go kilka razy. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że szeroko się uśmiecha. Nie mogła się od tego powstrzymać, gdy zerkała na pierścionek ukradkiem. Momentami wciąż nie wierzyła, że to jawny dowód miłości i zamiarów Jamesa. Bała się, że odwróci wzrok i wszystko zniknie, a ostatnie tygodnie rozpłyną się we mgle. Obejrzy się za siebie, lecz to nic nie pomoże.
Wiedziała, że postępuje irracjonalnie. James naprawdę ją kochał, o czym bez przerwy ją zapewnił. Mówił to pewnym głosem, bez żadnego wahania i na chwilę oddalał jej wątpliwości. Zresztą nie mogła się zastanawiać nad prawdziwością i trwałością jego uczuć, gdy patrzył na nią z miłością, mocno przytlał i tak słodko całował. Wydawał się absolutnie przekonany o słuszności swojego wyboru, więc jak miała mu zarzucać, że jest inaczej?
Problem pojawiał się, gdy patrzyła na niego z daleka albo nocami przekręcała się w swoim łóżku. Próbowała zamknąć oczy i odpłynąć, ale wciąż przyłapywała się na tym samym. Analizowała każde spojrzenie, gest, pocałunek. We wszystkim dopatrywała się podwójnego znaczenia, nawet w pozbawionych prawdy plotkach, które James z pewnością wyśmiałby i obalił. Wiedziała, że żałosne i irracjonalne w obliczu obecnej sytuacji, ale nie mogła tego zaprzestać.
Jej wątpliwości podsycały pytanie zaciekawionych ich związkiem dziewczyn, z którymi w życiu nie zamieniła słowa. Nagle okazało się, że wszyscy ją znają i mogą udzielić jej kilku dobrych rad na temat związków. W tamtym tygodniu jakaś piegowata Puchonka radziła jej spróbować wypróbowanego afrodyzjaku, a postawny Puchon zaproponował siebie jako następcę Jamesa. Momentami słysząc takie takie komentarze, miała ochotę wybuchnąć, ale powstrzymywała się, reagując jedynie powściągliwym uśmiechem i obojętnym spojrzeniem.
Najgorsze jednak było to, że zdawała sobie sprawę, kto może być inicjatorem ewentualnych plotek o kryzysie albo stagnacji w ich związku. Popatrzyła na siedzącą w pierwszej ławce Ślizgonkę, która wystudiowanym ruchem odrzuciła włosy na plecy. Angelique Zabini nie rzucała słów na wiatr i utrudniała jej życie na wszystkie możliwe sposoby. Plotki, intrygi i manipulacje osiągnęła w nich mistrzostwo. Robiła to wszystko z uprzejmym uśmiechem, który nigdy nie schodził z jej ust i wciąż przyciągał do niej ludzi.
Serena wiedziała, że powinna coś z tym zrobić, ale zawsze po chwili takiego myślenia dochodziła jednak do zupełnej bezradności. Rose na pewno nie powie o knuciu Zabini, Gloria ostatnio nie rozstawała się z Ryanem, a Lizzy? Lizzy chyba wciąż bolało, że wszyscy wokół się zakochują, a jej ostatnich chłopak obściskiwał się z piątoklasistką. James też nie wchodził w grę. Był tak kochany i opiekuńczy, że na pewno chciałby jej pomóc, wziąć sprawy w swoje ręce, a ona... Ona wolałaby właśnie tego uniknąć, chociaż nie potrafiła odpowiedzieć właściwie dlaczego. Może to kwestia dumy? Albo po prostu sprawiedliwości.
Znowu zacisnęła dłoń. Nie była nic winna Angelique Zabini, a mimo to nie mogła się oprzeć wrażeniu, że coś jest nie w porządku
Przez długi okres czasu nawet o tym nie pomyślała. Początkowo, w pierwszej fazie związku z Jamesem, nie przyszło jej do głowy, że swoim postępowaniem mogą, kogoś skrzywdzić. Wierzyła w jego słowa, że liczą się tylko oni, a Angelique Zabini to tylko pozory. Teraz wiedziała, że była bardzo naiwna w swoich nadziejach. Rzeczywistość wyglądała inaczej, a gdy cała sprawa się wydała nagle zapomniała o prawdziwej dziewczynie Jamesa, pogrążając się w swoim bólu. Przypomniała sobie o niej niedawno, gdy widywała ją na szkolnym korytarzu w otoczeniu świty przyjaciół albo na spotkaniach prefektów. Widziała ją, a jednocześnie potrzebowała sporo czasu, aby wszystko zrozumieć. Niedawno zrozumiała, że chociaż Zabini skutecznie utrudniała jej życie, knuła i manipulowała, to ona to wszystko zaczęła. Kochała Jamesa i to się nigdy nie zmieni, ale musiała żyć z konsekwencjami tej miłości, przez którą ktoś cierpiał.
- Życzę powodzenia. - Uniosła głowę, patrząc na ponurą twarz egzaminatorki. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że egzamin właśnie się zaczyna, a ona zamiast skupić się na swojej przyszłości znowu analizuje swój związek z Jamesem i jego ewentualne skutki. Koniec z tym, postanowiła, rozwijając arkusz.
Aby istniała dla nich przyszłość musi się na skupić na teraźniejszości i to jak najszybciej.
***
Rose siedziała ze wzrokiem wbitym w książkę. Jej wzrok błądził po literach, nie zatrzymując się na kolejnych sekwencjach. Usiłowała się na nich skupić, chociaż nie było to łatwe zadanie. Ukradkiem zerkała na siedzącą obok Chelsea, która posyłała uśmiechu siedzącemu naprzeciwko Albusowi. Z kolei młody Potter ignorował wszystko, stukając palcami o kant ławki. Nawet nie próbował zerkać w stronę zamkniętych książek, których grzbiety balansowały niebezpiecznie blisko krawędzi stolika.
To był zły pomysł, przemknęło jej przez myśl, patrząc na Chelsea i Albusa. Gdy przyjaciółka rano zaproponowała wspólną naukę w bibliotece, nie przeczuwała niczego złego. Ba, myślała, że to powrót do starych nawyków, że znowu będą się razem uczyć, odpytywać z zawiłych formułek i starannie przepisywać swoje eseje. Tak było przynajmniej do czasu, gdy weszła do biblioteki i ich dostrzegła przy jednym ze stolików. Najwyraźniej Chelsea nie ustawała w próbach odzyskania względów Albusa, pomyślała z przekąsem. Jednak zapytana o to szeptem Krukonka, gdy Albus poszedł po jakąś książkę, stanowczo zaprzeczyła:
- Może wydaje ci się, że wszystko jest takie łatwe, ale to nie prawda - warknęła, a na jej policzkach pojawiły się jaskrawe rumieńce.
Wszystko jednak doprowadziło do tego, że siedzieli teraz we trójkę. Niby razem, niby przyjaciele, niby jak kiedyś, ale jednak inaczej. Brakowało w tym dawnej sielskości, radości i czegoś, co Rose nie potrafiła określić, chociaż bardzo się starała.
Wytrzymała jeszcze dziesięć miarowych stuknięć Albusa i sześć spojrzeń Chelsea, zanim zapytała:
- Dobra, o co w tym wszystkim chodzi?
- Nie bardzo rozumiem, co to za pytanie, Rose. - Głos Albusa był zaskakujący miękki. Nachylił się nad stolikiem i spojrzał jej w oczy. - Myślałam, że wspólna nauka była też twoim pomysłem.
- Nie, to był pomysł Chelsea - sprostowała Weasley, patrząc na przyjaciółkę, która skuliła się na krześle. - Chelsea, o co w tym wszystkim chodzi?
Visions pobladła, aby po chwili się zaczerwienieć. Przez chwilę unikała kontaktu wzrokowego, po czym śmiało spojrzała w brązowe oczy Rose. Wyprostowała się i odpowiedziała cicho:
 - Nie sądzę, abym miała co tłumaczyć. Chciałam... Chciałam jedynie, aby chociaż przez moment było jak dawniej. Gdy ty i ja byliśmy razem - spojrzała z tęsknotą na młodego Pottera, który wyglądał, jak gdyby dostał czymś ciężkim w głowę. - A ty - Krukonka przeniosła wzrok na nieruchomą Rose - nie patrzyłaś na mnie jak na największego wroga. Nie, Rose, nic nie mów. Wiem, że uważasz się nadal za moją przyjaciółkę, ale... nie jest tak jak dawniej. Może wydaje ci się inaczej, lecz prawdy nie zmienisz. Wszystko się zmieniło.
Nie czekając na odpowiedź, zostawiła oniemiałą Rose i przygaszonego Pottera. Wzięła swoje rzeczy i spokojnie wyszła, chociaż miała ochotę krzyczeć z rozpaczy.
Została sama.
Najlepsza przyjaciółka... Czy Rose nią w ogóle jeszcze była? Niby zawarły pakt, że Easy Adams nie zniszczy ich przyjaźni, a Weasley wytrwale go ignorowała, lecz to niewiele pomogło. Zbyt wiele słów zostało powiedzianych, aby móc to wszystko cofnąć. Obydwie to wiedziały i chciały, o tym jak najszybciej zapomnieć. Miała nadzieję, że wrócą te czasy, gdy znów będą rozmawiać, śmiać się i razem uczyć się. Może wrócą, pomyślała z nadzieją w sercu, ale jeśli nawet tak się stanie to nie teraz, nie dzisiaj. Kiedyś.
Albus był zupełnie inną kwestią. Wiedziała, że lokując w nim swoje uczucia, ma sporą szansę na załamane serce i ogrom bólu, ale nie potrafiła inaczej. To był jej Albus, chłopak, których dawał jej pierwsze kwiatki i chciał całować zamiast pisać esej z transmutacji. Na Merlina, było to tak dawno, że szczegóły zaczynały zacierać się jej w pamięci. To on był jej pierwszą miłością, pierwszym chłopakiem, któremu wyznała miłość i  pierwszym  kochankiem.
Chciała zatrzymać czas, ale za późno zdała sobie sprawę, że to cholernie trudne zadanie. Nikt nie ma takiej mocy i nie wróci jej przeszłości. Nigdy nie będzie tak jak dawniej, a ona musi z tym żyć.
Po wyjściu przyjaciółki Rose spojrzała na Albusa z niechęcią.
- Nie patrz tak na mnie, bo to nic nie da - uprzedził, wstając i zbierając swoje książki. Dziewczyna zacisnęła usta. Zebrała swoje rzeczy i wyszła, nie czekając na kuzyna. Albus pokręcił tylko głową, podążając za nią.  Zbyt długo znał Rose, aby nie wiedział, jak się teraz czuje. Pewnie uważa, że to jej wina i będzie się obwiniała za zachowanie Chelsea.
- Rose! - krzyknął, zamykając drzwi do biblioteki. Rozejrzał się po korytarzy i skręcił w lewo, dostrzegając przy parapecie sylwetkę kuzynki. - Będzie dobrze.
- Możliwe - odpowiedziała nienaturalnym tonem.
Zaniepokojony chłopak odstawił książki, złapał ją w pasie i uniósł jej głowę.
- Nie, to nie jest możliwe. To jest pewne. Zobaczysz, daj nam wszystkim trochę czasu. Nic oprócz niego nam raczej nie pomoże - dodał, odchodząc. Był już za zakrętem, gdy usłyszał cichy głos Rose.
- Albus? - Przystanął, słuchając jej szeptu. - Nigdy cię o nic nie prosiłam, ale teraz chyba muszę. Proszę obiecaj mi, że będzie jak dawniej. Nie chodzi mi o innych, tylko o nas, mnie, ciebie i Chelsea. Obiecaj, że gdy będziemy w siódmej klasie znowu będziemy się razem uczyć, śmiać i nie krępować we własnym towarzystwie. Obiecaj mi, że odzyskam przyjaciół...
- Obiecuję - powiedział, przerywając jej i odchodząc.
Rose uśmiechnęła się pod nosem. Zmarnowała szóstą klasę, ale kto powiedział, że w przyszłym roku będzie równie źle? Albus dał jej nadzieję i chciała mu uwierzyć, nie dbając o nic więcej.
***
- Proszę wylosować zaklęcie.
James uniósł głowę, patrząc w oczy tęgawego jegomościa o zadziwiająco miękkim głosem. Mężczyzna miał na sobie lawendową szatę, która kończyła się kilka centymetrów nad jego łydką, a materiał alarmująco trzaskał przy każdym gwałtowniejszym ruchu. Wyglądał jednak zaskakująco łagodnie, gdy uśmiechał się dobrotliwie, notując coś piórem. Mogło być gorzej, pomyślał James, zerkając w stronę Sereny, którą kilkanaście metrów dalej egzaminowała szczupła kobieta o twarzy mopsa i odpychającym wyrazie twarzy.
Podszedł do niewielkiego naczynia wypełnionego migoczącymi kopertami, po czym podał ją egzaminatorowi. Ten tylko kiwnął głową, rozrywając papier i dał kartę Potterowi, zasłaniając treść
- Nie czytaj na głos, tylko zademonstruj wylosowane przez siebie zaklęcie. Masz trzy próby. Każda kolejna jednakże obniża twoją ostateczną ocenę, o czym uprzedzam. Podwyższyć ją może szybkość oraz precyzja wykonanego zadania, a także sposób wykonania. Przypominam również, że zaklęcie musi zostać wypowiedziane niewerbalnie. Zaczynasz na mój znak.
James kiwnął głową, patrząc na zaklęcie: Cave Inimicum. Widząc staranne litery, nie mógł się powstrzymać od uśmiechu, gdy uświadomił sobie, co to oznacza. Miał wypowiedzieć te dwa słowa. Popatrzył jeszcze bez chwilę na świstek papieru, z trudem powstrzymując się od parsknięcia śmiechem. Cave Inimicum nie kojarzyło mu się z zaklęciami czy profesorem Flitwickiem. Może przespał tę lekcję? A może po prostu nie powtarzał jej z Sereną? To zaklęcie kojarzyło mu się z jedną rzeczą - dzieciństwem.
Gdy mugolskie dzieci bawiły się w wojnę, a magiczne udawały Merlina czy tworzyły swój Hogwart, młodzi Potterowie i Weasleyowie bawili się w najlepsze w inne zabawy. Oni mieli swój mały świat i doskonale się w nim czuli. Ich ulubioną zabawą było odtwarzanie przygód słynnego Harry'ego Pottera. Było przy tym mnóstwo śmiechu i łez. Na nic w tej kwestii zdały się prośby, błagania i żądania matek, aby ich pociechy znalazły swoje inną zabawę. James wciąż pamiętał zszokowaną twarz Ginny, gdy dowiedziała się, że jej synowie szukają horkruksów. Jedynie ciotka Angelina miała inne zdanie. Pamiętał jej rozświetloną twarz, jak tłumaczyła, że to tylko ciekawe historii dzieci pragnące dowiedzieć się czegoś o przeszłości, która była dla nich niejasna, zagmatwana i smutna, a mimo to jawiła się jako przygoda. Dopiero wtedy James pierwszy raz usłyszał całą historię przygód swojego ojca.
Wciąż pamiętał, jak siedział obok Albusa i chciał wchłonąć każde słowo, aby móc później porozmawiać o tym z resztą kuzynów. Harry właśnie dochodził do końca swych opowieści, gdy Rose zaczęła się wiercić i wyrwała się z pytaniem z używane wtedy zaklęcia. Zapadła chwilowa cisza, którą przerwała ciotka Hermiona.
- Pokażę wam trochę zaklęć, których użycie ocaliło nam wtedy życie - zapowiedziała i spełniła obietnicę. Do dziś pamiętał ten niezwykły pokaz.
Tamten dzień na zawsze położył kres pewnej erze ich dziecięcych zabaw. Nagle zdali sobie, że przygody słynnego Harry'ego Pottera przestały być magią, a stały się już odkrytą historią. Czymś, co nie kojarzyło im się z zabawą. Stworzyli sobie nowe gry, a najważniejszą z ich zabaw stał się qudditch, którego mecze były świętością.
- Jesteś gotowy? - zapytał mężczyzna, a młody Potter uśmiechnął się do wspomnień i kiwnął głową. Czas na mały pokaz, pomyślał, unosząc różdżkę.
***
Zeszła ze schodów prowadzących do żeńskich dormitoriów i rozejrzała się po Pokoju Wspólnym. pomimo ciepłego dnia w zamku było zimno, więc w kominku płonął ogień. W kącie siedziały jakieś roześmiane czwartoklasistki, a fotele okupowało kilku fanów qudditcha. Z każdego kąta dochodził głosy i niewymuszony śmiech. Pokój Gryfonów wręcz zapraszał swym gwarem, aby znaleźć przyjaciół i dołączyć się do słodkiej beztroski.
Serena nie dostrzegłszy nikogo znajomego wcisnęła się w nieliczny z wolnych foteli. Stał nieopodal okna, ale tylko nieliczne promienie słońca tu docierały, więc nie było to zbyt dobre miejsce na czytanie czy pisanie esejów. Serena popatrzyła na trzymaną w dłoni książkę, po czym odłożyła ją na poręcz, patrząc przed siebie.
Wyciągnęła przed siebie dłoń, której serdeczny palec zdobiło niewielkie kółeczko. Nie była to jednak jedynie drogocenna błyskotka czy pamiątka. Pierścionek znaczył dla niej więcej, dużo więcej, o czym nie chciała nigdy zapomnieć. Był swoistym symbolem uczuć, przypomnieniem ich siły i wagi. Uosabiał spełniające się marzenia,  a zarazem przewrotność losu, który bywa nieprzewidywalny. Stanowił obietnicę daną przez Jamesa.
W pamięci wciąż miała tamtą chwilę - Jamesa, jego twarz i ciche pytanie:
- Wyjdziesz za mnie?
Świat zawirował, a ona do dziś nie mogła uwierzyć we własne szczęście.
- Serena? - Poderwała się gwałtownie, słysząc jego głos. James stał obok i patrzył na nią z rozbawioną miną. Czarne włosy miał lekko rozczochrane, a w oczach czaił się przeznaczony dla niej uśmiech. Patrzył na nią przez chwilę po czym zajął jej miejsce w fotelu, zwalając ją z nóg. Siedziała teraz na jego kolanach, twarz mając w zagłębieniu jego szyi. Pachnie wiatrem, pomyślała, uśmiechając się.
- O czy myślisz? - zapytał cicho. Odgarnął jej włosy i pogłaskał delikatnie po policzku.
- O tobie - zaczęła, a widząc jego zadowoloną minę, dodała: - i o tym, że nie powinnam siedzieć teraz na twoich kolanach.
- Dlaczego?
- Bo to nie jest odpowiedni czas i miejsce.
- Już niedługo - zapowiedział, błyskając zębami w uśmiechu. Dziewczyna kiwnęła tylko głową, mocniej przytulając się do jego ramion.
Wiedział, że nie lubiła publicznych manifestacji uczuć, dlatego starał się nie stawiać jej w niezręcznych sytuacjach, ale czasami miał ochotę wziąć ją za rękę i mocno pocałować, aby cały świat dowiedział się, że Serena jest jego. Kochał ją i nie mógł się już doczekać ich wspólnego życia.
- James, myślisz, że nam się uda? - Uniósł głowę. Zaciskała usta,a w jej oczach czaił się strach.
- Na pewno. - Przytulił ją, lekko całując w usta. Miały taki słodki smak, że nie mógł się oprzeć i jeszcze raz przycisnął wargi do jej twarzy. 
- James, pytam poważnie - powiedziała po chwili, odsuwając się, aby załapać oddech. Miała rozpalone policzki i opuchnięte wargi, których widok polepszył Jamesowi humor. Miał ochotę zażartować, ale widząc jej poważne spojrzenie, tylko ścisnął jej dłoń.
- Sereno, będzie dobrze. Wiesz dlaczego? Bo kocham cię i tylko to się liczy.
***
Lily nie mogła spać. 
Od dzieciństwa cierpiała na bezsenność. Często spędzała uważne noce, leżące w ciemnym pokoju i licząc migoczące gwiazdy, które mieniły się na jej suficie. Uważnie przyglądała się poszczególnym konstelacjom, próbując zapamiętać ich skomplikowaną budowę i chcąc oszukać czas. Skupiała się na maleńkich punkcikach i nie spuszczała z nich wzroku dopóki nie zniknęły, a na ich miejsce pojawiła się inna gwiazdka. 
Nigdy nie powiedziała o tym rodzicom, którzy pewnie narobiliby tylko wielkiego szumu wokół tej sprawy i zaczęliby przesadnie przejmować się jej osobą, a tego chciała za wszelką cenę uniknąć. Uwielbiała czuć powiew wolności i nie zamierzała z tego zrezygnować. 
Gdy świat pogrążał się w ciemności, a zamek zapadł w sen Lily zaczynała planować swoje wędrówki. Przydawało się przy tym wcześniejsze studiowanie planów zamku, które zaowocowało doskonałą znajomością różnych zaułków. Dlatego teraz zamiast leżeć w łóżku, szła ciemnym korytarzem. W ręce trzymała różdżkę. Za pomocą zaklęcia mogłaby ona posłużyć w oświetleniu podłoża, ale panienka potter wolała tego uniknąć. W ciemności istniało mniejsze ryzyko, że ktoś ją odkryje i zada głupie pytanie, co ona tutaj robi.
Na jej twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek. Nie cierpiała ludzi, którzy marnowali słowa i unikała ich. Wychodziło jej to całkiem nieźle zważywszy, że w rodzinie posiadała sporo osób z takimi skłonnościami, a mimo to udawało jej się...

- Uważaj! - warknęła, gdy niespodziewanie na kogoś wpadła. Zaraz, wpadła na kogoś o tej porze w zupełnie pustym zamku? Najwidoczniej tak, sporo czuła teraz na sobie czyjeś, bynajmniej nie lekkie ciało, a obca ręka boleśnie wbijała się w jej żebra. Powstrzymała warknięcie i chęć wydarcia się na przybysza, który nieporadnie próbował wstać. Czuła, że powoli maca podłogę wokół. Próbował się wesprzeć na swojej dłoni, co nie byłoby takim złym pomysłem, gdyby położył ją kilka centymetrów dalej. Pech jednak chciał, że męska dłoń wylądowała wprost na włosach dziewczyny, która na lekkie pociągnięcie zareagowała nieprzyjaznym warknięciem.

- Potter, znowu się spotykamy. - Kpiący głos nie pozostawiał wątpliwości. Mógł należeć tylko do jednej osoby - Malfoya.

Lily szarpnęła się, umiejętnie celując łokciem w brzuch przeciwnika.Niespodziewany atak osłabił go na tyle, że stracił równowagę, znowu lądując na rudowłosej nastolatce.
- Nie pozwalaj sobie - warknęła, nie przestając się szarpać.
- Po co mi zrobisz, Potter? - odciął się, uruchomiając jej ręce nad głową. Mógł teraz dostrzec jej twarz. Brązowe oczy miotały błyskawice. Niemal widział w nich, jak mała uśmierca go na tysiąc możliwych sposobów. Rude włosy miała rozrzucone na podłodze niczym na poduszce po ciężkiej nocy. Jej policzki zdobiły rumieńce, a usta nawet na chwilę nie pozostawały zamknięte. Zastanawiał się, co powinien zrobić, gdy do głowy przyszedł mu zaskakujący pomysł. Nie namyślając się, pochylił się w jej kierunku i musnął jej usta swoimi. 
- To mój prezent dla ciebie, Potter, abyś o mnie nie zapomniała przez wakacje - powiedział ze złośliwością w głosie, zostawiając wściekłą dziewczynę na podłodze.
- Jeszcze zobaczymy - parsknęła, podnosząc się. - Zobaczymy, kto o kim będzie myślał...
______________________________
Za długo się nie odzywałam i za to wszystkich przepraszam. Postaram się to naprawić (obiecuję), bo mam ogromną ochotę doprowadzić tego bloga do końca. Nie wspominając już, że mam poczucie winy jak z Lublina do Australii. Ten rozdział był swego rodzaju ostatnimi, bo po nim zaczyna się nowy okres w życiu niektórych bohaterów.
Przepraszam raz jeszcze - wszystkich, którzy chociaż raz poczuli się zawiedzeni moją nieodpowiedzialnością. Wszelkie zaległości na blogach nadrobię w najbliższym czasie, możecie być pewni.
Z weselnych spraw zdradzę, że wracam do pisania i będę się tutaj pojawiała o wiele częściej. A z zupełnie innej beczki, wciągnęłam się w oglądanie El barco. Całkiem przyjemny serial i Mario Casas - prawdziwa uczta dla oczu. Oglądacie PLL? Ja nadal nie mogę uwierzyć, że Toby... Mam nadzieję, że niedługo zobaczymy jego motywację i wspólną scenę ze Spenc, bo to moja ulubiona para. Ale dlaczego o tym piszę? Już kończę;) Dziękuję za nominację do Liebster Award. Na pytania odpowiem za kilka dni.
A na koniec dziękuję tym, którzy nie stracili wiary, że  nie zostawię bloga.

20 komentarzy:

  1. No w końcu! Już myślałam, że nie wrócisz do pisania tego bloga. Mam nadzieję, że tym razem nie zostawisz Brzyduli na tak długo bez słowa. :)
    Drażni mnie trochę zachowanie Scorpiusa. Raz zaleca się do Rose, raz do Lily... I gdzie tu jakikolwiek sens? Jak można się nie pogubić? Co tak naprawdę dzieje się w głowie Scorpiusa Malfoya? Jakie ma zamiary wobec kuzynek? Może żadne, a te pocałunki są tylko swego rodzaju intrygą, podstępem, by je rozproszyć i skłócić? Nie ogarniam tego chłopaka. Mógłby się w końcu zdecydować. Albo na wozie, albo pod wozem - wybór jest prosty. :)
    Zupełnie nie poznaję Jamesa. Gdzie się podział następca bliźniaków i Huncwotów? Rozumiem, że związek z Sereną go odmienił, inaczej teraz patrzy na różne sprawy, ale nie oznacza to, że od czasu do czasu nie mógłby podnieść Filchowi ciśnienia, prawda? :D Tak swoją drogą, to dziwię się Serenie, że ma wątpliwości. Ja bym się cieszyła, mając takiego chłopaka, a Angelique Zabini wyrzuciłabym przez okno. Z ostatniego piętra. Czy ona nie ma własnego życia? Dobrze, że już kończą szkołę. Nie będą przynajmniej skazani na jej i innych Ślizgonów towarzystwo.
    Tak z innej beczki - czy imię Chelsea się przypadkiem nie odmienia? Bo mnie się wydaje, że tak. I trochę dziwnie to wygląda, gdy za każdym razem stosujesz jej imię w formie podstawowej. A jeśli już o Chelsei mowa, to mogłaby sobie odpuścić tą miłość do Albusa. To skończony rozdział. Czy ona nie widzi, że ten chłopak się zmienił i zupełnie się nią nie interesuje? Powinna sobie znaleźć innego, bardziej jej wartego partnera. Zasługuje na to bardziej, niż męczyć się z nieodwzajemnionymi uczuciami do Pottera.
    Btw., proponuję wyjustować tekst i może dodać akapity, żeby nadać tekstu odrobinę estetyczności, bo teraz - nie zrozum mnie źle - jest trochę niechlujnie.

    Z niecierpliwością oczekuję kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że nie ukaże się on za kilka miesięcy. :)

    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie zostawię. Jestem teraz świadoma, jak ważną częścią mojego życia jest ten blog i nie popełnię dwa razy tego samego błędu.
      Doskonale podsumowałaś Scorpiusa. On jednak sam nie wie, czego chce i podąża za chwilowymi kaprysami. Jego zachowanie w stosunku do kuzynek to doskonały tego przykład. Jednak uwielbiam tego chłopaka i za kilka rozdziałów będzie go całkiem sporo - z wszystkimi wadami i zaletami.
      Może dziwnie wygląda cały czas Chelsea w formie podstawowej, ale imię to nie odmienia się.
      Dziękuję za radę - już wyjustowałam tekst. Nie mam pojęcia, jak mogłam o tym zapomnieć.
      Pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz;)

      Usuń
  2. No naprawdę, długo niczego tu nie było. Ale wróciłaś z wielkim rozdziałem, dosłownie - z ciekawości wkleiłam do worda i okazało się, że to 8 stron. ;p A jeśli chodzi jeszcze o takie luźne uwagi: zaczęłam PLL i jestem w połowie pierwszego sezonu, ale niestety ferie już się kończą więc nie wróże prędkiego nadrabiania...
    Jeśli chodzi o to co w rozdziale - obawiam się że tego jest za dużo. Przestałam ogarniać to opowiadanie, mam już jedynie ogólny zarys historii po tak długiej przerwie.
    Ale lubię tą naiwną Serenę, za dobra jest, zbyt niepewna i - jak już wspomniałam - naiwna. W sumie to chyba lubię ją tak samo jak i Albusa, który ma tą wielką, natrętną 'fankę'. Nadgorliwość gorsza od faszyzmu... tak samo jak poprzedniczka podejrzewałam, że to już porzucona historia i popieram jej propozycję jeśli chodzi o justowanie tekstu, aczkolwiek akapity bywają dla autorek uciążliwe na tej platformie.

    Pozdrawiam i czekam na następne twory. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział długi, bo chciałam chociaż trochę zrekompensować nieobecność;) Zazwyczaj mają 5,5- 6 stron.
      Oj, aż Ci zazdroszczę, że jesteś dopiero w połowie pierwszego sezon PLL. Ja teraz męczę się, czekając na kolejny odcinek.
      Zdaję sobie sprawę, że wymagam wiele od czytelników, oczekując zapamiętania tylu wątków poruszonych w opowiadaniu po tak długim czasie. Wiem, że muszę unikać takich przerw i na tym się skupię.
      Tej historii nie porzucę - za dużo wspomnień, pracy i wysiłku. Za dużo walki. Poza tym moim marzeniem jest doprowadzić to do końca.

      Usuń
  3. Jeju, jeju, jeju. Zaciesz mam na całego. Strasznie, ale to strasznie się cieszę. Aż nie wiem, co mam napisać. A to mi się zwykle nigdy nie zdarza. Cóż, jak zawsze jestem pod wrażeniem. Z niecierpliwością czekałam na ten rozdział i w końcu jest - ku mej wielkiej radości. W każdym razie po prostu nadal jestem w szoku i dochodzę do siebie. Bardzo mi się podoba. Ale to nic nowego w końcu. Hm, życzę Ci więcej weny i czasu do pisania. A także wytrwałości i tego, żebyś zawsze dochodziła do obranego przez siebie celu. Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeeest! Jest rozdział! Jednak doczekałam się w tym życiu :D
    James trochę za mało honcwocki, a Malfoy strasznie niezdecydowany. Znalazłam kilka błędów:
    -"To był jej Albus, chłopak, których dawał jej pierwsze kwiatki" - chłopak, który
    -"Za pomocą zaklęcia mogłaby ona posłużyć w oświetleniu podłoża, ale panienka potter wolała tego uniknąć" - Potter z małej?!
    Był gdzieś jeszcze jeden, ale go zgubiłam ^^
    Ogólnie tekst jest okey. Tylko (sądzę tak jak Mademoiselle) czy imienia 'Chelsea' się naprawdę nie odmienia? M. Chelsea D. Chelsea'y C. Chelsea'ie B. Chelsea'ę N. Chelsea'ą Ms. Chelsea'ie W. O! Chelsea'o! Odmieniłam przez przypadki z apostrofem, jednak nie jestem pewna czy to poprawna wersja.
    Do następnego
    Tośka

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja się ciesze, że wróciłaś:) Zaraz zabieram się do czytania.
    Pozdrawiam, Fanta102:D
    PS. Mam nadzieję, ze mnie pamiętasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że pamiętam;)) Cieszę się, że wciąż tu wpadasz.

      Usuń
  6. Rozdział super, zwłaszcza ostatni fragment. Lily i Scor: mieszanka wybuchowa. A jak Rose się o tym dowie...Polecam wszystkim znajdującym się w promieniu 50 km o natychmiastową ucieczkę.
    Serena jest stanowczo zbyt miła! Zabini utrudnia jej życie na wszystkie możliwe sposoby a S jej żałuje? Niech się cieszy z takiego faceta jakim jest James a ją ma w dupie :p
    PLL oglądam, oczywiście :p Ale wolałabym żeby Spencer była z Wrenem, sexy doktorkiem. ;) Zwłaszcza teraz kiedy Tobby jest w Teamie. :)
    Pozdrawiam.
    [felix-felicis-potion]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście ja i tak jestem zdania, że Rose powinna być z Easym. Ale mała akcja ze Scorem i Lily nie zaszkodzi :)

      Usuń
  7. Wspaniała nasza Muniette - Małgosiu !
    Chciałabym przesłodzić i powiedzieć, że jest to rozdział który rekompensuje czekanieeeee długgggie, ale niestety tak nie jest. Bardzo mnie, kurczę zasmuciłaś. Ale tak duchowo oczywiście - bo gramatycznie i stylistycznie było tak pięknie, że poczułam się zazdrosna (mówię jako osoba popełniająca błędy w każdym napisanym zdaniu :) ). Serena jako jedyna osłodziła mi ten fragment. Nadal jest tak samo cudownie niewinna jak była zawsze. Ale Chelsea nie jest tak samo nastawiona na sukces jak zawsze - ma kryzys osobowości ? , Albus to już tylko postać epizodyczna, występująca jako zdepresjonowany gbur, James z szalonego rockmana zmienia się w słodkiego kochasia , a Scorpius... ? Dlaczego ? Dlaczego, moja idolka (bo nią jesteś ! )postanowiła rozdzielić tak wyczekiwany przeze mnie paring Rose - Scorp, w dodatku dla Lily Potter ? Choć w tym wszystkim niesamowite jest to, że tak to przeżywam :) Jak zdradę stanu wręcz ;P To dowód na to, że dobrze piszesz.
    Właściwie ten komentarz jest przekazem tego,że jesteś wspaniała i świtnie piszesz, ale chyba osłabła twoja wena - tak myślę, czy mam rację ?
    Twoja, czytelniczka od drugiego rozdziału "Brzyduli", niestety w chwili obenej ze złamanym serduszkiem :<
    Róża :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wspaniały komentarz, który poprawił mi humor i pomógł znaleźć wenę;) Cóż, postaram się popracować nad regularnością występowania poszczególnych postaci, ale ciężko o to przy moim tempie. Ale obiecuję się poprawić;)
      O Scorpiusie i Rose zdradzę, że to nie koniec, a jedynie początek. Jednak teraz o nich przez troszkę nic nie będzie, bo skupię się na wakacjach. Jednak obiecuję, że ich siódmy rok będzie niezapomniany;)

      Usuń
  8. Długo Cię nie było to fakt. Jednak dobrze, że wróciłaś i kolejny raz wierzę, że tym razem już na dłużej i bez takich nagłych i długich przerw. Doskonale znam to uczucie kiedy nie piszesz nic przez kilka miesięcy i zawsze próbujesz się do tego zmusić, a wychodzą potem z tego jakieś marne wypociny. Sama staram się pisać regularnie, ale życie ma swoje plany na nas.
    Wracając do rozdziału. Serena i James są szczęśliwi i należy im się to, ale jednak wyczuwam kłopoty. Boję się, że panna Zabini nie do końca pogodziła się z utratą prestiżu jaki dawał jej związek z synem Pottera. Nie wiem czemu, ale boję się też o Lily. Nie lubię jej w Twoim opowiadaniu, ale jednak boję się, że ta dziewczyna w pewnym momencie pogubi się i zejdzie na złą drogę. Dobrze, że Rose ma nadzieję, bo czasami to jedyne co człowiekowi zostaje.
    Pozdrawiam, Lady Spark.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny blog! Po pierwsze- ładne imiona, po drugie- brak błędów i po trzecie bajeczna historia! Daje to ideał bloga( przynajmniej w moim mniemaniu:) Zapraszam do mnie, też fanfic o hp:)
    http://najpiekniejsza-opowiesc-o-lily.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Nareszcie się doczekałam!
    Rozdział jak zawsze świetny. Nie zauważyłam błędów, jedynie dwie pierwsze linijki piosenki, są na białym tle. Jest Lily i Rose i Ruda jest szczęśliwa. Tak więc czekam na kolejny wspaniały rozdział, mając nadzieję, że tym razem pojawi się wcześniej.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
    [oszukac-los]

    OdpowiedzUsuń
  11. Kto użycza twarzy Duncanowi Statfordowi w zakładce z bohaterami?

    OdpowiedzUsuń
  12. Z tego co zorientowałam się po bohaterach to trafiłam na owumety. No i patrząc na zdjęcie głównej bohaterki mogę powiedzieć wszystko, ale nie to że jest brzydka. No, ale przeczytałam tylko najnowszy odcinek, więc nie do końca orientuje się jak to tam jest. Oczywiście poprzednie również zamierzam przeczytać.

    Serena chyba nie do końca ufa Jamesowi. Ciągle analizuje ich związek, zachowania, gesty. Może boi się, że będzie cierpieć. Co do jej rywalki, myślę że tamta dziewczyna nie była z Jamesem z miłości, a bardziej z wyrachowania... Może nie potrafi przeboleć, że James ją zostawił?

    Ale widać, że James kocha Serene i jest z nią szczęśliwy. Wyraźnie mu na niej zależy.

    Coś wydarzyło się między Rose, Albusem i Chealsem, ale jeszcze nie wiem co. Widać jednak, że męczy ich fakt, że coś ich poróżniło.

    Czuję też chemię, między Lily i Scorpiusem. W tej kwestii zapowiada się dość interesująco. Ciekawa jestem co z tego wyniknie?

    Ogólnie rozdział jest super, można nieźle się wciągnąć.

    Co prawda napisałam o tym w zakładce spam, ale po dłuższym namyślę usunęłam tamten komentarz i stwierdziłam, że mogę napisać tutaj, skoro i tak komentuję odcinek. Chyba, że uznasz to jednak za spam to z góry przepraszam :)

    Chciałam jednak poinformować Cię, że zostałaś nominowana do Liebster Award.
    Wszystkie informacje znajdziesz tutaj : http://wspomnienie-przeszlosci.blogspot.com/

    Co prawda przeczytałam pod notką, że byłaś nominowana już w lutym tyle wywnioskowałam, po dacie postu, no ale mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza, że teraz ja wyskakuję z tym samym.
    No nic czekam na następny i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dopisać, że po tym adresem który podałam i w zakładce nominacje. Wybacz :]

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za komentarz. Mimo przeczytania tylko jednego rozdziału, całkiem sporo z niego zrozumiałaś, co bardzo mnie cieszy;)

      Co do nominacji obiecuję szybko odpowiedzieć na pytania, bo część odpowiedzi mam już napisanych, i niedługo to opublikować;)

      W wolnej chwili na pewno zajrzę na twojego bloga, bo już powoli nadrabiam zaległości, które zrobiły mi się na blogach.

      Usuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.