To jest okropne - wykrztusiła z siebie sześcioletnia Victoire, wymownie się przy tym wzdrygając. Jej jasnoblond, prawie srebrzyste włosy delikatnie zafalowały, a w dużych, ciemnoniebieskich oczach okolonych długimi, gęstymi rzęsami pojawił się wyraz obrzydzenia. Dziewczynka zmarszczyła nosek, jakby poczuła coś śmierdzącego i spojrzała wymownie na siedzącego obok Teddy'ego, najwyraźniej oczekując od chłopca jakiejś reakcji. On jednak tylko cicho się roześmiał, po czym dał jej przyjacielskiego pstryczka w śmiesznie zmarszczony nosek. Sześciolatka wzniosła oczy do nieba, jednocześnie otrzepując swoją sukienkę z niewidzialnego pyłku.
- Teddy, prawda, że to jest okropne? - zapytała chłopca, patrząc na niego zza kurtyny rzęs i mrugając niewinnie.
Chłopiec w pierwszej chwili nie odpowiedział, tylko kopnął leżący pod swoimi nogami kamyk i westchnął cicho. Jego zachowanie wyraźnie nie spodobało się blondyneczce, która prychnęła niczym rozjuszona kotka.
- Victoire, nie złość się - powiedział w końcu, a ona popatrzyła na niego z ukosa.
- Ale nie sądzisz, że taplanie się w błocie jest okropne? - zapytała, wzdrygając się po raz drugi i lekko zaciskając usta.
- Może dla ciebie to jest okropne, ale oni - wskazał ręką na czeredę młodych Weasleyów - mają na ten temat zupełnie inne zdanie. Chyba nawet zabawa w błocie im się podoba - dodał, dostrzegając uśmiechnięte miny i słysząc wesoły śmiech.
- Uważasz, że nie mam racji? - W ciemnoniebieskich jak głębia oceanu oczach pojawiły się łzy. Widząc to, chłopiec lekko się zaczerwienił, a jego zazwyczaj czarne włosy przybrały odcień dojrzałej wiśni, zaś w szarych oczach pojawił się wyraz zawstydzenia.
- Nie, Victoire. Oczywiście, że masz rację - skłamał nieudolnie, ale to wystarczyło pannie Weasley. Na jej twarzy pojawił się wyraz satysfakcji i słodki uśmiech, któremu nikt nie mógł się oprzeć.
- Och, Teddy, jesteś cudowny! - wykrzyknęła, nachylając się w jego stronę i muskając ustami powietrze wokół jego twarzy. Włosy chłopca zmieniły kolor na ciemny burgund, a uśmiech panny Weasley stał się jeszcze szerszy. Teddy próbując zakończyć niewygodny dla siebie temat, odepchnął się nogami od ziemi, a stara, drewniana huśtawka, na której właśnie siedzieli przechyliła się do przodu, aby chwilę później zacząć kołysać się ruchem wahadłowym. Oni tymczasem siedzieli pogrążeni we swoich myślach.
Blondynka myślała o swojej nowej sukience, którą dostała kilka dni temu od mamy. Nowe ubranie miało śliczny, różowy kolor w ulubionym odcieniu dziewczynki. Całości dopełniało mnóstwo koronek, falbanek i fałdek. Sukienka godna księżniczki, jak powiedziała mama, przypomniała sobie Victoire, odgarniając ze swojego czoła jasny pukiel, który odznaczał się na jej alabastrowej cerze. Nie mogła się doczekać jak ją założy i zobaczy reakcję Teddy'ego. Oczami wyobraźni już widziała jego reakcję - pewnie rozdziawi buzię ze zdziwienia albo zamruga powiekami i jak zwykle powie, że ślicznie wygląda.
Teddy miał trochę inne zmartwienia. Nie chciał sprawić przykrości jej, ale wiedział, że ona nie ma racji. Wolał jednak ustąpić niż doprowadzić Victoire do łez. Uwielbiał bowiem tę blondyneczkę, jak chyba nikogo na świecie. To z nią dzielił się wszystkim, co miał, rozmawiał o swoich problemach i bronił przed rzeczywistością. Była dla niego całym światem, a on jej oczkiem w głowie. Spędzali ze sobą wszystek czas. Rozstawali się bardzo rzadko i to z wielką niechęcią. Najszczęśliwsi zaś byli we własnym towarzystwie.
- Teddy, Victoire chodźcie! - Usłyszeli krzyk ciotki Ginny. Chłopiec popatrzył na osóbkę siedzącą obok, ale ona tylko wzruszyła ramionami. Wstali i podeszli w stronę Nory, omijając po drodze brodzące w błocie dzieciaki.
- Coś się stało? - spytał z zaniepokojeniem w głosie Ted, gdy znaleźli się obok Ginny. Rudowłosa kobieta spojrzała na niego ze zdziwieniem, po czym dźwięcznie się roześmiała, głaszcząc go po głowie.
- Nie, skądże. Nie martw się, Teddy - odpowiedziała po chwili.
- Mówiłam - zaczęła Victoire, łapiąc go za rękę i unosząc głowę, aby spojrzeć mu w oczy - mówiłam ci, że w życiu trzeba posiadać optymizm.
- Oczywiście, Victoire - przytknął jak zwykle młody Lupin, a młoda pani Potter spojrzała na nich z nieukrywanym uśmiechem, którego nie mogła powstrzymać ilekroć widziała te dzieci razem. Podobnie jak reszta rodziny śmiała się, że pewnie jest to pierwsza para w nowym pokoleniu, ale patrząc na nich nie mogła się oprzeć wrażeniu, że w rodzinnym żarcie może być ziarenko prawdy. Ale kto wie, co przyniesie los.
- Chodźcie - powiedziała Ginny, otrząsając się z zadumy i kierując się w stronę drzwi do Nory.
- Och, nie! - Victoire raptownie stanęła w miejscu, a na jej twarzy pojawił się strach. - Zapomniałam wstążki - wskazała ręką na swoje rozpuszczone jasne włosy. - Pewnie została na ławce.
- Poczekaj, zaraz ci ją przyniosę - zaofiarował się natychmiast Teddy, a blondynka obdarzyła go słodkim uśmiechem, na którym zaczynał i kończył się jego świat.
___________________________________________
Wiem, że krótko, ale to będzie dosyć krótka historia. Zakładam, że zmieszczę się w ok. 10 rozdziałach. W tym tygodniu na pewno opublikuję jednoczęściowe opowiadanie, bo nie chcę, aby zalegało na moim dysku. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Tyle, bo moje posłowie będzie dłuższe od opublikowanego tekstu;D
PS Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję za wszystkie ciepłe słowa pod ostatnim rozdziałem;)
Chłopiec w pierwszej chwili nie odpowiedział, tylko kopnął leżący pod swoimi nogami kamyk i westchnął cicho. Jego zachowanie wyraźnie nie spodobało się blondyneczce, która prychnęła niczym rozjuszona kotka.
- Victoire, nie złość się - powiedział w końcu, a ona popatrzyła na niego z ukosa.
- Ale nie sądzisz, że taplanie się w błocie jest okropne? - zapytała, wzdrygając się po raz drugi i lekko zaciskając usta.
- Może dla ciebie to jest okropne, ale oni - wskazał ręką na czeredę młodych Weasleyów - mają na ten temat zupełnie inne zdanie. Chyba nawet zabawa w błocie im się podoba - dodał, dostrzegając uśmiechnięte miny i słysząc wesoły śmiech.
- Uważasz, że nie mam racji? - W ciemnoniebieskich jak głębia oceanu oczach pojawiły się łzy. Widząc to, chłopiec lekko się zaczerwienił, a jego zazwyczaj czarne włosy przybrały odcień dojrzałej wiśni, zaś w szarych oczach pojawił się wyraz zawstydzenia.
- Nie, Victoire. Oczywiście, że masz rację - skłamał nieudolnie, ale to wystarczyło pannie Weasley. Na jej twarzy pojawił się wyraz satysfakcji i słodki uśmiech, któremu nikt nie mógł się oprzeć.
- Och, Teddy, jesteś cudowny! - wykrzyknęła, nachylając się w jego stronę i muskając ustami powietrze wokół jego twarzy. Włosy chłopca zmieniły kolor na ciemny burgund, a uśmiech panny Weasley stał się jeszcze szerszy. Teddy próbując zakończyć niewygodny dla siebie temat, odepchnął się nogami od ziemi, a stara, drewniana huśtawka, na której właśnie siedzieli przechyliła się do przodu, aby chwilę później zacząć kołysać się ruchem wahadłowym. Oni tymczasem siedzieli pogrążeni we swoich myślach.
Blondynka myślała o swojej nowej sukience, którą dostała kilka dni temu od mamy. Nowe ubranie miało śliczny, różowy kolor w ulubionym odcieniu dziewczynki. Całości dopełniało mnóstwo koronek, falbanek i fałdek. Sukienka godna księżniczki, jak powiedziała mama, przypomniała sobie Victoire, odgarniając ze swojego czoła jasny pukiel, który odznaczał się na jej alabastrowej cerze. Nie mogła się doczekać jak ją założy i zobaczy reakcję Teddy'ego. Oczami wyobraźni już widziała jego reakcję - pewnie rozdziawi buzię ze zdziwienia albo zamruga powiekami i jak zwykle powie, że ślicznie wygląda.
Teddy miał trochę inne zmartwienia. Nie chciał sprawić przykrości jej, ale wiedział, że ona nie ma racji. Wolał jednak ustąpić niż doprowadzić Victoire do łez. Uwielbiał bowiem tę blondyneczkę, jak chyba nikogo na świecie. To z nią dzielił się wszystkim, co miał, rozmawiał o swoich problemach i bronił przed rzeczywistością. Była dla niego całym światem, a on jej oczkiem w głowie. Spędzali ze sobą wszystek czas. Rozstawali się bardzo rzadko i to z wielką niechęcią. Najszczęśliwsi zaś byli we własnym towarzystwie.
- Teddy, Victoire chodźcie! - Usłyszeli krzyk ciotki Ginny. Chłopiec popatrzył na osóbkę siedzącą obok, ale ona tylko wzruszyła ramionami. Wstali i podeszli w stronę Nory, omijając po drodze brodzące w błocie dzieciaki.
- Coś się stało? - spytał z zaniepokojeniem w głosie Ted, gdy znaleźli się obok Ginny. Rudowłosa kobieta spojrzała na niego ze zdziwieniem, po czym dźwięcznie się roześmiała, głaszcząc go po głowie.
- Nie, skądże. Nie martw się, Teddy - odpowiedziała po chwili.
- Mówiłam - zaczęła Victoire, łapiąc go za rękę i unosząc głowę, aby spojrzeć mu w oczy - mówiłam ci, że w życiu trzeba posiadać optymizm.
- Oczywiście, Victoire - przytknął jak zwykle młody Lupin, a młoda pani Potter spojrzała na nich z nieukrywanym uśmiechem, którego nie mogła powstrzymać ilekroć widziała te dzieci razem. Podobnie jak reszta rodziny śmiała się, że pewnie jest to pierwsza para w nowym pokoleniu, ale patrząc na nich nie mogła się oprzeć wrażeniu, że w rodzinnym żarcie może być ziarenko prawdy. Ale kto wie, co przyniesie los.
- Chodźcie - powiedziała Ginny, otrząsając się z zadumy i kierując się w stronę drzwi do Nory.
- Och, nie! - Victoire raptownie stanęła w miejscu, a na jej twarzy pojawił się strach. - Zapomniałam wstążki - wskazała ręką na swoje rozpuszczone jasne włosy. - Pewnie została na ławce.
- Poczekaj, zaraz ci ją przyniosę - zaofiarował się natychmiast Teddy, a blondynka obdarzyła go słodkim uśmiechem, na którym zaczynał i kończył się jego świat.
___________________________________________
Wiem, że krótko, ale to będzie dosyć krótka historia. Zakładam, że zmieszczę się w ok. 10 rozdziałach. W tym tygodniu na pewno opublikuję jednoczęściowe opowiadanie, bo nie chcę, aby zalegało na moim dysku. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Tyle, bo moje posłowie będzie dłuższe od opublikowanego tekstu;D
PS Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję za wszystkie ciepłe słowa pod ostatnim rozdziałem;)
Bardzo mi się podobało :> Te dzieciaki są przeurocze ^^ Nie mogę się doczekać kontynuacji :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tosia :>
Czyżby szykowała się nowa historia ? Ciekawie się zaczyna i jeśli będzie tak dobrze napisana jak BwH to czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńTak, nowa historia;) Mam nadzieje, że Cię nie rozczaruję, bo chociaż to nieco powiązane z BwH, to jednak inna wizja. Tu będzie mniej wątków pobocznych i nieco mniej szalona rzeczywistość.
UsuńVictorie to taka mała kokietka. Owinęła sobie małego Lupina wokół paluszka tak szybko, że nawet się chłopak nie zorientował. Znajomość panny Weasley i pana Lupina w tym wieku zakrawa o dziwność, bo ja w ich wieku uważałam, że chłopcy są głupi - dosłownie tak o nich mówiłam, a chłopcy mówili o dziewczynach, że się na niczym nie znają xD. Ech to były czas :D. Wtedy jedynym zmartwieniem był problem czy uda się przed wyjściem do babci, czy cioci obejrzeć ulubioną bajkę i czy na czas wróci się do domu na wieczorynkę. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i oczywiście na to jednoczęściowe opowiadanie również czekam!
Pozdrawiam, Lady Spark :)
Miałam wrażenie, że bohaterowie zachowują się zbyt dojrzale jak na swój wiek, w końcu to tylko dzieci i powinny raczej myśleć o zabawie niż o podobaniu się sobie ;).
OdpowiedzUsuńPolubiłam jednak małego Lupina, wgl on jest metamorfomagiem <333. Już za to go lubię, bo lubię metamorfomagów. Oni są tacy fajni. A jeszcze nie czytałam żadnego opowiadania o tym paringu, bo ogólnie bardzo rzadko czytam coś o młodym pokoleniu. Mam nadzieję, że nie będzie zbyt cukierkowo ;). Ach, te moje zamiłowania do jakiegoś mroku... Choć na krwawe sceny pewnie tutaj nie mam co liczyć? ;PP
Victoire troszkę mnie irytowała ;). Ja, jako chłopczyca zawsze nienawidząca sukienek, kokardek itp. i w przedszkolu grożąca mamie, że jeszcze raz ubierze mnie w spódniczkę, to potnę ją nożyczkami, nigdy nie lubiłam takich słodkich, wychuchanych dziewczynek w kokardkach. Nawet do tej pory mam wstręt do różowości, lalek i wszystkiego, co kojarzy mi się z małymi księżniczkami ;).
A w rozdziałach będziesz opisywać Hogwart? Jestem ciekawa, jak ukażesz Hogwart z perspektywy tych bohaterów. I mam nadzieję, że do tego czasu Victoire się ogarnie i nie będzie taka irytująca ^^.
A tu masz powtórzenie (wyrażenie: całym światem):
rozmawiał o swoich problemach i bronił przed całym światem. Była dla niego całym światem, a on jej oczkiem w głowie.
Spędzali ze sobą wszystek czasu. - dość dziwne wyrażenie, zbyt potoczne jak na opowiadanie.
Chyba gdzieś jeszcze coś widziałam, ale kurczę, zapomniałam ;). Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tych wytknięć ^^.
Tak to było całkiem okej ;). Jestem ciekawa twojego pomysłu na tę historię ^^.
Nie, nie masz co raczej liczyć na krwawe sceny w tym opowiadaniu. W innych tak, ale tu zdecydowanie nie;D
UsuńTaaak, Ted to metamofromag, chociaż strasznie trudno mi to opisywać i mam wrażenie, że wciąż o tym zapominam.
Victoire z założenia miała być tak słodka, że aż irytująca. Trudno ją (nie)lubić, bo... to cała Victoire, chodzący ideał. Z wiekiem niewiele się zmieni, lecz może jako nastolatka zyska więcej Twojej sympatii.
Dzięki za wytknięcie błędów. Nie wiem, jak mogłam je przeoczyć, bo czytałam ten prolog więcej niż kilka razy.
Szkoda, tak lubię, jak obficie leje się krew ;). No ale nic, za to w swoich opowiadaniach będę się ostro wyżywać na postaciach ^^. Wgl co planujesz pisać po tej historii? Też jakiś ff HP?
UsuńTeż czasem zapominam o metamorfozach Ev, ale to dlatego, że lubię jej wygląd, i zazwyczaj ona zmienia głównie kolory włosów i fryzury.
Mam nadzieję, że jako nastolatka nie będzie tak wkurzająca, dziewczęca i wychuchana ^^. Zawsze wolałam chłopczyce, skoro sama taką byłam ^^.
No, to zrozumiałe, z tymi błędami. Mi też się zdarzają powtórzenia, dlatego muszę mieć bety, bo samemu się nie wszystko wyłapie, nawet kiedy się pisze jak ja z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem i ma się mnóstwo czasu na poprawki.
Po tej historii jeszcze nie wiem, co będę pisać. Planów mam dużo i całkiem sporo opowiadań z jednym, dwoma rozdziałami. Marzy mi się pisanie historii Huncwotów, ale... No do napisania tego jeszcze mi daleko, bo boję się, że znowu wszystko zepsuję.
UsuńJeśli Victoire i tak nie przypadnie Ci do gustu, mam nadzieję, że chociaż Teddy spełni Twoje oczekiwania;)) Ja osobiście uwielbiam tego chłopaka.
O, historie Huncwotów są ciekawe ^^. Choć chyba najbardziej lubię takie z akcją dziejącą się po szkole, bo tych jest mało :). Romansów Lily i Jamesa czytałam mnóstwo w różnych odsłonach, dlatego zawsze mile widziane coś świeżego.
UsuńMiniaturki też pisuję, ostatnio mnie wzięło na drabble. Bo długich opowiadań mam 2 (ale jedno skończyłam pisać i mam jeszcze tylko 4 notki do opublikowania), ale w planach kilka krótszych...
Ciekawi mnie ten twój Teddy. Właściwie nic o nim chyba jeszcze nie czytałam. Może poszukam coś na ff.net :).
Też czytałam sporo romansów o LE&JP (bo więcej od historii o nich jest chyba tylko Dramione), ale... większość składała się głownie z dialogów typu: ,,Liluś, umówisz się ze mną?", co jest nieco rozczarowujące.
UsuńPodziwiam Cię, że potrafisz tyle pisać. U mnie wszystko musi być baaardzo powoli przez co z niczym się niestety nie wyrabiam.Drabble nigdy nie próbowałam, bo... Kurcze, to by mi chyba nie wyszło.
Teddy jest super. Taki Harry tylko o wiele lepszy;)
Zgadzam się z Ginger Grant - Victoire i Teddy zachowują się zbyt dojrzale jak na swój wiek. W końcu są jeszcze dziećmi. Powinni bardziej skupiać się na zabawie, wygłupach, a nie prowadzić wewnętrzne monologi na temat (dot. Teddy'ego), jaka to Victoire jest piękna, cudowna i jak bardzo ją kocham. To trochę nie na miejscu. Przecież ile taki ośmiolatek może wiedzieć o miłości?
OdpowiedzUsuńSzablon faktycznie bardzo ładny, choć jestem zdania, że szata graficzna powinna pasować do opowiadania. Ale obecność Lily Collins (bo to ona, prawda?) wszystko wynagradza. :)
Zauważyłam też parę błędów; mam nadzieję, że nie będziesz zła, jeśli Ci je wytknę. Nawyk oceniającego. XD
(...) zapytała chłopca, patrząc na niego z zza kurtyny rzęs i mrugając niewinnie.
Widząc to chłopiec lekko się zaczerwienił (...) - powinien być przecinek po "to";
Och, Teddy jesteś cudowny! - i tutaj też po imieniu zabrakło przecinka :D
(...) tą blondyneczkę (...) - tę;
Nie skądże. - i znów przecinek Ci uciekł;
Poczekaj zaraz ci ją przyniosę (...) - jw., tyle że tym razem po "poczekaj".
Z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń. Coś czuję, że to będzie równie wspaniałe - jeśli nie lepsze - opowiadanie jak Brzydula. :)
Całuję,
Madem.
Victoire i Teddy może zachowują się nieco zbyt dorośle, ale wszystko ma swój cel. Victoire nie rozumiała zabaw swojego rodzeństwa i kuzynów, nie lubiła się brudzić itp. Była po prostu bardzo grzecznym dzieckiem, który woli oglądać świat niż go niszczyć. Do tego zawsze przekonywała Teddy'ego.
UsuńMonolog Teda nie do końca jest o miłości. Wiem, że trudno od dzieci akurat tej wymagać. Ona była jednak jego najlepszą przyjaciółką, z którą spędzał cały swój wolny czas i mówił o wszystkim. Chodziło mi o to, jak wiele ta więź dla nich znaczyła.
Szata graficzna będzie pasować, bo zamierzam wstawić parę miniaturek m.in. o Clary i innych.Zresztą, kiedyś na Onecie było sporo szablonów o V&T, ale na blogspotcie brak ich. Poza tym uwielbiam Lily Collins;D
Dziękuję za wytknięcie błędów. Czytałam to taaak wiele razy, a nadal jestem na nie ślepa.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZachowanie Victoire oraz Teddy'ego faktycznie budzi trochę wątpliwości, przecież oni mają dopiero sześć lat! Wtedy nie myśli się o miłości, choć niewątpliwie Teddy musi być wyjątkowo dojrzały jak na swój wiek oraz niezwykle wrażliwy, skoro w dzieciństwie stracił rodziców, chyba boi się sprzeciwić rozkapryszonej pannie Weasley, która aż się prosiła o to, aby wszyscy się nią zachwycali, w końcu była jego jedynym równolatkiem w rodzinie, mógł z nią porozmawiać o swoich problemach i w ogóle, dlatego też, poniekąd go rozumiem. Jednak nadal uważam, że są za młodzi na miłość. Kiedy ja byłam w ich wieku (boże, jak to brzmi!) myślałam tylko o tym, żeby po całym dniu zabaw, zdążyć na wieczorynkę i nie przeoczyć żadnego momentu z Timonem i Pumbą w Królu Lwie kiedy mama puszczała mi go na kasecie VHS, wtedy jakoś nie myślało się o przyjaciołach i koleżankach w ten sposób, no, chyba że dla szpanu ;p
UsuńNiemniej jednak, zaciekawił mnie twój pomysł, gdyż mało jest opowiadań z Victoire i Teddym jako parą w tle, szczerze powiedziawszy znam tylko jedną taką historię.
Poza tym, uwielbiam metamorfomagów <3
Ciekawe którego z rodziców będzie bardziej przypominał twój Ted, moim zdaniem (jak na razie) z zachowania jest trochę bardziej podobny do Remusa aniżeli do roztrzepanej oraz energicznej Tonks, bo to taki grzeczny i poukładany chłopaczek, dodam nawet że aż za ^^ Zawsze mu współczułam, że nigdy nie będzie mu dane poznać rodziców :(
A szablon rzeczywiście ładny :) Też uwielbiam Miasto Kości i nie mogę doczekać się premiery ^^
Pozdrawiam;*
Słodki prolog. Taki lekki i przyjemny w czytaniu :D Ich relacje są cudne Czekam na cd i jednoczęściówkę. Można wiedzieć o czym będzie.
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda mi Teddy'ego, że nie może być sobą.
Pozdrawiam, weny życzę i zapraszam na uciekajac-przed-prawda.blogspot.com
Cześć.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba.
Vic już w tak młodym wieku sprawiła, że Teddy ją ubóstwia :) Słodziutkie.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Życzę weny, Aleksandra <3
PS. fajny szablon :)
UsuńRozglądając się po nowym wyglądzie bloga muszę wszystko szczerze pochwalić, bo naprawdę ładnie wygląda.
OdpowiedzUsuńHistoria rzeczywiście zaczyna się ciekawie. Już od małego zawsze razem, jak te słynne papużki nierozłączki. I nawet zmartwienia mają inne niż wszystkie pozostałe dzieci, bo bardziej takie poważne i mające na uwadze drugą osobę.
Czekam na następny i Pozdrawiam :)
O, doczekałam się czegoś nowego! :) Przepraszam, że nie dałam rady przeczytać Brzyduli, ale losy Victorie i Teddy'ego zamierzam śledzić, jesli nie masz nic przeciwko.
OdpowiedzUsuńTeddy to taki uległy, uroczy i chyba zakochany [ale chyba nie zdaje sobie jeszcze z tego sprawy do końca] chłopiec. Przychyliłby Victorie nieba, a nie jestem pewna czy to jest to, czego ona szuka. Niemniej fakt, że znają się od dzieciństwa i znają się tak doskonale, sprzyja miłości. Ale pewnie los wywinie im jeszcze nie jedną niespodziankę ;D A raczej Ty :D
Pozdrawiam!
Słodziaki, podobało mi się. Jeśli możesz to informuj mnie o nowych postach, będę czekać z niecierpliwością. Widzę, że już pisałaś opowiadanie tutaj, jak tylko bd miała czas z chęcią przeczytam ; )
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie do lektury:
http://charm--of--life.blogspot.com/
Ted i Victoire ♥ nawet nie wiesz jak się cieszę, że zdecydowałaś się na nich :) zawsze sobie wyobrażałam ich jako uroczą, wspaniałą parę. mają naprawdę wiele wspólnego!
OdpowiedzUsuńdlatego będę czytać :)
pozdrawiam!
Czy sześcioletnia Victoire, wie co znaczy słowo optymizm? Bo to takie mało spotykane, aby jej rówieśnicy używali takich wyrazów. No chyba, że dziewczynka należy do mądralińskich ;d. Eee, głupio się czepiam. Wybacz :).
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja sobie Victoire wyobrażam jako rudowłosą , a nie blondynkę. Bo ponownie się spotykam z tym, że ona jest przedstawiona jako białowłosa ;p.
Dobra, to ja czekam na rozdział pierwszy.
Pozdrawiam.
http://pieczecie--magii.blogspot.com/
Awww. Pięknie. Przesłodki prolog. Niemniej, współczuję Teddy'emu i Victoire ich późniejszego życia. Nie wszystko będzie tak usłane różami. :) Jestem bardzo ciekawa tego, jak potoczy się ich dalsza historia.
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział pierwszy!
Aha, i zauważyłam mały błąd: piszemy Weasleyów. Bez apostrofu. :)
Ciepło,
Ew
Ale jestem ciekawa :) Mam taki niedosyt twoich tekstów, a jednocześnie taki żal do ostatniej skończonej histori, którą wręcz uwielbiałam, że z wielkim apetytem czekam na dalsze rozdziały :D
OdpowiedzUsuńPs.; tylko 10? Matko...znowu będę miała doła :)
Trafiłam kiedyś na twoje opowiadanie "Brzydula w Hogwarcie", kiedy pisałaś jeszcze na Onecie (dopóki ten się nie zepsuł i nie spadł na samo dno, z którego już się nie podniósł). Jednakże rozdziałów było zbyt dużo, abym to nadrobiła, także wracam, kiedy ty zaczynasz nowe opowiadanie.
OdpowiedzUsuńTeddy&Victoire. Słodkie dzieciaki. Każdy przecudowne na swój sposób, każde mające własne problemy, swoją własną historię. Victoire taka słodka, mała księżniczka, tłumacząca Teddy'emu, że taplanie się w błocie jest okropne. Gdyby nakręcono o tym film, ta scena rozczuliłaby widzów od razu. Teddy, chłopiec, który stracił bardzo wcześnie rodziców, wychowywany przez babcię, ale mimo wszystko szczęśliwy. Widać, że z Victoire łączą go silne więzi przyjaźni.
http://historia-harryego-i-ginevry.blogspot.com/
Bardzo podoba mi się twój pomysł na historię o Victorie i Teddy'ego.
OdpowiedzUsuńCo do samego prologu to fajnie było sobie wyobrazić małą Victorie i małego Teddy'ego, sam pomysł na prolog wyszedł ci cudownie ;D