21 października 2016

Wszystko dla Lily: 3. Hagrid

styczeń, 1973
To żadna zabawa!
Głośny krzyk Syriusza echem rozniósł się po błoniach. Wiatr zawiał mocniej, jakby na przekór, a ostatnie liście zawirowały w powietrzu. Unosiły się lekko niczym piórka, by zakończyć swój taniec nad ziemią i z wdziękiem opaść na ziemię.
 James popatrzył na to wszystko, próbując powstrzymać ogarniającą go złość. Spokojnie, powiedział sobie w myślach. Poprawił okulary i rozejrzał się wokół. Tego popołudnia niewielu uczniów zdecydowało się na przechadzkę po błoniach. Jedynie gdzieniegdzie nad jeziorem czy pod rozłożystymi drzewami tkwiły grupki uczniów, którzy niecierpliwie przestępowali z nogi na nogę, jakby miało im to dać jakąkolwiek ochronę przed zimnem.
- Co według ciebie jest zabawą? - zapytał Potter, starając się ukryć zniecierpliwienie.
Wcisnął ręce w kieszenie i spojrzał na Syriusza. Peter stał obok, rozcierając zziębnięte dłonie. Remusa jak zwykle z nimi nie było, nie mogło, skoro przypadała ta szczególna pora miesiąca.
- Na pewno nie to - odparował Black.
- Do pewnych rzeczy spryt i pomysłowość nie wystarczy. Potrzebna jest cierpliwość.
- Sugerujesz, że nie potrafię być cierpliwy?
- Uspokójcie się - zaoponował Peter. Przestał pocierać dłonie i podrapał się po policzku, jak czynił za każdym razem, gdy odczuwał zdenerwowanie.
- Nie, Peter, myślę, że musimy to wyjaśnić - zaoponował James. - Syriuszu, chyba nie myślałeś, że szybko i bez najmniejszego wysiłku znajdziemy sposób, aby towarzyszyć Remusowi? To nie podstawienie nogi Smarkerusowi, nie ozdobienie drzwi Wielkiej Sali. To coś o wiele większego, dlatego nie na miejscu są takie zachowania. 
- Myślałem, że... Myślałem, że szybciej to opanujemy - mruknął Syriusz zrezygnowanym tonem.
Złość Jamesa natychmiast przeszła. Naprawdę rozumiał przyjaciela. Jak mógłby się denerwować na kogoś, kto pod maską zniecierpliwienia ukrywał gorycz porażki? Znał już wystarczająco dobrze Syriusza, żeby wiedzieć, co znaczyły jego błazenady. Pod arogancją i żartami kryła się samotność, której dotąd nic nie potrafiło przepędzić.
- Opanujemy - powiedział James.
- Mam nadzieję - mruknął ponuro Syriusz
- Co ty tutaj, nicponie jedne. kombinujecie?
Wszyscy trzej drgnęli, odwracając się. Od strony niewielkiego domku stojącego na skraju Zakazanego Lasu zbliżał się do nich olbrzymi mężczyzna. Kiedyś, na początku szkoły żartowali, że musi tam mieszkać prawdziwy olbrzym.
Gdy później spotkali gajowego Hagrida na szkolnym korytarzu, okazało się, że w sumie niewiele się pomylili.
- Co tutaj robicie? - spytał Rubeus Hagrid donośnym głosem.
James szybko odwrócił się i spojrzał w ciemne oczy Syriusza, z którym wyczytał to samo, co jemu przemknęło właśnie przez głowę. Może dzisiaj trzeba było zostać w zamku, zamiast wychodzić na błonia i najwyraźniej pakować się w kolejne kłopoty.
Zazwyczaj nigdy nie mieli wystarczająco przygód. Nieustannie wręcz dążyli do poszukiwania kłopotów, z upodobaniem łamiąc kolejne punkty szkolnego regulaminu. Sprawiało im to przewrotną satysfakcję, której nie mogły im odebrać najrozmaitsze kary.
Teraz jednak coś się zmieniło. Nadal byli beztroscy - jak to Huncwoci - wciąż psocąc. Robili to co zawsze, przekraczając granice niemożliwego. Gdy jednak uderzali o krawędzie rzeczywistości, wtedy działo się coś nowego. Teraz czuli odpowiedzialność. Za swoją przyjaźń, za skrywane sekrety.
- My tylko przechodziliśmy - wyjąkał Peter, robiąc krok do tyłu.
- Wcale nie - powiedział stanowczo James. Wzruszyła ramionami, dostrzegając przerażone spojrzenie Pettigrew. - Chodzi mi o to, że przecież nie robimy nic złego. Możemy sobie tutaj stać
- I nie musimy się tłumaczyć - dodał Syriusz.
Zaskoczony Hagrid przyjrzał się uważniej całej trójce, których szaty wskazywały na przynależność do Gryffindoru. Szczupły okularnik patrzył na niego uważnie, bez cienia lęku. Obok niego stał wyprostowany wysoki chłopiec o kruczoczarnych włosach. Gdzieś jakby obok tej dwójki kulił się grubasek o rumianych policzkach, obserwując całą sytuację z niepokojem.
- Nie robimy nic złego - powtórzył okularnik, czochrząc swoje włosy.
Hagrid roześmiał się, słysząc to bojowe zapewnienie.
- Pewnie, że nie robicie. - Klepnął chłopca w plecy, mówiąc te słowa. - Zapraszam was chłopcy na herbatkę.
- Herbatkę?!
Cieniutki głosik Petera rozniósł się echem po błoniach, gdy James wciąż próbował zaczerpnąć powietrza po solidnym klepnięciu Hagrida.
- To żart? - zapytał hardo Syriusz, ale brakowało w jego głosie brawury.
Szybko jednak przekonali się, że Hagrid nie żartował, gdy kilkanaście minut później siedzieli w chatce olbrzyma, kuląc się na niewielkiej kanapie. W kącie bawiły się trzy szczeniaki, które jak pół-olbrzym powiedział dostał od znajomego i jeszcze nie znalazł im domów.
- Cholibka, zimno dzisiaj - zawyrokował Hagrid, podając im wyszczerbione szklaneczki z herbatą.
- Faktycznie pogoda nieciekawa - zgodził się James. - Aż chciałoby się wypić kolejną szklankę herbaty.
Twarz Hagrida rozpogodziła się z uśmiechu, a James z trudem opanował chęć wybuchnięcia śmiechem. Dorośli z niezrozumiałych dla niego powodów uwielbiali rozmawiać o pogodzie, narzekać na nią. Zgadzanie się z nimi w tej kwestii było podstawową kwestią, która nie podlegała żadnej dyskusji.
Jeśli samotne dzieciństwo ze starszymi rodzicami miało go czegokolwiek nauczyć, to niewątpliwie dobrze odrobił lekcje z rozmów o pogodzie.
- Ty mi się podobasz - powiedział Hagrid, celując potężnym palcem w Jamesa. Maleńka szklaneczka zachybotała w jego dłoni, gdy nią machnął. - Nie z każdym da można se taką pogawędkę uciąć, co nie?
James zerknął na przyjaciół; Peter był lekko zielony na twarzy po wypiciu całej herbaty, a może zaszkodził mu obiad? Syriusz wydawał się znudzony, Miał tę swoją wyniosłą minę, jakby myślał, że szkoda jego cennej energii to, co się dzieje wokół.
Obydwaj wydawali się zdystansowani od rozmowy i wyraźnych wysiłków Hagrida, aby nawiązać rozmowę. James jednak nie zamierzał postąpić tak samo.
- Chyba was już widziałem kiedyś. - Hagrid podrapał się po brodzie. - Pewnie szwendaliście się po Zakazanym Lesie, co nie chłopaki? - zarechotał z własnego dowcipu.
James zamarł, kopiąc w kostkę Petera, z którego ust wydobył się cichy jęk. Naprawdę coraz lepiej, pomyślał.
- Nie, mamy jeszcze wystarczająco punktów szkolnego regulaminu do złamania, zanim się weźmiemy za Zakazany Las - odpowiedział Syriusz.
Ta deklaracja wyraźnie rozbawiła Hagrida, który roześmiał się, klepiąc w pokaźne udo.
- Jak się nazywacie, chłopaki? Bo cholibka, mam wrażenie, że z zachowania to niezłe z was huncwoty.
Cała trójka wyprostowała się. Na ich twarzach pojawiły się uśmiechy. Utracona pewność siebie nagle powróciła.
- Huncwoci. Huncwoci to my.
***
Czekał na nią już piętnaście minut.
Nigdy się nie spóźniała, ba, zawsze starała się być przed czasem, co jego samego mobilizowało do pojawiania się jeszcze wcześniej. Nie chciał pozwolić, by to ona na niego czekała. Zawsze wydawało mu się to niewłaściwe, jakby coś takiego nie powinno mieć miejsca.
Zwykle więc spotykali się wcześniej - kwadrans lub dwa - niż się umówili. Lily zawsze wtedy odgarniała włosy za ucho, uśmiechała i mówiła, że chyba obydwoje mają problemy z zegarkami, skoro nie potrafią przyjść punktualnie.
Rozejrzał się wokół. Czekał w kolejce do Hogsmeade, dokąd wybierał się razem z Lily, ale wyjście bez niej nie wydawało mu się dobrym pomysłem. Nie dość, że cały wypad stał się nagle mało atrakcyjny, to jeszcze zaczynał się o nią martwić, o to co było przyczyną jej spóźnienia.
- Przepraszam, że się spóźniłam - wysapała zdyszana Lily, spojrzała w stronę woźnego, który sprawdzał pozwolenia uczniów na wyjście i popatrzyła na Severusa: - Idziemy?
Zdążyli odczekać na swoją kolej, minąć wyjście z Hogwartu i dojść do połowy drogi do Hogsmeade. Szli wolno, nie spiesząc się, pozwalając, by wyprzedziło ich kilka grupek uczniów. Nikogo nie było wokół, gdy Severus zdawał tak ważne dla siebie pytanie:
- Co się stało? Nigdy się nie spóźniasz.
Początkowo miał ochotę spytać o więcej rzeczy takich jak jej zaczerwienione oczy, nienaturalnie rumiane policzki czy wyraźnie zachrypnięty głos. Nie zrobił jednak tego. Wiedział, że Lily nie lubi nacisków. Zmuszanie jej do czegokolwiek było zupełnie bezcelowe.
- To... To nic takiego - powiedziała Lily, spuszczając wzrok na swoje rękawiczki. Szarpnęła z nich wystającą nitkę. - Znasz mnie i wiesz, że zawsze przejmuję się sprawami, na które nie mam wpływu. Porozmawiajmy lepiej o tym, co będziemy dzisiaj robić w Hogsmeade.
- Lily...
- Dobrze, powiem ci - ustąpiła Lily, wzdychając. Po minie Severusa widziała, że tym razem jej nie odpuści i będzie się starał dowiedzieć, co tak mocno ją wytrąciło z równowagi. - Dostałam dzisiaj list.
- List z domu - domyślił się Snape.
- Tak, z domu. Mama pisała o urodzinach Petunii...
Zacisnął dłonie w pięści, starając się nie wybuchnąć. Wiedział, że Lily nie byłaby zadowolona, gdyby zaraz wprost powiedział jej, co myśli o jej durnej siostrze o ptasim móżdżku.
- ...i jest mi smutno, że mnie tam nie ma. Mija trzeci rok, a ja nadal nie mogę przywyknąć do myśli, że ona mnie niena... że za mną nie przepada. Pewnie nawet gdybym mogła być teraz w domu, nie zaprosiłaby mnie na swoje urodziny. - Kopnęła kamyk na drodze.
- Lily...
- Wiem co powiesz. - Spojrzała na niego ze złością. - I wcale nie mam zamiaru słuchać.
- Lily, musisz mnie posłuchać...
- Severusie, nie - zacisnęła usta. - Wiem, że zwykle miewasz rację. Wiem, że martwisz się o mnie. Tym razem jednak chodzi o coś, czego nie rozumiesz. Nie masz rodzeństwa, więc nie wiesz, jak to jest, gdy ktoś jest ci bliski, a potem... A potem to wszystko niknie.
- Nic nie zniknęło - zaprzeczył gorąco Severus - Lily, przecież wszystko masz tutaj. Sama mówiłaś, że kochasz Hogwart. Uczymy się czarów, pomyśl, jacy jesteśmy wyjątkowi. To naprawdę najlepszy czas w naszym życiu.
- Mówisz, że powinnam zaakceptować to, że własna siostra mnie nienawidzi?
Powątpiewanie w głosie Lily zelektryzowało Severusa.
- Nie, chodzi mi tylko o to, że nie powinnaś się tak tym przejmować. Ona jest o ciebie zazdrosna, więc się nią nie przejmuj. Sama mówiłaś, że rodzice są z ciebie bardzo dumni. Pomyśl o nich, jak bardzo się cieszą z tego, że jesteś czarownicą.
Lily zastanowiła się na moment. Rodzice faktycznie uwielbiali magię. Widzieli w niej uzupełnienie codzienności, wypełnienie szarych ram tego, co zwyczajne. Odkąd dowiedzieli się o jej magicznych zdolnościach zawsze ją wspierali i najchętniej rozgłosili całemu światu, jak wielki cud zdarzył się w ich rodzinie.
Petunia jednak reagowała inaczej, wciąż widząc w niej źródło wszelkiego nieszczęścia. Demonstrowała więc swoim zachowaniem, jak bardzo nienawidzi młodszej siostry. Lily próbowała sama siebie przekonać, że to nic takiego. Petunia była o nią tylko zazdrosna i tyle, na pewno nie kryło się za tym nic więcej.
Gdy jednak siostra wczoraj zwróciła prezent, który wysłała jej na urodziny, zrozumiała, że to coś więcej. To był zwyczajny koniec, czego od tak dawna nie potrafiła zaakceptować. Petunia najwyraźniej nigdy nie zamierzała zaakceptować faktu, że magia stanowiła część jej życia, że jest inna, ale przez to wcale nie gorsza.
- Masz pewnie rację, Sev - powiedziała smutnym tonem.
Ich rozmowy o jej siostrze zawsze kończyły się tak samo. Severus próbował ją przekonywać, jak okropną osobą jest Petunia, argumentował, że zachowuje się głupio i ona, Lily, nie ma powodów do odczuwania poczucia winy. Zwykle przyznawała mu rację, co nie znaczyło jednak, że to akceptowała. W głębi duszy nadal liczyła na coś innego. Marzyła, że pewnego dnia Petunia znowu będzie jej ukochaną Tunią.
- Po prostu, Lily - zaczął Severus, chwytając jej rękę.
Lily spojrzała na ich złączone dłonie, gdy z lewej strony rozległ się głośny śmiech. Poczuła, że na ten dźwięk palce Severusa zesztywniały. Ścisnęła jego dłoń, chcąc dodać mu odwagi.
- Czego chcecie? - warknęła, odwracając się.
Stali raptem kilka metrów dalej, cała czwórka. Napuszony Potter, arogancki Black, dziwnie osowiały Remus i wyraźnie ucieszony całą sytuacją Pettigrew. Byli ostatnimi osobami, które miała ochotę teraz spotkać. Tymi, które na pewno zamierzały skrzywdzić Severusa, jak to czyniły wielokrotnie w ciągu ostatnich lat.
- Chcieliśmy się tylko przywitać - odparł Potter urażonym tonem, przeczesał palcami te swoje rozczochrane kudły, a Lily poczuła przemożoną ochotę walnięcia go w ten jego pusty łeb. - W końcu kultura to podstawa, prawda, Syriuszu?
- Zgadzam się w zupełności - potwierdził Black. Wyjął różdżką i od niechcenia zrobił nią łuk w powietrzu.
Severus odruchowo cofnął się o krok do tyłu; wyćwiczony ruch dla kogoś, kto zbyt wiele razy oberwał zaklęciem z różdżki Blacka.
- Już się nas boi - parsknął śmiechem Potter.
- Zamknij się! - krzyknął Snape. Jego policzki pokryły się purpurą.
- Może czas na kolejną porcję zabaw? - zaproponował Black.
- Wydaje ci się to zabawne? - spytała Lily. Niedowierzanie w jej głosie przeplatało się z oburzeniem. - Naprawdę dręczenie innych wydaje wam się zabawne?
Popatrzyła na nich z obrzydzeniem. Potter czy Black najwyraźniej nie widzieli nic karygodnego w swoim zachowaniu. Robili co chcieli. Nie znali granic. Pettigrew z radością próbował ich naśladować, najwyraźniej nie dostrzegając nic nagannego w ich zachowaniu. Dziwiła się jednak Remusowi, który w milczeniu stał obok przyjaciół.
Posłała Lupinowi zniesmaczone spojrzenie. Wątpiła, czy kiedykolwiek zrozumie, co było przyczyną jego bezwarunkowej akceptacji dla tych idiotów.
- Dajcie nam spokój.
- Nic nas nie obchodzi twój spokój, Evans - warknął Black.
- Lily, jak chcą pojedynku...
- Sev, nie - szepnęła Lily, kładąc mu dłoń na ramieniu. Wzrokiem poprosiła go o cierpliwość, by odpuścił, nie dał się sprowokować. Niechętnie kiwnął głową i wtedy Lily znowu odwracając się do Huncwotów. - Dajecie nam dzisiaj spokój.
- Dlaczego niby? - spytał James.
- Dlaczego? Może dlatego... - Lily udawała, że się waha, po czym roześmiała się dźwięcznie, patrząc w dal: - Może dlatego, że idzie tu profesor Flitwick?
Potter zamierzał wyśmiać Evans, gdy przeczucie nakazało mu się odwrócić. Spojrzał przez ramię, dostrzegłszy maleńkiego profesora. To faktycznie zmieniało całą dynamikę sytuacji. On i Syriusz nie byli na tyle głupi, by zaczynać zabawę ze Snape'em na oczach nauczyciela.
- Dziś ci odpuścimy, Smarkerusie - powiedział James łaskawym tonem. - Ale Snape nie myśl, że codziennie czekają cię takie święta.
- Jesteś obrzydliwy, Potter - odgryzła się Evans.
- Bo to nie koniec - krzyknął Black, gdy Evans i Snape powoli ruszyli do przodu, wyraźnie chcąc się od nich oddalić. - To dopiero początek.
____________________________________
Wybaczcie, że tak późno, ale pomimo dwóch lat studiowania, trzeci rok wcale nie jest łatwiejszy. Plus miałam problem z tym rozdziałem, bo kolejnych kilka jest gotowych od kilku miesięcy, a trójka długo była dla mnie problematyczna.
Akcja rozwinie się wraz z kolejnymi rozdziałami, bo to nadal mimo wszystko dzieci.

9 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo mi się podobał :). To byl idealny przykład na to, jak inaczej w rożnych sytuacjach mogą zachowywać się te same osoby. Z perspektywy Lily Huncwoci to okrutne dzieciaki mające za nic innych niz samych siebie. I trudno sie dziwić. Pewnie nie uwierzyłaby w to, ze oni robią takie rzeczy dla przyjaźni. Sami pewnie nie do konca zdają sobie sprawę. Dopiero dorastają. Na pierwszy rzut oka to moze wydawać się bardzo sprzeczne: z jednej strony możliwośc takiego poświęcenia dla remusa, z drugiej takie traktowanie kogoś, kogo nie lubią wlasciwie bez większego powodu-bo czuja, ze mogą, bo im sie należy. Szczerze to az sie zastanawiałam, czy oni zaatakowaliby Lily. Syriusz ewidentnie jej nie lubi i to wlascwie mozna zrozumieć, a James jakby nie zwracał na nią najmniejszej uwagi. To dość niecodzienne,ale przekonujące. Miedzy nimi trwa teraz swoistego rodzaju wojna. Scena u Hagrida bardzo miła, reakcje chłopaków mi odpowiadały, ale troche szkoda, ze taka króciutka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam właśnie pokazać paradoks Huncwotów - z jednej strony zdolni do poświęceń, z drugiej bezlitośni, wręcz okrutni. Każdy ma więcej niż jedną twarz i od nas tylko zależy, co komu pokazujemy.
      Nie chciaałam tworzyć niechęci Jamesa do Lily, no bo jednak mimo wszystko potem teoretycznie powinno to wpływać na jego uczucia względem niej. A tak uważa ją za jedynie irytującą koleżankę Snape'a.
      Hagrida będzie więcej, gdy dobrniemy do akcji właściwej i bohaterowie będą na szóstym roku.
      Bardzo dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
    2. tutaj w ogole James jakby je nie zauwazal.zastanawiam sie, czy to prawda, czy moze raczej probuje nic nie robic, bo nie chce sie nie zgadzac z Syriuszem, ale nie chce mu na razie dawac tego do zrozumienia? xD heh.
      zapraszam serdecznie na świeżą nowość :*
      O super, uwielbiam Hagrida :D

      Usuń
  2. Hej!:)
    Naprawdę ciekawy rozdział, już dawno nie czytałam nic Twojego autorstwa, więc miło znowu zagłębić się w lekturze:)
    Huncwoci z pewnością nie spodziewali się, że Hagrid zostanie ich przyjacielem. Ta sytuacja pokazuje, że warto porzucić uprzedzenia i przyjaźnie nastawiać się wobec nieznajomych, którzy mogą okazać się bardzo wartościowymi ludźmi.
    Mam nadzieję, że chłopcy niebawem dojrzeją, bo póki co zachowują się jak błazny, wyśmiewając i poniżając słabszych od siebie. Nie zdają sobie również sprawy z tego, że swoim zachowaniem umacniają więź pomiędzy Lily i Severusem. Lily jest wspaniałą przyjaciółką, ponieważ bez względu na zachowanie Huncwotów wobec Snape'a, ma odwagę stanąć w jego obronie i nie wstydzi się utrzymywać z nim kontaktu.
    Snape powinien wspierać i pocieszać Lily po tym, jak straciła ukochaną siostrę, jednak nie może jej zniechęcać do naprawienia relacji z Petunią. Przyjaciół można mieć wielu, jednak rodzeństwo ma się jedno na całe życie.
    Życzę dużo weny i pozdrawiam cieplutko,
    Neithiria.
    Ps: W wolnych chwilach zapraszam również do mnie: zemsta-gwiazd.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz ;)
      Huncwoci potrafią się zachowywać jak idioci niestety, fakt. Gdy jednak chcą potrafią być najlepszymi przyjaciółmi, o jakich mógłby marzyć człowiek.
      Właśnie doskonale napisałaś, że rodzeństwo ma się jedno na całe życie. To wszystko sprawia, że Lily jest bardzo ciężko myśleć o Petunii. Wszystko się pokomplikowano i nijak nie da się tego wyprostować.
      Na pewno zajrzę ;)

      Usuń
  3. Jezu, jesteś! Czemu dopiero teraz się o tym dowiedziałam? Wspaniale! Nie dość, że postanowiłaś wrócić, to jeszcze z nowymi opowiadaniami! To mi poprawiłaś nastrój!
    Lecę czytać! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze sie, ze poprawilam Ci humor ;)
      Mam nadzieje, ze opowiadania przypadna Ci do gustu.

      Usuń
  4. Wybacz ze z opóźnieniem ale o to jestem!
    Kocham postać Hagrida. Nie wiem czemu, ale ten facet już od samego początku sprawił iż w moim serduszku zagościło słońce. Wybacz iż czytam z lekkim opóźnieniem ale choroba zrobiła swoje i brak chęci dosłownie na wszystko również;/
    Jednak powoli dochodzę do siebie i wracam z nową siłą do czytania i pisania!
    Sam rozdział niezły naprawdę. Huncwoci zyskali kolejnego towarzysza i to jakiego! ABy docenili tę przyjaźń bo jakże ona jest cenna.
    Osobiście czekam na więcej.

    p.s. u mnie nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo przyjemny rozdział. Ochh, Hagrid! Świetnie, że udało Ci się go wpleść! On ukazuje taką ludzką prostotę i dobre serce! Ta scena mogłaby być dłuższa - mam nadzieję, że Hagrid jeszcze się pojawi - och, Huncwoci chyba nie spodziewali się takiej znajomości. To może być ciekawe!
    Biedna Lily... tutaj szczera rozmowa z, wspierającym ją, Severusem i spotkanie złośliwych koleżków i ich drwiny z Seva!
    Pozdrawiam!
    Devi

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.