24 kwietnia 2021

Wszystko dla Lily: 15. Nowy prefekt

Pożegnania nigdy nie były jej mocną stroną.

Lily wiedziała o tym. Próbowała to zmienić, walczyć, a ostatnio nawet zaakceptować, ale nie było to łatwe zadanie. Trudno było jej się uśmiechać, gdy serce już bolało z tęsknoty, a rozum wiedział, że rozłąka wcale nie staje się łatwiejsza  z każdym kolejnym rokiem.

W takich momentach jak dzisiaj czuła to szczególnie mocno. Pożegnania po wakacjach były bolesne. Ponad dwa miesiące mugolskiej rzeczywistości i przyczajania się do świata, do którego już nie należała, by wreszcie wrócić do świata magii. Przed chwilą rozstała się z rodzicami na peronie i właśnie z trudem wtaszczyła swój ogromny kufer do środka. Wiedziała, że oni chętnie zostaliby z nią moment dłużej na peronie – wymienili jeszcze kilka uścisków, gorączkowych słów, że będą więcej pisać. Wymówiła się jednak obowiązkami prefekta naczelnego, a oni – chociaż wątpiła by tak naprawdę było, skoro mieli tak niewielką wiedzę o świecie magii, który codziennie ją samą zaskakiwał – powiedzieli tylko, że rozumieją i są z niej bardzo dumni. Jak było naprawdę nie miała siły dociekać i nie chciała znowu utonąć we łzach.

- Przepraszam!  - krzyknęła, próbując się przepchać wąskim korytarzem, gdzie dwie dziewczyny wymieniały się plotkami. Ruszyła do przodu. Zanim dotarła do wagonu zarezerwowanego dla prefektów, czuła, że ciężko dyszy z wysiłku, a jej policzki są mocno zarumienione.

Otworzyła drzwi, przystając w progu zaskoczona.  Przedział dla prefektów zajmował niemal cały wagon – nie dzielił się na małe przedziały, jak było w przypadku wagonów, którymi podróżowali uczniowie.  Miało to umożliwić ponad dwudziestu prefektom lepszą komunikację między sobą, jak też możliwość szybszej wymiany informacji. Zamysł zapewne był bardzo dobry, ale zwykle mało kto wolał podróżować w towarzystwie współprefektów zamiast swoich przyjaciół. Zwykle wygrywał własny komfort. Wszyscy zjawiali się więc na kilka chwil, dzieląc wagonami i pospiesznie odchodząc do wyznaczonych rewirów.

Dzisiaj jednak niemal wszystkie miejsca były zajęte, a kufry nad głowami podróżujących wyraźnie wskazywały, że większość jej kolegów i koleżanek zamierzała tu zostać na całą podróż. Lily zmarszczyła brwi, czując, że coś jej umyka.

- Ciekawie, kiedy się zjawi! – Lily usłyszała podekscytowany głos Ślizgonki ze swojego roku.

- Myślę, że pewnie zrobi wielkie wejście. W końcu to było totalne zaskoczenie – odpowiedziała Krukonka, też  z siódmego roku. Lily kojarzyła ją z zajęć. Miała na imię Melanie - a może Melissa?

- Przyznam, że też się tego totalnie nie spodziewałam, ale… Nie było to niemiłe zaskoczenie – Ślizgonka zaśmiała się gardłowo. – Nie dość, że jest kapitanem drużyny qudditcha, to jeszcze prefektem naczelnym? Zawsze był bardzo interesujący, ale teraz to już w ogóle… - Reszta słów dziewczyny utonęła w jej gardłowym śmiechu.

Lily zdała sobie teraz sprawę, że zupełnie nie wie, kto otrzymał drugą odznakę.  W wakacje nie poświęciła myśleniu o tym zbyt wiele czasu, ale byłaby kłamczuchą, gdyby nie przyznała sama przed sobą, że nie przemknęło jej przez głowę, co jeśli to będzie Snape? Jak powinna go wtedy traktować? Czy powinna próbować rozmawiać na zamknięty temat, a może schować się za uprzejmą pośredniością? Jednak ta rozmowa uświadomiła jej, że to na pewno nie Snape – nie tylko pogardzał qudditchem, ale też zdecydowanie nie był kapitanem szkolnej drużyny swojego domu.

Przez dwa niespokojne uderzenia serca Lily, czuła dziwne rozczarowanie pomieszczane z ulgą. Uczucia te nasiliły się, gdy  Severus wkroczył do przedziału z wzrokiem wbitym w podłogę. Nie targał ze sobą kufra – zapewne planował spędzić podróż ze swoimi przyjaciółmi tak ceniącymi wartość czystej krwi. Poczucie ulgi wygrało wewnętrzną walkę w uczuciach Lily, że to jednak nie on dostał drugą odznakę.

- Remus, miło cię widzieć! – wykrzyknęła Lily, widząc chłopaka przechodzącego środkiem między siedzeniami. Poklepała siedzenie obok siebie, a on opadł na nie z cichym westchnieniem. – Jak minęły ci wakacje?

- Były miłe, ale cieszę się, że wracam do Hogwartu – odpowiedział, a jego blady uśmiech powiedział jej więcej niż słowa.

Wydawał się zmęczony, jakby nie miał chwili odpoczynku, a cenie pod oczami mówiły, że nie spał dobrze. Na policzku miał świeże zadrapanie, a siniak na linii szczęki już niemal zszedł, chociaż skóra nadal była żółtawa w tamtym miejscu.

- Hogwart jest dobry na wszystko – odpowiedziała ze śmiechem. – Remusie, wiesz kto został drugim prefektem naczelnym? Mam wrażenie, że wszyscy, o tym mówią, a mi coś umyka…

Widząc jego zaskoczoną minę, dodała pospieszenie:

- Nie żebym była ciekawska, tylko po prostu…

- Lily, myślałem, że wiesz – powiedział w tym samym czasie, po czym obydwoje umilkli. Remus zawahał się i przez moment Lily myślała, że powie coś więcej, gdy krzyki od strony drzwi sprawiły, że obydwoje błyskawicznie zerwali się ze swoich miejsc.

- Wynoś się stąd, Potter!

Snape stał przy drzwiach, utrudniając wejście Jamesowi Potterowi, który przyglądał mu się tylko z zarozumiałym uśmieszkiem. Lily była boleśnie świadoma, że ta dwójka nie darzy się wzajemną sympatią, ale nie zamierzała dopuścić do awantury.

- Co się tu dzieje? – spytała zdecydowanym tonem, wchodząc między Ślizgona a Gryfona. Spojrzała na nich ostro, ale obydwaj niczym mali chłopcy, którzy zrobili coś złego opuścili wzrok na podłogę. – O co chodzi?

- Lily, chodzi o to, że… - zaczął Remus.

- Ty się lepiej nie odzywaj, ty… - przerwał mu Snape, a w jego oczach błysnęła wściekłość.

- Uważam, że jako prefekt powinieneś wiedzieć, Sma… Snape, że szanujemy siebie nawzajem – wycedził James. – Zachowuj się, jak przystało na prefekta i nie marnujmy nawzajem swojego czasu. Wszyscy są? – dodał James, rozglądając się po przedziale.

- O co tu chodzi? – spytała ponownie Lily, czując, że coś jej umyka.

- Czas zacząć zebranie prefektów, Evans, nie sądzisz? – odpowiedział pytaniem James, błyskając zębami w uśmiechu. Wyjął w kieszeni niewielką odznakę i niedbałym ruchem podrzucił ją w powietrzu, by opadła wprost na jego dłoń niczym złoty znicz, którym tak lubił się bawić.

Lily spojrzała na to ze zdumieniem – identyczna odznaka z literą „H” była przypięta do przodu jej szaty.

- Niemożliwe, aby Potter był drugim prefektem naczelnym! – wybuchnął Snape.

- Widać profesor Dumbledore ma na ten temat inne zdanie niż ty – odciął się James. – Ale koniec tych pogaduszek. Czas zająć się porządkami w pociągu.

Nie potrafiła zrozumieć, jak ktokolwiek z nauczycieli mógł pomyśleć, że James Potter jest odpowiednim materiałem na prefekta naczelnego! Przecież on nawet nie był prefektem, co jednak najwyraźniej nie było niezbędne do piastowania tego stanowiska. Zresztą spośród wszystkich uczniów potrafiłaby wymienić przynajmniej dziesięciu lepszych kandydatów. Każdy, no może poza Blackiem i Pettigrew wydawał jej się lepiej pasować do tej roli.

Wreszcie zrozumiała jednak podniecenie panujące w przedziale i dziewczyny zaciekawione osobą prefekta naczelnego – szkolny rozrabiaka w tej roli wydawał się przedstawiać w zupełnie nowym świetle. Lily nie wątpiła, że to jeszcze bardziej zawróci w tym jego napuszonym łbie, skoro jest teraz nie tylko szkolną gwiazdą, ale też prefektem naczelnym.

Jednak gdy James klasnął, zdobywając posłuch w całym wagonie i zaczął przydzielać przedziały poszczególnym parom prefektów, Lily potrafiła się zdobyć jedynie na kilka kiwnięć głową, gdy pytał ją, czy odpowiada jej taki system. Mogła darzyć go niechęcią, ale musiała przyznać, że na razie wydawał się zaskakująco dobrze wypełniać obowiązki prefekta i pasować do tej roli.

- Sinclair, Abbott, wy zajmijcie się sprawdzeniem siódmego wagonu w drugiej części podróży. W razie pytań i trudności zwróćcie się do mnie albo do Evans. Chyba że ty, Evans, chcesz coś dodać? – dokończył James, patrząc na nią pytająco.

- Nie, myślę, że wszystko wyjaśniłeś. Jeśli nie ma pytań, to bierzemy się do roboty – powiedziała Lily.

Większość prefektów opieszale ruszyła do drzwi, rzucając Jamesowi zaciekawione spojrzenia. Ciekawość zdecydowanie dominowała w wagonie. Tylko  dwie osoby wydawały się reagować inaczej – Snape, który zaciskając dłonie w pieści wypadł z przedziału i Remus, który delikatnie uśmiechał się pod nosem. Wreszcie zostali sami.

- Dla mnie to też była niespodzianka – powiedział James, odchrząkując.

Lily zerknęła na niego. Jego słowa były dla niej więcej niż zaskoczeniem. Dziwnie było słuchać, jak James sam przyznaje, że sam się nie spodziewał odznaki. Podświadomie myślała, że chłopak zacznie się tym przechwalać, więc jego słowa były miłą niespodzianką. Najwyraźniej pomimo całej jego pyszałkowatości miał w sobie odrobinę skromności.

- Wiem, że twoim zdaniem nie jestem najlepszym kandydatem na to stanowisko – dodał, a Lily poczuła, że na policzkach pojawia się zdradziecki rumieniec. Śmiech Jamesa powiedział jej, że nie umknęło to jego uwadze.

- To wcale nie tak tylko… - zaczęła Lily – po prostu wydawało mi się, że i tak jesteś dosyć zajęty. Grasz w qudditcha, spędzasz czas z Huncwotami. Wydajesz się i tak zajęty i obciążony wystarczającą liczbą obowiązków.

- Qudditch to moja największa miłość, a czas spędzany z chłopakami to żaden obowiązek. Wbrew pozorom nie jestem tak zajęty – dodał ze śmiechem.

Lily kiwnęła głową, myśląc, że to koniec rozmowy, ale kiedy chciała się odwrócić poczuła rękę Jamesa na swoim ramieniu.

- Coś jeszcze? – dodała, patrząc znacząco na jego dłoń. Zdjął ją natychmiast, jakby jej dotyk ją parzył.

- Lily, ja chciałem tylko wyjaśnić sprawę między nami. Wiem, że zachowywałem się, jak idiota i wiem, że pewnie jeszcze nie raz zachowam się jak idiota. W końcu zmiany nie dokonują się z dnia na dzień. Jednak chyba coraz lepiej mi idzie nauka tej całej dorosłości. Mam jednak nadzieję, że pewnego dnia spojrzysz na mnie inaczej niż przez pryzmat młodzieńczych wygłupów. Wiem, że to dużo i nie musisz teraz odpowiadać. Nie chcę jednak, żebyś myślała o mnie jako o osobie, która się do niczego nie nadaje. Zamierzam się przykładać do swoich obowiązków. Zamierzam pokazać, że James Potter może wydorośleć.

- Nudzi mi się.

Znudzony głos Syriusza przywitał Remusa, gdy wszedł do przedziału. Siedzieli tam Syriusz, Peter i Marlena, a każde z nich wydawało się zupełnie pochłonięte sobą, nie zwracając uwagi na pozostałych. Syriusz ze znudzoną miną patrzył przez okno, wydając przy tym przesadzone westchnięcia. Peter ostrożnie rozwijał papierek, jakby bał się, że szelest opakowania przyciągnie na niego zbyt dużo uwagi. Z kolei Marlena zawzięcie kartkowała kolejne strony trzymanego przez siebie czasopisma.

- Chodź, Mary – zachęcił Remus, otwierając szerzej drzwi i zapraszając Mary do środka. – Zobaczcie, kogo spotkałem w czasie sprawdzania przedziałów i zaprosiłem do nas.

- Cześć!

- Witaj!

Remus dostrzegł lekki rumieniec na policzkach Mary, gdy uwaga Syriusza, Petera i Marleny skupiła się na niej po wejściu do przedziału. Wiedział, że pewnie nie była z tego zadowolona, bo nie lubiła być w centrum zainteresowania, ale nie mógł się powstrzymać – chciał spędzić z nią drogę do Hogwartu, a jednocześnie nie mógł być z daleka od swoich przyjaciół.

- Tu jest na pewno o wiele lepiej siedzieć niż z bandą czwartoklasistek – zażartowała Mary, a Remus zaśmiał się.

- Już wypełniłeś obowiązki prefekta? – zapytał Peter. Zwinął papierek i chciał go wcisnąć w szparę między siedzeniami, ale posłusznie schował papierek do kieszeni pod zdegustowanym spojrzeniem Marleny.

- Tak, sprawdziłem swoje wagony – odpowiedział Remus.

Usiadł wygodniej, odchylając się do tyłu i opierając o zagłówek. Jego ramię przesunęło się w bok, lekko muskając dłoń Mary. Przypadkowy dotyk spełnił rolę kupidyna. Iskra napięcia była niemal wyczuwalna. W głowie Remusa pojawiła się pustka – myśli uciekły daleko przed siebie. Odsunął się zły na samego siebie.

- Nudzi mi się – powtórzył tymczasem Syriusz, ściągając na siebie uwagę wszystkich.

- Tobie zawsze się nudzi – skomentowała cierpko Marlena, potrząsając przy tym głową. Jasne włosy opadły jej ramiona.

- Ty także nie wydajesz się szczególnie usatysfakcjonowana naszą wspólną podróżą, Marly – odgryzł się Syriusz.

- W ogóle, gdzie jest Dorcas? – spytała Mary, jakby teraz sobie uświadomiła, że ktoś jej tu brakuje. – I Jamesa chyba też brakuje? Bo Lily pewnie jak zwykle spędza podróż w wagonie prefektów.

- Dorcas chyba ma nowego chłopaka – powiedziała Marlena, rzucając gazetę pod sufit.

Pismo opadło wprost na Petera, który pisnął cicho, ale rozchmurzył się pod wpływem jej przepraszającego uśmiechu.

- Albo po prostu nie chciała jechać z nim – dodała Marlena, wskazując palcem na Syriusza.

- To nieprawda! – oburzył się Syriusz, zakładając ręce na piersi. – Ja i Dorcas to już dawno nieaktualna sprawa. Zresztą, wszystko sobie wyjaśniliśmy, więc nie ma potrzeby niepotrzebnie paplać o tym.

- Cóż, niektórzy faceci to zdecydowanie nieaktualna sprawa – prychnęła Marlena.

- Co do Jamesa, to chyba zbyt poważnie potraktował swoje nowe obowiązki  i dlatego go z nami nie ma - wtrącił Peter.

- I przez niego się teraz nudzę – jęknął Syriusz, stukając się dłonią w czoło, jakby oczekiwał współczucia. Gdy nikt jednak nie zareagował, zrobił obrażoną minę.

Remus zobaczył skonfundowanie na twarzy Mary, więc pospieszył jej na ratunek z wyjaśnieniami:

- Niespodziewanie dla nas wszystkich, a pewnie jeszcze bardziej dla niego samego, James został prefektem naczelnym.

- Mam nadzieję, że profesor Dumbledore wie, co robi – mruknęła Marlena.

- Gramy w szachy? – zaproponował niespodziewanie Syriusz, zerkając na Remusa, ale ten pospiesznie pokręcił głową. – Glizdek, chcesz grać?

- Ja z tobą zagram – zaproponowała Marlena, a Black przyzwalająco kiwnął głową.

Gdy Syriusz, Marlena i Peter zajęli się rozstawianiem figur na planszy i przekrzykiwaniem siebie nawzajem, Remus przysunął się do Mary. Nachylił się do niej lekko, starając się zachować tak, jak postąpiłby, gdyby to Lily albo Dorcas siedziałyby obok.

- Żałuj, że nie widziałaś miny Lily, jak się dowiedziała, że James został prefektem – powiedział Remus z łobuzerskim uśmiechem.

- Na pewno była w szoku – zasugerowała Mary, odpowiadając uśmiechem. – Pamiętam z jej listów, że była ciekawa, kto będzie drugim prefektem. Jestem jednak pewna, że nie brała Jamesa pod uwagę wśród kandydatów.

- Myślę, że tego nikt się nie spodziewał – przyznał Remus. – Gdy przyjechałem do domu Jamesa, wszyscy byli w szoku.

- Wszyscy? – spytała Mary.

- Jego rodzice, on sam, Peter, Syriusz i Marlena – zaczął tonem wyjaśnienia, widząc zaskoczenie na twarzy Mary. – James zawsze narzeka, że mu się nudzi samemu  ściąga nas  do domu swoich rodziców, a Marlena mieszka nieopodal.

- Brzmi fajnie – powiedziała Mary.

- Tak, to zdecydowanie najprzyjemniejsza część wakacji – powiedział Remus. – Nie żeby spędzanie czasu z rodzicami było nieprzyjemne – zastrzegł.

- Nie macie zbyt dobrych relacji?

Remus zawahał się, niepewny, co powinien odpowiedzieć. Jego relacje z rodzicami były mocno złożone. Przez większość czasu potrafili udawać, że nic się nie dzieje, a on jest zwyczajnym uczniem Hogwartu. Tematy bolesne i niewygodne były wtedy po prostu ignorowane. Potem przychodził jednak ten tydzień, gdy w oczach matki pojawiały się łzy, a ojciec zamiast na twarze żony i syna wolał widzieć dno butelki.

- Pewnie mogłyby być lepsze. – Remus wzruszył ramionami. – A jak minęły twoje wakacje, Mary?

- Zdecydowanie za szybko. Bardzo lubię spędzać czas ze swoją rodziną, chociaż zdecydowanie tęskniłam za Hogwartem.

- Ja też – przyznał Remus.

Zawahał się na moment i położył swoją dłoń na ręce Mary. W odpowiedzi dostrzegł jej zdumione spojrzenie, ale nie cofnęła ręki. Serce Remusa zabiło o dwa kroki szybciej. Moment wydawał się właściwy, a czas przestał płynąc. Zbrodnią wydawało się nieskorzystanie z okazji.

- Mary, w ogóle może chciałabyś…

Zanim jednak Remus miał szansę dokończyć, cały wagon wypełnił krzyk Syriusza. Moment się skończył, a Remus cofnął rękę. Cała jego odwaga natychmiast się ulotniła.

- Nie gram z wami!

- Ja także nie mam na to ochoty – warknęła Marlena.

W życiu chodzi o właściwy moment, pomyślał Remus. Na razie jednak przy próbach zbierania odwagi każdy wydawał się równie mocno niewłaściwy.

 

 

2 komentarze:

  1. bardzo ciekawy blog, pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,

    chcę tylko zostawić ślad, żebyś wiedziała, że ktoś tu zagląda i czyta :D Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie "Wszystko dla Lily", jestem ciekawa jak dalej potoczy się akcja. Zdziwił mnie James jako prefekt naczelny, jak on to pogodzi z byciem Huncwotem? :D

    Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    Natalia

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.