3 lipca 2012

Rozdział XI: Crazy in love


Young Hov y'all know when the flow is loco,
Young B and the R-O-C, uh oh, (oh)
Ol' G, big homie, the one and only,
Stick bony, but the pocket is fat like Tony, Soprano, (oh no)
The ROC handle like Van Axel,
I shake phoneys man, You can't get next to,
The genuine article I go I do not sing though,
I sling though, If anything I bling yo,

Got me looking, so crazy, my baby
I'm not myself, lately I'm foolish, I don't do this,
I've been playing myself, baby I don't care
'Cuz your love's got the best of me,
And baby you're making a fool of me,
You got me sprung and I don't care who sees,
'Cuz baby you got me, you got me, so crazy baby!

Sobota od zawsze była ulubionym dniem tygodnia uczniów Hogwartu, niezależnie od wieku, domu czy statusu krwi. W tym dniu odpoczynku mało, kto przejmował się pracą domową czy zaległym esejem. Poza tym właśnie wtedy zdarzały się najbardziej spektakularne bójki, rozstania, najlepsze imprezy czy najbardziej namiętne randki. Także tego dnia można było odwiedzać leżące nieopodal Hogsmeade, w którym nikt nie narzekał na brak rozrywki. Tak, sobota była zdecydowanie najlepszym dniem tygodnia. Serena Wilson uśmiechnęła się na myśl o spotkaniu z Jamesem. Zastanawiała się, dokąd pójdą i o czym będą rozmawiać...
- Rena! Idziemy na śniadanie? - usłyszała głos Rose, która stała w drzwiach.
- A Lizzy...
- Idę z wami! - Tanner stanęła w drzwiach łazienki i spojrzała na Wilson wymownie, po czym dodała. - Poczekajcie chwilę. Nie jestem jeszcze gotowa, bo Candy zbyt długo okupowała łazienkę. Poczekajcie na mnie i... porozmawiajcie.
Serena spuściła głowę, chcąc ukryć ciemny rumieniec na policzkach, wywołany słowami przyjaciółki. Niby jak miała powiedzieć Rose o randce? Wiedziała, że Weasley na pewno nie przyjęłaby tej wiadomości z radością, wręcz przeciwnie.
- Wiesz, co? Postanowiłam się nie przejmować Albusem i tą... - zacisnęła usta, szukając odpowiedniego słowa, co nie zdarzało się jej często - tą lafiryndą. Niech robi, co chce. Jeśli ma ochotę zostać dziwkarzem, tak jak James i Louis to proszę bardzo! Nie będę mu tego bronić. Niech marnuje sobie życie, proszę bardzo! - warknęła z irytacją.
- Na pewno nie jest tak źle. Pewnie się zakochał - odpowiedziała Rena, czując nieopisaną ulgę. Przecież nie mogła jeszcze bardziej zdołować Rose. Nie, to zdecydowanie nie byłoby w porządku.
- Zakochał - głucho powtórzyła Weasley, po czym pokręciła mocno głową. - Nie, to nie to. Chyba wcześniej zauważyłabym, gdyby był na tyle głupi, aby zakochać się z w kimś tak mało inteligentnym jak Wisipina. Przecież miał ładną i mądrą Chelsea. Wiesz, że ona była sto, nie, dwieście razy lepsza od tej...
- Więc jak tłumaczysz jego zauroczenie przyjaciółką Candy? - spytała z ciekawością Rena. Teraz, gdy postanowiła nie rozmawiać z rudowłosą o swojej randce, poczuła się rozluźniona.
Weasley spojrzała na nią spojrzeniem, którego nie powstydziłby się bazyliszek:
- On wcale nie jest w niej zakochany, ani nawet zauroczony. To po prostu... szczenięca fascynacja. Nic więcej.
- Naprawdę tak sądzisz? - W drzwiach stanęła pewna mała, rudowłosa osóbka na widok, której Rose warknęła, a Rena przechyliła głowę. - Och, Rose, doprawdy nie sądziłam, że jesteś aż tak naiwna lub głupia. Albo jedno i drugie - mruknęła cicho. - Czy ty nie zdajesz sobie sprawy, po co on się z nią spotyka? Jak dla mnie to jasne. Przecież oni w ogóle nie rozmawiają... W końcu słowa im są niepotrzebne. Większość czasu spędzają razem, sami, robiąc rzeczy, o których ja - niewinna dusza nic nie wiem - dodała, po czym wyszła równie szybko jak się pojawiła. Rewelacje Lily wywołały oszołomienie Rose oraz zaskoczenie Reny, która inaczej zaczęła myśleć o pannie Potter.



***
James przytulił do siebie Angelique. Wiedział, że jej dobry humor nie potrwa długo. Nigdy nie trwał. Zawsze tak było i już dawno nauczył się wykorzystywać nadarzające się okazje ciszy przed burzą. Czasami zastanawiał się, jak długo da radę wytrzymywać napady jej złego humoru, ale potem zwykle działo się coś, co sprawiało, że zaczynał o niej lepiej myśleć, a ich związek wyglądał nieco lepiej.
Dzisiaj dziewczyna wyglądała olśniewająco. Miała czarne, błyszczące legginsy, czarną bardzo krótką tunikę na ramiączkach z dużym dekoltem. Do tego założyła lakierowane czerwone botki, bolerko z tafty i wielkie kolczyki - koła w tym samym kolorze. Chociaż zawsze wyglądała olśniewająco, za każdym razem i tak podziwiał jej urodę.
- James, opanuj się - mruknęła cicho z nieukrywanym zadowoleniem w głosie. - W końcu tu są ludzie.
Chłopak przesunął dłoń na pośladek dziewczyny. Spotkał ją dzisiaj, niedaleko Wieży Gryfonów, a tam postanowili razem udać się na śniadanie do Wielkiej Sali.
- O czym tak zawzięcie myślisz? - spytała Angie, posyłając uśmiech idącemu nieopodal Puchonowi.
O tym, jak powiedzieć ci, że nie spotkamy się w Hogsmeade, pomyślał ponuro, chociaż może jeszcze o tym, gdzie zabrać Brzydulę. W końcu nie pójdzie z nią do Trzech Mioteł, czy Pijanego Maga, najpopularniejszego klubu dla nastolatków. To musiało być jakieś miejsce, gdzie nie istniała szansa na natknięcie się na nikogo znajomego.
- Angie... Nie spotkamy się dziś w Hogsmeade - powiedział James, gdy weszli do Wielkiej Sali.
-Dlaczego? - Dziewczyna spojrzała na niego zmrużonymi oczami, w których widać było ogniki nieukrywanego gniewu. - Dlaczego się nie spotkamy?
- Bo... - zaczął niepewnie Potter. Nie, zdecydowanie nie lubił takich sytuacji, gdy nie miał wyboru. O wiele bardziej wolał być panem własnego losu. Spojrzał na stół Gryffindoru i dodał. - Bo umówiłem się już z chłopakami.
- Naprawdę? To życzę miłej zabawy - warknęła ze złością, odchodząc, a z jej ust nie schodził uśmiech. James spuścił głowę. Nie chciał wkurzać Angie, ale jak zwykle przypadkiem udało mu się tego dokonać. Kolejny bezużyteczny talent w gamie jego osobowości. Westchnął cicho i poszedł w stronę stołu Lwów. Usiadł obok Easy'ego i Ryana, którzy mieli niezwykle uszczęśliwione miny, co rano zdarzało się niezwykle rzadko.
- Czemu się tak cieszycie? - zapytał podejrzliwie James, nakładając na swój talerz kilka tostów i smarując je dżemem.
- Zastanawiamy się jak panna Zabini przyjęła fakt, że dzisiejszy dzień spędzicie oddzielnie - odpowiedział Ryan.
Potter rzucił mu twarde spojrzenie:
- Fairchild, pamiętaj, że Angie to nie Marissa.
- Gdzie zamierzasz zabrać Brzydulę? - Głos Easy'ego był lekko schrypnięty od wypalenia zbyt dużej ilość skrętów, widząc, że przyjaciel, tylko wzrusza ramionami dodał: - Weź ją do jakiegoś miejsca leżącego na uboczu. W końcu lepiej, aby nikt was nie zobaczył.
- Wiem. Tylko... - zaczął chaotycznie James.
- Masz wyrzuty sumienia? - spytał kpiąco Ryan, jednocześnie dokładając na swój talerz sałatki z tuńczyka. - Pozbądź się ich! Przecież każda normalna dziewczyna w zamku marzy wprost marzy o randce z tobą. Chociaż i tak sądzę, że jestem bardziej przystojny od ciebie - dodał po krótkiej chwili namysłu. Easy i James wybuchnęli głośnym śmiechem. Potter popatrzył na Brzydulę, która właśnie weszła do Wielkiej Sali, pomyślał, że ten dzień może wcale nie będzie taki zły, jak się wydawało.. Albo nie byłby, gdyby nie musiał spędzać spędzać w towarzystwie nieznajomej dziewczyny, na co w nie miał ochoty. Sam jednak sobie na to zasłużył. Pozwolił, aby żarty zaszły nieco zbyt daleko i teraz tylko do siebie mógł mieć pretensje. I to właśnie dobijało go w tym najbardziej.

***
Candy Patil uśmiechnęła się słodko. Och, jak kochała Hogsmeade. Lubiła te wszystkie sklepy, sklepiki i sklepunie. Zresztą, któż mógłby ich nie lubić? Nikt. Wszyscy kochają zakupy - tak przynajmniej sądziła, a może myślała? Zresztą, co to za różnica? I to, i to brzmi strasznie mądrze. A ona, Candy zawsze lubiła mądre słowa, zwłaszcza te, które rozumiała, co nie zdarzało się zbyt często. Kątem oka dostrzegła, że Ślizgon z siódmego roku patrzy na nią zachęcająco. Ach ci mężczyźni! Same kłopoty z nimi, pomyślała, po czym puściła oczko do owego chłopaka. Zawsze umiała postępować z nimi, znaczy chłopcami. W końcu jakoś musiała się sobie radzić z tyloma wielbicielami, którzy nigdy nie dawali jej spokoju. Piękne dziewczyny nie mają łatwego życia. Candy zupełnie nie rozumiała dlaczego ludzie sądzą, że jest odwrotnie.
- ... i wtedy zapytał mnie, czy będziemy parą - zakończyła swoją opowieść Wisipina. Mocniej uwiesiła się na ramieniu Albusa Pottera, który wyglądał jakby został zaciągnięty tu wbrew swojej woli, co nie mogło być prawdą. W końcu, który chłopak nie chciałby poznać najlepszych psiapsiółek swojej ukochanej? Odpowiedź nasuwała się sama.
- Fajnie razem wyglądacie - łaskawie stwierdziła Lori z niezbyt mądrym wyrazem twarzy. Candy westchnęła teatralnie; tak mocno wypuszczając powietrze, że kosmyki jej blond włosów zawirowały w powietrzu. Albus, Lori i Wisi spojrzeli na nią zdziwionym wzrokiem:
- Teraz nie mówi się fajnie. Teraz mówi się bosssko....

- Mamy do pogadania - rozległ się cichy, nieco przytłumiony głos za plecami Gryfonki.
Panna Patil uznała, że to było do niej, znaczy chyba do niej. Candy zmarszczyła lekko cieniutkie brwi usiłując rozpoznać, czyje struny głosowe wydają, tak wysokie dźwięki. Odwróciła się i... stanęła przed pewną blondynką, a dokładniej pewną rozwścieczoną blondynką, która wydawała jej się dziwnie znajoma. Candy otworzyła usta, próbując ją sobie przypomnieć. Była chyba w ich domu, znaczy w Gryffindorze na szóstym, nie na siódmym roku, a na imię miała Margaret, Mionette czy Majroire. A może Melanie? W każdym razie coś z literką M, która zawsze kojarzyła się Candy z miłością.
- Zatkało cię, idiotko - warknęła nieznajoma.
- Doprawdy, M... Melanie nie musisz być niemiła. - Candy spojrzała na nią karcąco, wyraźnie sadziła, że rozmawia z jedną z głupiutkich blondynek
.
- Czy ty naprawdę jesteś taka głupia czy tylko udajesz? Nie mam na imię Melanie. Nazywam się McKinney, Marissa McKinney! A ty jesteś tą dziw*ą, która sypia z moim chłopakiem, więc musisz ponieść za to konsekwencje. - dodała złowrogo, rzucając się na Candy.
***
Rena niepewnie rozejrzała się po korytarzu. Jamesa Pottera jeszcze nie było, a może ogóle nie przyjdzie? W końcu już kwadrans temu zegary wybiły jedenastą. Może w ogóle nie przyjdzie, pomyślała niepewnie. Nie wiedziała, czemu, ta myśl zepsuła jej humor. A przecież to tylko chłopak, zwykły chłopak. Ale z drugiej strony... Ile osób w Hogwarci ema takie piękne orzechowe oczy? Kto lata na miotle lepiej od niego? I wreszcie - czy ktoś inny potrafi tak patrzeć. Nie, zdecydowanie James Potter to ktoś wyjątkowy, niepowtarzalny. Taki chłopak, jak on zdarza się raz na milion. I czyżby właśnie ją spotkało to szczęście...?
- Cześć. Przepraszam za spóźnienie. - Odwróciła się gwałtownie, słysząc głos, jego głos. Stał przed nią, prawdziwy, lekko zdyszany jakby musiał biec.
- Nic się nie stało - odpowiedziała, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Posłał jej zniewalające spojrzenie, jakby chciał złagodzić jej gniew, tyle, że ona już kompletnie zapomniała o jego spóźnieniu. Bo czy można się złościć na osobę, którą darzy się uczuciem tej niewinnej, lekko naiwnej pierwszej miłości? James zbliżył się do niej i delikatnie, jakby z wahaniem wziął ją za rękę.
- Chodźmy - odrzekł, głośno wciągając powietrze i prowadząc ją w stronę schodów.
Rena nic nie odpowiedziała. Bo i co? W tej chwili, czując w dłoni ciepło jego ręki, niebyła w stanie niczego sensownego powiedzieć, a jej serce wywijało koziołki. Chyba stało się - była zakochana w Jamesie Potterze.
 Pokręciła lekko głową, usiłując się pozbyć tych niedorzecznych myśli... W końcu to niemożliwe, a ta jedna rand... znaczy, spotkanie o niczym nie świadczy.
- Jesteśmy już na miejscu - powiedział James, zatrzymując się. Rena rozejrzała się ze zdziwieniem. Byli między schodami prowadzącymi do Wieży Gryffindoru, a korytarzem prowadzącym do Wielkiej Sali. Tuż przed nimi stał zaś dosyć dziwny posąg, przedstawiający Jednooką Wiedźmę. Dziewczyna spojrzała na Pottera ze zdumieniem, niemal wypisanym w karmelowych oczach:
- Sądziłam... Byłam przekonana, że mieliśmy iść do Hogsmeade, ale widocznie coś mi się popląta...
- Nie, dobrze pamiętasz - przerwał jej z uśmiechem. - Po prostu pójdziemy.... powiedzmy  inną drogą. Może być?
- Jesteś pewien, że to legalne? - odpowiedziała pytaniem, po czym spuściła wzrok. - Nie chcę łamać szkolnego regulaminu... Jestem prefektem.
- Nie zrobimy nikomu krzywdy, więc co nam szkodzi złamać kilka zasad? - powiedział z łobuzerskim uśmiechem, który spowodował lekki rumieniec na policzkach dziewczyny. Wyjął różdżkę i lekko dotknął nią garbu Jednookiej Wiedźmy, po czym mruknął cicho - Dissendium. Posąg przesunął się, ukazując długi korytarz. Rena odsunęła się kilka kroków, otwierając usta ze zdziwienia.
- Jak to zrobiłeś?
- To tajemnica - odrzekł wymijająco. Wchodząc razem z Sereną do tunelu i zamykając sekretne wejście, Potter miał wrażenie, że właśnie odsłonił przed tą nieznaną mu dziewczyną kawałek duszy. Żadnej ze swoich przyjaciółek nie pokazywał sekretnych przejść ukazanych na Mapie Huncwotów. No, ale może jednym z powodów, dlaczego teraz odstąpił od reguły był fakt, że pierwszy raz podrywał dziewczynę nie czując do niej pociągu - ani fizycznego, ani psychicznego. Nic, kompletne nic. To chyba nie wróży dobrze tej znajomości, pomyślał zaciskając palce. Czując ciepło w dłoni, zorientował się, że ciągle trzyma rękę tej dziewczyny, Sereny. Rozluźnił uścisk i odrzekł:
- Przepraszam zamyśliłem się... Chyba nie jestem najlepszym towarzyszem.
- Nie, czasami dobrze jest pomilczeć. Wtedy można wszystko spokojnie przemyśleć - odpowiedziała cicho.
- Naprawdę? I w tym momencie okazuje się, że jesteś nie tylko piękna, ale też i mądra - stwierdził Potter, chcąc powiedzieć dziewczynie coś miłego. Już dawno nauczył się, że im więcej kobieta usłyszy komplementów, tym łatwiej będzie ją... W każdym razie wiedział, że płeć przeciwna lubi, wręcz uwielbia komplementy i często się o nie doprasza. Jednak Serena dziwnie zareagowała na jego słowa. Zamilkła i wyraźnie straciła rezon, a na jej policzkach, co dostrzegł w nikłym świetle, pojawił się lekki rumieniec. Westchnął cicho, prawie niezauważalnie. Sprawy nie szły po jego myśli. Zatrzymał się widząc kilka schodków, a w suficie nad nimi wyraźnie wydrążenie.
- Panie przodem - powiedział James, wskazując na schodki.
Serena spojrzała na niego z wahaniem, po czym stwierdziła:
- Jesteś pewien, że dobrze doszliśmy? Może zawrócimy...
Pokręcił głową i wskazała wzrokiem na schodki. Dziewczyna puściła jego dłoń, po czym, weszła na nie powoli. jakby ze strachem, którego nie chciała czuć. W końcu nie mogła teraz tak najzwyczajniej w świecie stchórzyć. Nie! Stanęła na najwyższym stopniu i uchyliła, znajdującą się w suficie klapę. Jej oczom ukazało się... Miodowe Królestwo. Odwróciła się gwałtownie, szukając spojrzenia orzechowych spojówek.
- To naprawdę Miodowe Królestwo? - spytała z wyrazem ekscytacji na twarzy.
- Jasne, że tak - potwierdził James. - Chodźmy...
Szybko wyszli przez przejście, po czym dziewczyna z radością rozejrzała się po zapleczu Miodowego Królestwa. Zwykle widywała ten sklep od drugiej strony, gdy kupowała słodycze. Można było tu kupić najlepsze i najróżniejsze słodycze w całym Hogsmeade.
- Nigdy nie sądziłam, że zobaczę Miodowe Królestwo od zupełnie drugiej strony...
- Przynieś, podaj, pozamiataj... Ile można? - rozległ się głos, wyraźnie znudzonego sprzedawcy.
Oczy dziewczyny rozszerzyły się pod wpływem strachu. James szybko zareagował, narzucając na nich oboje pelerynę. Pracownik sklepu wyszedł, niosąc skrzynkę Czekoladowych Żab i złorzecząc na swojego pracodawcę. Na nich kompletnie nie zwrócił uwagi, jakby... nie było ich widać.
- O mały włos - rzucił, uśmiechając się i pociągając ją stronę tylnego wyjścia.
- Jak to zrobiłeś? - zapytała, idąc za nim. Na wewnątrz wciągnęła do płuc chłodne, jesienne powietrze.
- Co? - odrzekł, unikając odpowiedzi. Nie chciał zdradzać kolejnej z repertuaru tajemnic, znanych tylko wtajemniczonym. Nie miał jednak serca kłamać, widząc jej pełną ciekawości i szczerości twarz. Poza tym, gdyby o tym powiedziała Lily, miałby nie lada kłopoty. W końcu jego siostra nie musi wiedzieć, że ojciec wcale nie zabrał mu magicznego płaszczyka. - A więc to była... peleryna- niewidka. Wiem, są rzadkie i unikatowe. Mam teraz małą prośbę... Nie mów o niej mojej siostrze. Okej?
- Oczywiście - odrzekła Wilson.
Szli w milczeniu mijając grupy, grupki i pary. Uczniowie Hogwartu tłumnie odwiedzali dzisiaj Hogsmeade. Największym powodzeniem, zaś klub dla nastolatków ,,Pijany Mag", gdzie wszyscy, którzy mieli ochotę posłuchać ostrej muzyki i napić się czegoś mocniejszego chętnie spędzali czas.
Szli już blisko kwadrans, ale Rena próbowała nie udawać zdziwienia. W końcu to, że wyszli z głównej uliczki nic nie znaczy, prawda?
- Chodź. - Wskazał na wiekowy, nieco obdrapany szyld. Litery układały się w napis ,,Gospoda po Świńskim Łbem". - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko starym lokalom z cudownym klimatem? - spytał z zniewalającym uśmiech, mając nadzieję, że nie wyczuje ona w nim fałszu. Gdy dziewczyna kiwnęła głową, podeszli w stronę baru. Zdaniem Jamesa było to najbardziej odpowiednie miejsce na randkę z Brzydulą, czy jak jej tam. Gospoda nigdy nie zyskała popularności wśród uczniów, co było spowodowane wąskim jadłospisem i ponurym wystrojem wnętrza, a może po prostu właściciel stawiał na straszą klientelę, co do tego nie miał pewności. W każdym razie nikt z uczniów tutaj nie bywał, chyba że jego siostra. Z tym, że wiedział, że tutaj jej nie spotkają. Na jego szczęście Lily dostała miesięczny zakaz wyjść do Hogsmeade. Mógł, więc tutaj spokojnie uwodzić tą dziewczynę. Zdjął z nich pelerynkę i niedbale schował ją w kieszeni, po czym otworzył drzwi i puścił ją przodem, za co został nagrodzony lekkim uśmiechem.
- Poprosimy dwa piwa kremowe - powiedział w stronę brodatego barmana, którego ich wejście bynajmniej nie ucieszyło.
Usiedli w rogu naprzeciwko siebie, po czym zaczęli jednocześnie:
- Chcesz coś powiedzieć...
Zaśmiali się cicho, a James nachylił się w jej stronę, odgarniając z twarzy Gryfonki zbłąkany kosmyk.
- Jesteś cudowna - szepnął, w jej stronę, a dziewczyna się zarumieniła. - Hej, ty się czerwienisz - dodał, wodząc palcem po jej policzku.
- Nie, ja tylko... - zaczęła niepewnie. Próbowała uporządkować rozszalałe emocje. Teraz fantazja stawała się rzeczywistością. Miała nadzieje, że ta chwila się nie skończy, ani teraz, ani za chwilę. Nigdy.

1 komentarz:

  1. Dzisiaj odkryłem ten blog, wydaj się interesujący . Zacząłem czytać pierwsze opowiadanie. :) Zobaczymy . Marek

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.