3 lipca 2012

Rozdział XXV: Sara Perche ti Amo


Che confusione, sarà perché ti amo
è un emozione, che cresce piano piano
stringimi forte e stammi più vicino
se ci sto bene, sarà perché ti amo.
Io canto al ritmo del dolce tuo respiro
è primavera, sarà perché ti amo
cade una stella, ma dimmi dove siamo
che te ne frega, sarà perché ti amo.
e vola vola si sa, sempre più in alto si va
e vola vola con me, il mondo è matto perché
e se l'amore non c'è
James Potter umiał całować. I to tak, że dziewczyny zapominały o całym świecie. Liczył się tylko on. Jego usta, język potrafił się nimi posługiwać i wcale nie przeceniał swojej wartości. on po prostu wiedział, co i jak. Dziewczyny zachwycone jego umiejętnościami zazwyczaj wracały po więcej. I chyba stad wziął się mit pocałunków Jamesa Syriusza Pottera. Mit, który był najprawdziwsza prawdą. I właśnie teraz próbował użyć swoich niemal magicznych umiejętności, by zadowolić swoją dziewczynę, która mruczała niczym kotka. Angelique zamrugała lekko swoimi niewiarygodnie długimi rzęsami, jednocześnie delikatnie oblizując językiem swoją dolną wargę. Robiła to tak zmysłowo, że chłopak poczuł znajome mrowienie gdzieś w okolicach podbrzusza. Po chwili wyjęła ze swoich włosów spinkę; puszyste włosy niczym aureola ułożyły się wokół jej głowy. Skóra dziewczyny wspaniale kontrastowała z dziewiczą bielą pościeli. Miała na sobie jedynie koronkową bieliznę i wysokie czerwone szpilki, które co prawda nie pozostawiały zbyt wielkiego pola wyobraźni, ale za to nieziemsko kusiły. Śligonka powoli rozpięła ostatni guzik jego koszuli i przejechała długim paznokciem po torsie chłopaka, rozkoszując się dotykiem nagiego, umięśnionego ciała, którego w tej chwili należało do niej. Tylko i wyłącznie. Wiedziała, że James, jego ciało i myśli są skoncentrowane tylko i wyłącznie na niej. Liczyli się oni. Nikt i nic więcej. I bardzo dobrze, pomyślała, lekko wyginając usta i językiem robiąc małe kółeczka na szyi chłopaka, który jęknął cicho, przyciągając ją do siebie. Wplótł ręce w jej włosy i mocno, wręcz zachłannie pocałował ją w usta. Angelique szybko odpowiedziała na pocałunek, przyciskając swoje piersi o torsu Gryfona. Żarliwie, niemal żarłocznie dotknęła językiem podniebienia chłopaka, by po chwili zacząć walczyć o dominację. James poddał się tym słodkim torturom z radością. Wiedział, że Angie umie grac w te gierki i robi to, na co ma ochotę. Zawsze był wdzięczny niebiosom za taką dziewczyną, która potrafiła rozpalić go niemal do białości, by mógł tylko błagać o więcej i więcej. Właśnie dlatego zsunął swoją rękę niżej z pleców dziewczyny; teraz dotykał jej krągłych pośladków. Cieniutki materiał nie był żadną przeszkodą dla jego palców; czuł ich krągłość i jedwabistość delikatnej skóry. Schylił się i zmienił pozycje, nachylając się nad Zabini. Wiedział jej piękne oczy, usta, na których widać było ślady jego pocałunków i  okrągłe, otulone materiałem piersi. Spojrzał na nie z niemym zachwytem i odchylił materiał, składając pocałunki na biuście dziewczyny. Ta jęknęła z zachwytem, mocniej przyciskając głowę chłopaka. Ten tymczasem kreślił maleńkie kołeczka wokół sutków dziewczyny. 
- Jeszcze? - zapytał chłopak, z ustami przy kawowej skórze dziewczyny.
- James, o tak... - jęknęła, gdy pieszczoty przybrały na sile i stały się bardziej intensywne. W pewnym momencie zniecierpliwiona zaczęła jeździć palcem po torsie chłopaka, by po chwili zacząć bawić się zapięciem jego paska. James jęknął cicho, próbując odepchnąć zwinne ręce i odzyskać kontrolę nad swoim umysłem i ciałem, jednak dziewczyna była szybsza i odpięła guzik jego spodni, cały czas bawiąc się sprzączką.
- Zaraz oszaleję - jęknął, gdy dziewczyna usiadła na nim okrakiem i odrzuciła do tyłu swoje, lśniące włosy. Delikatnie polizała wewnętrzną stronę jego ucha, by po chwili delikatnie ugryźć go w to miejsce. Zaśmiała się gardłowo, słyszą nierówny, urywany oddech chłopaka. Szybko pocałowała go w usta, ocierając się swoim biustem o jego tors. Przesunęła dłońmi po wyraźnych mięśniach Jamesa. Ani na chwilę nie odrywając się od twarzy chłopaka. James jednak nie mógł dłużej czekać i znacznie przyśpieszył całą akcję. jednym, wprawnym ruchem rozpiął stanik Ślizognki; uwolnione piersi wesoło zafalowały w powietrzu. Po chwili zajął się koronkowymi majtkami dziewczyny. Zdjął je wolno, napawając się widokiem nagiego, niczym nie skrępowanego ciała. Odrzucił koronkowy skrawek, delikatnie dotykając stopy dziewczyny, wciąż odzianej w szpilki. Po krótkim namyśle zmienił zdanie i szybkimi, niecierpliwymi ruchami zsunął koszulę ze swoich ramion, a chwile później na podłogę opadły jego spodnie. Angelique zamruczała z uznaniem, a podziw w jej oczach był niemal widoczny.
- Coraz lepiej - mruknęła, podnosząc się na łokciach. A James uśmiechnął się szeroko niczym lew na polowaniu, który wie, że już upolował wypatrzoną wcześniej zwierzynę.
- A zaraz będzie jeszcze lepiej - powiedział ściszonym głosem, kładąc się obok Ślizognki, która lekko uniosła brew, w niedowierzającym geście. W tej chwili sprężyny łóżka zaskrzypiały alarmująco, jednak James obezwładniony spojrzeniem ciemnych oczu nie zwrócił na to uwagi. Po prostu zaczął ją namiętnie całować, przyciskając ich ciała do siebie. Jeden pocałunek przerodził się w drugi, a ten w następny. Języki, usta, podniebienia. Świat wydawał się nimi, a oni światem. Dziewczyna błyskawicznie zsunęła jego bokserki, rzucając mu triumfalne spojrzenie. Niedługo jednak cieszyła się sukcesem, bo chłopak błyskawicznie pchnął ją na łóżko, przygważdżając swoim ciałem. Dziewczyna lekko rozsunęła nogi, wyraźnie dając do zrozumienia, co powinien teraz zrobić. James z namiętnością ułożył się obok niej, by po chwili połączyć ich ciała. Wchodził w nią raz po raz. Raz wolno, by po chwili gnać jak szaleniec. Każda sekunda rozpalała ich ciała do granic możliwości, a spełnienie wciąż wydawało się być na wyciągnięcie ręki. Mocniej docisnął swoje dziewczynę, a ona lekko zacisnęła mięśnie ud. Na twarzy obojga pojawił się wyraz spełnienia. Lecieli do gwiazd. I to w tym samym momencie. Ich krótkie rwące oddechy wymieszały się, a ciała jakby przestały istnieć. Liczyło się tylko spełnienie. Ekstaza niczym prąd płynęła przez ich żyły; oślepiające światło pojawiło się wokół i wybuchnęli. Świat zawirował, a ziemia się zakołysała. Gwiazdy zbliżały się w zaskakującym tempie, aby wybuchnąć milionem barw. James przesunął się i położył się na plecach. Zabini ułożyła się wygodnie we wgłębieniu jego ramienia z wielce usatysfakcjonowaną miną, które mile łechtała jego męską próżność.
- Chce ci się spać? - zapytała po chwili. 
- Nie - odparł krótko, nawijając sobie na palce pukiel jej włosów.
- Było nieziemsko - powiedziała dumnie. - Chyba nigdy nie było aż tak dobrze.
-Myślisz?  - zapytał ze śmiechem i udawanym powątpiewaniem.
- Nie żartuj z tego. - Angie niecierpliwie przewróciła oczami. - James, dobrze wiesz, że to ważne. - Uniosła głowę, a jej długie włosy, załaskotały go w nos.
- Okej, rozumiem już, tylko czy musimy akurat teraz o tym rozmawiać? - zapytał z ociąganiem, a Ślizgonka z odpowiedzi lekko pokręciła głową.
- A czemu nie? To ważne. Zwłaszcza, że efekty są mają fundamentalne znaczenie - mruknęła, wtulając się w zagłębienie w jego szyi.
- Niby czemu?
- Bo po takim seksie, nie będziesz potrafił myśleć o żadnej innej - odpowiedziała pogodnie dziewczyna, jakby rozmawiali o pogodzie. James zdrętwiał,a w jego głowie niemal automatycznie pojawiło się wspomnienie pewnej, ciemnowłosej Gryfonki o smutnym wyrazie twarzy. Te oczy, przewiercające go niemal na wylot, jakby znały każdy skrawek jego duszy. Uspokajało się jego ciało, serce i oddech, a więc i powracały znajome wyrzuty sumienia, których w ogólnie nie powinien mieć. W końcu jest młody i musi się wyszaleć. Zresztą, co w tym złego? Wszyscy tak robią i nikt z tego powodu nie cierpi. A on, na brodę Merlina nic nie obiecywał Brzyduli. Chociaż nie rozwiał też jej złudzeń. W myślach zastąpił Brzydulę, Sereną. Tak brzmiało o wiele lepiej, a i wyrzuty sumienia jakby się zmniejszyły.
- James, słyszysz mnie? - W jedwabistym głosie brzmiało zniecierpliwienie i lekka złość.
 - Tak, chyba trochę się zamyśliłem. - Westchnął cicho, co nie umknęło czujnemu spojrzeniu ciemnych oczu.
- Ty wzdychasz - wycedziła zimnym głosem, trochę się odsuwając. 
- Angie...
- Nie. - W jednym, krótkim słowie Angelique zawarła wszystkie, targające nią emocje. Od złości po nienawiść. Cała gama, różnokolorowych uczuć, które towarzyszyły jej  życiu codziennym. Zupełnie jakby zebrała swoje odczucia i połączyła je w jedną, spowitą ciemnością całość.
- Angie, daj mi spokój - powiedział James z nagłą stanowczością. - Nie sądzisz, że przesadzasz? I naprawdę przeceniasz mnie myśląc, że mam w tej chwili siłę, aby robić cokolwiek poza myśleniem. I nie, nie masz żadnej rywalki - dodał trochę na wyrost. Jednak czuł, że nie może postąpić inaczej, po prostu nie może.Bo niby dlaczego? Dlaczego miał zranić uczucia Angelique, skoro ona na to nie zasłużyła. Owszem, może i była kapryśna, humorzasta i często złośliwa, ale zdecydowanie nie powinna wiedzieć o tym drobnym zakładzie. W końcu wystarczy, że on już siedzi w tym po uszy i nic nie wskazuje, że w najbliższym czasie wygrzebie się z tego bagna. - - No, dobrze - powiedziała w końcu. - Ale nie myśl, że następnym razem ci odpuszczę. 
- Oczywiście, Angie - mruknął z roztargnieniem, wstając i szukając swoich ubrań.
- Musisz już iść? - W głosie dziewczyny zabrzmiała lekka, ledwie wyczuwalna pretensja.
- Niestety - Jednym ruchem włożył zapiął swoje dżinsy. Wziął do ręki koszulę i podszedł do dziewczyny. Delikatnie musnął jej policzek, by po chwili złożyć pocałunek na malinowych ustach.- Liczę na powtórkę w najbliższym czasie - dodał, uśmiechając się szeroko, a dziewczyna zaśmiała się kokieteryjnie i lekko pacnęła go ręką w ramię. Widząc jej dobry humor, chłopak wyszedł z ślizgońskiego dormitorium z czystym, no prawie czystym sumieniem. Doszedł do zielonego Pokoju Wspólnego, w którym wciąż jeszcze trwała impreza. Na stoliku, przy którym zazwyczaj uczyli się piątoklasiści, tańczyła półnaga Natalie, a  jej śmiech niczym brzmienie dzwoneczków, co chwila unosił się w pomieszczeniu. Właśnie zrzuciła bluzkę, na co kilku stojących obok chłopaków, uważnie oglądających jej spektakl zagwizdało z uznaniem. Uśmiechnął się na widok pokazu przyjaciółki i rozejrzał się dokładniej. Na środku tańczyło kilka zakochanych par, które namiętnie się całowały albo próbowały to zrobić, co utrudniała im słaba  koordynacja ruchowa. Na stojącej w centrum kanapie siedziało kilka zalanych osób, które bełkotały, próbując rozmawiać. Efekty jednak były bynajmniej nie zadowalające. W kącie zaś, James zmrużył lekko swoje orzechowe oczy, próbując coś zobaczyć w najciemniejszym miejscu w pomieszczeniu. Szczęka niemal mu opadła, gdy dostrzegł swojego brata, Albusa, śpiącego razem z Candy Patil i Scorpiusem Malfoyem. Dwóch najbardziej narwanych chłopaków i największa idiotka. Nieźle, pomyślał, dostrzegając rękę Albusa na piersi, a Malofya na pośladku dziewczyny. Najwyraźniej nikt sobie tego wieczoru nie żałował alkoholu. Mając w pamięci ogólny obraz sytuacji, skierował się w stronę wyjścia, przy którym spotkał trzy pijane siódmoklasistki, wesoło rozprawiające się o rozmiarze swojego biustu. Popatrzyły na Jamesa z jawnym zainteresowaniem i zachętą. Miały nadzieję, że on im pomoże porównać i rozstrzygnąć, która z nich ma najjędrniejsze piersi. Gryfon jednak  nie przeczuwając szybkiego końca sporu, szybko się zmył, chociaż miał wielką ochotę zostać. Ponadto odczuwał zmęczenie spowodowane igraszkami z Angelique, wypiciem butelki Ognistej i wcześniejszym treningiem qudditcha. Szybko pokonywał kolejne korytarze, marząc by jak najszybciej znaleźć się w wieży Gryffindoru. Każdy z nich traktował niczym zdobytą bramkę w meczu. Jeszcze jeden, dwa, trzy... Pokonał ostatni zakręt i znalazł się niemal przed Grubą Damą, która chrapała w najlepsze.
- Pobudka! - krzyknął. A kobieta z obrazu nieprzytomnie otworzyła jedno oko, by po chwili mruknąć coś przez sen.- Ja chcę przejść...
-A ja spać - mruknęła zirytowana kobieta. - Hasło?
- Wygrana Gryfonów - mruknął, przechodząc przez ramę w obrazie. Rozejrzał się po pozornie pustym Pokoju Wspólnym i opadł bezsilnie na najbliższą kanapę, gdy dostrzegł, siedzącą w rogu Rose. Jego kuzynka z tępym wyrazem twarze patrzyła w dogasający ogień w kominku. 
- Rose? - zapytał, patrząc uważnie na dziewczynę. - Dobrze się czujesz?
Piątoklasistka jednak nadal nie spuszczała wzroku z kominka. Już myślał, że nie uzyska odpowiedzi, gdy usłyszał:
- Nic nie jest w porządku. A wszystko przez tego durnia.
- Jakiego durnia? - W głosie James pojawiła się ciekawość - nigdy, przenigdy nie słyszał, aby jego kuzynka obrażała nauczycieli. 
- Jakiego durnia? - powtórzyła niczym echo Rose,  a na jej twarzy pojawiły się czerwone plamy - Tego zaczadziałego artystę od siedmiu boleści. który w ogóle nie zna się na sztuce i zrujnował moje dotychczasowe, poukładane życie.
- Mówisz o Easy'm. - Bardziej powiedział niż zapytał Potter, na którego ustach pojawił się delikatny uśmiech. A jednak Adams miał rację do do Rose. Najwyraźniej nie była wcale tak sztywna jak wszyscy zazwyczaj sądzili.
- A niby o kim innym! - krzyknęła. Wzięła głęboki wdech i zaczęła ściszonym głosem:- wielkie dzięki, James.
- Za co? - W głosi chłopaka słychać było zdziwienie. - Przecież ja nie miałem z tym nic wspólnego.
- No, tak , ale to przecież twój przyjaciel.
- Za to ty jesteś moją kuzynką?
- Ta konwersacja to niczego, podkreślam absolutnie niczego nie prowadzi, więc może przestaniemy zaprzestańmy tej głupiej i bezsensownej czynności.
- Nie będę się z tobą kłócił. - Potter uniósł ręce  w obronnym geście. Rozłożył się na kanapie i już prawie usypiał, gdy usłyszał znajomy głos:
- Rose, wszystko będzie dobrze... Nie martw się. Wszystko jakoś niedługo się ułoży.
- Naprawdę? - Z głosu Weasley niemal przebijał sceptycyzm. - Ale, Rena tłumaczę ci przecież, że ten mały, rudy potworek nas widział. Teraz mogę być pewna, że wszyscy się dowiedzą. Czemu musiała akurat wtedy przechodzić tamtym korytarzem? -  mruknęła z rozpaczą. - Dobra, ja już idę spać - powiedziała niespodziewanie. - Właśnie przypomniałam sobie, że jutro miałam się uczyć na Owumenty...
- Ale ty jesteś dopiero w piątej klasie, Rose - odpowiedziała łagodnie Serena, a ciągle leżący nieruchomo na kanapie James, niemal widział oczami wyobraźni jej delikatny uśmiech.
- I co z tego? W końcu im wcześniej zacznie się powtórkę całości materiału tym lepiej. - Przytuliła przyjaciółkę i wyszła w kierunku dormitoriów dziewcząt. 
Serena z zamysłem popatrzyła za odchodzącą rudowłosą. Nadal nie mogła uwierzyć, że Rose, ta praktyczna i solidna Rose może mieć coś wspólnego z Easy'm Adamsem. Przecież różnili się niczym ogień i woda. Nigdy by nie pomyślała, że coś może ich łączyć. Najwyraźniej okazała się ślepa. I niby ona jest przyjaciółka Rose? Przecież nie dostrzegła tego stanu uwielbienia, zakochania, w który Weasley wpadła. Nie zasługuje na miano przyjaciółki. Za bardzo zajęłam się sobą, przemknęło jej przez myśl. Ale nawet w  kwestii Jamesa okazała się przecież ślepa. Czemu tak naiwni mu wierzyła? Przecież wszyscy twierdzili, że wierność czy stałość w związkach to nie są cechy Jamesa. A jednak wierzyła mu, bo chciała wierzyć; mieć nadzieję, że naprawdę jest inny niż postać ze szkolnych plotek. Prawda okazała się jednak bardziej prozaiczna i bolesna. Ale wiedziała, że chyba lepiej wiedzieć niż trwać w niewiedzy. W końcu na własne oczy wiedziała, jak całował ta blondynkę. i pomyśleć, że te same wargi z taką niewypowiedzianą czułością dotykały jej ust. Delikatnie dotknęła palcem swoich ust. Tamte czasy wydawały się być zbyt odległe, by mogły być prawdziwe.
- Cześć, Serena.
James wstał i mówiąc te słowa popatrzył na zaskoczoną dziewczynę. Żadne z nich nic nie mówiło; cisza przedłużyła się. Gdzieś w sowiarni zahukała sowa, a nagły, porywisty wiatr zaczął się bawić drzewami, niczym lalkarz, który steruje kukiełkami. Oni jednak nie zwrócili na to uwagi, patrząc w swoje oczy. Gdy Serena w pewnym momencie spuściła wzrok, James już wiedział. Po prostu wiedział, że dziewczyna mu wybaczy.
- Wcale nie jest tak jak myślisz - zaczął, podchodząc bliżej niej. - Ta dziewczyna, Natalie Halliwell jest tylko moją przyjaciółką, najlepsza przyjaciółką. I choć wyda ci się to pewnie nieprawdopodobne to... nasza przyjaźń jest dosyć niekonwencjonalna, ale to tylko przyjaźń. Nic więcej.
Dziewczyna kiwnęła głową, próbując zrozumieć. Nie mogła, ale chciała mimo wszystko. W końcu Jamesowi naprawdę na niej zależało, a ta iskierka nadziei, że nie jest tak źle sprawiła, że chciała wierzyć. Nie, ona musiała w to wierzyć. W końcu James nie był i na pewno by jej nie okłamał. I chyba właśnie dlatego uwierzyła. Kochała go, a w miłości nie ma miejsca na wahanie. Chcesz czy nie idziesz do przodu i wierzysz, że wszystko będzie dobrze. I musisz mieć nadzieję, że może się uda. W końcu miłość to siła, siła to potęga...
***
Candy Patil lubiła wygodę i chyba właśnie to jej brak obudziło ją tego ranka. Czuła nieprzyjemne zimno, kark jej ścierpł, nieuczesane włosy zasłaniały pół twarzy, a na dodatek ostry brzeg jej materiałowej spódniczki wbijał się jej w ciało. To zdecydowanie nie było królewskie łóżko. Właśnie dlatego otworzyła lekko jedno oko, próbując się przyzwyczaić do zielonego światła. Pokój chyba wirował? A może to jej głowa? Podniosła się i dopiero wtedy dostrzegła dużą męską dłoń, zaciśniętą na jej piersi, druga tkwiła gdzieś w okolicach ud. Popatrzyła na to z lekkim zdziwieniem, by po chwili zdać sobie sprawę, że te obydwie kończyny mają różnych właścicieli. Pokręciła lekko z niedowierzaniem głową. Wiedziała, że jest popularna i niemal rozrywana, ale... żeby aż tak? To trochę przesada, niemal pomyślała, uśmiechając się promiennie. Lori i Wisi nie uwierzą, gdy się o tym dowiedzą. Chociaż w sumie nie powinny być zaskoczone - w końcu Candy Patil zawsze miała zadatki na prawdziwą gwiazdę. Ten styl, uroda, charakter. Wiadomo, że drugiej takiej dziewczyny nie ma w całym Hogwarcie, ba, na świecie. Rozejrzała się wokół siebie, a na jej twarzy pojawił się wyraz głębokiej dekoncentracji. Ta sytuacja powoli przestawała ja bawić. Popularność popularnością, tylko czemu leży półnaga z równie półnagimi chłopakami? I do tego młodszymi. Przyjrzała się blondynowi o tak jasnych, że niemal tlenionych włosach. Jasne rzęsy rzucały delikatne cienie na policzki. Przyjrzała się chłopakowi dokładnie, a jej oczy robiły się coraz większe. Toż to przecież przecież on! Blondynka pisnęła cicho. Czemu obok niej musiał leżeć akurat Scorpius Malfoy, były chłopak Wisi, a może Lori? W każdym razie którejś z nich. Dotknęła swoich skroni, usiłując myśleć, gdy ręka leżąca na jej piersi, się poruszyła. Candy głośno przełknęła ślinę i rzuciła w tamtym kierunku krótkie, przelotne spojrzenie. Po chwili jednak ze znacznie mniej pewną miną popatrzyła na Albusa Pottera, który trzymał rękę na jej piersi. W czarnych włosach Gryfona błyszczały kropki brokatu, a tors chłopaka błyszczał w słabym świetle, wysmarowany jakąś dziwną, gęsta substancją.  Dziewczyna popatrzyła na to z obrzydzeniem, a jej ręka niemal automatycznie powędrowała do włosów, aby sprawdzić stan swojej fryzury. Zamarła, czując pod palcami coś więcej niż jasne, cienkie włosy. Serce zaczęło jej szybciej bić, a świat jakby się zatrzymał. W błękitnych oczach pojawił się wyraz ogromnego przerażenia. To nie może być prawda, pomyślała gorączkowo. To na pewno jakiś sen, zaczęła przekonywać samą siebie. Leży półnaga, w towarzystwie dwóch, młodszych chłopaków, którzy byli chłopakami jej koleżanek, a właściwie przyjaciółek, i co najgorsze ma coś we włosach. I gdy ta ostatnia niby myśl przemknęła niczym błyskawica przez głowę blondynki to mogła myśleć tylko o jednym, a konkretnie - swoich włosach. Chlubie i celowi swojego życia. Przecież to one sprawiają, że jest taka popularna, no, a przynajmniej powinna. W końcu tak wspaniała dziewczyna jak ona zasługuje na popularność, sławę, uwielbienie, czy najprzystojniejszych chłopaków. A nie na... dwóch młodszych osobników, którzy złamali serca jej przyjaciółek, które nie będą zadowolone. W końcu Albus i Scorpius zawsze byli ważni dla Lori i Wisi, a już szczególnie po tym jak zostały porzucone. Znaczy, w sensie, że przez Albusa i Scorpiusa. Co prawda na szczęście nie zaczęły świrować tak jak ta cała Abigail z Huffelpuffu z siódmego, która po rozstaniu ze swoich chłopakiem Devinem, który odszedł już ze szkoły i który w tamtym roku pełnił funkcję kapitana drużyny qudditcha Krukonów, ale i tak nie było z nimi dobrze. Zdecydowanie. A na pewno im się pogorszy, jak się dowiedzą, że oni, znaczy Scorpius i Albus rzucili je, bo kochają się w niej Candy. Tylko tak panna Patil mogła to zrozumieć, bo inaczej nie potrafiła sobie wytłumaczyć, dlaczego spali razem. Ta myśl niemal dodała jej otuchy i radośnie klasnęła. Dobry nastrój natychmiast wyparował. Na ręce miała trochę tej dziwnej, brzydkiej, białej substancji, której większość była na torsie Albusa i, dziewczyna spojrzała do góry, na jej włosach. Dziewczyna zaczęła głośno oddychać, by po chwili z jej ust wydobył się bardzo głośny, przeraźliwy krzyk, słyszalny niemal w całym zamku. Jeśli ktoś jeszcze spał to Candy na pewno zrobiła mu fajną pobudkę. Scorpius i Albus zerwali się równocześnie, patrząc na Gryfonkę i na siebie nieprzytomnym wzrokiem. Byli zbyt zaspani by docierała do nichpowaga sytuacji, czy fakt, że w trójkę spędzili razem noc. Teraz chcieli tylko i wyłącznie spać. A reszta? Resztą można się zająć później...
***
Całkiem szybko napisałam ten rozdział, prawda? I jest baaardzo długi. Myślałam, że dodam go później, ale skończyłam tydzień temu, a dłużej zwlekać nie chciałam. Na kolejne rozdziały na razie nie mam pomysłu, ani miejsca i czasu na pisanie, ale spróbuję coś wymyślić, mimo, że w poniedziałek minie tydzień czasu odkąd cokolwiek napisałam - zagraniczni goście potrafią być bardzo absorbujący, a  poza tym nie mam siły na trzymanie w ręce niczego innego niż długopis. I oczywiście, jak tam u Was szkoła, dziewczyny? Ja mam tyle lekcji, przygotowań, kółek i prac domowych, że aż nie chce mi się chodzić do szkoły. A staro-nowa klasa i wychowawca uczący matmy, bynajmniej mnie nie uspokajają - wręcz przeciwnie. Czasami mam wrażenie, że nie mogłoby być gorzej.
A piosenka tytułowa - ponoć stara, bo jeszcze moi rodzice ją pamiętają - bardzo mi się podoba i cały czas jej słucham.
Szablon śliczny; bardzo mi się podoba, chociaż nie wiem, czy nie zostanie niedługo zmieniony, gdyż nie mogę dobrać dobrego koloru linków.
I chętnych zapraszam do przeczytania o autorkach, gdzie napisałam coś niecoś o sobie. Zakładka B.P. zostanie uzupełniona w najbliższym czasie, jeśli się uda.
Poza tym coś Was ostatnio mało, ale mam nadzieje, ze to tylko przez to szkolne szaleństwo.
Na koniec zaś sprawa chyba najważniejsza - dzisiaj jest dosyć ważny dzień, bo dokładne dziesięć miesięcy istnienia bloga. Jeszcze dwa i  będzie rok. Na samą myśl o tym aż leciutko się uśmiecham, to taki promyczek nadziei. Teraz nie piszę żadnych podziękowań, bo to i jakąś niespodziankę zostawię na rocznicę.
Pozdrawiam wszystkich i zapraszam do komentowania.

8 komentarzy:

  1. A niech to szlag z tym Jamesem, no! I razem z nim też Serenę, bo to dla mnie niepojęte, jak ona może mu tak… Tak po prostu wybaczać wszystko, jasny gwint! A on ją wykorzystuje. Grr… Okej, on jest chłopakiem, lekkomyślnym i głupim, ale on jest egoistą! Nie liczy się z uczuciami innych, martwi się tylko o siebie i… No nieważne. Ale i tak go nie lubię.Fragment z Candy mnie rozbawił. Rany, ta dziewczyna to ma problemy. Potter i Malfoy, czyli dwaj chłopacy w jednym, xdd. Biedna Rose, ona to się zamartwia. Taa, Lily jest potworem, ha ha. Kurde, ja to bym chciała mieć taki zapał do nauki jak Rose, bardzo by mi się to przydało.Mówiłam już, że rozdział jest świetny? Sama nie wiem… Tak czy inaczej, serdecznie pozdrawiam i życzę Weny![wspolna-droga]

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam!Na samym początku chciałabym Cię przeprosić za to, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, który był notabene jednym z lepszych! W każdym razie po prostu nie miałam internetu, a pewnie wiesz jak to jest, nie? ;>No, ale dobra, nie przedłużam już: Rozdział fenomenalny! A szczególnie podobał mi się ten moment z Jamesem i Angie, po prostu cud, miód i orzeszki! Opisałaś to tak realistycznie, że czułam się, jakbym tam była! xdd Dalej: Nie wiem dlaczego, ale Serena mnie denerwuje! Niech w końcu przejrzy na oczy i zobaczy się się wokół niej dzieje! Ech, ale dobra, w sumie tak też jest dobrze, bo przynajmniej mam się na kogo pozłościć Uwielbiam Albusa i Scorpiusa! Wiesz, że kiedy czytałam tamten fragment to na przemian milczałam i się śmiałam! Ach, cudo!No, ale dobra, dość wazeliny ;d Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, który według mnie powinien pojawić się jeszcze w tym tygodniu! xdPozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. 11 września 2010 o 15:43
    Ej no… Zaczynam myśleć, że Serenę trzeba tak mocno kopnąć. Tak, Serenę, nie Jamesa! Niech ona przestanie mu tak bezgranicznie wierzyć, nieustannie wybaczać, żebrać o jego miłość! Niech choć raz mu się postawi, odejdzie, zostawi… A wtedy on zobaczy, ze mu na niej zależy! Dlaczego tak mało napisałaś o Rose? I Easym, rzecz jasna. :) Cały czas mnie zżera ciekawość co się z nimi stanie. W końcu dostanę zawału, i to będzie Twoja wina! ;PPozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cindy mnie rozwala na czynniki pierwsze, serio. Gdy pisali dowcipy o blondynkach to musiały być właśnie o niej xd. Świetny rozdział, lekko i przyjemnie się go czytało. Nie wiem, czy mówiłam już, czy nie, ale nie zwracam na błędy uwagi, właściwie według mnie, liczy się głównie treść, a twojego bloga jest świetna.Wygląd też mi się podoba, a tak przy okazji, też uwielbiam zmieniać,co chwila szablony.ZX niecierpliwością czekam na następny rozdział i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem nie wyspana, ale ktoś musiał wyprawić rodziców na urlop za granicę, aby mi nie marudzili przez najbliższy tydzień. Jednak czemu oni wybrali sobie lot o 8 rano i że też musieli wstawać o 2 w nocy? Dobra nie pora zadręczać Cię moimi problemami z rodzinką. Powiem szczerze, że początek mi się bardzo podobał. Niestety części z Rose i Candy nie miały tego czegoś. Czegoś im brakowało. Czuję po nich pewien głód. Pozdrawiam:*.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam i zapomniałam skomentować. Tyle się ostatnio dzieje, rok szkolny, niezapowiedziane kartkówki z matmy, prace analityczne z polaka i jak tu pamiętać o wszystkim? A jednak o Twoim/Waszym blogu trudno zapomnieć! xD Majaczyło mi w zakamarkach mojego mózgu, że zapomniałam o czymś ważnym i masz! Wchodzę i widzę, że nie ma komentarza ode mnie, więc szybko nadrabiam te zaległości. :P Jeśli chodzi o pierwszą część to jestem pod głębokim wrażeniem natężenia erotyki i namiętności. Osobiście za tym nie przepadam, ale Tobie to i tak super wyszło. ;) ) Ta różowa idiotka mnie przeraża. Ona jest głupsza niż przewidują wszelkie wróżki i prorocy Świata. Ogólnie to Hogwart widzi mi się jako wielka, niekończąca się DŻAMPRA i dziwię się, że ANI RAZU nikt z czołowych bohaterów nie został przyłapany na włóczeniu się po nocach. Brak hałasu rozumiem – w końcu od czego jest zaklęcie wyciszające, prawda? Chciałam powiedzieć, że podoba mi się szablon, bo prezentuje wiele par, a nie tylko jedną. W końcu paracie się wątkami dużej ilości par. :D Ach, jedno ‚ale’ to troszkę dużo błędów. Ogólnie strasznie żal mi głupiutkiej Sereny, a Rose wydaje mi się zabawna z tym przejęciem wobec Lilki. Wspominałam już, że uwielbiam tego rudego potworka w Waszym wydaniu? No, mam nadzieję, że zawarłam tu wszystko, co mi się kłębiło w głowie. Przepraszam za chaotyczność i życzę duuuużo weny. xD :D :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ogólnie rzecz biorąc, rozdział bardzo dobry. Zaskoczył mnie totalnie, bo po tytule spodziewałam się czegoś zupełnie innego. James… nie krzywdź naszej Reny! Co ja gadam ten zaufany w sobie pajac i tak dość ją zrani w przyszłości;( Ha, ha, no i reakcja Candy? Czy Cindy już zapomniałam. Boże Albus i Scorpius! Śmiałam się z tego dobre parę minut. A w następnym rozdziale proponuję trochę więcej Lily Luny;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. B: Hey, hi, helllo! Nie, nie przewidziałaś się i dobrze widzisz piękną literkę „B” na swoim monitorze. Jej, jak to narcystycznie zabrzmiało. xD Dobra przechodzę do sedna sprawy – dostałam zlecenie. :D Dobra, to też jest żart. XD W każdym razie pomyślałam, że napiszę do Ciebie przy okazji, ot tak sobie. Jej, jaka wspaniałomyślność się przeze mnie przebija. Spokojnie niczego nie brałam, ja taka zawsze jestem. ^^ W każdym razie po Twoim komentarzu u nas wpadł mi taki głupi pomysł do głowy. Oczywiście do niczego nie zmuszam, ale może spróbujesz swoich sił też w jakimś opowiadaniu ze Snapem? Wiesz, czasami dobrze jest dać sobie jakieś urozmaicenie lub kolejny blogowy ciężar. XD Yy… co ja miałam na myśli? No dobra, mój bełkot jest bez sensu, ale może kiedyś coś napiszesz dla mnie ze Seviczkiem? XD Byłoby miło. Sama z resztą próbuję swoich sił w parringu LE/JP.H: Ty?!B: Tak ja, nawet o tym nie wiesz, a nie wiesz. XD Co ja jeszcze miałam powiedzieć, ee… napisać? Ach, wspaniały szablon i linki. Gratuluję cierpliwości, bo mi by się nie chciało segregować tych linek, a o Hid już nie wspominam. XDH: Ehe… no dooobra… bez komentarza. xDPo pierwsze… powiedzmy, że ostatnio mam małe problemy z internetem oraz szkołą, a więc komentuję z opóźnieniem. Jestem bebe, wiem.Rozdział czytało się płynnie, błędów również nie widziałam, może poza sklejeniem wyrazów, ale to zapewne wina onetu.Hm, muszę się do czegoś przyczepić: skoro opisywałaś w rozdziale scenę erotyczną, to powinnaś to na początku zaznaczyć (taa, +18). Bo wiesz, 99,9% czytelników i tak to zignoruje, ale myślę, że nie każdy lubi to czytać. x]Co do samej sceny: podobało mi się opisanie jej. Zajęło Ci to dość długi kawałek tekstu, jak widzę. (; Ale to oczywiście nie znaczy, że z jakością jest gorzej. Sam rozdział nawet mi się podobał. Trochę zirytowało mnie to, że Serena ot tak, po prostu, bez żadnego O-Pe-eR, wybaczyła Jamesowi. Ja bym się wkurzyła, nó. xD Ale i tak ją lubię… xdFragment z Candy mnie kompletnie rozwalił. XD „Ah, co tam, że chłopacy moich dwóch najlepszych przyjaciółek mnie bezczelnie macają, przecież coś jest w moich włosach…!” xDTa, wiem, ten komentarz jest beznadziejny, a Bell już ma chęć zrobić mi za niego ała, ale jakoś tak wena mi wyparowała. Na wszystko dosłownie. ; oB: Ja ała?! Ja być grzeczna! ;PH: No chyba od tyłu. Znaczy… dobra, zbyt dużo erotic ficków.Pozdrawiamy i powodzenia ze szkołą bo sama wiem, co to znaczy. ; ]

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.