3 lipca 2012

Rozdział XXVIII: Solo quedate en silencio


Tylko poczekaj chwile
tylko powiedz mi, ze to nieprawda

Tylko pozostań w ciszy 5 minut
pieść mnie przez chwile, patrz na mnie
dam ci ostatni pocałunek
najbardziej głęboki
zachowam swoje uczucia
i pójdę daleko od ciebie

Tak bardzo się boję
i nie rozumiem tego
co się stało, co zrobiłam źle
rozpalasz mnie i mrozisz
prosisz mnie o pocałunek
i pozostaje bez oddechu

Ten dzień był jednym z najpiękniejszych i najcieplejszych tego roku. Słońce  mocno świeciło, a uczniowie, co chwila wybuchali głośnym śmiechem rozbawieni żartami swoich kolegów. Świat wydawał się być znacznie prostszy, a rzeczywistość jakby mniej szara. Zupełnie jakby wraz z ciepłem nadeszła nowa epoka - era szczęścia, które wszyscy łapali, najmocniej jak mogli. Takie wrażenie odniosła przynajmniej Serena Wilson, która siedziała właśnie pod jednym z dużych drzew na szkolnych błoniach. Obok siedziały dwie jej rówieśniczki; Elizabeth i Gloria, a wokół dziewczyn leżały porozrzucana książki, pióra i kawałki pergaminu. 
- Wiecie, co? Nie sądzę, aby nauka na błoniach była najlepszym pomysłem  - powiedziała Serena, poprawiając spadające okulary i delikatnie przekręcając zakurzone stronice.
- Rena, nie narzekaj bardzo cię proszę - mruknęła Elizabeth, która z zamkniętymi oczami siedziała oparta o pień drzewa, z radością wdychając świeże, rześkie powietrze. - Poza tym my nie przyszłyśmy się tutaj uczyć, tylko odpoczywać albo korzystać z życia. I pamiętaj, nic innego nie wchodzi w grę.
- Nie słuchaj jej - zaprotestowała Gloria, uśmiechając się pogodnie. 
- A co tam u Rose? - zapytała Elizabeth, nie chcąc wdawać się w słowną sprzeczkę z Puchonką.
- Nic się nie zmieniło - odpowiedziała Serena, zaciskając usta. - Bardzo go kochała i choć to ona podjęła decyzję o rozstaniu to wciąż nie może o nim zapomnieć. Cały czas siedzi w bibliotece i wmawia sobie, że się uczy, ale efekty są marne. Złości się na niego, siebie i ma pretensje do całego świata.
- I pomyśleć, że wszyscy zawsze sądzili, że Rose jest bardzo sztywna - powiedziała Gloria, lekko kręcąc głową na znak niedowierzania. - Ale dosyć o tym. Lepiej powiedz nam, Rena, co tam u ciebie i twojego przystojniaka?
Policzki Wilson gwałtownie się zaczerwieniły, a dziewczyna niepewnie spuściła wzrok. Przyjaciółki Gryfonki wymieniły zaskoczone spojrzenia i z zatroskaniem  nachyliły się w stronę Sereny.
- Ja... Ja już sama nie wiem, jak to właściwie z nami jest - szepnęła cicho. - Niby wszystko jest dobrze, pięknie i w ogóle cudownie, ale czasem mam wrażenie, że coś idzie nie tak, a rzeczywistość nie może chyba być aż tak piękna, prawda? Bo ja cały czas się boje, że będę musiała zapłacić za to całe szczęście.
- Nie martw się. - Gloria mocno przytuliła przyjaciółkę. - To nie działa na takich zasadach i nie będziesz musiała cierpieć przez to, że los podarował ci tak cudownego chłopaka jak James. Poza tym ciesz się chwilą i... miłością - mówiąc ostatnie słowo ściszyła głos, a policzki Wilson znowu okryły się purpurą.
- Co ma właściwie znaczyć ten rumieniec? - zapytała zaciekawiona Lizzy, podbierając złożonymi dłońmi swoją głowę.
- Nie my po prostu... My... po prostu - zaczęła po raz drugi Serena, usiłując siłą woli, powstrzymać napływającą krew do policzków - jeszcze nic z tych rzeczy. Dziewczyny, proszę nie każcie mi więcej mówić na ten temat. To jest okropnie krępujące.
- Jak to jeszcze nie? Ale przecież James Potter to nie jest chłopak, który z własnej woli odmawia sobie seksu.
- Dziewczyny, proszę nie mów...
- Może po prostu czeka aż ona będzie gotowa? - powiedziała Elizabeth w kierunku Glorii, która kiwnęła głową. Obydwie udały, że nie słyszą protestu Sereny, która miała ochotę zapaść się pod ziemię. Przecież właśnie siedziały na błoniach, gdzie każdy mógł je usłyszeć. Jeszcze tylko tego by brakowało. Poza tym nie czuła się na siłach, aby rozmawiać z kimkolwiek, nawet swoimi przyjaciółkami na temat fizycznej miłości czy bliskości. Wydawało jej się, że to nie właściwy moment, ale może one miały rację? W końcu  żadną tajemnicą był w szkole fakt, że James Potter zawsze dostawał to, co chciał. Wielkiej różnicy nie stanowiło czy chodziło o najnowszą miotłę, najpiękniejszą dziewczynę czy cokolwiek innego. Dlaczego więc nie chciał od niej niczego więcej? Dlaczego nie chciał jej ofiarować siebie? Czyżby uważał ją za gorsza od reszty dziewczyn w Hogwarcie? Te myśli ostatecznie zepsuły humor Serenie. Poczuła się urażona tak, jak tylko mężczyzna może urazić dumę kobiety. Uczucie to znacznie się wzmogło się, gdy odnalazła swojej pamięci wspomnienie tegorocznego sylwestra. Wtedy była gotowa zrobić wszystko, aby udowodnić mu swoją miłość. On co prawda ciągle twierdził i zapewniał ją, że nie potrzebuje dowodów jej miłości i oddania, ale czy na pewno? Czy mogła być tego pewna? I czy potrafiła w to uwierzyć? Rozejrzała się błoniach, szukając znajomej twarzy w tłumie uczniów, ubranych w podobne szaty, które różniły tylko herby danego domu. Pomachała kilku znajomym dziewczynom, Rose, które zawzięcie o czymś dyskutowała z jakąś niską Krukonką i siódmorocznej Ślizgonce, którą poznała w tamtym roku w klubie gargulkowym. Dopiero po dłuższej chwili dostrzegła James. Chłopak stał otoczony grupką przyjaciół, z których Serena znała tylko Easy'ego Adamsa, Ryana Fairchilda, Candy Patil i Angelique Zabini. Wesoła grupka, co chwila wybuchała głośnym śmiechem. Dźwięk ten sprawiał, że wiele osób zerkało na nich ukradkiem albo otwarcie obserwowało ich poczynania. W pewnym momencie Angelique przysunęła się do James i demonstracyjnie pocałowała go w ustach pośród akompaniamentu, jak domyślała się Serena wesołych chichotów i niewybrednych żartów.
- Serena, co zrobisz? - zapytała Gloria, patrząc w tym samym kierunku.
- Jak to co? Nic. - Panna Wilson lekko wzruszyła ramionami.  - James mi już to kiedyś wytłumaczył. Ona - skinęła głową w stronę Angelique Zabini - ma bardzo despotycznego brata i dlatego nie może się z nią rozstać.
Wyjaśnienie brzmiało wiarygodnie dla Sereny, ale nie tak samo przekonywająco dla Glorii czy Elizabeth. 
- Jesteś absolutnie pewna - spytała poważnym tonem Gloria, a Serena posłała jej niezrozumiałe spojrzenie. - Dobrze wiesz o czym mówię, więc zapytam jeszcze raz: jesteś pewna?
- Tak - odparła Wilson z nietypową dla siebie pewnością, a w jej oczach pojawił się wyraz rozmarzenia. - Tak, całkowicie mu wierzę. James nigdy by mnie nie nie oszukał. On jest na to zbyt szczery, prawdomówny i dobry. On jest cudowny i wiem, że nigdy mnie nie skrzywdzi, więc czemu miałabym mu nie ufać? 
- Okej, wierzymy ci - wtrąciła Elizabeth, uśmiechając się przy tym z rozmarzeniem. - Ach, ta miłość.
- Tak... Co to jest? - Serena z ciekawością spojrzała na listek, który nagle niemal znikąd znalazł się w jej dłoni. Rozejrzała się, ale nigdzie nie dostrzegła liści o takim kształcie i barwie. Przyjrzała się podarunkowi i kilkakrotnie okręciła go w dłoni. Dopiero po chwili dostrzegła kilka zygzaczków. Podniosła liść pod światło i dostrzegła, że szlaki to tak naprawdę litery, które łączą się w zdania. Przeczytała szybko, po czym uśmiechnęła się szeroko. 
- O co chodzi? - Elizabeth z ciekawością nachyliła się w stronę Wilson.
- James. - Serena wymówiła imię ukochanego niemalże z nabożną czcią w głosie. - Chce się ze mną spotkać za kwadrans. 
- Ciekawe co będziecie robić. - Gloria wymownie uniosła brwi, a Serena znowu się zaczerwieniła. - Na skarpetki Merlina! Rena, ty chcesz to zrobić? Naprawdę? Bo jeśli to przez nasze głupie gadanie to bardzo cię przepraszamy...
- Nie chodzi o was - przerwała jej Rena. - Po prostu czuję, że to ten moment, że jestem gotowa. 
- To w takim razie możemy ci życzyć tylko powodzenia - odpowiedziała Elizabeth i uśmiechnęła się do Glorii, chociaż zazwyczaj nie przepadała za Puchonką.
Serena skinęła głową i zaczęła szybko zbierać swoje książki, ale przerwała tą czynność zapewniana przez przyjaciółki, że zaniosą jej rzeczy do zamku. Podziękowała im i wziąwszy głęboki wdech, ruszyła w stronę zamku. Każdy krok stawiała ostrożnie, jakby jedno potknięcie mogło zniweczyć jej plany. Wiedziała, że to śmieszne, ale nawet nie próbowała z tym walczyć. Doszła do zamku i z trudem otworzyła ciężkie drzwi, rzucając jedno, krótkie spojrzenie przez ramię. Dorosłość czas zacząć. 
- Dokąd się wybierasz? - Gryfonka drgnęła, słysząc cichy, spokojny głos za swoimi plecami. Zaskoczenie sprawiło, że gwałtownie się odwróciła, uderzając głową o stojący nieopodal posąg. Okulary dziewczyny z głośnym trzaskiem spadły na ziemię, roztrzaskując się w tysiące drobinek. Serena niepewnie zamrugała, próbując odzyskać ostrość widzenia.
- Poczekaj chwilę - rzuciła wesoło Lily, wyjmując z czeluści swej szaty różdżkę; nakierowała magiczny patyk na odłamki szkła i wymówiła odpowiednia zaklęcie, nawet się nad tym nie zastanawiając. Chwile później popatrzyła na efekt swojej pracy, kiwając przy tym z zadowoleniem głową. Nachyliła się i podała Serenie okulary.
- Dziękuję - wyszeptała Wilson, poprawiając okulary i patrząc przez szkła na młodą czarownicę. - Coś się stało?
- Nie. A czemu tak myślisz? - zapytała słodko Lily.
- Po prostu zazwyczaj ze mną nie rozmawiasz...
 - Jak możesz zapomnieć o tych wszystkich godzinach, które spędziłyśmy razem w zeszłym tygodniu? - zapytała z oburzeniem w głosie rudowłosa.
- No, dobrze - zgodziła się Serena - spędziłyśmy ze sobą czasu, ale tylko dlatego, że ty miałaś karę wyznaczoną przez profesora Longbbottoma.
- Powód jest już nieważny. - Lily lekceważąco machnęła ręką w powietrzu. - Zresztą może lepiej zmieńmy temat. Dokąd teraz się tak śpieszysz?
- Ja... Nie... Tak właściwie to nigdzie.
- Na pewno? - zapytała Lily z jakimś dziwnym błyskiem w oku.
- Nie! Znaczy tak, na pewno - odpowiedziała, jąkając się Serena. - Wybacz, Lily, ale bardzo mi się śpieszy.
- Ciekawe dokąd - mruknęła Lily, gdy Serena zrobiła kilka kroków do przodu. Świat jest niesprawiedliwy, pomyślała Wilson, gdy znalazła się za trzecim zakrętem i zwolniła kroku. Oddychała ciężko, więc przystanęła, próbując się uspokoić. Nie rozumiała, co właściwie znaczył badawczy wzrok Lily, jej pełna tajemnic twarz, wymowny uśmieszek i dziwne, głupie pytania. Co to miało wszystko znaczyć? Z udręką spojrzała w sufit, szukając tam jakichś wyjaśnień. Po dłuższej, wypełnionej ciszą chwili wzruszyła ramionami i zaczęła iść w kierunku schodów. Nawet nie zauważyła, jak w ciągu kilku minut znalazła się na siódmym piętrze. Korytarz na pierwszy rzut oka wydawał się pusty; dopiero po dłuższym przyjrzeniu się dostrzegła wysokiego chłopaka stojącego przy obrazie i żwawo dyskutującego z postacią wewnątrz. Przełknęła głośno ślinę i z podniesionym czołem ruszyła w tym kierunku.
- Oczywiście! Ach, kiedyś to były inne czasy... - zaczął szczupły jegomość w peruce, a James kiwnął głową na znak zrozumienia. Chociaż tak naprawdę nic z tego nie rozumiał. Właśnie czekał na Serenę, gdy jakieś coś, a raczej ktoś zagadnął go z obrazu, pytając o ojca. Zaczynał się już o nią martwić. W końcu mieli się spotkać już prawie dwadzieścia minut temu, a ona nigdy nie spóźniłaby się z własnej woli. A jeśli Lily coś jej powiedziała? Nie, natychmiast odrzucił w myślach tę opcję. Jego siostra była zbyt wielką egoistką przywiązaną do galeonów, szantażu i bezwzględności, aby coś wypaplać. Miał nadzieję, że nie mylił się w stosunku do Lily, bo nie mógł sobie pozwolić na utratę Sereny. Choć sam nie chciał się do tego przyznać to ta dziewczyna z dnia na dzień zajmowała coraz ważniejsze miejsce w jego życiu, myślach i... sercu. 
- Hej, przepraszam za spóźnienie. - Usłyszał cichy głos Sereny. Spojrzał w lewo i dostrzegł znajomą postać. W kilku szybkich krokach dopadł ją, mocno przytulając. Spojrzał w karmelowe oczy, delikatnie musnął jej policzek, po czym pochylił się i dotknął ustami malinowych ust. Pocałunek trwał ledwie chwilę, lecz im wydawało się, że minęła wieczność. Stali zatopieni w sobie, chłonąc każdą sekundę, dotyk i gest.
- Ej, ludzie! To jest porządny zamek i korytarz! - wrzasnął jakichś pulchny jegomość w obrazie. - To nie miejsce na...
- Ależ Zygfrydzie, oni są młodzi - zapiszczała dama w jedwabiach,  patrząc na całującą się parę z rozmarzeniem - Też pamiętam swoje bale debiutantek. To były piękne dni.
- Może pójdziemy stąd? - zaproponował James, gdy oderwał się od ust ukochanej.
- Ale dokąd? - spytała zaskoczona Serena, wciąż patrząc na świat zamglonym wzrokiem, oszołomiona z powodu pocałunku.
- Zaraz się przekonasz. 
Zaprowadził ją wzdłuż ściany i usilnie zaczął myśleć o przytulnym miejscu, gdzie wszystko, gdzie mógłby przebywać z nią na osobności; bez upierdliwych plotkarzy, namolnych sióstr, czy wiecznie zrzędzących portretów. Tylko oni. Sami.  Nagle ich oczom ukazały się podłużna framuga bez drzwi. Zaskoczona Gryfonka spojrzała na swojego ukochanego ze zdziwieniem w oczach, on jednak tylko wzruszył ramionami i mruknął cicho:
- Magia. To po prostu magia
Weszli do środka, wciąż trzymając się za ręce. Serena, gdy tylko zobaczyła pomieszczenie, rozejrzała się z zachwytem. Panował półmrok, dyskretne światło dawały jedynie małe świeczki, z który wydzielał się wonny, przyjemny zapach. Podłogę przykrywał miękki, puszysty dywan w odcieniu purpury. Tego samego koloru były kolumienki wysokiego, potężnego łóżka zaścielanego śnieżnobiałą pościelą. 
- Tu jest pięknie.
- To zasługa naszych marzeń - szepnął wprost w jej ucho, a ona oblała się delikatnym rumieńcem. Pogłaskał ją delikatnie po policzku i dodał: - uwielbiam ja się czerwienisz.
- A ja tego nie lubię - odparła, dając mu przyjacielskiego pstryczka w nos. 
James delikatnie ścisnął jej dłoń i poprowadził w stronę łóżka. Serena zawahała się przez chwilę, a Potter posłał jej przeciągłe spojrzenie.
- Do niczego nie dojdziemy, jeśli nie będziemy ze sobą rozmawiać. 
- Wiem i... przepraszam - wyszeptała, spuszczając wzrok w dziewicza, niewinną biel pościeli, która dziwnie ją uspokajała. Wydawało jej, że nagle bez żadnych powodów zgubiła się na prostej drodze. Trafiła po prostu nie w to miejsce, co powinna.
- Do diabła, przecież wiesz, że nie o to mi chodzi! Serena, spójrz na mnie.
- Ja po prostu już nie rozumiem - zaczęła, nie potrafiąc dłużej ukrywać swoich uczuć. - Rozumiem, że Angelique Zabini ma trudną sytuacją i że chcesz jej pomóc, ale... ale mi też jest trudno. Kocham cię, że to aż boli; cierpię, gdy widzę cię z nią i nic nie mogę na to poradzić.  Nikt w nas nie wierzy. Nikt nie wie.  Nikt nie pomaga. Nikt, po prostu nikt. No prawie nikt, bo przed przyjściem tutaj spotkałam Lily i zachowywała się, jakby coś wiedziała. A jeśli wszystkim powie? Nie rozumiem czemu akurat jej powiedziałeś o nas. Zawsze mówiłeś, że się nie dogadujecie, kłócicie... 
- Bo taka jest prawda - przerwał jej James. - My po prostu nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Lily jest... jaka jest i cholernie trudno z nią wytrzymać w tym samym zamku, nie wspominając już o domu. Poza tym nie bój się, ona na pewno się nie wygada.
- Skąd masz ta pewność? - spytała ze zdziwieniem i lekkim niedowierzaniem Serena.
Tym razem przez chwilę zabrakło mu odpowiedzi. Nie wiedział jak jej to wyjaśnić, a jednocześnie całkowicie nie okłamać. Przecież nie mógł powiedzieć, że zapłacił siostrze sześćdziesięcioma galeonami, Mapą Huncwotów i Peleryną Niewidką. To złamałoby jej serce, a tego chyba nie chciał. Nie. On tego na pewno nie chciał i obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby temu zapobiec.
- Po prostu mam te pewność. A zrobiłem to, ponieważ myślałem, że ci na tym zależy...
- Naprawdę? Naprawdę zrobiłeś to dla mnie? - W karmelowych oczach pojawiło się niedowierzanie i... strach przez odrzuceniem, będącym równocześnie największą porażką.
-  Oczywiście, że tak. - Popatrzył na nią z uwielbieniem i nachylił się w jej kierunku. Po chwili powoli pocałował ją, a świat niemal eksplodował. Objęła go mocno, a on wplótł ręce w jej włosy. Czuł się niemal bogiem, dotykając tych cudownych, ciepłych warg, których uległość doprowadzała go do ekstazy. Gdy dziewczyna rozchyliła wargi, James wydał z siebie cichy zduszony jęk. Delikatnie wsunął język w jej wargi, mocniej przytulając do siebie chętne ciało. Serena bezwolnie odchyliła się do tyłu i z zachwytem poddała się pieszczotom uległego kusiciela. Pocałunek znalazł się na zupełnie innym wymiarze, a rozkosz wzmogła się. Z każdą kolejną sekundą ich serca biły coraz szybciej, wystukując przy tym rytm miłości. Krótkie urywane oddechy mieszały się ze sobą; złączone kończyny równo przylegały do siebie.
- Musimy przestać - wykrztusił z siebie James, gdy się od niej oderwał. Wciąż pamiętał smak i kontur jej ust. Wstał, zaczął chodzić po pomieszczeniu bez żadnego konkretnego celu, starannie unikając jej wzroku.
- Rozumiem - odparła Serena ledwo słyszalnym szeptem. A przecież na błoniach postanowiła, że go uwiedzie! Że da mu to bez czego nie może żyć. Była gotowa na wszystko w imię miłości; miłości, która zaczęła stanowić centrum jej życia. - Nie chcesz mnie.
James gwałtownie odwrócił się i spojrzał na nią z napięciem w oczach:
- Bardzo cię proszę, Sereno, nie mów o rzeczach, o których nie masz pojęcia. I nie masz racji. Pragnę cię, że to aż boli.
- To udowodnij mi to - poprosiła Serena z niemym błaganiem w oczach.
 - Serena, chyba nie rozumiesz. - Uśmiechnął się, próbując jej nie przestraszyć. - Ja po prostu zdaję sobie sprawę, że jeśli cię dotknę nie skończy się tylko na pocałunkach.
- I co z tego? - odpowiedziała hardo Serena, czując powiew gęsiej skórki gdzieś na ramionach. - Kochamy się, jesteśmy młodzi i... nie rozumiem czemu mamy dłużej czekać.
- Nie o to chodzi. - Podszedł do niej i usiadł obok; spojrzał w karmelowe oczy i delikatnie pogładził dłonią jej policzek. - Zależy mi na tobie i powinnaś być tego pewna, tylko po prostu nie chcę, abyś później tego żałowała.
- Nie! - W głosie Gryfonki zabrzmiała histeryczna nuta, a po policzku spłynęła łza. - Nie rozumiem cię, James. Mówię ci, że cię kocham i jestem gotowa, więc proszę się, błagam nie odrzucaj mnie. Nie zniosę odrzucenia po raz drugi. Rozumiem, że wtedy, na imprezie sylwestrowej mogłeś mieć jakieś opory, ale nie miej ich teraz. Proszę tylko o jedno - kochaj się ze mną. Udowodnij, że chcesz tego tak samo jak i ja.
Potter spojrzał na wyprostowana sylwetkę dziewczyny. W jej oczach malowała jedynie determinacja, nic więcej. Zaciskała nerwowo dłonie na skraju swej szaty, chyba nawet nie zdając sobie sprawy z tego, co właściwie robi. Teraz nadszedł ten moment, w którym powinien powiedzieć ostatecznie dosyć i przerwać to. Na pewno powinien tak postąpić, ale czy mógł odmówić tej smutnookiej dziewczynie, patrzącej na niego jak na bohatera? Nie, nie mógł. A może po prostu nie miał wystarczająco dużo silnej woli? On po prostu uległ. Nachylił się w jej stronę i scałował wszystkie jej łzy. Dotykał z nabożną czcią skóry dziewczyny. Gryfonka zadrżała pod wpływem jego dotyku, a on mocno wpił się wargami w jej usta. Chciał jej dać do zrozumienia, że to już nie są żarty, pokazać, że tu zaczyna się coś innego, poważniejszego, nielegalnego, ale jednocześnie dozwolonego. Nie naciskał, a jedynie powoli całował. Jego pocałunki zaś znaczyły dla Sereny więcej niż cokolwiek innego. To właśnie na nich w tej chwili zaczynał i kończył się jej świat. Nie liczyło się zupełnie nic innego. Bo czy istniało coś poza nimi? Wplotła ręce w jego włosy, rozkoszując się pocałunek i bliskością ukochanego. W pewnej chwili poczuła dotyk palców Jamesa na swojej skórze; chłopak wsunął dłoń pod jej szatę i delikatnie, powoli gładził jej plecy. 
- Nie bój się - szepnął, przerywając pocałunek i dotykając językiem ucha dziewczyny. Zadrżała jeszcze mocniej i poczuła nieznany ucisk gdzieś w piersi. Chłopak przesunął się, zsunął frotkę z włosów dziewczyny i rozpuścił je na pościeli, patrząc w oczy ukochanej. Przesunął się na brzeg łóżka i znowu ją pocałował. Tym razem jednak jakby inaczej, mocniej, namiętniej, bardziej zachłannie. Zupełnie jakby do głosu doszło pożądanie; coś czego nie sposób opanować czy kontrolować. Dotknął jej piersi, a gdy z ust dziewczyny wydobyło się ciche westchnienie, stłumił je pocałunkiem. Przez materiał bardzo dobrze wyczuwał wszystkie punkty jej ciała. Badał je, dotykał, czyniąc to wszystko z niewysłowioną czułością. Pomógł jej zdjąć szatę, pamiętając, że dla Sereny to wszystko jest nowe, dziwne i nieznane, ale również dla niego to teraz nabierało zupełnie nowego znaczenia. Czuł się jakby, obudził się ze snu i dopiero teraz wszystko poznawał. Zachwycony popatrzył na jej półnagie ciało, a podziw zalśnił w orzechowych oczach. Napawał się widokiem łabędziej szyi, idealnie równych linii obojczyka, zgrabnych ramion, długich, niemal niekończących się nóg, szczupłych ud i wreszcie pełnych, zaokrąglonych piersi, których widok spowodował suchość w gardle Pottera. Wydawała się tak nieskończenie idealna, że wprost nie mógł uwierzyć - był obok niej przez tyle lat i nie zauważał czegoś tak wspaniałego. Popatrzył na  zaczerwienioną, zmieszaną, ale bynajmniej nie przestraszoną twarz Wilson i zdjął z jej twarzy okulary. Zdziwiona Serena zamrugała niepewnie, próbując się przyzwyczaić do nieostrego świata. Dostrzegła wpatrzone w nią orzechowe oczy i lekko skinęła głową. Nie miała zamiaru się rozmyślić.
James przysunął się jeszcze bliżej i zbliżył się do jej ust. Nie dostała jednak oczekiwanego pocałunku. Chłopak swoim językiem dotknął warg ukochanej, poznając po raz kolejny ich smak, strukturę i kształt. Oszołomiona doznaniem  jęknęła, a zwinna dłoń chłopaka zacisnęła się na pełnej piersi dziewczyny. Świat ponownie zawirował, a oni z każdą chwilą coraz bardziej pogrążali się w sobie. W pokoju słychać było cichy szept,  szelest zrzucanych z siebie ubrań i głośny łomot serc, które biły w wspólnym rytmie; rytmie miłości. Z każdą chwilą świat wirował dla Sereny coraz mocniej. Czuła dotyk pocałunków Pottera na całym swoim, nagim ciele. Mokre ślady ust Pottera znaczyły jej piersi uda, szyję, brzuch i obojczyk, by później kreślić maleńkie kółeczka wokół jej pępka. Serce dziewczyny przyśpieszyło, a oddech stał się jeszcze bardziej spazmatyczny. Zacisnęła dłonie na prześcieradle, poddając się tym cudownym doznaniom. Przerwał pieszczotę i delikatnie, pogładził skórę ud Gryfonki. W pierwszej chwili napięła się, jednak dotyk jego skóry koił jej nerwy. Przycisnął ją mocniej do siebie, jednocześnie rozwierając kolanem jej nogi i usadawiając się między nimi. Wszedł w czeluść jej kobiecości. Znieruchomiał na moment; poruszył się dopiero, gdy nie znalazł żadnego śladu wahania w oczach ukochanej. W pierwszej chwili nie poczuła bólu tylko poczucie dopełnienia, jakby czegoś brakowało, a dopiero teraz to odnalazła. Pomimo uczucia ciasnoty czuła się jakby leciała; unosiła się gdzieś w chmurach, a poczucie najbliższej fizycznie i jednocześnie duchowo bliskości z Jamesem totalnie ją oszałamiało. Wchodził w nią powoli, cały czas pamiętając o jej niewinności i niedoświadczeniu. Była to dla Jamesa ciężka próba jego wytrzymałości, ale próbował się pohamować i wierzył, że wytrzyma te słodkie męczarnie, które z każdą chwilę stawały się coraz mniej słodkie. W pewnym momencie zacisnął zęby i wycofał się niemal do końca.
- James... - jęknęła dziewczyna,  a jej oczy rozszerzyły się. - Nie zostawiaj mnie teraz! - krzyknęła, wbijając mu paznokcie w ramię.
- Sereno, wiesz, że to będzie bolało? - wydusił z siebie, a na jego czole zalśniły kropelki potu.
- Nic mnie to nie obchodzi.
Wtedy puściły wszelkie hamulce, James pchnął dalej.
Serena wygięła się pod nim w łuk.
Szarpnęła się do tyłu, gdy poczuła ostry, przeszywający ból w okolicach podbrzusza. Miała wrażenie, że coś zaraz przerwie ją na pół. James zamarł, dostrzegłszy wyraz cierpienia na twarzy Sereny. 
- Przepraszam... - zaczął, ale dziewczyna pokręciła głową i położyła mu palec na ustach.
To mu wystarczyło. Ich ciała zaczęły się poruszać w zgodnym, prastarym rytmie. Byli całością; niemalże jedna duszą w dwóch, teraz splątanych ze sobą ciałach. Świat co chwila wirował, a ich serca biły w jednym tylko sobie znanym rytmie. Rytmie miłości.
_________________________
Dzisiejszy rozdział jest w całości poświęcony S&J i nie jęczeć mi tu  - napisałam tak, ponieważ właśnie na tej parze oparta została cała historia. Zdradzę równie, że w następnym poście będzie całkiem sporo o Rose&Easy'm, a ów rozdział pojawi się za równy tydzień. I tak, mnie też jest trochę trudno w to uwierzyć.
A i jeśli ktoś dostrzegł błąd to prosiłabym o napisanie, gdzie mniej więcej on się pojawił.
Tym razem, wyjątkowo pojawiają się dwa posty na stronie głównej - z rozdziałem i z podziękowaniami. Prosiłabym o zapoznanie się z obydwoma.

14 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. O w mordkę.Ja… Spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Że Lily się wygada, że się pokłócą, ale przeżyłam miłe rozczarowanie. Ten rozdział był… Kurczę, co ja mam powiedzieć? Że fantastyczny? Że cudowny? Że genialny? Że jestem nim oczarowana i zachwycona? Ale przecież ty to już wszystko wiesz. To mi zabrakło słów, by opisać ten rozdział. Nie mogę z siebie nic wydusić, ale postaram się, spokojnie ;>James w tym rozdziale był nieziemski. Taki opiekuńczy, wyrozumiały, romantyczny, kochany – taki, jak tylko on być potrafi. Niewielu by się tak zachowało na jego miejscu. Mile mnie zaskoczył tą swoją dojrzałością – nie spodziewałam się tego po nim. I za to go zaczynam uwielbiać <33A Serena… Ja ją w pewien sposób rozumiem. Rozumiem, bo idealnie przekazałaś emocje, które nią targają, te jej wątpliwości na temat Jamesa… Wiesz, że fantastycznie piszesz? Że wczuwasz się w postacie jak tylko niewielu potrafi? I wiesz, że zawsze będę uwielbiać BwH?

      Usuń
  2. Napiszę komentarz pod tym rozdziałem, dobrze? Tak więc gratuluję Ci baaardzo rocznicy, mam nadzieję, że będzie ich kilka, nie tylko jedna. Musisz zaspokoić swoje wymagające fanki (tylko bez skojarzeń!). Bardzo dziękuje za podziękowania, jakkolwiek idiotycznie to brzmi. Bywa ;) To teraz przejdę do rozdziału… Albo nie – najpierw szablon. Wiesz, sama zwróciłam na niego uwagę i myślałam nad ustawieniem go, ale tego nie zrobiłam, bo zobaczyłam go u Ciebie. Pech! Ale znalazłam inny, który też mi się podobał, więc wszyscy są happy, prawda? :) To teraz rozdział. Bój się! xDNo powiem Ci, że CAŁKIEM, CAŁKIEM. Zdecydowanie pozytywny. I… no wiesz. Oni… ten teges. Ale czad xD Mam nadzieję, że James Syriusz rzuci tą jędzę Angie i będzie z Sereną. :) Marzycielka – Romantyczka, nie? ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. No ja nie wiem! W ogóle się tego nie spodziewałam! Szok w majtkach po prostu. Wspominałam już, że jestem w szoku? Ja. No i się rozmarzyłam, przede wszystkim. I nie jestem w stanie napisać komentarza, który będzie niósł za sobą jakąkolwiek wartość dydaktyczną. Koniec. ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy tylko pojawiła się Lily i zaczęła to swoje gadanie, pomyślałam, że musiała coś podsłuchać i teraz chciała zaszantażować Serenę albo po prostu jej dokuczać. A, i podziwiam Jamesa, że oddał siostrze Mapę Huncwotów i Pelerynę Niewidkę. Takie dwie wspaniałe rzeczy! Ale czego to nie robi się dla miłości… I James w końcu uległ ukochanej. ;) Świetnie dobrany szablon, ale jeśli dobrze wyczytałam, zamierzasz go zmienić. No cóż, będę czekać na efekt. Jeśli chodzi o opowiadanie… czyta się je lekko, przyjemnie. Bohaterowie są tacy realni, podoba mi się pomysł zrobienia materialistki i egoistki z Lily.I przede wszystkim chciałabym podziękować za komentarz na moim blogu. Do tego taki długi! ;) Dodaję do linek, wpisuję się do subskrypcji i czekam na ciąg dalszy! ;) ) Pozdrawiam.flossie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóżem ja mogę rzec? No oczywiście notka jak zawsze BOSKA- a to już się robi nudne kochana! W przyszłym tygodniu zamiast Boskiej notki zrób MEGAWYPASIONĄODJECHANĄ notkę i poswięć ją Easy’emu i Rose ;P Ja Ci mówię, że poczytność Twojego bloga wzrośnie o 200 procent ;D Ejjj, a tak w ogóle to normalnie masz boksa! Ja się pytam dlaczego Rose rozpacza, a Easy się bawi? no dlaczego?!?!?! Zrób coś z tym niecha ją na kolanach błaga o wybaczenie i nie ważne, ze to ona zakończyła ich „związek”- przecież wszyscy wiemy, ze to nigdy kobieta a zawsze facet jest wszystkiemu winien! (ALe i tak kocham Easy’ego) :D :D:D:D:DPozdrawiam i do środy :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja się bardzo cieszę, że rozdział był o Serenie i Jamsie. Tylko szkoda mi jej, bo n ie długo będzie musiała stanąć przed okrutną i przerażającą prawdą, a to nie będzie nic przyjemnego. EHHH…. No, nic czekam na kolejny rozdział i idę zapoznać się jeszcze z drugim tekstem. Pozdrawiam i Kocham :*.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj, Psyche :) Ale żeś mnie zaskoczyła! Tak nagle mnie poinformowałaś, że myślałam, że z krzesła spadnę. No, ale już jestem. Przeczytałam i czas zacząć komentować! A jest co… :) Od czego by tu zacząć… sama nie wiem. Rozdział mi się podoba.Nie jest zły, a opisy odczuć bardzo dobre. Jednak było w nim coś takiego… ja wiem…przegnębiającego?przynajmniej ja miałam takie odczucie.i nie wiem dlaczego zaczyna mi być żal Angelique.Chyba moje okrucieństwo i podłość się pomału wytapia.:) piosenka MEGA. strasznie mi sie podoba.nie znałam jej wcześniej, mimo, że RBD kojarzę. pozdraaaaaaawiam! :*[ostrze-cienia]

    OdpowiedzUsuń
  8. Po pierwsze gratuluję rocznicy. ^.^ Mnie osobiście nigdy się nie udało utrzymać bloga prze okrągły rok, więc cieszę się widząc inne, które nawet kilka lat cieszą oczy czytelników. Tak więc, gratuluję. ;DCo do rozdziału…Jest ciekawy, na nogi nie powala, ale ma coś w sobie… coś co przyciąga. Nie wiem, może to przez naiwność Sereny? Szkoda mi tej dziewczyny, bo wiem, że trudno będzie jej się podnieść z upadku, który na pewno nadejdzie. W końcu będzie musiała dowiedzieć się o zakładzie, prawda? A z wcześniejszych rozdziałów wywnioskowałam, że jest słaba. Tak…Cieszę się, że co poświęciłaś jej cały rozdział, bo ona odgrywa główną rolę z Jamesem, prawda? Czekam już na nowy. ^.^ Tak, tak, nie mogę uwierzyć, że to już w przyszłym tygodniu.! xDPozdrawiam i czekam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Po pierwsze nie wiem, czy już to mówiłam, ale twój jedenasty szablon jest boski! :33 Znaczy ten, co masz go obecnie. W ogóle lubię twoje szablony(wiesz mi, ja też często zmieniam, nie ma zmiłuj), Po drugie dziękuje za to, że umieściłaś mnie w swym podsumowaniu, choć sądzę, iż nie masz za co mi dziękować ;DPo trzecie ten rozdział jest niesamowity, tak go napisałaś, że aż prąd przeszedł po moim całym ciele, guma przykleiła się do górnej wargi, a ja sama tak zakopałam swoje papcie pod biurkiem, że musiałam po nie nurkować. Wiem, wiem moje komentarze są takie nijakie, ale postaram się zmienić. Wiesz, wciągnęłam się w fora potterowskie(czasy następnego pokolenia i huncwotów) i dlatego tak wolno piszę, wprowadzam zmiany i w ogóle wszystko. Wracając do sprawy: James choć jest świnią, to i tak go uwielbiam <33Serena mnie zaskoczyła, myślałam, że jednak będzie chciała z tym poczekać, a jednak oddała się mu. Jest taka…taka ufna wobec Pottera,aż za bardzo. Lilka nie dobra, ale nadal ją lubię. Mam do niej sentyment, staraj się bardziej oddawaj jej uczucia, przecież nie może być tylko złą, złośliwą, materialną smarkulą, nie? Musi mieć też pozytywne cechy. Nie mogę się doczekać dalszych losów tych i pozostałych bohaterów. Gratuluje rocznicy, ciekawe czy ja wytrwam ^^ Bardzo bym chciała.Ściskam cię mocno i serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. ola.w4@buziaczek.pl25 lipca 2013 22:46

    No naprawdę świetne. Jestem tu pierwszy raz i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Ciekawy na historię. nareszcie coś innego potterowskiego od oklepanych Dramione. A to jak opisujesz erotykę, naprawdę zasługuję na wielkie brawa. tak zmysłowo, tak kunszktownie… Ile Ty masz lat?Jeśli można wiedzieć ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Błędy, błędy, błędy! Och, jest ich masa! Jednak jak poprosiłaś, wymienię Ci je – może nie wszystkie – ale większość. Najbardziej w oczy rzuciły mi się źle pisane nazwiska: Longbottom – pisze się przez jedno „b”. Dalej: Jeżeli nazwisko masz zakończone na samogłoskę wtedy dajesz apostrof, ale tylko wtedy! Jednak jest wyjątek, kiedy masz nazwisko zakończone na „y” wtedy apostrofu nie ma, np. Malfoyowi, Weasleyowi, etc. Oczywiście te nazwiska zakończone na spółgłoskę brzmią normalnie: Jamesowi, Pottera, etc. Były też literówki, ale teraz ich nie potrafię znaleźć, radze jeszcze raz przejrzeć dokładnie rozdział. Ach, zabrakło jeszcze znaku zapytania, tam gdzie było pytanie.No, ale pomijając wszelkie niepoprawności, zakochałam się w tym rozdziale! Ach, ten James i Serena, to… to było wspaniałe i takie realne! Jej, aż po prostu słów mi brakuje… Już się nie mogę doczekać aż w końcu Rena dowie się prawdy, wtedy dostanie się Potterowi, aj, dostanie się! Ale oczywiście potem będą razem, o! (Innej opcji nie przyjmuję! xD)Cóż, jak czytałam to chciałam więcej tego napisać, ale teraz wszystko powylatywało mi z głowy, więc… do następnego rozdziału, który, mam nadzieję, pojawi się już w tym tygodniu xD Pozdrawiam!P.S. Bardzo dziękuję za wspomnienie o mnie w podsumowaniu rocznej działalności opowiadania. Jestem niezmiernie i miło zaskoczona! Dzięki raz wielki i sto lat! xD

    OdpowiedzUsuń
  12. Bell i Hidney25 lipca 2013 22:47

    H: Gratuluję roczku. ^^ Poza tym dziękuję za wyróżnienie mnie w podziękowaniach w tak miły sposób. ;] Szczerze, to nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że sprowadzałam Cię z chmur na ziemię (a może to i lepiej? Przynajmniej się nie rozbijesz).Przechodząc do rozdziałów: miałam u Ciebie do przeczytania dwa, toteż każdy ocenię. Pierwszy… cóż, niezbyt mi się podobał. Już mówię dlaczego – nie działo się w nim nic konkretnego. Ot, James dostał po łapskach (muahah), a poza tym… nic. Wydaje mi się, że czasami trochę za bardzo skupiasz się na reszcie postaci. Bo, skoro opowiadanie poświęcone jest głównie Serenie i Jamesowi, to oni powinni pojawiać się najczęściej. xd Ale to moje gdybanie. D:Jednakże druga notka podobała mi się już bardziej. Interesująca, to po pierwsze – znacznie lepiej czyta mi się o Renie i Potterze, niżeli o reszcie, prawdę mówiąc. Tutaj, jak sama napisałaś, było ich mnóstwo i to jest dobre. (; Scena erotyczna… emocje postaci w niej zawarte były bardzo ładnie opisane, za co Cię pochwalę. Doskonale widać było spostrzeżenia Sereny, jej uczucia… ^^ nawet James zachowywał się w tym seksie całkiem inaczej, niżeli z resztą jego „partnerek”, co mi się podobało. Widać, że coś ich do siebie ciągnie. Dobrze się w nich wczułaś. Ale… pierwszy raz spotkałam się z określeniem „czeluść kobiecości”. xD Trochę mi to tutaj nie pasowało, ale okej, to już zostawię w spokoju, niech żyje sobie własnym, dość dziwnym życiem. Poza tym zbytnio nie pasowała mi ich końcowa wymiana zdań… nieco zepsuła ten „nastrój”. Ogółem podsumowując podoba mi się i życzę kolejnego tak udanego roku, a może nawet lat? Czas pokaże.Pozdrawiamy. ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. imaddicted@op.pl25 lipca 2013 22:48

    Boże, to takie piękne i romantyczne <3 Naprawdę mi się podoba. James jest super postacią, strasznie przypomina z charakteru swojego dziadka, a Serena jest taka niewinna. Biorę się za czytanie pozostałych rozdziałów. Chcę jeszcze podziękować za piękny komentarz na moim blogu, naprawdę, miło jest przeczytać coś takiego, o mało co się nie popłakałam. Naprawdę dziękuję ;) Dodaję Waszego bloga do linków. Pozdrawiam ;*Lisicka

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.