11 listopada 2013

Cztery lata!

Może nie powinnam tego robić, bo robię to praktycznie co roku, ale co mi tam. Mogę chyba czasem powspominać, prawda? Dziś mijają dokładnie cztery lata od publikacji pierwszego rozdziału BwH na Onecie. Może to tylko pozorna data, skoro po przeniesieniu tutaj, piszę inne historie, ale dla mnie to też swego rodzaju symbol. Symbol, którego nie będę zmieniać.


Gdy zaczynałam, miałam czternaście lat, wysokie mniemanie o sobie i Black Princesse, jako najlepszą przyjaciółkę i pomocniczkę. Teraz już dawno przekroczyłam próg dorosłości, piszę coraz gorzej, a Black Princesse udaje studentkę prawa tak mocno, że zapomina o wszystkim innym. A ja? Pół roku do matury i nadal nic nie wiem, nie umiem i waham się.
W perspektywie miesięcy, gdy w sierpniu zapowiadałam sequel BwH, miałam wrażenie - tyle czasu? Dam radę! Jednak sierpień upłynął pod znakiem malin, wrzesień spóźnionych wakacji, a październik nerwówki związanej z konkursami. Listopad zaczęłam pisząc OH, a później zdałam sobie sprawę, jak zawaliłam sprawę z maturą. Tym sposobem dotarliśmy do dnia dzisiejszego.
Tak więc nie mam nic. Zupełnie. A w mojej głowie oprócz paru pomysłów hula strach przed maturą i pustka, co nie zapowiada się najlepiej, prawda? Ale nie napisałam tego posta jedynie po to, aby uczcić urodziny bloga, przeprosić i znowu zawalić. Nie, nie tym razem. Nie chcę znowu znikać, a potem nieudolnie tłumaczyć dlaczego. To po prostu nie działa, dlatego spróbuję czegoś innego.
Od jutra zacznę uzupełniać zakładki kilku historii o bohaterach, a później cotygodniowo publikować różne prologi, którzy mam już trzy(3,6,9). Spróbuję publikować kilka historii równocześnie + miniaturki (jedna jest już na ukończeniu o Darach Anioła). Może to pójdzie mi lepiej niż męczenie jednej i utrata zainteresowana. Zobaczymy, jak to będzie się sprawdzać, bo nie chcę znowu Was zawieść, ale to według mnie obecnie najlepsza z dostępnych opcji. Co myślicie o takim rozwiązaniu?

PS Zostało mi jeszcze troszeczkę zaległości, o których pamiętam i nadrabiam.
Pozdrawiam :)

7 komentarzy:

  1. A w sumie nie lepiej byłoby ukończyć najpierw jedną historię, a dopiero później zaczynać następne? Bo rozbabrać kilka naraz i potem żadnej nie skończyć to wcale nie jest tak fajnie... Bo to się miesza, jak naraz jest kilka historii, do każdej publikowane coś rzadko, i jak dasz więcej opowiadań, to potem nie będzie wiadomo, w którym o co chodzi.
    Zagmatwany ten komentarz mi wyszedł, ale tak to widzę. Jestem dość sceptyczna co do takiego pomysłu, mam nadzieję ,że nie czujesz się urażona.
    I przy okazji gratuluję czterech lat pisania, to jest całkiem sporo czasu ^^. Ja pewnie nie wytrwam tyle (w lutym stuknie mi 2 lata jak piszę). A matury się nie trzeba aż tak bardzo bać, bo w porównaniu ze studiami to jest naprawdę prosty, przyjemny teścik. I mówię to jako osoba, która ma to za sobą i wie, o co chodzi, bo też się bałam. A teraz drżę przed sesją, bo ani się obejrzę, jak ten czas nadejdzie, póki co żyję w błogiej nieświadomości, nie wiedząc, jak to wygląda xDDDDDD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, dzięki za rady;) I absolutnie nie czuję się urażona, raczej wdzięczna za wskazówki. Mój pomysł z publikacji kilku historii wynikał z prozaicznego powodu - mam kilka historii mających po rozdziale, dwa, trzy, ale może faktycznie lepiej je skończyć. Przemyślę to jeszcze.

      Spotkałam się z opinią, że matura to taaaaka łatwizna, a sesja to dopiero wyzwanie xDD (autor - moja starsza o dwa lata siostra, z którą dogadałabyś się pod tym względem), ale i tak trudno mi powstrzymać ściskanie w dołku, gdy o tym pomyślę. Z natury jestem przewrażliwiona, a co dopiero jeśli o kwestie mojej przyszłości xDD

      Usuń
    2. Po prostu sama wiem, jak to było, kiedy próbowałam pisać kilka opowiadań naraz - wtedy żadnego nie skończyłam, bo się rozpraszałam ciągle. Dlatego powiedziałam sobie, koniec pisania kilku historii naraz, skończę jedną (pisać; publikować skończę znacznie później niż pisać), to dopiero zacznę pisać drugą. Ja piszę co prawda opowiadania-tasiemce, ale myślę, że przy krótkich jest podobnie; podzielisz swą wenę na kilka historii i przez to wszystkie ucierpią.
      No i czytelnikowi też się miesza, jak za każdym razem dajesz rozdział innego opowiadania i nie wiadomo, co się w którym działo. Osobiście jestem na "nie" jeśli chodzi o pomysł z publikowaniem kilku rzeczy naraz.

      Co do matury, ja też się bałam, oczywiście. Nie uczyłam się, ani razu nie byłam na żadnych zajęciach dodatkowych (nie licząc brania przez cały kwiecień korków z niemca, bo byłam z niego kiepska) podchodziłam na lajcie, ale stresik był przed matmą, oraz przed maturami ustnymi, bo na przedmioty dodatkowe to sobie szłam na luzie.
      Ale na większość kierunków jest się łatwo dostać. No, przynajmniej na ścisłe... Bo tam jest mało chętnych, to zazwyczaj przyjmują wszystkich, którzy w ogóle złożą papiery, gorzej nieco na humanach, bo tam zawsze jest więcej osób niż miejsc, ale jeśli się zdaje dodatkowe przedmioty to szanse automatycznie rosną. Ale pewnie będzie dobre ^^. Strach przed maturą jest gorszy od niej samej, ale kiedy byłam po wszystkim, to już się tylko śmiałam xD.

      Usuń
  2. Mi się pomysł podoba a świadomość tego że wyszłaś z grobu rozgrzewa moje malutkie serduszko! Pisz dziewczyno szybko i pozostawiaj mnie więcej w niepewności! XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. Udało mi się Ciebie złapać właśnie dzięki Brzyduli w Hogwarcie :D Cieszę się, że nie zrezygnowałaś z blogowania. Bardzo lubiłam Twoje opowiadanie, choć sama miałam długą pauzę w pisaniu (właśnie wracam do świata ''żywych''). Twoja twórczość była (i wierzę, że nadal jest) genialna, a do tego wciągająca, więc czego chcieć więcej? Pisz, ile tylko zechcesz, bez względu na to, jaką tematykę wybierzesz! A przy okazji, mnie też czeka matura i nie czuję się na nią gotowa, ale co poradzisz, trzeba się z tym zmierzyć, niezależnie od wyników...
    Pozdrawiam Serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, mam nadzieję, że wrócisz do świetnego pisania, a ja będę czekać:)
    Sama wiem, jakie to jest trudne - połączenie nauki i blogów.
    A więc życzę Ci wytrwałości i weny:))
    Pozdrawiam,
    Lilka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kilka na raz? To ambitny plan, mam nadzieję, że jakoś zadziała, ja w każdym razie bym tak nie potrafiła, dlatego też szacun, Muniette, szacun! :) Każdy rok spędzony dodatkowo w blogosferze to jakiś sukces, wbrew pozorom takie blogowanie też może być w jakiś mały sposób męczące, więc przerwy są czasami dobrym wyjściem. Gratuluję w każdym razie :D

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.